Odkąd sięgam pamięcią, jeździliśmy nad Bałtyk latem. Czerwiec, lipiec, sierpień – to były nasze miesiące. Nieważne, ile miałam lat, zawsze lądowaliśmy tam w czasie wakacji. I – nie powiem – zawsze było cudownie (pomijając momentami pogodę). Natomiast którejś pięknej zimy jeszcze w czasach studiów wpadłyśmy z przyjaciółką na pomysł, żeby pojechać tam teraz, już. Zobaczyć go w zupełnie innej odsłonie, bez tych wszystkich parawanów, ręczników i haseł „lody, lody na patyku”. I to było to. Ten zimny piasek pod stopami, to spienione morze w środku mroźnego stycznia. Miłość. Dlatego teraz już wiem, że nie ma złej pogody na udane wakacje, a polskie morze w każdych warunkach jest równie cudowne.
Ba, powiedziałabym nawet, że Bałyk poza sezonem jest jeszcze fajniejszy. Po pierwsze, nie ma tłumów. Nikt się nie zrywa o świcie, żeby zarezerwować sobie najlepszy kawałek plaży. Nigdzie nie ma kolejek, a tłumy turystów nie wchodzą Wam co chwilę w kadry. Po drugie, w wielu miejscach (zwłaszcza, jeśli chodzi o noclegi) jest zwyczajnie taniej. I po trzecie w końcu, to w chłodne dni, kiedy wieje silny wiatr, a fale są największe, największe jest też stężenie jodu. Jeśli więc liczycie na jego dobroczynny wpływ na Wasz organizm, jesień i zima będą na taki wypad idealne!
BAŁTYK Z MAŁYM DZIECKIEM: CO BYŁO DLA NAS NAJWAŻNIEJSZE?
Ale nie oszukujmy się – niskobudżetowy wypad na weekend z przyjaciółką znacznie różni się od tygodniowego urlopu z mężem i dwulatkiem. Spanie w szemranym hotelu, bez ogrzewania i z limitowaną ciepłą wodą? Baton na śniadanie i pizza na obiad? Całodniowy maraton filmowy, kiedy za oknem pada deszcz? To wszystko sprawdzało się kiedyś, ale nie ma prawa sprawdzać się dzisiaj. Dlatego najważniejszy w takim wypadzie jest hotel. To miejsce, które na czas wakacji będzie Wam robić za drugi dom. Zwłaszcza, że pogoda nad Bałtykiem bywa doprawdy kapryśna – i to nawet w te teoretycznie ciepłe jeszcze miesiące.
Nie wyobrażam też sobie, że deszczowe dni spędzamy w ciasnej klitce przed telewizorem, a jedzenie dowozi nam pobliska pizzeria. Wyjeżdżając na urlop pod koniec września mieliśmy jeden mocny warunek: musimy wybrać taki hotel, który zapewni nam maksymalnie komfortowe warunki, z szeregiem atrakcji dla Staśka włącznie. Właściwie, potrzebne nam było wszystko: pyszne i zdrowe jedzenie, duży pokój, który pomieści wszystkie podróżujące z nami zabawki, sala zabaw, a najlepiej i animacje. Oraz standardowo restauracja, SPA, siłownia i inne „dorosłe” atrakcje.
NASZ WYBÓR: HOTEL AQUARIUS W KOŁOBRZEGU
Słowem: potrzebny był nam właściwie taki mikroświat, który uszczęśliwiłby Staśka, a nam pozwolił choć trochę się zrelaksować. Bo – powiedzmy to sobie otwarcie – urlop przestaje mieć cokolwiek wspólnego z odpoczynkiem i relaksem, jeśli wybieracie się na niego z energicznym i żądnym wrażeń dwulatkiem. Natomiast sama jestem ogromną fanką podróżowania z dziećmi już od ich pierwszych dni na świecie i pokazywania im tego świata krok po kroku. Dlatego wiedzieliśmy, że jedziemy we troje, tylko początkowo nie bardzo wiedzieliśmy jeszcze, dokąd.
Kiedy zaczęliśmy planować nasz urlop ze Staśkiem, pod uwagę braliśmy właściwie tylko trzy lokalizacje. Odpadało szukanie hotelu w ciemno i poleganie na rekomendacjach z Google’a. Zdaliśmy się tutaj wyłącznie na opinie naszych znajomych, którzy sami podróżują z małymi dziećmi i wiedzą, czego im najlepiej potrzeba. Nieoceniona okazała się moja Wiola z bloga Matka Wariatka, która ma za sobą sporo takich wyjazdów i która – zapytana o najlepszy hotel – zawsze wskazuje hotel Aquarius w Kołobrzegu. Uznaliśmy więc, że to jest to. To miejsce, ten standard i ten szereg atrakcji. I to jedzenie, co widać zresztą na zdjęciach ;-) Niżej więc 7 dowodów na to, że Aquarius to idealny hotel na wakacje z dziećmi.
