Chodzimy do pracy, której nie cierpimy, kupujemy rzeczy, których nie potrzebujemy za pieniądze, których nie mamy, usiłując zaimponować ludziom, których nie lubimy, udając kogoś, kim nie jesteśmy.
Kojarzycie ten cytat? Najlepsze jest to, że przypisuje się go „Fight Clubowi”, chociaż tak naprawdę to zdanie wcale w nim nie pada. A mogłoby. Mogłoby, bo jest świetnym podsumowaniem wszechobecnego pędu i konsumpcjonizmu. Chodzimy do pracy i bierzemy nadgodziny, żeby zarabiać pieniądze, których nie będziemy mieli czasu wydać, podpisujemy umowy na kredyty, żeby kupować za nie domy, w których nie będziemy mieli czasu mieszkać, po czym bierzemy jeszcze więcej nadgodzin, żeby móc je spłacić, a później jeszcze więcej kredytów na spłatę poprzednich kredytów. Trochę jak chomik w kołowrotku, a trochę jak słoń w składzie porcelany, który nie zauważa, że cokolwiek by teraz nie zrobił, to efekt i tak będzie opłakany.
WSZYSTKO JEST WAŻNIEJSZE NIŻ UMYTE OKNA
Kiedyś myślałam, że najmocniej widać to w weekendy w centrach handlowych. Później rozejrzałam się dookoła i doszłam do wniosku, że równie dobitnie pokazują to święta. Święta, w które tracimy czas i energię na sprzątanie domów, które tego nie potrzebują i gotowanie jedzenia, którego później nie przejemy, w towarzystwie ludzi, którzy są nam obcy, skłóceni przez codziennie drobiazgi z tymi, którzy powinni być dla nas najważniejsi. I ja za ten układ dziękuję, a w uszach szumi mi Anna Maria Jopek i refren „Ja wysiadam”.
Nie chce mi się i to nie dlatego, że jestem leniwa, ale dlatego, że jestem wygodna. Ciężko pracuję, a na ekran komputera patrzę codziennie przez więcej godzin, niż na twarz własnego faceta. Zajeżdżam się w dni robocze, zajeżdżam się też w weekendy, a ostatnie lata pokazują, że skutecznie zajeżdżam się też w święta. Ale internet to nie kranik, tego się nie da zakręcić, więc pracuję jak dobry monopolowy, przez siedem dni w tygodniu, bo muszę (oraz dlatego, że jestem pracoholikiem i chcę). Natomiast sprzątać nie muszę. Myć okien nie muszę. Prać firan nie muszę, prasować nie muszę i uśmiechać się do rodziny, której szczerze nie cierpię – także nie muszę.
Z tym ostatnim mam akurat łatwo, bo rodzinę mam wspaniałą, ale jak słyszę od swoich znajomych, że marnują tych kilka gratisowych dni wolnego w roku w towarzystwie osób, które za wyrafinowaną rozrywkę uważają spowiadanie ich z życia prywatnego i zawodowego, a następnie srogie ich krytykowanie, to słabo mi się robi. Święta nie są od tego, by się smucić czy denerwować. Święta są po to, żeby się:
A) jeśli się wierzy – zatrzymać i pomodlić
B) jeśli się nie wierzy – zatrzymać i zresetować
Natomiast jeśli zamiast opcji A lub B ktoś wybiera C jak CAŁKOWICIE SOBIE TE ŚWIĘTA UPRZYKRZYĆ I ZMARNOWAĆ, to autentycznie robi mi się go szkoda.
„TO JAK, MASZ TAM KOGOŚ”?
Dlatego pamiętajcie, że od tradycji lepszy jest zdrowy egoizm, a Wasze zdrowie – psychiczne i fizyczne – jest o niebo ważniejsze niż umyte okna. Naprawdę, za to nie idzie się do nieba i za wypastowane podłogi także nie idzie się do nieba. Natomiast za obrzydzanie życia sobie lub innym, bankowo idzie się prosto do piekła. Ja zawsze, gdy mam przed czymś opory, pytam siebie: po co Ci to? Szczera odpowiedź naprawdę sporo upraszcza. Przykłady?
