Okres to nie jest powód do wstydu! Dlaczego dałyśmy to sobie wmówić?

Materiał sponsorowany przez Herbapol Wrocław S.A.


Pamiętacie, kiedy i jak dowiedziałyście się o istnieniu okresu? Mnie jako pierwsza opowiedziała o nim babcia. Mówiła szeptem, chociaż byłyśmy same w domu i dodała, że „mamy czasem wstydzą się o nim rozmawiać”. I faktycznie – o tym, że okres jest czymś wstydliwym – przekonywałam się później jeszcze wiele razy. Jak na tej lekcji, na której pani wręczyła nam podpaski, a chłopcy wyrywali nam je z rąk i przyklejali do ścian szkolnego korytarza. Oraz na tej, na której jedna z dziewczynek z klasy stała pod tablicą z czerwoną plamą na spodniach i pani – chyba pod naciskiem coraz głośniejszych chichotów – kazała jej wyjść do toalety. Pamiętam, że biedna nie przyszła do szkoły ani następnego, ani jeszcze następnego dnia. Oraz jak jedna z nas powiedziała, że „to dobrze, bo i tak nie miałaby życia”.

Od tamtej pory minęło jakieś 25 lat, ale czas jakby stanął tu w miejscu. Kolejne raporty wciąż mówią o tym, że w ponad 40 proc. polskich domów o okresie się nie rozmawiało albo nie rozmawia do dzisiaj. Matki i babcie szepczą o nim córkom, żeby czasem ojcowie czy bracia nie usłyszeli. W szkole mamy chować podpaski w rękaw, żeby broń Boże żaden chłopak nas z tym nie widział. Z wieloma z nas ten wstyd zostaje zresztą do końca życia. A przecież okres to nie jest powód do wstydu. To fizjologia.


DO KOGO PRZYJEŻDŻA CIOCIA Z AMERYKI?

Sama pamiętam dobrze opowieści przyjaciółek, które przeżyły chwile grozy, gdy pojawiła się u nich pierwsza miesiączka. Bo jeśli nikt Ci o tym nie powie, nikt nie ostrzeże, to jak zareagujesz, kiedy nagle zobaczysz majtki i spodnie we krwi? Jak się poczujesz, kiedy nagle ta krew zacznie ściekać Ci po nodze w letniej sukience? Jak bardzo przerazi Cię widok zakrwawionego prześcieradła, kiedy obudzisz się mokra nad ranem? To przemilczenie tematu jest przecież nieludzkie. To zostawienie nieświadomej dziewczynki zupełnie samej z problemem, z którym siłą rzeczy będzie musiała się zmierzyć. I to dlaczego? Bo sami boimy się przerwać ten łańcuch wstydu, jaki ciągnie się za nami przez pokolenia? A dalej wcale nie jest lepiej. Chowamy się z tymi podpaskami w szkole, na studiach, w pracy, nawet w damskich toaletach. Przepraszamy za swoją niedyspozycję szefów, unikamy bliskości z własnymi partnerami. Czujemy się winne i gorsze. Niepotrzebnie i niesprawiedliwie, do tego miesiąc w miesiąc, i tak wciąż od nowa.

Okres, miesiączka, menstruacja – to są normalne słowa, opisujące całkowicie normalne zjawisko. A jednak w wielu domach nigdy nie padły i pewnie już nigdy nie padną. Zamiast tego są „te dni”, „czerwone dni”, „gorsze dni”, albo – jeszcze lepiej – „ciocia” lub „ciotka”. W jeszcze innych mówi się, że przyjechała ciocia z Ameryki. Bardziej absurdalnie się nie da. A przecież język kształtuje rzeczywistość. To, co nazwane i oswojone, przestaje być tematem tabu, staje się znane, normalne, akceptowalne. Tymczasem zamiast tego dostajemy od dziecka solidną lekcję uników i maskowań – i to zarówno na poziomie języka, jak i codziennych zachowań. A do tego całą listę zakazów: żadnych białych spodni, żadnych wyjść w obcisłych sukienkach czy – co gorsza – na basen. Byle nic się nie odznaczało i nic nie poplamiło.