1. POKOJE DUŻE NIE TYLKO Z OPISU
Nie wiem, jak Wy, ale ja nie jeżdżę na wakacje, na których mam żyć gorzej, niż na co dzień. Dlatego szerokim łukiem omijam wszystkie hostele i mieszkania o metrażu, przypominającym piwniczkę na wino. Zwłaszcza, że Staszek ma silną potrzebę podróżowania z całym swoim dobytkiem klocków, puzzlami, książkami i kilkoma wielkimi autami. Jeśli dodacie do tego jeszcze wózek, wanienkę i łóżeczko turystyczne, zaczyna robić się naprawdę ciasno. To teraz wyobraźcie sobie, że dostajecie klitkę, w której ledwie jesteście w stanie otworzyć walizkę. No nie ma opcji.
Aquarius natomiast przywitał nas 30-metrowym pokojem. Z wielkim, małżeńskim łożem, kanapą, biurkiem i miejscem do pracy, a nawet balkonem z krzesłami i stolikiem, idealnymi do porannej kawy. A skoro już o porankach mowa, to Aquarius spełni też Wasze marzenia o śniadaniu do łóżka! Serio, serio. Kosztuje to 25 zł i polega na tym, że dzień wcześniej wywieszacie na drzwiach karteczkę z zaznaczonymi produktami, które mają zostać dostarczone Wam do pokoju. I nad ranem (we wskazanych przez Was godzinach) po prostu dzieje się magia!
2. CAŁA MASA UDOGODNIEŃ DLA DZIECI
Oczywiście, wszystkich tych dzieciowych gadżetów nie musicie targać ze sobą. Aquarius daje możliwość darmowego wypożyczenia zarówno łóżeczka z pościelą, jak i innych akcesoriów, takich jak właśnie wanienka, podnóżek, podgrzewacz, a nawet nawilżacz powietrza czy elektroniczna niania. Wystarczy, że zgłosicie to na etapie rezerwacji i wszystko będzie czekać na Was na miejscu. Podobnie jak piłka plażowa i okulary, w których Staszek przez calutki pobyt podrywał panie z obsługi ;-) Co ważne, łóżeczko turystyczne i przewijak znajdziecie tu nawet w przebieralni na basenie! Ogromny plus także za restauracyjny kącik zabaw, który okazuje się nieoceniony, jeśli Wasze dziecko też nie usiedzi w miejscu, a Wy chcielibyście przypomnieć sobie, jak to jest zjeść ciepły posiłek. No i za planszówki, które możecie wypożyczyć sobie do pokoju i ogrywać ojca do woli!
3. KLUB ZABAW TUŻ OBOK KAWIARNI
Jeśli lubicie też wypić czasem gorącą kawę (co mnie przy Staśku praktycznie się nie udaje), to na parterze istnieje połączenie idealne: tuż obok hotelowej kawiarni mieści się klub zabaw dla dzieci. Do tego z przeszklonymi ścianami, dzięki czemu możecie podglądać dzieciaki. Chociaż my z Pawłem akurat idealnie odnajdujemy się we wszelkich klubikach i w basenie z kulkami bawiliśmy się równie dobrze, co Staszek ;-) Jeśli natomiast podróżujecie ze starszym dzieckiem, to do dyspozycji macie też salę gier z piłkarzykami, cymbergajem i bilardem na czele. Ważne info: jeżeli mimo wszystko chcielibyście złapać oddech bez towarzyszącego Wam wszędzie bąbelka, to Aquarius oferuje też możliwość odpłatnego skorzystania z usług indywidualnej opiekunki. A Wy możecie spokojnie pobawić się w klubie na dole albo zrelaksować na masażu w SPA.
4. NAJLEPSZE ANIMACJE POD SŁOŃCEM
Szczerze? Kiedy zobaczyłam plan animacji, standardowo uznałam, że Staszek jest na to wszystko za mały. Pieczenie muffinek marchewkowych? Własnoręczne robienie pamiątki znad morza? Pirackie disco, bitwa na poduszki, malowanie twarzy albo kinowe oglądanie „Vaiany”? Przecież to się nie może udać. A jednak… udało się! Okazuje się, że nie ma dzieci za małych na animacje – są co najwyżej kiepscy animatorzy. Aquarius z kolei ma świetną ekipę, która skutecznie potrafi zająć dziecko zabawą. Oczywiście, towarzyszyliśmy Staśkowi na każdym kroku, natomiast obserwowanie go, jak uczy się nowych rzeczy i jak bardzo jest dumny z efektów swojej pracy, to było po prostu złoto!
