Niechciani domownicy? Ja wiem, że temat nie jest przyjemny. Ale to nie znaczy, że nas nie dotyczy

Zdarza Ci się wstawać rano z zatkanym nosem? Męczy Cię swędzenie skóry, łzawiące oczy, uporczywy kaszel? A może zauważasz u siebie objawy podobne do przeziębienia, które – o dziwo – znikają, jak tylko wyjdziesz z domu? Nie chcę Cię martwić, ale to mogą być objawy alergii na roztocza kurzu domowego. I zanim się oburzysz, że przecież regularnie sprzątasz i takie numery to nie w Twoim domu, to pozwól, że trochę Ci o tym opowiem. Zwłaszcza, że na rynku pojawił się MiteLess, czyli maleńki gadżet, który skutecznie rozwiązuje ten problem. A dlaczego w ogóle mielibyśmy mu ufać? Po co powstał i kto powinien po niego sięgać? Oraz dlaczego dobrze mieć go we własnej sypialni? Już mówię.

miteless


MITELESS, CZYLI ULTRADŹWIĘKOWY ODSTRASZACZ ROZTOCZY

Zacznijmy od tego, czym są właściwie roztocza. Otóż roztocze kurzu domowego to takie mikroskopijnie małe pajęczaki, których nie sposób zauważyć gołym okiem. Niestety – to, że ich nie widać, nie znaczy, że nie istnieją. Przeciwnie. Wszyscy mamy z nimi kontakt każdego dnia, czy nam się to podoba, czy nie. I gdyby jeszcze sobie tak żyły, nie wchodząc nam w drogę, to byłoby może okej. Sęk w tym, że to właśnie wydalane przez roztocza odchody są głównym składnikiem kurzu, odpowiedzialnym za rozwój alergii. Co więcej, to właśnie roztocza kurzu domowego są obecnie najczęstszą przyczyną alergii w Polsce, a walczyć z nią może nawet co trzeci z nas! A to już są naprawdę niepokojące liczby. Otuchy też nie dodaje fakt, że u niektórych osób z alergią może dojść nawet do rozwoju astmy.

Gdzie najczęściej żyją sobie zatem roztocza? Chyba nie da się tu być specjalnie precyzyjnym i z powodzeniem można powiedzieć, że wszędzie. Znajdziemy je w kurzu, osiadającym na pościeli, materacu, kanapie, ubraniach, kwiatach, zabawkach, dywanach czy na poduszkach. Sprzyja im też ciepłe i wilgotne środowisko i dlatego największe ich kolonie występują… w naszych sypialniach. I nie wiem, czy chcieliście to wiedzieć, ale szacuje się, że nawet po kilku latach spania na tym samym materacu można spodziewać się, że zagnieździło się w nim jakieś… kilka milionów pajęczaków.


NIE PANIKUJ, DZIAŁAJ. ZWŁASZCZA W SYPIALNI

Brzmi strasznie, prawda? Zwłaszcza, że trudno walczyć z czymś, czego nie widać. A też ciężko sobie wyobrazić codziennie pucowanie na błysk absolutnie całego mieszkania, włącznie z odkurzaniem materaca. I właśnie dlatego powstał MiteLess. To niewielkie urządzenie działa na zasadzie emisji ultradźwiękowych impulsów, które zaburzają cykl życiowy roztoczy kurzu domowego. Oczywiście, ultradźwięki te są absolutnie nieszkodliwe dla ludzi czy zwierząt domowych. Natomiast skutecznie uprzykrzają życie roztoczom. W jaki sposób? Wspomniane impulsy blokują u nich narząd Hallera, który jest im niezbędny do namierzania pokarmu oraz… partnera. Kiedy zatem zostaje zablokowany, nie są one w stanie ani odnajdywać sobie jedzenia, ani się dalej rozmnażać. A to w praktyce oznacza, że populacja roztoczy kurzu domowego w pobliżu działającego urządzenia zostaje znacznie zredukowana.

