Każdy dzień to kolejna szansa na to, żeby coś zmienić [+WYZWANIE!]

Czytaliście „Muminki”? Pewnie, że czytaliście! W jednej z części Tove Jansson napisała takie piękne zdanie, że „trzeba od czasu do czasu przewietrzyć rodzinę”. A kiedy lepiej ją wierzyć, niż latem? Pogoda wreszcie zaczyna dopisywać, parki i łąki mienią się już wszystkimi odcieniami zieleni, a piknik aż sam się prosi, żeby go zorganizować! Z wielkim koszem lub maleńkim tobołkiem. Z kocykiem lub na szybko, na ławce. Ze wszystkimi członkami rodziny albo tylko we dwoje. Wszystkie zasady są tu dozwolone, a cel jest jeden: spędzić cudnie czas na świeżym powietrzu i doładować sobie baterie!


MAM WIEDZĘ I NIE ZAWAHAM SIĘ JEJ UŻYĆ

A wiecie, dlaczego właśnie dzisiaj Wam o tym piszę? Bo najpyszniejsze, co możecie ze sobą zabrać na piknik, to warzywa i owoce – zarówno całe i świeże, jak i te z kartonów, pod postacią soków! A tak się składa, że właśnie dzisiaj przypada Dzień Soku. To właśnie on zainspirował nas do tego, żeby żyć jeszcze zdrowiej i jeszcze świadomiej. I dorzucić do naszego codziennego jadłospisu jeszcze więcej warzyw i owoców. Co więcej, takie samo zadanie mam dzisiaj dla Was! Już teraz chciałabym Was zachęcić do wzięcia udziału w pewnym fajnym i szalenie ważnym wyzwaniu. Zwłaszcza, że #WYZWANIE5PORCJI to nie tylko świetna zabawa, ale i szansa na wprowadzenie realnych zmian, i to nie tylko od święta!

Do tego razem z Wami chciałabym obalić dziś kilka mitów i przekonać Was, że skoro wszystkie badania potwierdzają, że codziennie powinniśmy spożywać minimum 5 porcji warzyw, owoców lub soku, to czas najwyższy, aby tę wiedzę zamienić na małe, łatwe nawyki, które pozwolą nam na iście bajkowe życie! Czyli takie, w którym wszyscy żyli długo i szczęśliwie… ;-)

Na początek trochę liczb wg wytycznych WHO. Minimum 400 – tyle gramów warzyw i owoców powinniśmy codziennie spożywać. 5 – na tyle porcji powinniśmy to sobie rozbić (albo chociaż mocno się starać). Oraz 200 – tyle mililitrów soku może zastąpić nam jedną z tych porcji. Szczerze? Ta ostatnia informacja była dla mnie kluczowa. Bo o ile zdaję sobie sprawę z tego, że owoce i warzywa trzeba jeść i już, o tyle soki nie wydawały mi się raczej dobrym zamiennikiem. A bo przetworzone, a bo kaloryczne, a bo pozbawione witamin i – co za tym idzie – niezdrowe. Tak myślałam, ale błędnie. I dziś okazuje się, że to wszystko były bzdury, jak 2 + 2 = 5.


PO CO KOMU SOK Z KARTONU?

Po pierwsze, sok z kartonu jest szeroko dostępny i mega wygodny w transporcie. Można go kupić niemal wszędzie, w różnych pojemnościach, i niemal wszędzie ze sobą zabrać – nawet na rodzinny piknik! Po drugie, opakowania kartonowe nie tylko chronią soki przed działaniem czynników zewnętrznych, ale i są całkowicie bezpieczne. A to dlatego, że zostały wykonane z przebadanych materiałów, które nie mają wpływu ani na sam sok, ani tym bardziej na nasze zdrowie. Po trzecie, zarówno pasteryzacja, jak i wyjałowione opakowanie kartonowe zapewniają sokom dłuższy termin przydatności do spożycia, bez – uwaga – konieczności stosowania konserwantów! No i po czwarte w końcu – kartony po sokach nadają się do recyklingu i są jak najbardziej ekologiczne. I tak, taki sok – pasteryzowany, z kartonu – także może stanowić jedną z tych 5 porcji, o jakich tu dzisiaj mówimy.

