Na zdj. kadr z filmu „Drugie oblicze”, reż. Derek Cianfrance
Wpis jest wynikiem współpracy z serwisem Picodi. Teraz ich promocje, rabaty i zniżki namierzycie także za pomocą aplikacji mobilnej. A zatem – hulaj dusza, piekła nie ma. A jeśli jest, to przynajmniej nie wieje w nim nudą!
Nie wiem, czy zauważyliście, ale ludzie mają naturalną skłonność do uprzykrzania sobie życia. Jedni decydują się na posiadanie dzieci, jeszcze inni – chodzą na zakupy do galerii handlowych. Dlatego dzisiaj udowodnię Wam, że tradycyjne zakupy to słaba opcja. Bo – w przeciwieństwie do dzieci – nawet robi się je nieprzyjemnie.
A zatem – przed Wami 10 powodów, dla których lepiej kupować w sieci:
1. Ograniczasz skalę macania
Kojarzycie tabliczki rodem z PRL, mówiące o tym, że towar macany należy do macanta? To teraz wyobraźcie sobie te wszystkie pary rąk, które obmacały Wasze jabłko przed Wami, ale ostatecznie kupiły inne. Nie wiem, czy wiecie, ale statystyki pokazują, że jabłko kupione w supermarkecie przechodzi średnio przez ręce 11 osób, zanim trafi do ostatecznego kupca. To samo jabłko, zamówione w internecie, dotykane bywa tylko 3 razy.
To teraz pomyślcie o tych wszystkich ludziach, którzy mierzyli Wasze majtki przed Wami.
2. Nie musisz nikogo mordować
Nie wiem, jak Wy reagujecie na rodziny z dziećmi, dla których galerie handlowe to nowe centra rozrywki, ale mnie delikatnie trafia wtedy szlag. Torują drogę, drą się wniebogłosy, a do tego są marudne i skrajnie znudzone. Zresztą, zaskoczenie to raczej żadne, bo przecież dla malucha spacer po galerii to ubaw taki, jak dla studenta sesja. Niemniej, rodzicom brakuje chyba wyobraźni, a ja mam ochotę chodzić wtedy w masce Hannibala Lectera, żeby przypadkiem żadnego nie ugryźć. Oraz zaoszczędzić czas, jaki poświęcam zwykle na makijaż.
3. Nie musisz się uśmiechać
Nadgorliwe ekspedientki to największa zmora galerii handlowych. Jeszcze nie zdąży człowiek przekroczyć progu, jak już spieszą z tysiącem pytań, czego szukasz i w czym mogłyby Ci pomóc. Mój znajomy kiedyś nie wytrzymał i odparował, że na parkingu ma obłocony samochód. Chamstwo? Może. Ale sama skręcam się niekiedy z frustracji, jak podchodzi do mnie trzecia ekspedientka z rzędu z dokładnie tym samym wykutym na blachę tekstem.
Osobiście uwielbiam też pytanie, czego pani potrzeba. Męża, proszę pani. No i handluj z tym.
4. Oszczędzasz czas
Ponoć szczęśliwi czasu nie liczą, ale smutno się człowiekowi robi, jak pomyśli, że na zakupy marnuje średnio 3 godziny w tygodniu, czyli ok. 160 godzin rocznie. A to właśnie pokazują badania. Co więcej, 57 proc. tego czasu zajmuje nam dojazd do sklepu, a tylko 43 proc. wybranie i kupowanie. Pomyślcie zresztą sami – jak chcecie kupić bluzkę w sklepie, najpierw tracicie czas, jadąc do niego. Później – szukając swojego rozmiaru. Później – stojąc w kolejce do przymierzalni, a następnie do kasy. A na końcu tracicie go jeszcze raz, bo przecież musicie z tym łupem wrócić jeszcze do domu. Natomiast żeby kupić coś w internecie, wystarczy kilka kliknięć – to szybsze, niż złapanie komara. No chyba, że trafi Wam się wyjątkowo szybki komar.
5. Oszczędzasz pieniądze
Nie czarujmy się – te same rzeczy w internecie potrafią kosztować nawet o połowę mniej, niż w sklepie stacjonarnym. A to dlatego, że producent nie traci pieniędzy na lokal, rachunki czy choćby obsługę. Przesyłka też jest często darmowa, więc już w ogóle robi się pięknie. Dlatego nie rozumiem ludzi, którzy np. książki nadal wolą kupować na miejscu w Empiku. Może to nasza słowiańska fantazja, a może wrodzona słabość do przepychu? Chociaż najcelniejszą odpowiedzią wydaje się jednak głupota.
