Najgorsza książka o miłości? Pewnie ta. Bo działa jak kubeł zimnej wody, którego wcale się nie spodziewasz

Czego oczekujesz od książek takich, jak ta? Czy sięgając po książkę o związkach i miłości, liczysz na zrozumienie, empatię, serdeczność i wyrozumiałość? Spodziewasz się głaskania po głowie, klepania po plecach, podawania coraz to nowszych chusteczek, bo potrzebujesz się komuś wypłakać? Jeśli tak, to rozczarujesz się i to srogo. Ta tutaj taka nie jest. Owszem, Gary John Bishop napisał książkę pod wiele obiecującym tytułem: „Miłość unf*cked. Ogarnij swój uczuciowy bajzel”. Ale nigdzie nie mówił, że będzie czule i z troską. Za to ja Ci powiem, że będzie mocno, konkretnie, momentami może wręcz agresywnie. I to do tego stopnia, że kiedy wydawnictwo zaproponowało mi napisanie recenzji tej książki, chciałam się szybko wycofać. Dlatego nie rób tego, co początkowo zrobiłam ja. Nie kartkuj jej, nie opieraj się na przypadkowych fragmentach. Jeśli czujesz, że to coś, co może Ci pomóc, przeczytaj ją od początku do końca. Bo wbrew temu, co może się wstępnie wydawać, w tym szaleństwie jest metoda.


NIE LICZ NA WSPÓŁCZUCIE. NIE TUTAJ

– Dedykuję tę książkę tym, którzy nie mogą już dłużej czekać, aż świat się ogarnie, dlatego postanawiają sami wziąć się do roboty. Witajcie w domu – zaczyna Bishop, a Ty już się rozgaszczasz i czekasz, aż poda Ci zaraz herbatkę. Nic bardziej mylnego. Już kilka zdań później Bishop rzuca wprost:

– Pozwól, że zaserwuję ci porcję świeżutkiej, choć ciężkostrawnej rzeczywistości: Gówno wiesz o tym, jak stworzyć naprawdę świetny związek. Przeanalizuj te słowa. Przemyśl je. Pozwól, żeby uderzyła cię ich logika.

Nie jest to chyba coś, czego się może człowiek spodziewać, prawda? A później nie wygląda to lepiej. Przyjrzyjmy się kilku jeszcze cytatom:

– Koniec z obwinianiem, zawstydzaniem i upokarzaniem; w kochającym, poważnym związku nie ma miejsca na takie szity.

– Jeśli ta strategia cię nie dotyczy, to co powiesz na jej odwrotność, czyli naśladowanie świetnego związku? „Do tego się chyba nie dopieprzysz, Gary, przecież stawiam sobie ambitny cel”! Raczej srambitny. To takie samo gówno, tylko w innym papierku.

– A przy okazji: nie jestem fanem rad typu „podążaj za swoim instynktem” i mam wywalone na to, czy mieści się to w twojej osobistej filozofii.

Szczerze? Można się zagotować. Przecież jesteśmy dorosłymi ludźmi i nikt z nas nie ma ochoty, żeby go rugać jak byle uczniaka. Zwłaszcza wtedy, kiedy zapłaciliśmy za tę książkę, liczyliśmy na pomoc, zrozumienie, całkiem inny ton. Tylko widzicie: to były nasze oczekiwania, a nie jego obietnice. Bishop obiecał nam pomóc i zrobił to we właściwy sobie sposób. Z przytupem, w typowo amerykańskim stylu, który ma to do siebie, że nie bierze jeńców. Ale ma przynajmniej jedną sporą zaletę: on działa.

Miłość unf*cked


„MIŁOŚĆ UNF*CKED” – TO NIE JEST KOLEJNA TAKA KSIĄŻKA

Dlaczego w takim razie zaczynam od takich właśnie fragmentów? Po co podrzucam cytaty, które na zdrowy rozum odrzucą większość potencjalnych chętnych? Ano właśnie po to, żebyście nie popełnili mojego błędu. Nie oburzyli się po przeczytaniu pierwszych kilku stron i nie rzucili tą książką prosto do kosza. Podejście, które proponuje Bishop, jest zupełnie inne od tego, które już znamy, ale to ma sens. Zastanówmy się: skoro naczytaliśmy się już tych miłych i wspierających książek, a jednak sięgamy po następną, to najwyraźniej coś tu poszło nie tak. Widocznie nie przyniosły efektu, na jaki liczyliśmy i poza tym, że przez chwilę czuliśmy się zaopiekowani i rozumiani, nie zmieniły w naszym życiu kompletnie nic. A Bishop ma zupełnie inny plan. Ma być prosto, zwięźle, dobitnie. I – co ważne – skutecznie.

Czy ten język jest agresywny, buńczuczny, kontrowersyjny? Tak. Ale to właśnie sprawia, że „Miłość unf*cked” nie jest kolejną z rzędu identyczną książką o związkach. A i samo podejście Bishopa jest inne, bo zamiast szukać przyczyn niepowodzeń w partnerze, warunkach, przeszłości i całej tej otoczce, mówi wprost: skup się wreszcie na sobie. Przejmij odpowiedzialność za całość relacji, nie patrz na swojego partnera, nie szukaj wymówek ani winnych, przestać nerwowo rozglądać się dookoła. Spójrz w lustro i naucz się zarządzać jedyną osobą, na którą tak naprawdę masz realny wpływ. To jest: sobą.

