Teściowe. Pomocne, wspierające, dobre, ciepłe i kochane? Nie tym razem. Dziś mam dla Was opowieści o teściowych z najgorszych koszmarów rodem. Wszystkie te historie pochodzą od moich czytelniczek. Kiedy na swoim profilu na Instagramie zapytałam je, czy mają może na swoim koncie jakieś nieprzyjemne historie z teściowymi, moja skrzynka zaczęła płonąć. I – żeby nie było – jednemu trafi się zła teściowa, innemu najlepsza. Ale dziś skupmy się na tych pierwszych.
Przed Wami więc ponad 100 historii – smutnych, śmiesznych, a momentami krzywdzących i nieludzkich.
A jeśli chcecie być na bieżąco – polecam zaobserwować mój profil @joannapachla na Instagramie (klik w link) – tam takich tematów jest zdecydowanie więcej, a i Wasze historie publikuję częściej!
TEŚCIOWE. WASZE HISTORIE:
Ciągle nazywa mnie imieniem byłej mojego męża, „bo jej już utkwiło”. Rozstali się 6 lat temu.
Po 24h spędzonych z wnukiem, dała całą listę porad, co robimy źle i jak to naprawić.
Kiedyś zabrała z pokoju mojego chłopa moje stringi, „bo to kurewsk*e”.
Dwa dni po porodzie powiedziała: „co jak co, ale brzuszek to Ci został”.
Moja teściowa kazała mężowi mnie zostawić, bo miałam raka. Byliśmy wtedy przed ślubem.
Jak byłam w ciąży, to „witała się z wnusiem”, przez klepanie po brzuchu. Mnie pomijała.
Powiedziała, żeby urodzić dziecko dla niej, by miała potomka. My przywykniemy.
Powiedziała bez naszej zgody o mojej ciąży. Podczas świątecznego obiadu z mnóstwem rodziny.
Nie przyszła na nasz ślub, bo stwierdziła, że cywilny to impreza, a nie ślub.
Brała córkę z własnych chęci, a po miesiącu napisała: „wyszło mi 1200 zł”.
Została z naszym psem na weekend, poskładała nam rzeczy w szafkach. Tak, skarpetki i majty też.
Cytuję: „Damy Wam auto i pomożemy spłacić kredyt, jak Wy dacie nam wnuka”.
Syn przyznał się, że ma problem z alkoholem, a ona go wyśmiała, że to ze mną ma problem, a nie z alkoholem.
Powiedziała, że mój mąż nie musi zapraszać nikogo na nasz ślub, bo na jego pierwszym wszyscy już byli.
Moja była teściowa śledziła mnie autobusem, czy aby na pewno jadę do koleżanki, a nie do faceta.
Jestem niewierząca i teściowa na każde okazje dawała mi katolickie książki o tym, jak być dobrą kobietą i żoną.
Sprzedała dom i wysłała pieniądze francuskiemu kochankowi z internetu, a teraz że dzieci pomogą.
Chciała zapłacić mi 10 tys. zł, żebym zerwała z jej synem.
Ja w 9. miesiącu cięży, teściowa wchodzi i pierwsze, co mówi: „ale Ty gruba jesteś”.
Orzekła, że mój syn ma autyzm, bo nie chodziłam z nim do kościoła.
W dniu ślubu próbowała bez naszej zgody zmienić plan imprezy. Bo tak będzie lepiej, wiadomo.
Ukradła nam 5 tys. zł z kopert po weselu i kupiła sobie Thermomixa.
Na imprezie rodzinnej przestawiła kwiaty w wazonie tak, żeby nie musieć mnie oglądać.
Nie chrzciliśmy syna – powiedziała, że umrze i pochowamy go jak psa pod płotem.
„Zorganizowała” nam wielkie wesele, za które później musieliśmy zapłacić.
Nie przyjechała zobaczyć mojej córki po porodzie, bo jej córka przyjechała na obiad.
Chwali się, ile to zabawek kupuje drugiemu wnukowi, a naszej małej nawet kinderka nie da.
Przynosiła mi do domu notorycznie rzeczy, na które jestem uczulona.
Mówiła do mojej córki jak się urodziła w formie męskiej, bo ona chciała chłopca.
Przez kilka lat regularnie nazywała mnie imieniem byłej mojego męża.
Matka mojego byłego, po tym jak mnie pobił, powiedziała: „No K., wszystko ma swoją przyczynę”.
Gdy spokojnie z uśmiechem na twarzy jechałam urodzić pierwsze dziecko, w drzwiach usłyszałam: „zaraz Ci ten głupi uśmiech z twarzy zniknie”.
Jak porobiłam w 8. tygodniu ciąży, to powiedziała, że trudno, ona miała gorzej, bo ona w 20. tygodniu.
Byłam w trakcie rozwodu i ostrej walki o dzieci niestety. Na co ona: „Może i Ty je urodziłaś, ale one nie są Twoje, one są nasze”!
