To, czy szczepisz dziecko, to NIE jest wyłącznie Twoja sprawa

Wiecie, ile czasu potrzeba, by zaszczepić dziecko? Od kilku do kilkunastu minut wywiadu i badania, a przy pozytywnej kwalifikacji – jeszcze kilka sekund na wkłucie. A wiecie, ile potrzebują meningokoki, żeby z absolutnie zdrowego dziecka zrobić dziecko w stanie krytycznym? Mniej niż dobę. Ale na tym fatalne statystyki wcale się nie kończą. Jedno z trojga zarażonych nimi dzieci zostanie bowiem trwale okaleczone. Jedno z pięciorga nie przeżyje wcale.

Dlaczego Wam o tym mówię? Bo jeżeli choć jedna mama albo choć jeden tata przeczytają ten tekst i zapiszą swoje dziecko na szczepienie, to będę wiedzieć, że było warto. Bo jeśli choć jedna osoba przestanie na ślepo wierzyć w opowieści o szkodliwych szczepionkach, celowo zatruwanych przez koncerny farmaceutyczne albo o autyzmie jako jednym z NOP-ów, to także uznam to za ogromny sukces.

To nawet nie chodzi o to, żeby Was dzisiaj przekonać do diametralnej zmiany postawy. Ale do szukania informacji. Do nieopierania swojej wiedzy i decyzji na tym, co przeczytacie na forach. Niewierzenia w memy, a poszukania bardziej wiarygodnych źródeł. Do znalezienia naprawdę dobrego i oddanego pediatry, który poprowadzi Was przez proces szczepień, doradzi, pomoże. I do zrozumienia, że szczepienia – nie tylko te obowiązkowe, ale i nieobowiązkowe, jak wspomniane przeze mnie meningokoki – to nasza wspólna sprawa, czy nam się to podoba, czy nie.

WYOBRAŹ SOBIE, ŻE PŁONIE BLOK, W KTÓRYM MIESZKASZ

W dyskusji o szczepieniach bardzo często pada pewne bardzo szkodliwe hasło. „Moje dziecko, moja sprawa”. „To ja decyduję”. „Moje dziecko, mój wybór”. To teraz wyobraź sobie, że mieszkasz z rodziną w bloku lub kamienicy. Masz piękne mieszkanie, cudowną rodzinę. Właśnie mieliście kłaść się do snu, kiedy u sąsiada naprzeciwko wybucha pożar. Ekspresowo przyjeżdża jednak straż pożarna i już, już kiedy wydaje Wam się, że kryzys minął, a największy koszmar Waszego życia lada chwila się skończy, z mieszkania obok wyskakuje Wasz sąsiad i krzyczy, że on się nie zgadza. Że żadnej wody, żadnego gaszenia, to jest jego mieszkanie, jego własność, on sobie ratunku nie życzy. A Wy stoicie tam razem ze strażakami i aż nie wierzycie.

Brzmi absurdalnie, prawda? Jakim prawem Wasz sąsiad chce narażać nie tylko swoje życie, ale i Wasze i Waszych dzieci? Jakim prawem śmie podjąć decyzję, której konsekwencje ponieślibyście wszyscy? Dlaczego jego widzimisię miałoby przesądzić o Waszym losie? Ano właśnie.

Dokładnie tak samo rzecz ma się ze szczepieniami. Kiedy nie szczepicie dzieci, nie narażacie tylko ich. Narażacie także inne dzieci. Ba, narażacie nas wszystkich na to, że za kilka lat wrócą do nas choroby, z którymi już dawno wygraliśmy. Przykład? Odra, która dopiero co przeraziła Europę. Wiecie, ile osób zachorowało na nią w Polsce w ciągu dwóch pierwszych miesięcy roku? 217. Ktoś powie: niewiele? To wyobraźcie sobie, że to aż 8 razy więcej, niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Lekarze już alarmują, że mamy do czynienia ze stanem przedepidemicznym i jeśli tak dalej pójdzie, to zachorowania dotkną kilku tysięcy osób. A, niestety, tak gwałtowny wzrost zachorowań nie jest dziełem przypadku. To efekt spadku liczby szczepień.

