Seks na zgodę. Dlaczego to ma sens?

Istnieje niepisana lista tego, czego nie należy zabierać ze sobą do łóżka. Przeciwnicy sierści wskażą na koty, przewrażliwieni na punkcie okruszków, wpijających się w udo – na kolejną paczkę krakersów, a wszyscy ci, którym wadzi niespodziewany masaż czekoladą – na każdą Milkę, upchniętą pod poduszkę. Niezależnie jednak od osobistych preferencji, jedno dla wszystkich powinno być wspólne. Do łóżka nie zabiera się ze sobą kłótni.

W dzień bywa różnie. Garnki mogą odbijać się od ścian, sąsiedzi zatykać uszy, a Ty ssać kolejny Cholinex, jakby mógł pomóc na ból zdartego od krzyków gardła. Możecie też urządzać sobie maraton ciszy, mijać się w przejściach i gotować dwa oddzielne obiady. Człowiek nie regał, żeby stał i obrastał kurzem, więc to normalne, że każdy z nas także te negatywne emocje w sobie ma.

Możemy być na siebie źli, wręcz wściekli, rozczarowani sobą czy zawiedzeni. Mogliśmy pokłócić się o to, kto nie wyniósł śmieci, kto nie zakręcił wody w wannie albo kto wyjadł z lodówki cały ser. Oczywiście, to ten rodzaj banału, że kłócić się o niego powinno być nam wstyd, ale znam ludzi, dla których wojna zaczyna się od spóźnionego tramwaju. Niech więc i tak będzie – chcecie, to się kłóćcie. Grunt jednak to wiedzieć, kiedy i jak się pogodzić.

NIE IDŹ DO ŁÓŻKA W ZŁOŚCI

Dlaczego? Bo największa krzywda, jaką możesz sobie wyrządzić, to leżeć w jednym łóżku obok człowieka, do którego się nie odzywasz. I co do którego wiesz, że nie odezwie się też do Ciebie. Na pewno to znasz – każde głośne sapnięcie, muśnięcie palcami u stóp, dotknięcie łokciem – wszystko działa jak krótkotrwały paraliż, bo wstrzymujesz oddech, licząc na pogodzenie. Tymczasem okazuje się, że to tylko przypadek, że to nie była próba kontaktu, tylko zwykłe szturchnięcie. Leżysz więc dalej i czekasz też dalej. A wychodzi Ci to jak czekanie na jutro, które już z definicji nie przychodzi nigdy.

I pół biedy, gdyby na tym miały skończyć się te tortury. Ale później jest jeszcze ranek. Jest unikanie kontaktu – słownego i cielesnego. Ba, nawet kontaktu wzrokowego. Więc znowu od nowa rytuał. Jak zrobić sobie śniadanie, żeby się nie dotknąć. Jak się pożegnać, skoro żadne pierwsze nie wyciągnie ręki. A później puste godziny w pracy. Zerkanie na telefon, bo może ta druga osoba napisze. Pisanie i wstrzymywanie się przed dotknięciem „wyślij”, bo może jednak nie chcemy wyjść z inicjatywą pierwsi.

Cała ta fatalna machina nieporozumień, wątpliwości i niepowodzeń, która powinna była odejść, zanim poprzedniej nocy przyszedł do Was sen.

MOŻNA POGADAĆ, MOŻNA TEŻ UPRAWIAĆ SEKS

Oczywiście, sposobów na godzenie się jest pewnie ze sto. Załóżmy jednak, że dziewięćdziesiąt osiem z nich w tej chwili nie istnieje. Zostają Wam dwa – rozmowa i seks. Oczywiście, pogadać zawsze można, tylko nie zawsze ma się na to chęć. Jeśli więc nie chcecie dalszych nieporozumień, a skala kłótni nie była znowu przesadnie wielka, to najzwyczajniej sobie odpuście. A to dlatego, że nakręcone wcześniejszymi akcjami, wciąż jesteście jak tykająca bomba. Albo jak dynamit, który tylko czeka, żeby podpalić mu lont. A wtedy wystarczy jedno słowo, jedno nie takie spojrzenie, jeden gest. I zamiast pięknego pogodzenia, czeka Was kolejna piękna katastrofa.

Dlatego też pod tym względem bezpieczniejszy jest seks. Całą negatywną energię możesz rozładować w sposób, który ani nie umniejszy składu zastawy stołowej, ani nie będzie miał negatywnego wpływu na stan czyjegoś uzębienia. No chyba, że zamiast łóżka wybierzecie powierzchnie bardziej kanciaste, ale ryzyko jest jednak wpisane w ten sport.