5. GENIALNY PLAC ZABAW
Jeśli chodzi o odległość od morza, lepiej być chyba nie mogło. Aquarius jest położony zaledwie 5 minut piechotą od plaży, więc grzechem byłoby nie skorzystać z serii spacerów. Zwłaszcza, że dla dwulatka największym i najlepszym placem zabaw jest piach. Natomiast nieco starsze dzieci na pewno zapiszczą Wam z zachwytu, jak tylko zaprowadzicie je do placu zabaw, mieszczącego się w hotelowym ogrodzie. Czego tam nie ma! Wy odpoczniecie sobie spokojnie na ławce, a młodzież wyhasa się na tutejszych huśtawkach, zjeżdżalniach i wszystkich tych ekstra sprzętach do wspinania. Ba, tutaj jest nawet tyrolka! Już wiecie, co miałam na myśli, pisząc o mikroświecie? ;-) Z tego hotelu właściwie można by nie wychodzić, tu jest po prostu wszystko!
6. BASEN DLA CHŁOPCÓW I SPA DLA MATKI
Nie znam dziecka, które nie uwielbiałoby chlapać się w wodzie. Jednym z nielicznych minusów Bałtyku poza sezonem jest to, że do wody na plaży już nie wejdziecie. Dlatego tak ważne moim zdaniem jest to, żeby na terenie hotelu mieścił się basen, oczywiście wewnętrzny. U nas to musiał być jeszcze basen z częścią dla maluszków, czyli z brodzikiem, specjalną zjeżdżalnią, kołami do pływania, rękawkami i innymi zabawkami, które pozwolą Staśkowi jak najlepiej się bawić. I to był strzał w dziesiątkę! Tutejszy basen odwiedzaliśmy bodaj codziennie, chociaż ja czasem zdradzałam chłopaków, skręcając sobie do SPA. Gorąco polecam Wam przy tym masaż aromatyczną świecą, wykonywany przy użyciu ciepłego wosku – takiego odprężenia nic chyba nie daje! A jeśli macie ochotę zadbać nieco o stan swojej skóry, to na miejscu działa też gabinet kosmetyczny ze świetną ofertą zabiegów na twarz oraz ciało.
7. PYSZNE JEDZENIE, KTÓRE ZAWSZE NA CIEBIE CZEKA
W pobytach w hotelach najbardziej kocham chyba śniadania. Oczywiście, im większy wybór, tym lepiej – i tutaj Aquarius także spisuje się na medal. Lubicie płatki z mlekiem? Kanapki? Jajecznicę? A może gofry lub naleśniki? Na stołach znajdziecie to wszystko. Do tego część rzeczy przygotowywana jest przez kucharzy na Waszych oczach! My w pakiecie mieliśmy też obiadokolacje, ale kilkakrotnie zdarzyło nam się też odwiedzić hotelową restaurację, a kilka potraw pokazywałam Wam na pierwszych zdjęciach. Wszystko było wyborne i pięknie podane, a kalendarzową jesień oficjalnie powitałam kremem wiosennym z palonej pietruszki, gruszki i gorgonzoli. Na listę naszych ulubionych dań wpadło też tagliatelle z gorgonzolą, pierś kukurydziana i – standardowo – fondant. Pyszności!
NAD BAŁTYK MARSZ!
Właściwie, o atrakcjach i pobycie tutaj mogłabym pisać Wam tak jeszcze długo. Jak choćby o naprawdę sporej siłowni, na którą wieczorami wykradał się Paweł. O przemiłej i pomocnej obsłudze. O boskiej bezie, popijanej aperolem do snu. I o pięknym, wielkim akwarium, przed którym Stasiek codziennie stawał jak zaczarowany. O godzinach, spędzonych na fantastycznej zabawie i o kopaniu dołów z piasku, których największą zaletą jest to, że można w nie wpadać. Nawet o rowerach, które wypożyczycie tutaj na miejscu, z fotelikami dla dzieci, kaskami i mapkami z trasami rowerowymi włącznie! Zamiast tego, powiem krótko – jedźcie. Jedźcie, bo to będą jedne z Waszych najlepszych wakacji. I dlatego, że Bałtyk naprawdę jest tego warty ;-)
PS. Po serii stories zarzuciłyście mnie pytaniami o Staśka kurtkę. To Reima, a konkretnie kurtka przejściowa Reimatec Tontti – wodoodporna, wodoszczelna, no i do tego w domki! ;-)
Haha, zdjęcia z basenu rewelacyjne :D
Taaaak, nie wszystko dało się uchwycić aparatem, ale kilka perełek jest :D
Jak Bałtyk, to tylko zimą! Bez tych wszystkich tłumów <3
Prawda, zupełnie inne doznania <3
A właśnie miałam pytać, skąd kurteczka… :D
Kurteczka bije rekordy popularności <3