To dlatego MiteLess powinien znaleźć się w każdej sypialni. Jego stosowanie szczególnie zalecane jest w przypadku alergików i astmatyków, którzy już i tak mają mocno obciążony układ oddechowy. Ale tak samo powinien znajdować się w pomieszczeniu, w którym śpią osoby starsze czy dzieci. Co więcej, należy umieścić je w pobliżu łóżka – czyli tam, gdzie roztocza bytują sobie najchętniej. Jedyne, o czym musicie pamiętać, to by nie zasłaniać kratki, która znajduje się w tamtejszej obudowie, bo to właśnie przez nią wydobywają się wspomniane wcześniej ultradźwięki.

miteless opinie

MiteLess recenzjaMiteLess roztocza


CZY TO BEZPIECZNE? I CZY DZIAŁA? MITELESS VS. TICKLESS

Oczywiście, że MiteLess jest bezpieczny i działa. Ale przedstawmy tu może kilka faktów. Po pierwsze, jego skuteczność w zwalczaniu roztoczy kurzu domowego potwierdziły badania, przeprowadzone w laboratorium mikrobiologii i chorób zakaźnych uniwersytetu Camerino we Włoszech. Po drugie, urządzenie zostało wykonane zgodnie z normami UE. A po trzecie, stoi za nim producent dobrze wszystkim znanych urządzeń, odstraszających kleszcze. Zarówno TickLess, jak i MiteLess, działają na tej samej zasadzie, czyli na emisji ultradźwiękowych impulsów. O tym, czym TickLess dokładnie jest i dlaczego nie rozstajemy się z nim już od kilku lat, pisałam Wam pod tym linkiem.

TickLess towarzyszy nam przy wszystkich spacerach – także tych na place zabaw albo do parku, a nie tylko do lasów. Bo, niestety, kleszcze są wszędzie. A od spryskiwania się średnio dobrą dla zdrowia chemią, wolę jednak sięgać po urządzenie, które jest nie tylko skuteczne, ale i w 100 procentach bezpieczne. Efekt? Zero kleszczy każdego sezonu. Dlatego ufam tej marce w pełni. A to, co jeszcze powinniście wiedzieć, to że urządzenie należy wpiąć do gniazdka w pobliżu łóżka i – co ważne – powinno tam pozostawać stale włączone. Czyli nie włączamy go i nie wyłączamy w zależności od pory dnia czy tego, czy jesteśmy w domu. Żeby było maksymalnie skuteczne, musi działać przez cały czas.

MiteLess na roztocza


JEDEN MAŁY GADŻET, A WIĘKSZE BEZPIECZEŃSTWO

Skoro ultradźwięków nie słychać, to skąd wiadomo, że MiteLess działa? Przede wszystkim, macie tutaj taką niebieską diodę. Zaraz po uruchomieniu urządzenia dioda zamruga, a następnie pozostanie stale włączona. Zawsze też możecie przystawić do niego ucho. Włączony MiteLess Home emituje delikatny brzęczący odgłos, który słychać, jeśli się do niego zbliżycie. Ale bez obaw, inaczej jest nie do usłyszenia i nie przeszkadza w spaniu nawet takim wrażliwcom, jak ja. A jeśli chcecie się chronić przed roztoczami także poza domem, to jest też wersja przenośna. MiteLess Portable ma identyczne działanie, natomiast pracuje na baterie, przez ok. 8-12 miesięcy. Sprawdzi się m.in. w samochodzie czy w hotelu, jeśli zdarza Wam się jeździć często na urlopy, w podróże służbowe czy – generalnie – sypiać też poza domem.

A zanim ktoś powie, że tysiące ludzi żyją bez tego i też jest okej: jasne. Wcześniej też tysiące ludzi żyło bez pralek czy telefonów komórkowych i też było okej. Dla mnie to stosunkowo niedrogi gadżet, który jeśli tylko może zwiększyć komfort i bezpieczeństwo mojej rodziny, to dlaczego miałabym po niego nie sięgnąć? Zwłaszcza, że jego bliźniaczy TickLess uważam za naprawdę genialny wynalazek. A roztoczy nie lubię akurat prawie tak samo mocno, jak kleszczy.


Partnerem wpisu jest MiteLess

Zdjęcia: Tola Piotrowska

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments