Prokrastynacja dopadnie każdego, czyli mężczyzna vs. choinka

Jest koniec marca. Pierwsze słoneczne dni po deszczowym tygodniu. Ubieram się, bo zimno jest nadal. Idę na taras i przybieram pozycję do rwania z siadu. Jest ciężka jak dwa wiadra piachu, zimna i nieprzyjemna jak pani w pocztowym okienku. No i drapie jak Stasiek przed karmieniem. Podrzucam i chwiejnym krokiem balansuję w kierunku barierki, ciągle zastanawiając się, czemu nie zrobiłem tego, jak inni sąsiedzi. Czemu nie pozbyłem się choinki w styczniu?

Znacie pojęcie prokrastynacji? Jest to taki mały wrzód na naszym sumieniu. Coś, co często drażni bardziej niż kamień w bucie czy swędzenie tam, gdzie podrapać się nie da. Poniżej bardziej naukowa definicja, zaczerpnięta z Wikipedii:

Prokrastynacja lub zwlekanie (z łac. procrastinatio – odroczenie, zwłoka) – tendencja, utożsamiana z odwlekaniem, opóźnianiem lub przekładaniem czegoś na później, ujawniająca się w różnych dziedzinach życia. Przez pojęcie prokrastynacji rozumieć należy dobrowolne zwlekanie z realizacją zamierzonych działań, pomimo posiadanej świadomości pogorszenia sytuacji wskutek opóźnienia.

Mechanizm prokrastynacji polega na tym, że dzięki odłożeniu wykonania czynności na później początkowo następuje poprawa samopoczucia – pojawiają się radość oraz ulga, że nie trzeba działać natychmiast, a ponadto można zaangażować się w bardziej przyjemne, aktualne zadania. Odwlekaniu na później sprzyja złudzenie, że jutro będzie lepiej. Jednak uświadomienie sobie konieczności wykonania jakiegoś zadania powoduje stres, strach oraz nerwowość spowodowaną poczuciem, że zbyt mało czasu pozostało na dokładne i prawidłowe wykonanie planowanej czynności.

prokrastynacja

PROKRASTYNACJA W WYKONANIU FACETA

Czemu dziś o tym? A bo choinka, a bo kontakt wypada ze ściany, a bo szelki do krzesełka Staśka znowu nie założone, a bo zgubiła się śrubka, a kabel do ładowania się przerwał. A to, a tamto, a sramto. Równo rok temu przeprowadziliśmy się do nowego mieszkania, a aktywna eksploatacja swoje robi. Szczególnie, gdy w domu jest dziecko. Czasem (często) coś się psuje. I wtedy zaczyna się dramat. Kobieta zleca naprawę, a mężczyzna winien to zrobić. Na już. Często bywa tak, że pół roku później ten wyrwany kontakt nadal wisi, a dwa kompy ładuje się jedną ładowarką.

I wtedy kłania się osławione już powiedzenie: „Jak facet mówi, że coś zrobi, to zrobi. Nie trzeba mu o tym co pół roku przypominać”.

Dziś kilka słów o prokrastynacji w życiu codziennym i tym, dlaczego niektóre rzeczy robimy od ręki, niektórych wyczekujemy, a o pewnych chcemy zapomnieć. I mimo tego, że opieram się o męski punkt widzenia i moje własne doświadczenia, wierzę, że znajdziecie tutaj wiele podobieństw do swoich poczynań.

Czemu więc facet nie zrobi czegoś od ręki?

prokrastynacja

NISKA SZKODLIWOŚĆ CZYNU

Są takie rzeczy, które jak postoją, to się nic nie stanie. Roweru nie trzeba naprawiać w zimie, bo się nim nie jeździ, samochodu myć jesienią, bo i tak ciągle pada, a choinki wyrzucać na Trzech Króli, bo można ją wystawić na taras i wynieść później. I generalnie ja tu nie widzę niczego złego. Większość działań powinniśmy planować i liczyć się z konsekwencjami tych planów. Skoro coś świadomie odkładamy, to liczmy się z tym, że to nie będzie zrobione, kiedy będzie nam potrzebne. Bo zrobić to będziemy musieli. Pytanie tylko, kiedy będzie to bardziej opłacalne, sensowne, wygodne? Dziś mogę powiedzieć, że mój plan na choinkę nie był najlepszy. Gdybym wyniósł ją, kiedy była zmarznięta i świeża, nie miałbym tony igieł za kołnierzem.

