[Męskim okiem:] Seks z eks. Warto? Nie warto? I na jakie pułapki musisz uważać?

Kilka miesięcy temu opublikowałem tekst o relacjach friends with benefits. Dyskusja, którą wywołał, naświetliła stare jak najstarsze ryciny zjawisko, które w zasadzie jest bardzo bliskie relacjom FWB. Czyli sypianie z byłym partnerem. Temat powrotu do dawnej relacji – szczególnie w sferze łóżka – można analizować na wiele sposobów. Jest tutaj masa aspektów zarówno psychologicznych, jak i pragmatycznych. Tego typu relacja wiąże się nieodłącznie z emocjami. A te mają niewiele wspólnego z racjonalnym podejściem do życia czy dbaniem o własny komfort psychiczny. Jak to więc jest w takich relacjach? Czy seks z eks to zawsze dobry pomysł? A może przeciwnie: to nigdy nie jest dobry pomysł?

SEKS Z EKS: IŚĆ W TO CZY NIE?

Tu jak w starym porzekadle. Jeden rabin powie tak, drugi rabin powie nie. Pewnie gdybyśmy spróbowali zrobić badanie na większej liczbie kobiet, to odpowiedzi byłyby podzielone w miarę równych proporcjach. Są kobiety, które nie wyobrażają sobie takiej relacji wcale. I nie musi być tak, że ich związki kończyły się dla nich traumatycznie. Zwyczajnie, nie mają takiej potrzeby, i potrafią postawić jasno granicę tego, co było, i tego, co jest. Oraz wiedzą, czego zdecydowanie nie chcą. 

Są też kobiety, które mogą doskonale odnajdywać się w takim układzie. I wierzę, że one faktycznie w jakiś sposób się w nim realizują. Bo dlaczego coś miałoby się tutaj nie udać? Seks z eks jest trochę jak wczorajsza pizza – zawsze smakuje. Ale nie dlatego, że to kulinarny majstersztyk, tylko dlatego, że wiesz, czego się spodziewać. To Twoja pizza, więc wiesz, jakie ma składniki, nic Cię w niej nie zaskoczy. Nawet, jeśli tu czy tam jest przypalona albo nieświeża, to nadal jest to na tyle drobny mankament, że nie burzy Ci ogólnego wrażenia. No i nie oszukujmy się – ona pewnie nigdy nie była jakoś specjalnie wybitna.

I gdyby chodziło o sam seks, to sprawa byłaby trywialna. Ot, fundujecie sobie darmowy sposób na zwykłe ujarzmianie podstawowych ludzkich potrzeb. Niestety, z seksem – szczególnie z osobą w jakiś sposób nam bliską – łączą się emocje. I to one nie pozwalają skończyć tej relacji tylko na samym łóżku. To przez nie wpadamy w kolejne pułapki, które prowadzą donikąd. 

PUŁAPKA WYGODY

Powrót do byłego partnera to z reguły kwestia wygody. Łatwiej jest sięgnąć po coś, co jest sprawdzone. Ciężej szuka się nowego partnera, sprawdza się przy nim i weryfikuje go. Dochodzi do punktu, w którym można czuć się swobodnie i w pełni być sobą. 

Z byłym jest łatwiej. Skoro w związku seks był dobry, to będzie też dobry i po rozstaniu. A jest wielce prawdopodobne, że będzie nawet lepszy. Możecie wreszcie pozbyć się zahamowań i jakiejś dozy wstydu, która Wam wcześniej towarzyszyła. Nie musicie bać się już oceny partnera. Nie musicie się obawiać, że coś mu się nie spodoba. A nawet jeśli tak, to co? Przecież bardziej się już nie rozstaniecie. 