6. Wszystko możesz oddać
Możesz, bo tak stanowi prawo. Natomiast sklepy stacjonarne mają czasem osobne regulaminy, które mówią o tym, że albo rzeczy nie możesz zwrócić wcale, albo możesz je co najwyżej wymienić. Albo też zwrócą Ci pieniądze, ale w postaci bonu, który i tak musisz u nich zrealizować. Mocno to bez sensu, bo istnieje duże prawdopodobieństwo, że jeżeli sprzedali Ci jedną słabą rzecz, to reszta nie odstaje od niej standardem. Dlatego z niektórymi sklepami jest jak w znanym haśle z kampanii antynarkotykowej: najlepsze wyjście – nie wchodzić.
7. Masz wybór. I możesz porównywać ze sobą oferty
Znam ludzi, którzy potrafią oblecieć pięć drogerii, zanim kupią proszek do prania. Albo trzy warzywniaki, żeby kupić najtańsze banany. No czysty idiotyzm, bo jak policzą czas, jaki na to stracili, a także koszt choćby paliwa, to okazuje się, że zarobili guzik. W internecie od razu wchodzisz na kilka stron i sam decydujesz, co i gdzie byłoby wziąć najtaniej. A do tego nikt nie przewraca na Ciebie oczami, jak po zapoznaniu się z ceną wychodzisz z pustymi rękami.
8. Nie dźwigasz
Bo masz zakupy z dostawą do domu. A te są szczególnie przydatne, kiedy poza standardowymi pięcioma torbami zamawiasz jeszcze wodę, a mieszkasz na czwartym piętrze. Do tego w bloku bez windy. A butelek jest na przykład sześć. Co prawda to dość okrutne z punktu widzenia dostawców, ale im za to płacą, a nam jednak nie.
9. O towarze dowiesz się wszystkiego
Kupujesz zegarek? Zapomnij o ekspedientce, z trudem potrafiącej wydukać trzy słowa na temat choćby producenta, a co dopiero konkretnego modelu. W internecie pod ręką masz całą specyfikację. Do tego są fora, na których możesz poczytać też komentarze. Dlatego internet to wiedza, a sklep – zdanie się na gadane sprzedającego. A to często przypomina wystąpienia polityków albo mnie na egzaminie z gramatyki – dużo wtedy mówiłam, chociaż sama nie wiedziałam, o czym.
10. Nikt Tobą nie manipuluje
Jeżeli myślicie, że cokolwiek w galeriach jest dziełem przypadku, to grubo się jednak mylicie. Nie bez powodu droższe produkty umieszczane są na wysokości wzroku, tańsze zaś – poza jego zasięgiem. Także wystrój, muzyka, a nawet zapach mają skłonić nas do zakupów. To trochę jak z kasynami, w których nie ma zegarów, żeby gracz nie uciekł zbyt szybko. Natomiast w domu manipulować może Tobą co najwyżej Twój kot, rozsiadając Ci się tuż przed ekranem.
Błogosławieni, którzy nie mają kota.
[…] https://joannapachla.com/ – minimalizm w szafie czy zakupoholizm, oto jest pytanie. Mi zdecydowanie bliżej do drugiej opcji, choć zakupy w sklepie stacjonarnym takiej radości już nie sprawiają. Ten bałagan, zwłaszcza w czasie wyprzedaży, kolejki do przymierzalnie, kolejki do kasy… A przecież można prościej, szybciej i przyjemniej. Dlatego pod wpisem podpisuję się obiema rękami. […]
Ten post to niezła motywacja dla mnie przy tworzeniu mojego małego sklepiku. Niestety nie ma dużej liczby osób w Polsce, myślących podobnie jak My : / Ponoć się to zmienia, tyle, że bardzo wolno, za wolno…
Zgadzam się ze wszystkimi punktami, choć kupowanie ciuchów przez internet bywa czasochłonne, bo pojawia się czasem problem z wybraniem rozmiaru lub ogólnie dopasowaniem ciucha. Ale zawsze można kupić dwa rozmiary i jeden odesłać. Dodam jeszcze jeden punkt, jako rozszerzenie siódmego: 11. Możesz kupić dokładnie to, czego szukasz. Wyobraźcie sobie sytuację, że nadszedł czas na wymianę opon w rowerze, a kochacie i jeździcie jedynie na oponach Schwalbe Kojak w rozmiarze 700x35C, koniecznie na kewlarowym rancie, broń Boże na stalowym drucie. I teraz są dwie opcje: objeżdżamy (lub obdzwaniamy) wszystkie sklepy rowerowe w okolicy, gdzie dowiadujemy się, że takich opon nie ma,… Czytaj więcej »
Tak!