O gderaniu Asi już nie wspomnę. Nie ma nic bardziej irytującego niż litania zaczynająca się od „tyle razy Cię prosiłam, żebyś…”, a kończąca się na „a Ty i tak masz to w dupie”. No, nie mam. Wasi faceci też nie mają. To Wy zwyczajnie nie wiecie, że my na wszystko mamy plan. Długoterminowy, ale skuteczny.

prokrastynacja

CHĘCI SĄ, SPRZĘTU BRAK

Do tego wora wrzucamy wszystko, co byśmy chcieli zrobić, nawet wiemy jak, ale nie mamy czym! Nie mamy śrubokręta, a akurat żaden z 36 noży, które leżą w kuchni, nie pasuje. Gdzieś była probówka, może tym by się dało, ale ją wcięło.

I tak oto wykładamy się na trywialnym zadaniu jeszcze w przedbiegach. To jest irytujące. I uwierzcie, nas drażni również. Ja w takich sytuacjach staram się spisać listę, zrobić sobie jedną sobotę roboczą, podjechać do marketu, kupić, co mi potrzeba, a potem w akompaniamencie dobrej muzyki i piwka bawić się w bohatera w swoim domu. Wtedy nikt nie ma prawa nam przeszkadzać, my możemy kląć do woli oraz eksponować pęknięcie w dolnej partii pleców przy schylaniu się.

Jest tylko jeden warunek – takich drobnych napraw musi się zebrać kilka. Także nie miejcie do nas pretensji, same widzicie, że tak być musi.

prokrastynacja

CHĘCI SĄ, WIEDZY BRAK

I to jest ciężki kaliber. Cecha facetów ambitnych i nierozważnych. Takich, którym duma nie pozwala się przyznać do tego, że nie potrafią czegoś zrobić. Przyciśnięci do ściany zaczynają wertować net w poszukiwaniu rozwiązania. Znajdują, jadą na zakupy i próbują rozwiązać problem. Jak to się kończy?

U mnie najczęściej tak, że jak coś nie działało, tak nie działa, a ja zostaję z niepotrzebnymi wiertłami, haczykami i zniszczoną ścianą. Wchodzi Asia z tekstem „a nie mówiłam, żebyś zadzwonił do Przemka/Marka/Janka”? No to biorę telefon, dzwonię. Za 2 dni wszystko jest zrobione, a ja mogę dumnie popijać drinka w fotelu. Bo przecież załatwiłem sprawę, nie?

prokrastynacja

CHĘCI BRAK, WENY BRAK

Wzdryga mnie, jak myślę o pewnych rzeczach. Są takie rzeczy, na myśl o których cierpnie Wam skóra? Każdy takie ma. To rzeczy, których zwyczajnie nie lubi się robić, które nie dają żadnej, absolutnie żadnej przyjemności i najchętniej zapłacilibyście komuś, żeby zrobił to za Was. To właśnie takie „poczekajki” odsuwamy zawsze maksymalnie, jak się da, na naszej liście priorytetów. Ja na przykład nienawidzę parować skarpetek, i od roku wybieram pojedyncze z szuflady, żeby je jakoś sparować przed wyjściem. Tracę na tym masę czasu, mam tego świadomość. Mimo to do parowania przekonać się nie mogę, bo zawsze jest coś ważniejszego.

