Fot. Amnesty International Polska
Kiedy w małżeństwie pojawia się przemoc, nieważne, z czyjej strony wychodzi.
Éric-Emmanuel Schmitt, „Małe zbrodnie małżeńskie”
Przed Wami plakat najnowszej kampanii Amnesty International Polska. Pierwsze trzy skojarzenia, kiedy na niego patrzę? IKEA, korporacja, Dexter.
Zdaję sobie sprawę z tego, jak wielkim problemem jest przemoc domowa. Zgadzam się, że należy jej przeciwdziałać, że nie ma tu miejsca na żadne przyzwolenie ani na zmowę milczenia. Popieram kampanie wyraziste i kreatywne, które tę przemoc mają pomóc zwalczać. Ale patrzę na ten plakat i mam tyle zastrzeżeń, że całkowicie odwraca to uwagę od głównego problemu. W czy problem?
1. Stereotyp
Na najnowszym plakacie Amnesty International widnieje hasło najgorsze z możliwych. Takie, które nie tylko powiela stereotyp, jakoby mężczyzna w niczym nie pomagał, a wszystko było na głowie żony. Ten plakat mówi znacznie więcej. Mówi: jeśli już coś robię, to biję. Nie można tak. Nie można robić z człowieka oprawcy tylko dlatego, że urodził się mężczyzną. Tym fatalniej, że kampania wystartowała z okazji Międzynarodowego Dnia Przeciwko Przemocy ze względu na Płeć i to właśnie temu rodzajowi przemocy ma być poświęcona. A przecież sama w płeć uderza. Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że zwyczajnie jest seksistowska.
Ja wiem, że plakat powinien wywoływać emocje, zawierać prosty, lecz ciekawie podany przekaz. Ale ten tutaj jest szczególnie niefortunny. Zamiast zwrócić uwagę na problem, jakim jest przemoc domowa, wywołuje oburzenie wśród przedstawicieli obydwu płci. Operuje utartym frazesem, który brzmi jak spod warzywniaka rodem i chyba stracił na aktualności. Wrzuca bowiem wszystkich mężczyzn do jednego wora, robi z nich Kiepskich, zasiadających w fotelu przed telewizorem, z puszką piwa w ręce. Może tacy byli jeszcze nasi dziadkowie i ojcowie, ale nie nasi bracia i mężowie już nie są. A jeśli są, to najpewniej dlatego, że same ich tak wychowałyśmy.
2. Estetyka
Kiedy ten plakat mignął mi gdzieś w internecie, byłam pewna, że to nowa kampania IKEA. Ta skandynawska biel, sterylna wręcz czystość, sposób aranżacji wnętrza – przecież to kolejna strona z dobrze znanego wszystkim katalogu. Aż ciarki przechodzą mi po plecach, kiedy teraz na to patrzę, a na miejscu IKEA poważnie bym się zastanowiła, czy nie dać za to komuś pstryczka w nos. Po komentarzach w internecie wnioskuję, że nie tylko ja miałam skojarzenia z tą marką, a to uderza jednak w ciepłe, rodzinne skojarzenia, jakie wszyscy mieliśmy z nią do tej pory.
3. Bohater
Czy Wy też macie wrażenie, że ten pan wrócił właśnie z pracy w korporacji? Że wykonuje zawód, dla którego nazwy nie ma nawet odpowiednika w języku polskim, że ma bogaty pakiet świadczeń socjalnych i wieczory spędza na siłowni, korzystając z dobrodziejstw Multisporta? Młody, wykształcony i z wielkiego ośrodka, do tego widać, że już po którymś awansie.
Aby nie pastwić się jednak przesadnie – doceniam, że bohater jest reprezentantem takiego pokroju. Że jest młody, przystojny, zamożny. Że nie jest to kolejny 45-letni Heniek z zakładu metalurgicznego albo sfrustrowany sprzedawca ziemniaków. Że w ten sposób pokazuje się ludziom, że bić żonę może równie dobrze nasz elegancki kolega z boksu obok, mimo tej swojej koszuli z kołnierzykiem i nienagannej fryzury.
Niemniej, skojarzenie mam jeszcze jedno, też niefortunne. Patrzę na to i widzę Dextera. Ta sama staranność, dokładność, higiena. Może kat, ale przy tym esteta.