Ta swoboda często bierze się właśnie z tego braku ryzyka, a do tego bywa niekiedy wsparta też alkoholem. Kluczowe jest jednak to, że oboje mniej lub bardziej świadomie izolujecie w Waszej relacji to, co jest dobre. Do łóżka kładziecie się bez balastu codzienności, bez porannych utarczek, bez kolejnych bzdurnych kłótni. Przychodzicie zupełnie wyzerowani po to, aby cieszyć się sobą. I to jest fajne. Fajne, dopóki nie zaczynacie się w tym układać i dorabiać sobie wizji, które często z rzeczywistością nie mają wiele wspólnego. Bo zaczynacie patrzeć na Waszą obecną relację przez pryzmat czasu, spędzonego w łóżku. Pamięć zaczyna płatać figle i podsuwa tylko pozytywne wspomnienia z Waszego związku, niwelując znaczenie tych negatywnych. Prędzej czy później, zaczynacie myśleć o zasadności rozstania, o powrocie, o układaniu się na nowo. 

Tyle że to wszystko zostało wypracowane czasem, spędzonym w łóżku. Bez szarej codzienności, bez problemów, bez tej niefizycznej bliskości dwóch osób. Bez tego wszystkiego, co buduje prawdziwą relację. Za to z tym, co jest chwilowe, dostarcza wiele doznań, budzi wiele pozytywnych wspomnień. Ale też tym, na czym budować się związku nie da. Bo pamiętasz przecież, że Wasz związek nie rozpadł się, bo w łóżku było źle. Najprawdopodobniej…

PUŁAPKA NAIWNOŚCI

To chyba ten najbardziej toksyczny scenariusz. Relacja, w której owszem, jest dobry seks, ale przy nim są złe intencje. To relacja oparta na zaangażowaniu jednej osoby i zabawie drugiej. Takie relacje biorą się najczęściej z pychy i naiwności. Z pychy osoby, która doskonale wie, że z tej relacji nie będzie nic więcej, niż łóżko. I z naiwności drugiej, która oddałaby wiele, aby to łóżko było tylko trampoliną do udanego związku do końca życia. Niestety, tak się nie dzieje. 

To taki typowy scenariusz, gdzie najczęściej to mężczyzna gra rolę psa-ogrodnika, trzymając partnerkę na emocjonalnej smyczy. Nie pozwala jej do końca odejść, ale sam nie ma zamiaru się z nią wiązać niczym więcej niż seks. Wymaga lojalności, ale w jego kodeksie wartości czegoś takiego nie ma. Gra wedle swoich zasad i narzuca je swojej partnerce.

Ta relacja jest zła, toksyczna i nie może prowadzić do niczego dobrego. Nie da się budować więzi na emocjonalnym szantażu. Nie da się budować niczego na szantażu. A nie, Blanka Lipińska zbudowała na tym serię książek, ale to przemilczmy. 

PUŁAPKA BYLEJAKOŚCI

Gdybyśmy odwrócili role w poprzednim przykładzie, mielibyśmy model, znany jako koło ratunkowe. Kojarzycie ten układ z niejednego filmu – jak się nie ożenię do czterdziestki, to mogę za Ciebie wyjść. Tu jest analogicznie, tylko w grę wchodzi łóżko. Dwójka ludzi wie, że świadomie szukają kogoś innego, chcą układać sobie życie inaczej niż do tej pory, z kimś zupełnie innym, w ich wyobrażeniu lepszym. Jednak w odwodzie chcą mieć to koło ratunkowe. Taką mentalną poczekalnię, w drodze ku lepszemu jutru. 

I to też nie może się udać. Bo któregoś dnia, ktoś w tym łóżku obudzi się sam. Ciężko jest mi wyobrazić sobie sytuację, że dwoje ludzi nie znajduje sobie partnerów i tkwią tak w tym limbo, aż do przekonania, że nic lepszego ich nie spotka. 

GDZIE ZATEM POSTAWIĆ KROPKĘ?