Moja garderoba. Kiedy idę na zakupy, nie biegam od sklepu do sklepu. Mam kilka ulubionych i do innych nawet nie wchodzę. A że znam rozmiarówkę, zwykle obkupuję się przez internet. Dzięki temu nie tracę czasu w przymierzalniach ani do kasy, ba – odpadają mi nawet dojazdy. Poza tym rzeczy mam mało, bo nie lubię rano głowić się, co powinnam założyć. Zasada? Mniej ubrań – mniejszy kłopot, więcej ubrań – większy kłopot.
Ta sama zasada działa także w przyjaźni. Ba, powiem więcej – to tyczy się wszystkich, także rodzinnych relacji. Dlatego nie marnuję życia na uśmiechanie się do ludzi, którzy tego nie doceniają. Na odpowiadanie na pytania, które sprawiają mi przykrość. Na rozmawianie o rzeczach, które są dla mnie zbyt trudne. Tak, mam wielu znajomych, ale czas o każdej porze dnia i nocy – a także w święta – znalazłabym jedynie dla kilkorga z nich. Nie dlatego, że taka jestem zabiegana (chociaż to też), ale dlatego, że staram się szanować siebie i swój czas. I upraszczać tę rzeczywistość, jaką wokół siebie mam.
GDYBYM LUBIŁA STANIE W KOLEJKACH, ZARABIAŁABYM JAKO STACZ
Kolejna rzecz, na którą bezsensownie tracimy czas, to stanie w kolejkach. Stoimy w kolejkach do kasy w markecie, do okienka na poczcie, do rejestracji w przychodni. Chociaż zakupy da się robić online z dostawą do domu, rachunki opłacać przez internet, a do lekarzy umawiać przez aplikacje. Natomiast nie wiem, czy wiecie, ale we Włoszech istnieje już formalnie taki zawód, jak stacz. Stacz stoi w kolejkach, wystawia rachunki fiskalne, a swojego fachu uczy się… na specjalnych kursach. Średnie wynagrodzenie to ponoć 10 euro za godzinę stania. Mnie nikt tej dychy nie płaci, więc stania w kolejkach odmawiam.
Podsumowując: życie trzeba sobie upraszczać wszędzie tam, gdzie się da. Nie ładować pary w coś, co nie daje nam frajdy. Co burzy nasz spokój, marnuje czas i wygina nam usta w podkowy. A czemu właśnie dzisiaj Wam o tym piszę? Bo napisał do mnie Folx, czyli zupełnie nowy operator komórkowy. Taki, którego filozofia pokrywa się z moją i który nie tylko szanuje swoich użytkowników, ale i proponuje im układ na maxa komfortowy: nic tu nie trzeba, rachunki płacą się same, dołączasz, kiedy chcesz i wypisujesz się też, kiedy chcesz. Bez tony formalności, bez pamiętania o terminach, bez kar umownych i nawet bez infolinii, bo w razie pytań jest czat, dostępny 24/7. No i bez cyrografów na miliony lat i bez abonamentów za miliony monet.
A że święta tuż, tuż, to mam dla Was prezent od zająca. To kod na trzy miesiące korzystania z Folx ZA DARMO. W sam raz, żeby potestować. Możecie przenieść tutaj swój numer albo wybrać sobie jakiś nowy. I możecie polecić go też znajomym – a za każdego z nich dostajecie kolejny miesiąc DARMOWY.
Kod: wyrwanefolx – chodźcie na stronę i zobaczcie, co z nim zrobić ♥
PS. Wesołych świąt, Moi Drodzy!
Wpis powstał we współpracy z siecią komórkową Folx
Żeby wszyscy mieli do tego takie podejście jak Ty, to świat byłby piękniejszy, naprawdę! Wesołych świąt! ;)
Wesołych! <3
Brzmi fajne, ale jak z zasięgiem??
Wszystkie sieci, idealne w mieście i na świąteczne wyjazdy : )
Super! Folx umożliwia korzystanie z zasięgu Play, T-mobile, Orange i Plusa w ramach roamingu krajowego, więc wszystko gra :)
Fajny ten folx ;) używam i sprawdza się genialnie : ) No limit, 20gb netu, zasięg wszystkich sieci, a do tego samo się płaci. Bajka :D
W sumie, wszystkie rachunki mogłyby się tak same płacić, wreszcie przestałabym o nich zapominać :D