4. Płeć
Kolejna rzecz to niesprawiedliwość. Wiem, że przemoc fizyczna wobec kobiet ma o wiele większy zasięg i o wiele większe konsekwencje, niż przemoc fizyczna wobec mężczyzn. Ale kiedy zaczniemy rozumieć i mówić: hej, pamiętajcie, że to działa w dwie strony? Tak, przemoc domowa dotyka także mężczyzn. Co więcej, kobiety często pozwalają sobie wobec nich na „delikatne” akty agresji, usprawiedliwiając je właśnie tym, że są kobietami. Czyli nic strasznego nie robią. Tymczasem manipulacja, przemoc psychiczna, pięści walące w czyjś bark czy wymierzane bez oporu, siarczyste policzki, to także jest przemoc. Jasne, że bicie po twarzy czy rękach to bicie „mniejszego kalibru”. Jasne, że kobieta jest słabsza, więc i wielkiej krzywdy gołymi rękami raczej mężczyźnie nie zrobi. Ale przemoc to przemoc. Bez względu na to, kto, komu i jak ją wyrządza.
5. Sens
Zmierzając jednak do końca: czy spośród emocji, jakie towarzyszyły Wam podczas patrzenia na ten plakat oraz czytania tego tekstu, wypłynął wniosek: tak, żądajmy ratyfikacji konwencji? Bo ja myślę, że połowa zapyta: ale jakiej konwencji? To, co przedstawiane jest w mediach głównie za pomocą głów krzyczących na siebie polityków, miało szansę zaistnieć w świadomości społecznej w trochę bardziej przemyślany sposób. Obawiam się jednak, że nie zaistniało. Skroluję komentarze w internecie i nie wiem, czy choć 1 na 10 mówi: tak, chcemy konwencji/tak, walczmy z przemocą. Wszystkie koncentrują się na środku przekazu, czyli na plakacie, a nie na przekazie, czyli zwalczaniu przemocy.
Czyli dokładnie tak samo, jak wtedy, kiedy zabijali nam Smutny Autobus.
dopiero teraz zauwazylam ta krew, bez kitu. juz sie nastawialam na pisanie komentarza o tym, ze przeciez mezczyzni pomagaja w domu. kiepski plakat.
a moze kiepski celowo? zeby sie o nim mowilo i tacy ludzie jak ja, ktorzy nawet nie zauwazyli krwi dowiedzieli sie o calej sprawie?
na pewno kiepski celowo, bo nic się tak nie roznosi, jak kontrowersje. tylko to są metody rodem z „Faktu” albo „Super Expressu” i chyba jednak odwracają uwagę od sedna problemu.
poza tym ciągle mam wrażenie, że te kampanie nie robią nic. przecież wszyscy wiedzą, że przemoc domowa istnieje. że są rodziny, w których bije się dzieci i żony. rzucić ludziom takim plakatem to jak powiedzieć, że po zimie następuje wiosna. to kompletna oczywistość, na którą się patrzy i ma się ochotę powiedzieć: no i co?
dokladnie o tym samym myslalam. nas na studiach uczyli jak rozmawiac z osobami, ktore sa ofiarami przemocy domowej, wiec juz wiem przynajmniej jakie pytania zadac zeby zaczac temat z taka osoba. moze o tym napisze kiedys. Ale zgadzam sie ze oswiadczanie ze jest problem niczemu nie sluzy. a to, ze jakis zespol gdzies sie cieszy, ze zrobili plakat o ktorym sie mowi jest slabe i cienkie.
Gdybym nie przeczytał twojego komentarza nawet nie zwróciłbym uwagi na to, co gościu wyciera. Poza tym czy to jest krew? Ja mam w domu pyszny sok truskawkowy ;-)
Problem oczywiście istnieje ale kampania do kitu.
żeby nie było, że tylko marudzę – tu jest przykład akcji, która rzeczywiście coś mówi. to mural na jednym z wrocławskich budynków, tuż przy głównej ulicy. mijałam go codziennie, przez kilka lat i wciąż robi na mnie wrażenie. dobrze wygląda, jest kreatywny, składania do myślenia, a jednocześnie krzyczy do nas: nie siedź cicho, rusz dupę.
wspaniały.
http://www.kampaniaprzemoc.pl/2007/images/mural_big.jpg
i to juz ma rece i nogi. a caly problem jest duzo bardziej zlozony. policja ma sie duzo do nauczenia, zaufanie do policji jest slabe, relacje miedzy ludzmi sa niezwykle zlozone i czesto nie da sie przelamac tego cyklu przemocy bez wiekszej tragedii (np decyzji o zostaniu bez dachu nad glowa). na pewno taki prosty plakacik nie rozwiaze problemu. ale taki mural juz przynajmniej da ludziom do myslenia i wzywa do jakiegos dzialania.
dokładnie – bez dachu nad głową, bez źródła utrzymania (często tylko mężczyzna przecież pracuje, bo żona zajmuje się dziećmi, zwłaszcza w tych mniej wykształconych, uboższych rodzinach), a do tego zażenowana, bo co ludzie powiedzą. i to jest problem, którym należałoby się zająć.
Ja pierdziele. Ta reklama jest tak zła, jak to tylko możliwe.