Tam, gdzie zwykła zabawa zmienia się w przywiązanie. Tam, gdzie ekstazę wypierają uczucia. A także tam, gdzie pojawiają się obietnice bez pokrycia. No i tam, gdzie ktoś może ucierpieć.  Serio, seks z eks to bomba, która ma bardzo krótki lont. To nie jest one night stand z nieznajomym po mocnej imprezie w klubie. To świadome i celowe rozdrapywanie dawnych ran i sypanie ich solą. Nawet, jeśli na początku to będzie łaskotać i w zasadzie nie robić nic złego, to z czasem będzie boleć. I goić się na nowo. Nic przyjemnego. No, może poza tymi chwilami słabości w łóżku.

Pamiętajcie, że seks z eks to dla faceta często coś, czym się może pochwalić przed kolegami. I to będzie coś, co doda mu parę punktów w jego samczym rankingu męskości. Dla kobiety nie jest to już takie osiągnięcie. Często jest to wręcz powód do wstydu, przez który fakt ten jest ukrywany. Bynajmniej nie dlatego, że to faktycznie coś złego i wstydliwego. Zwyczajnie, kobieta sypiając z byłym partnerem naraża się na towarzyski ostracyzm, szczególnie ze strony innych kobiet. No bo jak to tak, tylu facetów wokół, a Ty poszłaś do swojego byłego? Stać Cię przecież na więcej! I takich bzdurnych argumentów można tutaj wymieniać wiele. A szkoda, bo są zupełnie zbędne. 

CZY SEKS Z EKS MOŻE WAM WYJŚĆ NA DOBRE?

Na koniec może trochę pozytywów. Niech każda z Was zastanowi się, ile razy w towarzystwie słyszała o parach, które zrobiły sobie przerwę. Teraz oczywiście są szczęśliwymi małżeństwami, ale tamta przerwa pokazała im, jak bardzo są dla siebie stworzeni, i jaką to nauczkę wyciągnęli z tej lekcji. Ja dam sobie rękę uciąć, że znaczna część z tych historii zaczęła się od jakiegoś epizodycznego seksu. Potem oczywiście doszła cała otoczka relacji i wielki powrót, jednak początek był w łóżku. No i da się? Pewnie przy odpowiednich warunkach, odpowiedniej dozie szczęścia oraz uporu wszystko się da. Bo kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana, prawda?

Ja każdej z Was tego szczęścia życzę. Pamiętajcie tylko, że w tej kwestii łatwo jest popełnić błąd. Łatwo jest dać się zmanipulować. Dlatego warto na wstępie położyć na szali wszystkie za i przeciw. Usiąść spokojnie i pomyśleć. Ja wiem, że w tej sytuacji zdroworozsądkowe myślenie jest raczej towarem deficytowym, jednak lepiej poświęcić dłuższą chwilę na gdybanie, niż potem wypłakiwać oczy nad wiadrem prosecco. 

Znam na to takie ładne hasło: rusz głową, zanim ruszysz dupą. Brzmi jak całkiem zgrabne motto! ;-)

Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Jessika

Ha,ha,dobre normalna dziewczyna nawet nie bierze czegos takiego pod uwage…

Magda

hmmmm…bardzo mądry tekst uczący tolerancji. Wydaje mi się , że w obiektywny sposób odbiegający od stereotypu „normalna dziewczyna”, ” normalne zachowania”. Ot…ile ludzi, tyle rozwiązań. Każdy z nas jest dorosły i musi sam sprawdzić co mu służy a co krzywdzi.

Jessika

,,sa tez kobiety,ktore doskonale moga odnajdywac sie w takim ukladzie..,, no coments,ha,ha,ha…

Anna Ryng

Świetny tekst. Nigdy nie należy upijać się na smutno i kochać dla zabicia czasu, bo w obu przypadkach ma się kaca gigant. Moje doświadczenie życiowe nauczyło mnie, że Rozum +serce + dupa = bezpieczne życie. Zawsze chce mi się chcieć spoglądać w lustro. Swoich eks wrzuciłam do wewnętrznej „dolnej szuflady” i zamknęłam na klucz. Wiem też, że produkt miłości podobny nie jest dla mnie. Jeśli daję krok w tył, to tylko by złapać rozpęd. Będąc Seniorką zawsze podobają się mi mężczyźni w moim typie.