No i jest afera wokół zoo w Poznaniu, bo śmiało wygarnąć rodzicom, że swoim bezmyślnym zachowaniem narażają życie zwierząt, a nie tylko własnych dzieci. A wiecie, co się robi ze zwierzętami w zoo, jeśli na ich wybieg trafi dziecko? Nie wiecie? To ja Wam powiem. Czasem się je usypia, a czasem ZABIJA. Tak, tak, zabija, bo życie dziecka jest ważniejsze od życia zwierzęcia. I ja jako matka także się z tym zgadzam, natomiast nie zgadzam się na wieczną głupotę ludzką, która do takich sytuacji w ogóle doprowadza. Bo widzicie, ogrody zoologiczne są naprawdę odpowiednio zabezpieczane. Jedyne, co musi robić w nich rodzic, to pilnować własnego dziecka. Pilnować, czyli: nie spuszczać go z oczu, nie pozwalać mu przekładać rączek między ogrodzenia, a już na pewno nie wsadzać go za barierki.
Bo tak, znajdują się tacy Janusze-geniusze. Jak na przykład pan, który rok temu uznał, że w zoo w Zamościu wsadzi swoje roczne na oko dziecko na wybieg dla surykatek. Bo to takie śmieszne i zabawne zwierzęta, prawie jak Timon z „Króla Lwa”. Nie wiem, na co liczył ten pan, ale chyba zapomniał, że surykatki mają na tyle ostre zęby, że bez problemu przegryzają rękawicę do spawania. Tak, tak. RĘKAWICĘ DO SPAWANIA. Jakiego więc finału spodziewał się pan tato? Bo chyba nie wspólnego odśpiewania „Hakuna Matata”?
WSZYSCY PAMIĘTAMY HARAMBE
Ktoś zaraz powie: dobra, dobra, ale małpki to chyba są spoko! No tak, małpki są spoko, jeśli kupuje się takie pluszowe na stacji benzynowej. Natomiast takie duże, chociaż równie puchate małpki w zoo, to są po prostu ssaki. Zwierzęta. Żywe zwierzęta. Zapomnieli o tym widocznie rodzice czterolatka, który w maju 2016 roku przeczołgał się pod barierką, okalającą wybieg goryli i spieprzył się z wysokości prawie 4 metrów prosto do fosy. Czy zginął? Nie. Ale zamiast niego zginął Bogu ducha winny Harambe – wielki, wspaniały goryl, który zwyczajnie tam mieszkał.
Czy Harambe zaatakował dziecko? Trudno powiedzieć – złapał je i pociągnął za sobą. Niewiele ponad to. Natomiast Harambe miał pecha, bo ważył 180 kg, był wielki i silny i MÓGŁ skrzywdzić dziecko. Nie było czasu na szacowanie, czy faktycznie to zrobi, ani też specjalnie na dyplomację. Władze zoo po prostu musiały Harambe zastrzelić. Chociaż to on był na swoim terytorium, w jedynym znanym sobie, bezpiecznym miejscu – w swoim domu.
ZOO W POZNANIU OSTRO JAK NIGDY
Teraz zaczęła się kolejna wiosna, a jak wiosna, to i wycieczki do zoo. Mamy wszak 500+, to i na bilety jest, mamy też niedziele z zakazem handlu, więc jak człowiek nie może być debilem w markecie, to będzie debilem w zoo. Takim, co to nie tylko nie ma swojego rozumu i nie wie, że zwierzęta bywają niebezpieczne, ale i zignoruje regulamin (kto by czytał regulaminy? chyba tylko frajer, he, he), a przy okazji tabliczki z ostrzeżeniami czy uprzejme napomnienia wolontariuszy.
Zoo w Poznaniu postanowiło więc przestać być uprzejme i wystosowało do swoich gości dość chłodny w swej formie komunikat. Niestety, nie jest już dostępny, bo Facebook go usunął (szkoda, że tak chętnie nie usuwa komentarzy ludzi, życzących na przykład Annie Lewandowskiej raka albo śmierci dziecka), ale internet na szczęście nie zapomina. Niżej cytat za screenem:
Drogi Rodzicu! Nie obarczaj nas kłopotem w postaci śmierci w zoo Twego niechcianego i niekochanego przez Ciebie dziecka, bo my nasze zwierzęta kochamy i o ich życie dbamy – a będą one musiały to życie stracić, gdy Twoja pociecha znajdzie się na wybiegu. Nie przychodź do zoo. Otruj dziecko, uduś, oddaj – skoro chcesz je zamordować, ale nie zabijaj niewinnych zwierząt ! Ponieś pełną odpowiedzialność za swoje czyny – Ty i tylko Ty.
