Hotel Transylwania 3: Tak przerażająco nudny, że aż żal

Żeby nie było: uwielbiam te postaci. Widziałam w kinie pierwszą i drugą część i zdążyłam na tyle polubić tutejszą ferajnę, że jej twórcom niejedno byłabym w stanie wybaczyć. Zwłaszcza, że przy części trzeciej przygotowana byłam na kino naprawdę nie najwyższych lotów. Wszyscy w końcu wiemy, jak to bywa z kontynuacjami. Często są robione na siłę, w oparciu o sentyment widza, bez większego pomysłu i polotu. Dlatego wierzcie mi, że poprzeczka nie była ustawiona wysoko. Niestety, „Hotel Transylwania 3” okazał się jeszcze gorszy, niż mogłam to sobie wyobrazić. Był naprawdę bardzo, BARDZO zły.

hotel transylwania 3hotel transylwania 3hotel transylwania 3

O CO PANU CHODZI, PANIE VAN HELSING?

Film zaczyna się bardzo fajną retrospekcją. Oto przenosimy się do 1897 roku, kiedy postrachem wszystkich potworów jest niejaki Van Helsing – mało przyjemny i bardzo zawzięty typ, którego życiowym celem jest wycięcie ich wszystkich w pień. Dlaczego? Ot, taka rodzinna tradycja. Dowiadujemy się więc, że Drak od lat musi ratować siebie i swoich kompanów i dlatego pewnego dnia otwiera dla nich hotel. Z jednej strony więc taką oazę, w której wszyscy mogą się zrelaksować, z drugiej zaś kryjówkę, w której w ogóle mogą przeżyć.

Po tym uroczym i ciekawym wstępie „Hotel Transylwania 3” przenosi nas już do czasów współczesnych. Córka Draka jest od dawna dorosła, ma zresztą własne dziecko, a sam Drak – jak był, tak nadal jest samotny. I choć życie wypełnia mu praca, którą szczerze uwielbia, to jednak przez myśl przechodzi mu zing. Ten szczególny rodzaj szczerego i niepowtarzalnego uczucia, który my, śmiertelnicy, nazwalibyśmy po prostu wielką miłością.

hotel transylwania 3hotel transylwania 3hotel transylwania 3

HOTEL TRANSYLWANIA 3, CZYLI PŁYWAJĄCY STATEK MIŁOŚCI

Niestety, Mavis nie do końca trafnie interpretuje targający nim smutek i – przekonana, że wziął się on ze zmęczenia – postanawia zafundować ojcu wakacje. To znaczy: ojcu, sobie, swojemu mężowi, synkowi i całej zgrai potworów, która tradycyjnie już musi im towarzyszyć. Na ekranie widzimy więc nieco podstarzałego ojca Draka, mumię z nadwagą, rozmnażającą się w zadziwiającym tempie rodzinę wilczków (wilkołaków?) i seledynową, galaretowatą kupę o imieniu Blobby. Wszyscy oni wybierają się w rejs-niespodziankę, który ma pozwolić Drakowi wreszcie się odstresować.

Drak początkowo nie jest zachwycony pomysłem. Ot, kolejny hotel – tyle, że na wodzie. Nie przekonuje go ani basen, ani szama bez ograniczeń, ani nawet pięciogwiazdkowe SPA. Ba, obojętna jest mu też sama wyprawa do serca Trójkąta Bermudzkiego czy finałowe zwiedzanie Atlantydy. Po prostu jest tam, bo musi. Aż w końcu widzi ją: piękną i pełną werwy panią kapitan. I tu uwaga – spoiler – akcja rozkręca się w momencie, kiedy Ericka okazuje się dziedziczką rodu Van Helsing, a Drak – a jakże – czuje do niej zing.

hotel transylwania 3hotel transylwania 3hotel transylwania 3

KARUZELA ŚMIECHU TO TO NIE JEST

I tak mniej więcej rozkręca się nasz „Hotel Transylwania 3”. Fabuła brzmi całkiem nieźle, prawda? Jak nietrudno się domyślić, Drak będzie chodził przez pół filmu zauroczony, a przez drugie pół będzie cudem uchodził z życiem. I może na poziomie pomysłu brzmi to całkiem nieźle, ale realizacja już się niestety nie udała. Żarty nie są śmieszne, akcja nie jest wartka i wszystko toczy się tu z wdziękiem czołgu wsadzonego w błoto. A jak nam do tego puszczają na końcu hity takie jak „Don’t Worry, Be Happy” czy „Macarenę”, to mnie naprawdę wszystko opada.

Podstawy były przecież niezłe: mieliśmy naprawdę fajne i ciekawe postaci. Mieliśmy pierwszorzędną animację, która na poziomie wizualnym zgarniała spokojne 10/10. Mieliśmy fajne przygody, niewymuszone żarty i zawsze ciepłe przesłanie. Takie w myśl zasady, że każda odmienność jest ok, że trzeba się kochać i szanować, a najważniejsze już, żeby kochać i szanować swoją rodzinę. Oczywiście, na tym poziomie „Hotel Transylwania 3” nadal trzyma poziom. Ale poza tą warstwą emocjonalno-rodzinną, wszystko tu poszło nie tak.

hotel transylwania 3hotel transylwania 3hotel transylwania 3

ZWISAJĄCE POŚLADKI VS. RZYGAJĄCY BLOBBY

I tak, wiem, że film kierowany jest do młodszych jednak widzów. Że nie mam prawa czepiać się poziomu żartów, bo to nie mnie miały one śmieszyć. Ale dzieci też one nie śmieszyły. Nie dziwota zresztą, bo w dużej mierze były po prostu niezrozumiałe. A te, które były zrozumiałe, były po prostu żenujące albo – zwyczajnie – niefajne. Jak choćby zbliżenie na pośladki ojca Draka czy też zachwyty nad jego obwisłym brzuchem. Albo Blobby, wymiotujący sobie w najlepsze. Naprawdę, na tle swoich poprzedników „Hotel Transylwania 3” wypada naprawdę beznadziejnie.

Szczerze mówiąc, po seansie sama miałam ochotę zachować się jak kilkulatek i mocno tupnąć nogą na ten film. W ramach takiej ogromnej, wewnętrznej niezgody. Bo jak można było zrobić aż tak nudny film? Jak tę całkiem przecież nieźle pomyślaną fabułę można było zrealizować aż tak strasznie? Ja wiem, że fani i tak poszliby na ten film. Ale czy to był powód, dla którego zrobiono go tak bardzo na „odwal się”? Ode mnie dostaje co najwyżej 4/10 – a i to tylko przez wzgląd na ładnie zrobioną animację.

A dla wciąż zainteresowanych – zwiastun:

 

Subscribe
Powiadom o
guest
20 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Dagmara

Nie zgadzam się z Tobą bajka bardzo fajna byłam z dziećmi i z chęcią bym obejrzała drugi raz. Naprawdę warto obejrzeć

Ula Pedantula

Pełna zgoda, najgorsza ze wszystkich części :(

Zuzka

Zaraz się zleca psychofani i będą twierdzić, ze to dzieło nad dziełami ? a prawda jest taka, ze ten film nawet na 2/10 nie zasługuje, wiec i tak byłaś dla niego łaskawa ?

Paweł

Nie dała mi napisać co o tym myślę, dlatego wyszło łągodnie ;)