„BOLI? MOGŁABYŚ SIĘ JUŻ PRZYZWYCZAIĆ”

I to nie jest tak, że swojego okresu wstydzą się tylko dziewczynki. Dorosłe kobiety nie zawsze mają tutaj lżej. Zwłaszcza, jeśli z tym okresem wiąże się też ból, który uniemożliwia wykonywanie nawet najprostszych czynności – czy to w pracy, czy w domu. A przecież nierzadko towarzyszą mu też dodatkowe, równie uciążliwe dolegliwości. Nudności, wymioty, biegunki, ale też zmęczenie i rozdrażnienie. Skrajnie – nawet omdlenia. I z tym wszystkim musimy przecież normalnie funkcjonować. Chodzić do szkoły, pracy czy na uczelnię, sprzątać, gotować, zajmować się dziećmi – jak gdyby nigdy nic. Część z nas może przy tym liczyć na wsparcie partnera. Natomiast – jeśli znowu wierzyć badaniom – to szczęście ma mniej niż połowa z nas. Reszta jest zdana na siebie. I cierpi, bo przecież „taka nasza uroda”.

Nic dziwnego, że coraz częściej mówi się o urlopach menstruacyjnych. Ba, nawet w Polsce są już firmy, w których podczas okresu można wziąć dodatkowy dzień wolny w miesiącu. Ale policzyć je można na palcach jednej ręki. Za to negatywne komentarze na ich temat? Tych jest zawsze ogrom. Do dziś pamiętam wypowiedź jednej z kobiet, która chwaliła pomysł, bo sama okresy ma tak bolesne, że co miesiąc musi wzywać karetkę. I te odpowiedzi, że chyba jest śmieszna, że niepoważna, jak ona śmie tak z naszych podatków, że pewnie już niejedną osobę zabiła, zajmując niepotrzebnie karetkę. Że na pewno jest histeryczką, bo wszystkie kobiety jakoś dają radę i że skoro co miesiąc to tak przeżywa, to „mogłaby się już przyzwyczaić”. Cóż, tu jest Polska – tu regularnie oblewamy egzaminy z empatii.


OKRESOWA TRÓJCA: BÓL, KRAWIENIE I UPOKORZENIE

Ja sama nie powinnam tutaj narzekać. Owszem, okres mnie boli – od kiedy tylko pamiętam. I to nie tylko sam brzuch, ale i tył pleców i uda. Plus: tylko przez dzień, góra dwa. I ten ból byłby może nawet do wytrzymania, ale – i nie boję się powiedzieć tego wprost – nie widzę sensu w dobrowolnym cierpieniu. Bo nie, cierpienie nie uszlachetnia. Co najwyżej męczy albo zabija. Dlatego zawsze staram się zatrzymać ten ból, zanim jeszcze na dobre się rozkręci. I tutaj pomaga mi Scopolan Compositum – można go kupić w aptece bez recepty i działa ekspresowo – na mnie już po ok. 15 minutach. Do tego może być też stosowany w innych bolesnych stanach skurczowych, w tym m.in. przy skurczach żołądka, kolkach czy zespole jelita drażliwego. Dlatego mam go zawsze w domowej apteczce, a na wyjazdach – w torebce.

Przypominam tylko, że – jak zawsze w takich przypadkach – przed zastosowaniem należy skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą. Oraz że z bolącymi i/lub obfitymi miesiączkami zawsze trzeba wybrać się do dobrego ginekologa. A już na pewno nie wolno ich lekceważyć, bo „taki urok bycia kobietą” albo „tak już jest”. Dlaczego to takie ważne? Bo przyczyn bólu i nadmiernego krwawienia może być wiele i miesiączka może, ale nie musi być tą jedyną. Jest też przecież endometrioza, są mięśniaki macicy (o których sporo Wam tutaj pisałam) i wiele innych schorzeń, które najpierw należy wykluczyć.


KOLEJNY ABSURD: KREW Z REKLAM MUSI BYĆ NIEBIESKA

A skoro już obfitych krwawieniach mowa, to przecież najlepiej nasz poziom zażenowania i zawstydzenia kobiecą krwią pokazuje nam branża reklamowa. Wszyscy chyba pamiętamy tę estetyczną, niebieską ciecz, jaką latami wylewano z probówek na generowane komputerowo podpaski, żeby udowodnić ich niesamowitą chłonność. Kto i dlaczego na to wpadł? Dlaczego nie oburzają nas hektolitry krwi, przelewanej codziennie na filmach, ale miałaby przerazić odrobina tej, wylanej na reklamie? A jednak po raz pierwszy stało się to dopiero w 2017 roku. Rok wcześniej jeden z magazynów dla kobiet ośmielił się opublikować na okładce zdjęcie majtek, posypanych czerwonym brokatem, i to jeszcze z nagłówkiem: „Tak, mamy okres. I nie będziemy się tego wstydzić”. Efekt? Tu i tu internet zapłonął.