Wiecie, ilu rodziców odmawiało zaszczepienia swoich dzieci jeszcze 10 lat temu? 3 tysiące.

Dziś to ponad… 40 tysięcy.

NIKT NIE CHCE KRZYWDY WASZYCH DZIECI

Dlaczego tak wielu rodziców podejmuje tak fatalne decyzje? Jak to możliwe, że nauka i medycyna idą do przodu, dostęp do wiedzy i badań naukowych z roku na rok jest coraz łatwiejszy, a mimo to ruchy antyszczepionkowe mają się tak dobrze? Przecież obalenie ich argumentów zajmuje chwilę. Przecież w internecie jest już masa tekstów, zrównujących z ziemią te bardziej i mniej znane mity. A to że szczepionki powodują autyzm. Albo że z powodu szczepień co chwilę umierają dzieci. Że szczepienia są szkodliwe i niepotrzebne. Albo że syn ciotki Twojej matki babci nie był na nic szczepiony i żyje, a jego siostra była i umarła. Cóż – najpewniej piła też wodę, ale czy to znaczy, że picie wody powoduje zgon?

Oczywiście, NOP-y się zdarzają. NOP-y, czyli niepożądane odczyny poszczepienne. Czyli takie reakcje organizmu na szczepionkę, które są uważane za niewłaściwe. Ale wiecie, z jaką częstotliwością występują? I jakie są ich rodzaje? Otóż w 2017 roku w całej Polsce zakwalifikowanych jako NOP zostało 3535 zgłoszeń. Wśród nich najczęstsze były NOP-y łagodne, objawiające się zaczerwienieniem w miejscu wkłucia, miejscowym obrzękiem kończyny, gorączką.  Rzadsze – NOP-y poważne, które charakteryzują się dużym nasileniem objawów, ale nie wymagają hospitalizacji, nie prowadzą do trwałego uszczerbku na zdrowiu i nie stanowią zagrożenia życia.

Były też niestety NOP-y ciężkie, zagrażające życiu i wymagające hospitalizacji w celu ratowania życia. To te najgorsze, które mogą prowadzić do trwałego uszczerbku na zdrowiu albo nawet do śmierci. A wiecie, ile ich było? 11. 11 ciężkich NOP-ów przez cały rok. Na całą Polskę. Na setki szczepionych każdego dnia dzieci. Co więcej, według danych NIZP-PZH, w ciągu ostatnich 20 lat w Polsce nie odnotowano ani jednego zgonu, związanego przyczynowo ze szczepieniem. Czego więc się boicie, kiedy boicie się szczepić swoje dzieci?

STRACH JEST WAŻNY. ALE MUSISZ WIEDZIEĆ, CZEGO SIĘ BAĆ

Żeby nie było – ja także się boję. Przed pierwszym szczepieniem miałam wrażenie, że przeczytałam cały internet, wypytałam o wszystko wszystkie znajome mamy, a do tego ze trzech naprawdę dobrych lekarzy. Mimo to czułam lęk. Bo też czytałam o NOP-ach. Bo wiem, że te ciężkie bądź co bądź się zdarzają. Tylko tu też trzeba wybrać mniejsze zło, a przy okazji wybrać też mądrze. Co jest większym zagrożeniem dla mojego dziecka? Tak rzadko zdarzający się, ciężki NOP? Czy może widmo śmiertelnej choroby? I co z tego, że moje dziecko nie chodzi do żłobka, skoro zarazić może się wszędzie: w autobusie, parku, na placu zabaw, w klubiku dla dzieci?

Dlatego tak, szczepię swoje dziecko. Jesteśmy na bieżąco ze wszystkimi obowiązkowymi szczepieniami, a ostatnio zrobiliśmy też meningokoki. Dlaczego, skoro kalendarz szczepień ich nie obejmuje? Ano dlatego, że to, że szczepienia nie ma w kalendarzu, to nie znaczy, że choroba nie występuje. Niestety, meningokoki to zło w najczystszej postaci. W chwilę wywołują ciężkie, inwazyjne zakażenia, z zapaleniem opon mózgowo-rdzeniowych oraz sepsą na czele. Bez wczesnego rozpoznania i leczenia, śmiertelność może sięgać 70-80 procent. A nawet w wypadku wdrożenia prawidłowej terapii, aż 1 na 5 dzieci i tak umiera.