JANEK, BOŻENKA – NIE WYCHODŹCIE Z DOMU
Mocne? Mocne. Czy za bardzo? Może. Ale z niektórymi nie sposób inaczej. Jeśli nie pomagają prośby i nawoływania, może to właśnie był jedyny słuszny sposób? Może osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo w zoo w Poznaniu uznały, że tylko to zadziała na januszową wyobraźnię? Część ludzi się oburzyła, ale idę o zakład, że większość z nich to żony i konkubiny Januszów, co to albo mają już zdjęcie swojego Sebusia przerzuconego tak za barierki, albo widziały takie zdjęcie u pani Basi podczas henny brwi metodą włoskową i tak jej wtedy pozazdrościły, że aż im się tipsy z wrażenia poodklejały.
Dlatego ja zdecydowanie będę trzymać stronę zoo w Poznaniu i przypomnę wszystkim kochanym Jankom i Januszkom i im konkubinom pięknym niczym ondulacja trwała, że na terenie zoo żyją zwierzęta – jedne są bardziej, inne mniej drapieżne, ale wszystkie są na swoim terytorium i – gdy poczują się zagrożone – mogą zaatakować. To znaczy: teoretycznie mogą, bo taka jest ich natura, natomiast praktycznie to mogą też zostać za to zabite. Tak, tak. Zdrowe, piękne zwierzęta mogą zostać zabite, bo Ty wpadłeś na pomysł zrobienia dziecku zdjęcia na przykład z orangutanem. Albo z surykatką. Ewentualnie z tygrysem. A jeśli to robisz, to ja znajduję dla Ciebie tylko trzy usprawiedliwienia:
usprawiedliwienie nr 1: jesteś idiotą
usprawiedliwienie nr 2: wierzysz, że w razie zagrożenia z nieba nadleci Iron-Man i uratuje zarówno dziecko, jak i tygrysa
usprawiedliwienie nr 3: wierzysz, że Twoje dziecko jest przygotowane do starcia z tygrysem
Jeśli wybrałeś usprawiedliwienie nr 2 albo 3, to cofnij się do usprawiedliwienia nr 1.
A jeśli jednak nie jesteś idiotą, to dbasz o swoje dziecko, bo je po prostu kochasz. A jeśli go nie kochasz, a jest za duże, żeby zmieścić się w oknie życia, to zgłoś się na policję – są naprawdę bardziej humanitarne metody na pozbycie się niechcianego potomstwa, niż wybijanie przy okazji połowy zoo.
A i na komisariacie kolejka niż w zoo pewnie dużo mniejsza.
????
Z zasady artykuł zwraca uwagę na ważne tematy, ale z drugiej strony robi to tak nieprofesjonalnie, że aż rumieniec wstydu wypełza na twarz. Przypomnę, że dzielenie ludzi na Januszy, tipsiary i „nas oświeconych” doprowadziło kilka lat temu do zmiany rządu.
Moim zdaniem czasem nie da się inaczej, a rzeczywistości nie da się oszukać. Społeczeństwo niestety dzieli się na przysłowiowych Januszy i Grażyny oraz ludzi którzy znają podstawowe normy zachowania. Leciałam kilka dni temu z Anglii do Polski, na pokładzie grupka zadowolonych polskich pasażerów. Na pytanie Anglika ,,what did you like the most in your trip” padła odpowiedź I don’t know KURWA.Dalej nastąpił dalszy wysyp polskich przekleństw zapijanych wódeczką. Dla mnie nie jest to normalne , tak samo jak wpychanie dzieci na wybiegi dzikich zwierząt.
I tutaj po raz kolejny zostało wszystko spłycone. Oczywiście, w społeczeństwie jest bardzo wielu tzw. Januszy, Grażyn, Sebiksów itp. , ale nie popadajmy w skrajności. Jest wielu ludzi, którzy wcale Grażynami nie są, pochodzą z ”klasy średniej”, a w głowie oleju jakby tak samo mało. Sam wpis napisany został w formie przytupu złości i bezsilności, który oczywiście rozumiem, bo porusza ogromnie ważny temat. Ale! Mam wrażenie, że jest zaadresowany do jednej grupy społecznej, która na pewno nie pokusi się o przeczytanie w całości tego tekstu. Ba, podejrzewam, że nawet na tego bloga nie zagląda, bo to zupełnie inny obszar internetu.… Czytaj więcej »
Nie, nie za mocne. Tak jak piszesz – do niektórych po prostu nie można inaczej. Jeśli kimś kieruje totalny brak logiki, to trzeba mówić w taki sposób, żeby nawet i oni się poruszyli i może wreszcie coś zrozumieli. trudno czasem uwierzyć w ludzką naiwność. i trudno uwierzyć, że tak wielu musi usprawiedliwiać się ciągle punktem nr 1…