Wie, że oboje mamy problemy, utrudniające zajście w ciążę, a i tak ciągle pyta o wnuka.
Za każdym razem chce odpieluchować moje roczne dziecko. Już po raz trzeci.
Kiedy porobiłam pierwsze dziecko, powiedziała, że nie ma co się przejmować, to jeszcze nie dziecko.
Kupiła mężowi „mszę o nawrócenie”. Dla mnie już chyba nie widzi ratunku.
Teść miał wypadek, ledwo żywy z bólu, a teściowa zamiast zapytać, jak się czuje, to wyciąga grzebień i zaczyna go czesać, bo jak on w szpitalu będzie wyglądał taki.
W czasie, gdy nie było mnie w domu, przemeblowała całe nasze mieszkanie.
Namawiała mojego męża, żeby zmienił imię naszego dziecka w USC, bo jej się nie podobało.
Na obiedzie u nas zawsze grzebie w talerzu i ma minę, jakbym ją chciała otruć.
Pamięta o wszystkich urodzinach w rodzinie: męża, wnuków, zapomina co roku tylko o mnie.
Dzień po porodzie: „myślałam, że to dziecko jakieś chore, bo wczoraj nie zadzwoniliście”.
Pod naszą nieobecność przyprowadziła koleżanki, żeby pokazać im, jak się urządziliśmy.
Na weselu córki powiedziała jej teściom, że za dobrze się bawią, a przecież płacili po tyle samo.
Nie wystawia na świąteczny stół tego, co przygotuję.
Na informację od mojego męża, że jestem w ciąży, powiedziała: „no trudno”.
Zawsze poprawia partnera „w Twoim domu”, kiedy on powie „u nas w domu”.
Powiedziała, że nie cieszą się z naszych zaręczyn, bo już mają super synową, od drugiego syna.
Zorganizowała obiad z okazji naszego ślubu, na który nas nie zaprosiła.
Mąż przyjechał mnie odwiedzić w pracy za granicą. Dostawał sms-y: „Wybrałeś ją, nie mnie”.
Twierdzi, że „dziecko musi chodzić do 10. miesiąca, bo to jest kwestia motywacji”.
Zamieniła na weselu winietki na stołach, zanim goście (i my) weszliśmy na salę.
Wrzuciła na FB post „będę babcią” bez konsultacji z nami. To był 4. tydzień, nikt inny nie wiedział.
Tydzień po porodzie zapytała, czy mam tam jeszcze drugie, bo brzuch taki wielki. Wyszłam ryczeć do kuchni.
Święta, ja z podejrzeniem raka szyjki macicy, a ona, że gdyby były wnuki, to by nie było raka.
Kupiła 1,5-rocznemu dziecku spodnie ogrodniczki, żeby nie było mu widać brzucha.
Niedoszła na szczęście teściowa kupiła mi perukę, bo mam „takie słabe włoski”.
Moja (na szczęście niedoszła) teściowa tuż po tym, jak jej syn mnie pobił, weszła do pokoju i powiedziała: „czy Ty myślisz, że takie rzeczy się nie zdarzają”?
Powiedziała, że niszczę jej syna i złapałam go na dziecko (zaszłam w ciążę 3 lata po ślubie).
Jej syn, 44 lata, zwyzywał mnie od po*ebanej, a ta na moje oburzenie zareagowała, że to młodzieżowy slang, a ja jestem przewrażliwiona. Związek zakończony.
Zaraziła dwójkę wcześniaków grypą twierdząc, że to tylko alergia.
Jeździła po rodzinie, pokazywała moje zdjęcia i mówiła, jaka to jestem brzydka.
Próbowała przekonać mnie, że jej syn pije, bo nie mamy dzieci i on nie ma celu w życiu.
Jak uciekłam do niej po pomoc, powiedziała, że taka rola kobiety, że musi dać się poniżać.
Kiedy straciliśmy córkę w 14. tygodniu ciąży, interesowało ją tylko, czy zdążyliśmy ją ochrzcić.
Zorganizowała obiad w restauracji z okazji rocznicy naszego ślubu. Dla naszej trójki.
Na samym początku związku, jak partner do mnie jeździł i zostawał na noc, to miała pretensje, że nie ma go w domu i nie spędza z nią czasu.
Dostaliśmy 30-letnie ciuchy dla córki, które trzymała w piwnicy po swoich dzieciach.
Miesiąc przed porodem, w wigilię, przy życzeniach powiedziała, że ona to się w sumie jeszcze nie chwali, że będzie babcią, bo „wszystko się może zdarzyć”.
50 dni do ślubu, a teściowa chce robić spotkanie z moimi rodzicami, żeby ustalić, gdzie będziemy mieszkać…
Najgorsze, co mogła zrobić, to nie poszła zamówić ze mną pogrzebu swojego syna, a mojego męża, tylko poszła na zakupy spożywcze.