Pamiętajcie też, że soki z kartonu mają tę ogromną zaletę, że ich dostępność nie jest uzależniona od pory roku. Nie ma więc wymówek, że zimą coś nie rośnie albo że dany owoc czy warzywo jest tylko sezonowe. A o tym, dlaczego warzywa i owoce powinny stanowić podstawę naszej diety, nie będę Wam już szczegółowo pisać, bo to już większość z nas pewnie wie. A dla niewtajemniczonych – nie tylko mają zbawienny wpływ na funkcjonowanie naszych organizmów, ale i ogrywają ważną rolę w utrzymaniu prawidłowej masy ciała. No i są nieocenione w profilaktyce chorób układu krwionośnego, nowotworów, choroby Alzheimera czy Parkinsona, a nawet… depresji!


MÓJ ULUBIONY MIT NA TEMAT SOKÓW Z KARTONU

To teraz, skoro już wiemy, dlaczego sam karton jest ok, to rozprawmy się też z mitami, jakie dotknęły jego zawartość. Mój ulubiony mit – sok z kartonu to sama chemia. Otóż sok – także ten pasteryzowany, z kartonu – ma podobny poziom składników odżywczych, co owoce lub warzywa, z których został wytworzony. Co więcej, sok owocowy lub warzywny to produkt naturalny i dlatego zwyczajnie NIE MOŻE zawierać konserwantów, słodzików, sztucznych barwników czy aromatów innych niż z warzyw lub owoców, z których został wyprodukowany. No i kolejna rzecz – soki owocowe, pomidorowe oraz w 100% warzywne nie mogą też zawierać dodatku żadnych cukrów (np. glukozy, fruktozy, sacharozy, syropu glukozowo – fruktozowego, itd.).

Wszystko to sprawia, że soki z kartonów spokojnie mogą stanowić element zrównoważonej diety, a już jedna szklanka może zastąpić nam jedną z dziennych zalecanych porcji warzyw lub owoców. Co jest nieocenione zwłaszcza wtedy, gdy brakuje nam czasu lub możliwości, żeby spożyć świeże produkty bądź przygotować konkretniejsze posiłki. Zapamiętajcie więc raz na zawsze – tak, soki z kartonu również są w porządku. A dlaczego na opakowaniach nie ma informacji typu: „nie zawiera konserwantów” czy „nie zawiera sztucznych barwników”? No właśnie dlatego, że sok z założenia nie może ich zawierać i podanie takich haseł sugerowałoby, że ten konkretny sok to jakiś wyjątek, a inne są od niego gorsze. 


SZKLANKA SOKU ZAWSZE SPOKO

Kolejny mit – soki pasteryzowane są pozbawione mikro- i makroelementów oraz witamin. A jaka jest prawda? Otóż taka, że proces pasteryzacji nie pozbawia soków większości składników odżywczych czy witamin. On po prostu niszczy drobnoustroje i enzymy, które – gdybyśmy je tam zostawili – doprowadziłyby do naturalnego procesu psucia. Do tego jest w pełni bezpieczny i zdrowy, bo polega tylko na krótkotrwałym podniesieniu temperatury produktów – a przecież sami tak robimy, przygotowując przetwory na zimę (oczywiście, poziom zaawansowania techniki jest inny, ale sposób działania – ten sam). A tak się składa, że składniki  mineralne, a także większość antyoksydantów i makroelementów, jest całkowicie odporna na obróbkę termiczną.

I ostatni już mit – soki z soku zagęszczonego, z dłuższym terminem przydatności, to koło prawdziwych soków nawet nie leżały. No leżeć nie musiały, prawda natomiast jest taka, że te soki MUSZĄ zachować fizyczne, chemiczne, organoleptyczne i odżywcze właściwości, odpowiadające właściwościom, jakie mają soki otrzymane bezpośrednio z owoców tego samego gatunku. Jest masa przepisów, które to regulują i aż dziw bierze, że soki z kartonów wciąż potrafią być tak demonizowane.


