Zarobki Lewandowskiego bolą nas bardziej niż to, że słabo gra?

Szybko poszło, nie? Odpadliśmy z hukiem z Mistrzostw Świata. Wielu pseudo-znawcom sportu pękły żyłki na czole, niejeden Janusz spadł z kanapy, niejedna Halina cały tydzień słuchała, jakie „te nasze piłkarze słabe są”. Emocje trochę opadły, kiedy Niemcy, obrońcy tytułu, również pożegnały się z turniejem. Wydarzenia z boiska to jedna rzecz, ale to, co wypluły z siebie odmęty internetu, to rzecz druga. Zwłaszcza, jeśli chodzi o zarobki Lewandowskiego i reszty ekipy. I o tym dziś słów kilka.

Ja kibicem jestem takim, jak graczem – casualowym. Od wielkiego święta odpalam odbiornik TV i coś oglądam. Na wydarzenia typu Rosja 2018 wyciągam z szuflady szalik i idę odśpiewać z przyjaciółmi hymn, wydrzeć parę razy ziapę i wlać w siebie kilka jasnych. Taki raczej standard. Niezależnie od wyniku, staram się być jednak w ocenie obiektywny i patrzeć na rezultaty szerzej. To, że odpadamy z tak ważnego i wyczekiwanego turnieju, oznacza tyle, że odpadliśmy, bo byliśmy słabsi niż rywale. Oznacza to jednak też, że się do niego zakwalifikowaliśmy i zagraliśmy mecze w towarzystwie światowej czołówki.

I każde z powyższych stwierdzeń można w dowolny sposób różnymi argumentami podważać. Odpadliśmy przecież na własne życzenie, punktując się w meczu z Senegalem. I jaka to czołówka, kiedy w rozstawionych drużynach znajdziemy Iran, Kostarykę czy Maroko. Buszując w sieci, dowiedziałem się o wielu problemach kadry, o których nie miałem pojęcia. Peszko? Pijak. Lewy? Gwiazda bez zacięcia kapitańskiego. Nawałka? Dupa, nie strateg.

Żyjemy w kraju, w którym każdy będzie większym abstynentem niż Peszko, lepszym trenerem niż Nawałka i na pewno ma w domu lepszą Ankę niż Lewy. Z tym dyskutować się nie da. Każdy ma prawo twierdzić, że w czymś od innego będzie lepszy. Niestety, nie zweryfikujemy tego, bo ten ktoś żadnym z trzech wymienionych Panów nie został, i nie zostanie. Ludzie mają to do siebie, że własne kompleksy najłatwiej leczą, krytykując innych. Dziś piłkarzy, jutro polityków, a pojutrze celebrytów. I z tym nic nie zrobimy. Ignorujmy.

PO PIERWSZE: ZAROBKI LEWANDOWSKIEGO NIE WZIĘŁY SIĘ ZNIKĄD

Jest natomiast jedna rzecz, której w naszym społeczeństwie nie lubię, nie toleruję, nie jestem w stanie zaakceptować. To nasze polaczkowe zaglądanie do cudzego portfela. Takie typowe rozliczanie z tego, jak ktoś zarabia, z czego się utrzymuje, i co najlepsze – czy ma prawo z tego żyć. Prawo, które dla jasności nadaje zawsze komentujący. Na szczęście tylko we własnym, nic nie znaczącym wymiarze.

Jakie było hasło przewodnie w komentarzach, zaraz po „odwołać Nawałkę” i „Robert, oddaj opaskę”? Oczywiście: „Oddajcie pieniądze z reklam”. I to dla mnie jest coś niesamowitego. W głowach naszych nosaczy sundajskich zrodziła się myśl, że skoro piłkarze zagrali słabo, to nie zasługują na pieniądze z reklam. Te powinny iść na szkolenie młodych piłkarzy, na cele charytatywne albo wszędzie indziej, tylko nie do piłkarzy. Bo ta banda patałachów dostaje przecież kasę od klubów, od PZPN i mają czelność sięgać jeszcze po profity z reklam. I nie byłoby dla mnie może to takim szokiem, gdyby nie fakt, że takie bzdety potrafią powtarzać ludzie, których do tej pory uważałem za rozsądnych. W czym problem? W zawiści i niezrozumieniu podstawowych relacji w showbiznesie.

Lewandowski, Błaszczykowski czy Nawałka to influencerzy. Dwaj pierwsi byli nimi od dłuższego czasu i będą nimi jeszcze przez jakiś czas. Trener miał raczej swoją chwilę, która właśnie dobiega końca. Każdy z nich, jak każdy inny racjonalnie myślący człowiek, stara się zapewnić sobie godną przyszłość. A ten typ zawodowca na emeryturę przechodzi dość szybko. Po blaskach kariery często przychodzi zapomnienie i w wielu przypadkach dość smutna „starość”, na którą każdy stara się przygotować. Jedni będą robić to lepiej, inni gorzej, jeszcze inni wcale. Kojarzycie publiczne wypowiedzi aktorów starej daty, którzy przez całe życie płacili składki emerytalne w najniższej kwocie, a po zakończeniu kariery okazało się, że nie stać ich na życie? No właśnie.