Nie mogę mieć dzieci. Gdy się o tym dowiedziała, rzuciła: „ale sobie synek wybrałeś”.
Zajmowała się kotem. Urządziła nasze mieszkanie po swojemu i postawiła swoje foto w sypialni.
Składa życzenia tylko synowi, ale mnie i dziecku nie…
Po narodzinach córki, gdy byłam w szpitalu, napisała mi sms, żebyśmy zmienili córce imię, bo ona nie lubi osoby z tym imieniem i ma złe skojarzenia.
Zepchnęła mnie ze schodów, żeby być na zdjęciu ślubnym bardziej centralnie.
Mama mojego ex, gdy u niego mieszkałam, to robiła mi grafik sprzątania dla mnie i bratowej.
Dała trzymiesięcznemu dziecku kostkę czekolady, bo tak patrzył.
Jak urodziłam córkę, to mówiła do niej w męskiej formie, bo nie mogła się pogodzić, że to dziewczynka.
Moja powiedziała, kiedy byłam w drugiej ciąży (6 tygodni po porodzie zaszłam w kolejną ciążę), że „dzieci rodzą się nie tam, gdzie powinny”.
Ex teściowa – w nocy wbijała do naszej sypialni i przykrywała synka kocem, a rano robiła mi awanturę. że zabrałam jej synowi całą kołdrę. Mieliśmy po 27 lat.
Po tym, jak przed weselem jego brata mój facet mnie pobił, jego matka powiedziała, że to wstyd, że przyszłam, bo teraz wszyscy wiedzą, że mnie bije.
Na imprezie rodzinnej, kiedy stałam obok, spytała innej dziewczyny, czy nie chce zostać jej synową.
„Przyszłam sprawdzić, czy dziecko umiesz nakarmić”.
Dzwoniłam do niej, żeby przyjechała poznać wnuczkę. W odpowiedzi usłyszałam, że widziała ją na zdjęciu. Płakałam cały tydzień.
Stwierdziła, że „nie będzie uczyć się mojego imienia, bo dziś jestem, a jutro może mnie nie być”.
Moja niedoszła teściowa, gdy widziała mnie pierwszy raz, zapytała, ile mam renty po mamie.
Osaczyła mnie sam na sam z pytaniem, czy się zabezpieczam, bo ona nie chce wnuków.
Obecnie pracuję w dwóch miejscach, wychodzi czasem po 14h dziennie w pracy, 6 dni w tygodniu. Teściowa zapytała: „to kiedy mam czas dla niego sprzątać i gotować”.
Po otrzymaniu zaproszenia na ślub powiedziała: „no trudno, skoro już tak musi być”.
Starszak jak jadł obiad, liczyła do 30 i miało być zjedzone. Była przedszkolanką…
Była teściowa powiedziała mi wprost, że codziennie modli się o lepszą partnerkę dla swojego syna.
Zagłada do lodówki i sprawdza, czy jej synek ma co jeść.
Zapytała, o której mam zamiar rodzić, bo w sumie ona ma plany, a miała się zająć naszą starszą córką.
Moja w trakcie mojego baby bluesa mówiła do mojego syna, że ona jest jego mamą.
Kupiła i założyła białą suknię na nasz ślub i wesele. A jestem z tych, dla których to nie jest fajne.
Dała nam 1 tys. zł. Po dwóch latach miała pretensje, że już nam nic z tego nie zostało…
Radziła mężowi zostawić mnie w ciąży, bo zniszczy sobie życie, bo jest za młody. Miał 32 lata.
Powiedziała przy mnie, że wnuki od córki to są bliższe sercu.
Kupiła mojemu mężowi ubrania, bo ja mu nie kupuję. Ma ponad 30 lat, potrafi sam.
Zaprosiła byłą mojego męża i jej matkę do mojego domu na obiad, nie pytając mnie o zdanie.
Obecnie pracuję w dwóch miejscach, wychodzi czasami po 14h dziennie w pracy, 6 dni w tygodniu. Teściowa zapytała: „to kiedy mam czas dla niego sprzątać i gotować”.
Powiedziała, że jej synek nie powinien być przy porodzie, bo tego nie wytrzyma, a „każda baba wiedziała, co robi, dając dupy”. Byłam w 9. miesiącu ciąży.
Nazwała mnie „dodatkiem” do jej rodziny, chociaż jesteśmy razem 6 lat, w tym rok po ślubie.
Po cichu wpuszczała księdza, żeby nam poświęcił chatę.
Na podstawie zdjęcia USG stwierdziła, że nasz synek w ogóle nie jest podobny do mojego męża.
Jedno z wielu: po 7 latach związku życzyła synowi na urodziny spotkania tej jedynej.
Na szczęście już była. W dniu ślubu dała post na FB „straciłam syna” i przyszła w czarnej sukni z woalką. A jak syn się urodził, to powiedziała, że w sumie to moi rodzice na pewno są dziadkami, ale czy ona jest babcią, to nie wiadomo.