Miłość unf*cked


TY TEŻ JESTEŚ TAKIM KIEROWCĄ. WSZYSCY NIMI JESTEŚMY 

Albo chociaż nimi bywamy. Spójrzcie na ten fragment:

Niestety wielu z nas zachowuje się jak kierowca, który ma lekko nieszczelną oponę. Zamiast ją naprawić albo wymienić jak człowiek zdrowy na umyśle, codziennie rano w drodze do pracy zatrzymujesz się na stacji benzynowej, dopompowujesz koło i twierdzisz, że masz sprawny samochód. W rzeczywistości jest sprawny tylko na tyle, żeby dowieźć cię do pracy, ale powietrze uchodzi z opony z każdym obrotem, kilometr po kilometrze. A dziura robi się coraz większa. Jutro, pojutrze i popojutrze odprawisz ten sam idiotyczny rytuał – dopompujesz oponę, żeby „naprawić ją” na kolejny dzień. 

Coś Wam to przypomina? Bo mnie kłótnie w moich własnych związkach. Byłych i w tym obecnym. Bo wciąż sięgamy po ten sam mechanizm: łatamy te dziury, byle szybko i byle dalej choć kawałek ujechać. Zamiast zatrzymać się raz, a porządnie, zrobić totalny przegląd i wziąć się za solidną naprawę, wolimy metodę małych kroczków, która finalnie sprowadza się do tego, że stoimy w miejscu. Bo co zrobimy krok w przód, to zaraz potem robimy krok w tył. I tak do znudzenia. Bishop proponuje coś zupełnie innego. Terapię wstrząsową, która ma odsłonić te wszystkie błędne mechanizmy działania, jakimi się kierujemy, i pomóc nam wykształcić zupełnie nowe.

Żeby nie było: nie tylko my jesteśmy tu winni. Winny jest cały świat, który sprzedał nam idealną wersję miłości, pomijając przy tym, ile pracy wymaga dobra relacja. A nic nie dzieje się samo i nic nie jest nam dane na zawsze. Wasz związek dodawał Wam na początku skrzydeł? Wydawał się idealny, wszystko w nim grało? A ile czasu poświęcaliście mu wtedy, a ile poświęcacie teraz? Czy nadal skupiacie na nim wszystkie swoje myśli, czy może przemieniliście go w festiwal wzajemnych skarg i zażaleń? No właśnie.

Miłość unf*cked


TO JAK, TEŻ CHCESZ OGARNĄĆ SWÓJ UCZUCIOWY BAJZEL?

Kto zatem powinien sięgnąć po tę książkę? Każdy, kto szuka pomocy i jest gotów ją bezwarunkowo przyjąć – nawet, jeśli początkowo będzie to oznaczało zmierzenie się z miażdżącą krytyką. Ale nie czarujmy się: gdybyście wiedzieli, jak naprawić swoje związki, to nie kupowalibyście książek, które uczą, jak to zrobić. Bishop jest zresztą świadomy tego, jak taka narracja może działać na odbiorcę – zwłaszcza takiego, który nie czytał jego wcześniejszych książek: Chwilami poczujesz przypływ inspiracji, a chwilami będziesz zdezorientowany, wściekły, obojętny albo zrezygnowany. W porządku – zauważ, co czujesz, nazwij ten stan, a potem odłóż go na bok i idź dalej. A już na pewno: dobrnij do końca, bo w toku czytania to wszystko naprawdę nabiera sensu.

Nie bójcie się też, że nie będziecie mieć czasu na czytanie. Bishop pisze sprawnie i porywająco, a i objętościowo nie jest to opasłe tomisko. To raczej związkowy bryk, który pokazuje, dlaczego nasze relacje wyglądają tak, a nie inaczej. Dlaczego godzimy się na złe traktowanie i dlaczego sami traktujemy tak innych. Bezlitośnie daje nam do zrozumienia, że dobry związek to coś więcej niż związek, który po prostu jeszcze się doszczętnie nie rozpadł. Możecie poszczycić się długim stażem? Okej, a jak z jakością tej relacji? Bo tutaj nie ma medali za wytrwałość ani niezłomność. Nie ma też rubryk z Excela, w których przyznawalibyście sobie punkty za to, kto robi więcej dla tej drugiej strony. Ba, nie ma nawet bonusów za posiadanie racji, bo finalnie lepiej mieć przecież nie rację, a relację. Tylko jak? Dlaczego mamy wrażenie, że czegokolwiek byśmy nie zrobili, to nasz związek i tak wygląda tak samo? Cóż:

Jeśli ciasto jest do dupy, to następnym razem zmieniasz składniki. Nie ślęczysz nad licealnymi notatkami z chemii, łamiąc sobie głowę, co zrobić, żeby wór soli zrobił się słodszy. Kiedy wrzucisz do miski kilka garści soli, masz jak w banku, że to, co upieczesz, będzie słone. Nawet jeśli użyjesz soli himalajskiej zamiast morskiej, nawet jeśli wsypiesz ją w innym momencie, nawet jeśli będziesz solić wypieki tylko we wtorki, w niedziele albo w dni świąteczne. Przestań kombinować! Przecież to sól, do jasnej cholery!!! Jeśli chcesz, żeby ciasto smakowało inaczej, to albo zdecydowanie zmniejsz ilość soli, albo dosyp cukru.

Nie wiesz, jak? Od tego jest właśnie ta książka – żebyś wiedział.


WCIĄŻ NIE WIESZ, CZY TO DLA CIEBIE?

KLIKNIJ TUTAJ I PRZECZYTAJ FRAGMENT KSIĄŻKI

Miłość unf*cked


Partnerem wpisu jest Insignis Media

Zdjęcia: Tola Piotrowska

Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
Aneta

Koniecznie muszę ją mieć! Ciekawa jestem środka – po tym co napisałaś i pokazałaś jeden z pięknych cytatów <3 „Ludzie godzą się….”