Na zdj. kadr z serialu „Newsroom”, reż. Aaron Sorkin
Każdy z nas, w taki czy inny sposób, zbiera bawełnę dla białego pana.
James Lee Burke, „Elektryczna mgła”
Znacie dobrze ten model: wchodzicie do biura, a tam gigantyczna przestrzeń, wypełniona meblami. Ludzie jakby na sobie, biurko w biurko, krzesło w krzesło. Kiedy pierwszy raz weszłam do redakcji, w której przyszło mi później pracować, zachłysnęłam się mnogością bodźców. Byłam wtedy oprowadzana jako stażystka, przedstawiana wszystkim i oswajana z tym, co gdzie jest. I okazało się, że wszystko jest tutaj.
Nie wiedziałam, na kogo patrzeć, ani kogo słuchać. Z każdego kąta sali dobiegało jakieś „cześć”. Dookoła sześć telewizorów, ze trzydzieści biurek, na każdym telefon i laptop. Podobnie musi czuć się dziecko, pierwszy raz w życiu zabrane na karuzelę. Wszystko kolorowe, dookoła światła, feeria barw i dźwięków. Otwierasz paszczę i chłoniesz, a później puchniesz od tego jak gąbka.
W praktyce okazało się, że ma to swoje dobre i złe strony. Zacznijmy od dobrych, na złe przyjdzie czas jutro.
1. Sprawna komunikacja
Działanie w otwartej przestrzeni pozwala na szybszą wymianę informacji i dokumentów. Możesz poprosić kogoś o radę, na bieżąco reagować na to, co mówią inni. Bez odchodzenia od biurka, bez pukania do drzwi. Możesz też rzucić w kogoś antystresową piłeczką. Albo podpatrzeć, jak zajada orzeszki i powiedzieć, że stary, ja tu siedzę i chcę.
2. Integracja z resztą zespołu
Łatwiej o zgrany, dobrze znający się zespół, jeżeli jego członkowie przez cały dzień przebywają ze sobą w jednym pomieszczeniu. Mają ze sobą nieustanny kontakt, rozmawiają, żartują i pomagają sobie nawzajem. Znają się jak łyse konie i spędzają ze sobą czas w pracy, jak i później, poza nią.
3. Wykorzystywanie efektu czystej ekspozycji
Polega on na tym, że im częściej czegoś doświadczamy, tym bardziej jesteśmy skłonni to lubić. W przypadku open space zasada ta przekłada się na relacje międzyludzkie i pozwala wierzyć, że im częściej kogoś widzimy, tym bardziej się z nim oswajamy i przywiązujemy się szybciutko do niego.
4. Większe poczucie równości
Kiedy wszyscy siedzą w jednym pomieszczeniu, nie ma podziału na lepszych i gorszych. Nikt nie narzeka, że dostał gorszy pokój, brzydsze biurko czy starszy komputer. Wszystko jest takie samo. Obok siebie siedzą podwładni i przełożeni. Z nikim nie trzeba umawiać się na spotkania, od szefa nie odgradza nas niemiła sekretarka, każdy jest na wyciągnięcie ręki.
5. Zapobieganie izolacji pracowników
Wraca motyw integracji, ponieważ ciągłe przebywanie z ludźmi wymusza wchodzenie z nimi w interakcje. Kontakt jest naturalny i oczywisty. W przypadku osobnych biur miejscami integracyjnymi bywają co najwyżej pomieszczenia socjalne i toalety. Tutaj wszyscy znają wszystkich i nikt nie zamyka się w obrębie własnych czterech ścian. Zwolennicy open space uważają, że klasyczny model gabinetowy produkuje odludków. Chociaż ja myślę, że odludki są bardziej niż spoko.
6. Unikanie konfliktów
W przestrzeni typu open space nie ma miejsca na konflikty. Nie tworzą się podgrupy, nie szerzą plotki, problemy nie narastają, by wybuchnąć w najmniej oczekiwanym momencie. Do ewentualnych kłótni i sporów dochodzi na bieżąco, dzięki czemu na bieżąco można je też rozwiązywać.
7. Burza mózgów
Open space sprawdza się nie tylko w centrach telemarketingowych, gdzie panuje zorientowanie na ściśle określony cel. Na ten model decydują się także branże kreatywne: agencje reklamowe i PR, redakcje, biura prasowe czy projektowe. Łatwiej tam o wymianę pomysłów, o efektywniejsze działania w grupie, o bardziej twórcze decyzje. I o burdel, ale o tym mówi się jednak mniej.
8. Identyfikacja z firmą
Kiedy zbierzemy wszystkich ludzi w jednym miejscu, dajemy im poczucie stanowienia fajnej, zgranej grupy. Proces identyfikacji z marką jest zatem o wiele łatwiejszy i przebiega sprawniej, a z zespołu robi się jedna, wielka rodzina. I nikt nie wspomina, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach.
9. Poczucie podążania za trendami
Open space to ułuda prestiżu i nowoczesności. Przedsiębiorcy, organizujący w ten sposób swoim pracownikom przestrzeń, dają im namiastkę wielkiego świata, tego bardziej zaawansowanego, wciąż niedoścignionego Zachodu. Oferują im warunki, które wcześniej oglądać mogli jedynie w telewizji. Dają im poczucie pracy w na wskroś współczesnym, w pełni funkcjonalnym wnętrzu.
10. Oszczędność
W ten sposób na kosztach urządzania biur pracodawca oszczędza średnio 20 procent. Maksymalnie wykorzystuje się tutaj dostępną przestrzeń. Nie traci miejsca i pieniędzy na ściany. Mniej wydaje na oświetlenie, klimatyzację, wentylację i ogrzewanie. Można ograniczyć też liczbę sprzętów oraz zaoszczędzić na sprzątaniu.
Ale biały pan to jednak w swoim gabinecie siedzi ;) Czekam na jutrzejszą kontynuację z wypiekami.
Swoją drogą ja tu na tym moim obecnym open spejsie mam ludzi, którzy zamiast podejść to do mnie piszą maile (i nie chodzi o ploty, których nikt nie ma słyszeć) – ogarnij.