NIE BĄDŹ PRZEMYTNIKIEM, BĄDŹ MĄDRY!

A na koniec jedna rada – jeśli macie dzieci, nie przemycajcie im do jedzenia owoców i warzyw pod różnymi dziwnymi postaciami. Zamiast tego, lepiej od małego kształtować dobre nawyki. Od początku pokazywać im, że owoce i warzywa – całe czy w sokach – są super! Że towarzyszą Wam w Waszym codziennym życiu. Że są fajne do śniadania, kolacji czy obiadu, ale równie fajnie sprawdzają się też na placu zabaw, w przedszkolu, szkole, na rodzinnym pikniku czy też na wycieczce w parku. I nawet, jeśli macie w domu niejadka, to przemycanie jest działaniem na krótką metę – prędzej czy później dziecko podrośnie i nie będzie się dawało nabrać na Wasze oszukiwanie. Dlatego zamiast małych oszustw, proponuję Wam dzisiaj wielką zmianę!

A zatem: dołączcie do nas i już dziś zacznijcie swoje #WYZWANIE5PORCJI. Spróbujcie włączyć do swojego codziennego rodzinnego jadłospisu tych 5 porcji warzyw, owoców lub soku. Jak? Jak tylko macie ochotę! Wrzućcie jabłko do plecaka, zgarnijcie jakiś sok po drodze do domu, dołóżcie do kanapki kolorowe warzywo, a w ramach deseru sięgnijcie po owoc. Nie mówię, że od razu się uda, ale jeśli jutro sięgniecie chociaż po jedną czy dwie porcje, to już będzie sukces. To zawsze o jedną lub dwie porcje więcej, niż zero, prawda? Spróbujcie też dorzucić sobie do codziennego grafiku tę szklankę soku jako 1 z 5 porcji, które są zalecane. I to nie tylko w Dzień Soku, ale absolutnie każdego dnia. Aż w końcu wejdzie Wam to w nawyk i zaczniecie robić to zupełnie naturalnie! I pamiętajcie – każdy dzień to kolejna szansa na to, żeby coś zmienić: zdrowiej jeść, lepiej się czuć, no i mieć więcej energii! ;-)

Materiał sfinansowany ze środków Funduszu Promocji Owoców i Warzyw

Zdjęcia: Martyna Tola Piotrowska

Subscribe
Powiadom o
guest
15 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Ewelajn

Haha, Stasiek mistrz! A o przemycaniu warzyw i owoców sama coś wiem – dzięki takiemu cudowaniu dzisiaj nie cierpię ani jednego, ani drugiego. Zwłaszcza warzywa kojarzą mi się jako coś bez smaku, niedobrego i niepotrzebnego, co rodzice wciskali mi na siłę albo np. przekupowali mnie zabawkami, bylebym zjadła. I efekty są, jakie są. Dobrze, że o tym mówisz, bo nie każdy zdaje sobie z tego sprawę!

Migot

Koszulka widzę tematyczna :D A wyzwanie podjęte od stycznia – z różnymi efektami, ale zamiast słodyczy staram się wciągać warzywa i owoce. Jakoś wychodzi. Da się!

Mama trzech

Ja to wiem, mąż to wie, a babcie… swoje. To przemycanie warzyw to jest jakiś koszmar. Przekupowanie tak samo. Zjedz jabłuszko, babcia kupi batona… No szlag człowieka trafia!

Ada

a weź, u nas to samo (mam pokitrane od miesięcy kinder niespodzianki, a nie jem ich i nie lubię), chociaż moja mama już się nauczyła, a miałam z nią spięcie :) za to są dobre ciocie, które potrafią popsuć mi dziecko, na przykład jedna ostatnio przywiozla monte i potem był foch na zwykłe jogurty, ktore do tej pory były ukochanym pokarmem. albo zauważy któraś, że dziecku smakowała tubka z musem owocowym, to potem kupi zapas piętnastu. i nie chodzi o to, że te tubki są złe, bo są zdrowe, ale wolałabym, żeby młoda zjadła zwykły owoc, w końcu umie gryźć… Czytaj więcej »