WSZYSTKO ZALEŻY OD KALIBRU

Niestety, nie każda kłótnia i nie każda osoba nadaje się na taki seks. Przede wszystkim, dużo zależy zarówno od Twojego charakteru, jak i kalibru sprzeczki. Jeśli poszło o pierdołę, taką jak nieopuszczona deska czy zastawiony zlew, to wiadomo, że pogodzić się da. Nie wykorzystujcie jednak seksu w kłótniach, dotyczących spraw fundamentalnych. Jeśli kłótnia dotyczyła Waszych emocji, relacji, przyszłości, kredytu, ślubu czy dzieci – seks będzie rozwiązaniem jedynie na chwilę. To nie jest czarodziejska różdżka, która rozwiązuje wszystkie problemy. Co najwyżej okłada je na później.

I nie miej do siebie pretensji, jeśli seks na zgodę nie jest kompletnie dla Ciebie. O ile Twój facet raczej nie będzie miał przed nim oporów, Ty możesz zwyczajnie go nie chcieć. I to także jest kwestia psychiki. My, kobiety, zupełnie inaczej funkcjonujemy w złości. Często jesteśmy rozżalone, zawiedzione. Nie mamy ochoty na nic, poza ciepłym słowem i pełnym miłości tuleniem. Jeśli czujemy się do tego zranione czy oszukane, nie ma opcji, aby uprawiać wtedy seks. I to także jest całkowicie normalne.

Dlatego pamiętaj, że nic na siłę. Seks na zgodę jest fajny wtedy, kiedy kłótnia była równie poważna, co uraz stopy po nadepnięciu na klocki Lego, a jej powód – prędzej niż płacz – wywołałby w Tobie głośny śmiech.

CO NA TO PSYCHOLOGIA?

Zakładając jednak, że poszło Wam o pierdołę – dlaczego seks będzie dobrym zakończeniem kłótni? Ponieważ w jej czasie w Twoim organizmie uwalniają się spore ilości adrenaliny, która wpływa na pobudzenie i potrzebę działania. W praktyce oznacza to, że podczas intensywnej kłótni Twój organizm sam siebie dodatkowo nakręca. W odpowiednich okolicznościach wściekłość zmienić się jednak może w pobudzenie seksualne, co bez problemu zrozumie ten, kto choć raz w przypływie wściekłości rzucił się na partnera, by po raczej krótkim, acz intensywnym stosunku, opaść bezładnie na ziemię.

Temu, komu się to dotąd nie zdarzyło, podpowiem: seks po kłótni przybiera na sile i tempie. Zwykle nie ma w nim miejsca ani na przesadną czułość, ani na specjalną grę wstępną. To seks dla seksu, obliczony na efekt, czyli szybkie osiągnięcie orgazmu. Jego celem jest bowiem nie ekstaza przypominająca tę świętej Teresy, ale zaspokojenie zwierzęcego popędu i rozładowanie negatywnych emocji. Co więcej, jest on zwykle na tyle energiczny i wyczerpujący, że po osiągnięciu orgazmu nikomu kłócić się już nie chce. Zwyczajnie – z braku sił.

Co więcej, seks po kłótni ma jeszcze jeden, dość ciekawy aspekt. Otóż jesteście na siebie tak źli, że cała ta miłość, czułość i oddanie schodzą daleko, gdzieś na drugi plan. Psycholodzy dowiedli, że wzrasta wówczas psychologiczny dystans między partnerami, przez co na chwilę stają się sobie bardziej obcy. I wcale nie oznacza to, że podchodzą do siebie jak do jeża i żadne nie wie, co i jak. Przeciwnie. Seks jest jeszcze bardziej ekscytujący, bo przez chwilę jesteście dla siebie jak nie Wy.

Dlatego jeśli zaliczyliście niepotrzebną kłótnię, nie marnujcie sobie ani nocy, ani tym bardziej poranka. Niech mówią Wasze usta albo Wasze ciała, ale na milczenie nie ma tu zgody. Dlatego wyczuj moment i przeproś albo daj się przeprosić. Przeleć albo daj się przelecieć. Tertium non datur, czyli: innej możliwości nie ma.


A jeśli nie wiecie, jak to się robi, lekcję fundują „Pan i Pani Smith”:

Subscribe
Powiadom o
guest
10 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Berenika

Hmm… Ciekawa opcja! Zawsze wydawało mi się, że seks na zgodę jest już po pogodzeniu się, jako takie przypieczetowanie, że na pewno wszystko gra ;)

Bratzacieszyciela

Aaaaaaaa, to na Prima Aprilis!

Bratzacieszyciela

A to można na poważnie?
(I od razu mi się brzydki kawał przypomniał, z 'na pączka’ w środku)

Brzeska

Right. I kolejne słowa są zbędnę