PO DRUGIE: ZAROBKI LEWANDOWSKIEGO TO SPRAWA… LEWANDOWSKIEGO

Nie powinniśmy mieć za złe Nawałce flirtu z Berlinkami, a Lewemu, że kopie piłkę w garniturze. Każdy z nich ma prawo zarządzać swoim wizerunkiem i zrobi z nim, co zechce. Oraz za ile zechce. Pamiętajcie, że ci ludzie ryzykują także swoim zdrowiem, niespodziewanym końcem kariery i koniecznością szukania „nowego życia”, jeśli ta nagle się skończy. Biorą na siebie ogromne obciążenie psychiczne, które zniszczyło już niejednego sportowca. Nie dziwmy się więc, że wykorzystują swoją chwilę. Długo na nią pracowali, a ta trwać będzie z perspektywy całego życia dość krótko.

Zabawnie wygląda jeszcze jedna kwestia. Jak chłopaki od piłki w reklamach, to źle. Jak Gesslerowa, Kwiatkowski, Bednarek, Wojewódzki, Rozenkowa z Majdanem, Socha czy Majewski to ganz egal. Bo im wolno. Oni nic poza reklamami nie robią. A jak robią, to nie biorą na siebie tej presji i odpowiedzialności. Bo co może popsuć Gesslerowa poza obiadem i dobrym smakiem?

To zaglądanie do portfela, o którym pisałem, to taka nasza przypadłość, z którą ciężko się walczy. Zakorzeniliśmy ją sobie w poprzednim pokoleniu i tak z nią pokutujemy dalej. Znikąd nie wzięły się zawistne memy o sąsiadach i pobożnych życzeniach, aby ci ryj sobie rozbili. Dziś obserwujemy, jak to zjawisko eskaluje. Komuś coś wyszło? Ukradł. Komuś coś wyszło i nie ukradł? Nie zasłużył, bo ja tego nie mam. I tak w koło, Januszu.

Apeluję więc do tych, którzy dotrwali do tej części przydługiego wpisu. Czerpmy czasem z kultury Zachodu i uczmy się cieszyć sukcesami innych. Bliższych i dalszych. Lewandowskich i Nowaków. Ta chora zawiść nie prowadzi do niczego dobrego. Po jej obiekcie spłynie, a w nas wytwarza zupełnie niepotrzebne, złe emocje. Dlatego zdrowiej będzie, jeśli zarobki Lewandowskiego, Nawałki czy reszty ekipy będą dla nas raczej powodem do podziwu, a nie kolejnych frustracji. 

I NA KONIEC:

Takie krótkie info dla nieświadomych. Lewandowski to potężna marka sportowa. W tym roku zarobi ok. 100 mln złotych. Udział Roberta w jednej kampanii marketingowej to koszt minimum miliona złotych. Najczęściej ta kwota jest dużo wyższa. Przy dobrych wiatrach zostanie jedynym polskim aktywnym sportowcem, który przekroczy granicę MILIARDA zgromadzonych aktywów. Ale zarobki Lewandowskiego nie biorą się tylko z piłki – jako jeden z nielicznych inwestuje w projekty startupowe, nieruchomości, klinikę sportową czy agencję komunikacji.

Jego Anka, która bez niego w życiu by nic nie osiągnęła (oczywiście to sarkazm), no może poza wieloma medalami zdobytymi w sportach walki, także bardzo dobrze sprawdza się w świecie biznesu. Buduje zgrabnie swój wizerunek, łączy to z pasjami i stanowi stabilny filar dla Roberta. Więcej na jej temat pisała zresztą Asia. Dlatego serio, dajmy im spokój. Na wszystko, co mają, oboje sobie zapracowali. 

Zdjęcie główne: vectorfusionart/fotolia.com
Subscribe
Powiadom o
guest
10 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Natalia

Bardzo bardzo dobry wpis! Dzięki Paweł :)

Dominika

Ty masz żonę (którą notabene bardzo lubię), ja mam męża, ale za ten tekst to Cię człowieku kocham ?

Weronika

Ja przyznaję że jako człowiek nie mam żadnego problemu z tym że biorą pieniądze za reklamy. Ale jako influencer mam trochę ból dupy, bo nam się mówi że mamy promować to co pasuje do naszego wizerunku i to co naprawdę uważamy za godne polecenia, a sportowiec może zareklamować cokolwiek i ujdzie mu to na sucho. Gdyby jakiś fit vlogger wziął udział w reklamie Lay’s, zaraz zostałby oblany hejtem za to że z jednej strony chce promować zdrowy sty życia, a z drugiej uśmiecha się do chipsów. Sportowcy jednak takiego problemu nie mają. Piłkarze na pewno mają skrupulatnie ułożone diety i… Czytaj więcej »