I ja wiem, że to powoli się zmienia. Że okres coraz częściej staje się przedmiotem rozmowy, że mówimy o nim coraz śmielej, coraz bardziej otwarcie. Ale to wciąż jest wierzchołek góry lodowej. I to jest dla mnie nie do pojęcia. To, że wciąż nie radzimy sobie z tematem tak banalnym, jak okres. I nasz wstyd, kobiecy, to jedno. Ale przecież wstydzą się też mężczyźni. Wstydzą się tak bardzo, że reagują wyparciem, agresją. Nie zliczę, ile razy słyszałam o facetach, którzy wstydzili się kupować swoim partnerkom tampony albo podpaski. Prezerwatywy? Żaden problem. Ale, na litość boską, nic, co związane z okresem! Szok, niedowierzanie, w końcu – oburzenie. To wciąż przecież częste reakcje. Do dziś pamiętam wiadomość jednej z moich czytelniczek, którą partner właśnie przez to zostawił. Bo nie był w stanie dźwignąć tego, że ona oczekuje od niego – cóż, nazwijmy to wprost – zrobienia zakupów.

Męskie ego wytrzyma wiele, ale wiadomo: wszystko ma swoje granice.


MIESIĄCZKA TO NIE JEST POWÓD DO WSTYDU. I MÓWMY O TYM GŁOŚNO

Jak zatem to zmienić? Co zrobić, aby nasze córki i wnuczki nie przeżywały tego, co my, nasze matki i babcie? Przede wszystkim: rozmawiać. W domu, w pracy, w szkole. Nie robić z miesiączki tajemnicy, tabu czy powodu do wstydu. Nie szeptać o niej, nie wymyślać kodów i wyszukanych metafor. Sięgać po normalne słowa, oswajać z nimi już dzieci. Mój sześciolatek wie, jak wygląda podpaska i – uwaga – ani go to nie zawstydza, ani nie przeraża. A to dlatego, że zawsze może wejść ze mną do łazienki i często zresztą to robi. Wie, co to okres, wie, że czasem mamę boli brzuch. I jest to dla niego tak normalne i naturalne, jak tylko może być. I tędy właśnie droga. Tu niepotrzebne są wielkie zrywy ani rewolucje – wystarczy zwykła, otwarta rozmowa. I to zarówno z chłopcami, jak i z dziewczynkami, i to od najmłodszych lat.

A już tak zupełnie na koniec: jakiś czas temu zapytałam swoje czytelniczki o to, co je krępuje w okresie. I przyznam szczerze, że odpowiedzi mnie zupełnie zmroziły. Zawstydzające okazywało się wszystko: od przyznawania się o nim partnerowi (jakby było się do czego przyznawać!), przez poczucie bycia brudną i unikanie jakiegokolwiek dotyku, aż po proszenie o kupno wspomnianych środków higienicznych. Ba, dla wielu problemem było wyrzucanie zużytych podpasek do wspólnego kosza na śmieci czy nawet dźwięk odklejania ich od bielizny, dobiegający z łazienki! I to jest dla mnie niewyobrażalne.

Jak, u licha, nauczyliśmy się latać w kosmos, a wciąż nie nauczyliśmy się rozmawiać o kobiecym okresie?


Zdjęcia: Łukasz Zyśk


To jest lek. Dla bezpieczeństwa stosuj go zgodnie z ulotką dołączoną do opakowania. Nie przekraczaj maksymalnej dawki leku.
W przypadku wątpliwości skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą. Więcej na temat leku na: www.scopolan.pl
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Joanna

Ze mną mama nie rozmawiała o okresie, ale wydaje mi się, że nie spodziewała się po prostu, że tak szybko go dostanę. Albo raczej nie skojarzyła, że to już ten wiek. Byłam zaskoczona plamami na bieliźnie, ale akurat byłam z klasą na biwaku i koleżanki, które już miesiączkowały, wszystko mi wyjaśniły i pomogły ogarnąć temat, łącznie z tym jak powiedzieć o okresie właśnie mamie – słynna ciocia z Ameryki. 🙈 Ze swoją ośmioletnią córką rozmawiam o takich sprawach (normalnymi słowami 😅), nie widzę w tym nic krępującego, natomiast myślę, że dzisiaj kobiety są po prostu bardziej świadome i otwarte, a… Czytaj więcej »

Marlena

Dzień dobry, proszę o informacje czy mogę użyć Pani zdjęcia tj.panoramy Wrocławia na tło facebookowe?