WYSTARCZY, ŻE DZIECKO WEŹMIE DO BUZI CZYJŚ SMOCZEK

Najgorsze jest to, że inwazyjna choroba meningokokowa ma szalenie łatwe do przeoczenia objawy. Szczegółowe listy w zależności od wieku dziecka znajdziecie na stronie wyprzedzmeningokoki.pl, ale w skrócie: są to objawy podobne początkowo do zwyczajnego przeziębienia. Ot, brak apetytu, senność, drażliwość. Gorączka, może wymioty. To dlatego właściwa diagnoza może być postawiona zbyt późno, aby podjąć skuteczne leczenie. A, niestety, tutaj naprawdę liczy się każda minuta, bo meningokoki potrafią zabić w mniej niż dobę od wystąpienia pierwszego objawu.

Co więcej, meningokoki są najbardziej niebezpieczne dla małych dzieci, tak do 5. roku życia, a już zwłaszcza dla niemowląt. Rozprzestrzeniają się drogą kropelkową, przez bezpośredni kontakt z osobą chorą lub przez kontakt pośredni. Co to oznacza w praktyce? Że wystarczy czyjś kaszel albo kichnięcie. Albo pocałunek. Wymiana smoczków, gryzaków, zabawek. Albo wymieniane podczas wspólnego posiłku sztućce. Niby nic, prawda? Głupota, bo kto by upilnował bawiącego się słodko malucha? Niestety, cena za nią bywa największa.

MENINGOKOKI DA SIĘ POWSTRZYMAĆ. TYLKO TRZEBA CHCIEĆ

Zaraz po szczepieniu przeciw odrze, śwince i różyczce, to szczepionka na meningokoki stresowała mnie zresztą najbardziej. Przez ciągłe perypetie ze zdrowiem przesuwaliśmy ją kilka razy, a przez ostatnie dwa tygodnie Stasiek dostał nawet szlaban na zabawę z obcymi dziećmi w klubikach i na placach. Gdybyśmy nie zaszczepili go w porę i nie daj Boże by zachorował. nigdy bym sobie nie wybaczyła. Bo wiedziałam, a nie zareagowałam. A przecież na meningokoki – tak jak i na wiele innych, ciężkich chorób – jest dzisiaj sposób. Szczepienie. Nierefundowane, ale przecież zdrowie dziecka warte jest każdych pieniędzy.

I naprawdę, nie pozwólcie, aby brak wiedzy lub fałszywe informacje, powielane w sieci, decydowały o życiu i zdrowiu Waszych dzieci. Przede wszystkim, znajdźcie dobrego pediatrę, a jeśli chcecie mieć choćby podstawową wiedzę, to doczytajcie o szczepieniach sami. To dzięki nim udało się wyeliminować bądź znacznie ograniczyć choroby, które kiedyś dziesiątkowały całe społeczeństwa. I nie bez powodu uchodzą dzisiaj za jedno z najważniejszych osiągnięć medycyny. Dlatego omijajcie szerokim łukiem opowieści antyszczepionkowców i nie powtarzajcie za nimi, że jak jest ryzyko, to musi być wybór. Bo ryzyko związane ze szczepieniem jest o niebo mniejsze od tego, jakie czyha na niezaszczepione dzieci.

A jeśli i to Was nie przekonuje, to poznajcie historię Kacpra. O tym, co robi z dwulatkiem sepsa meningokokowa, opowie Wam jego mama:


Źródła:

http://szczepienia.pzh.gov.pl/

https://www.wyprzedzmeningokoki.pl/


Zdjęcie główne: bravissimos.fotolia.com
Subscribe
Powiadom o
guest
18 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Go go

Czekalam, z poruszysz ten temat!!!

Matka trzech

Trójka dzieci, każde szczepione. Często z poślizgiem, ale zawsze nadrabialiśmy

Kamila

Zawsze bardzo boję się każdego szczepienia, ale nie wyobrażam sobie, żeby nie zaszczepić wcale. Jak ci ludzie tak mogą…