Męczące, ale każdy ma swoje dziwactwa. Ważne, żeby druga połowa potrafiła je uszanować :)

prokrastynacja

PIERDOŁY OD RĘKI

Ulubiona kategoria każdego faceta. Można pomóc żonie, poderwać dziewczynę czy zaimponować cioci. Z tym ostatnim bym uważał, bo można bardzo szybko zostać nadwornym doradcą lub specjalistą w danej materii. Chodzi o rzeczy trywialnie proste, wręcz głupie.

Zniknęły dokumenty z pulpitu, a kobita nie wie, że control+Z je przywróci? Klik, klik, pstryk, pstryk i voila! Ego rośnie nam pod sufit, problem rozwiązany, zajął 30 sekund. Teraz już tylko celebracja w fotelu przed TV.

prokrastynacja

CZY PROKRASTYNACJA JEST ZŁA?

I tak, i nie. Mając dużo na głowie, nie da się bez niej żyć, bo to zwyczajnie mniej lub bardziej świadomy element planowania. Nie mając wiele na głowie, jest to najczęściej lenistwo i brak samodyscypliny.

Bardzo ciężko tutaj o złoty środek. Skrajności też nie są dobre. Nie jest dobrze robić wszystkiego na już, bo po chwili zagrzebiesz się w często mało istotnej pracy po uszy. Nie można też odwlekać w nieskończoność rzeczy, które zrobione być muszą.

Patrząc przez pryzmat naszego związku, oboje mamy z tym problem. Nie jest to nic strasznego, bo głównie w grę wchodzą pierdoły. Ja nie naprawiłem gniazdka, Asia nie odpisała mi na maila. Czy stało się coś strasznego? Nie. Czy stanie się coś, jeśli takich rzeczy przybędzie za jakiś czas? Na pewno. Ludzie mają  tendencję do utrwalania w pamięci rzeczy negatywnych, bagatelizując te pozytywne. Tutaj jest analogicznie. Za pół roku kolejna sprzeczka nie zacznie się od „wiem, jak wiele ostatnio naprawiłeś, ale to gniazdko…”, tylko pójdzie standardowym „tyle razy Cię prosiłam…”

Jak unikać takich sytuacji? Ja mam taki w miarę sprawdzony sposób. Najpierw przypominam, tak do 5 razy, bez krzyków, bez pretensji w głosie. To nie jest nic aż tak ważnego. Jeśli poczeka jeszcze kilka dni, to nic złego się nie stanie. Jeśli to nie pomaga, staram się znaleźć jakiś mało ofensywny warunek typu: „ok, pojedziemy na zakupy, ale najpierw ogarnij mi to i tamto”. A jeśli i to nie pomoże, to zaczynamy od „tyle razy Cię prosiłem…”, ale to zwykle nie kończy się dobrze ;-)


Zdjęcia: Agnieszka Wanat

Bluzka: MIST Longsleeve 

Spodnie: MIST Joggers

Buty: Reebok Classic EX-O-FIT

Taras: Komplex Market

Radość Asi z wyniesionej choinki: bezcenna


 

Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Iwona Przybyłek

Muszę to pokazać mojemu bratu. Może przestanie w końcu jęczeć. I jego żona będzie mieć z niego jakiś pożytek.
W sumie… Jak się coś odkłada na później to podobno świadczy o dużej inteligencji (tak sobie zawsze powtarzam).
Pozdro z wiosennych i pięknych Kurpi. :)

Koralina

Czyli jest odpowiednie słowo na pisanie mojej pracy licencjackiej :,)

Damian Moskalski

A ja polecam małą, ale bardzo fajną książeczkę „Sztuka odwlekania. Poradnik efektywnego guzdrania się, marudzenia i przekładania na później” Johna Perry. Kiedy ją przeczytałem, uświadomiłem sobie, że jestem planującym odwlekającym i nie ma w tym nic złego. Zacząłem rozpisywać większe sprawy na małe zagadnienia, używałem prostej listy zadań w Listonicu na Andka, później przerzuciłem się na Trello i przestałem zastanawiać się, co jest najważniejsze i robiąc nieraz małe zadanka, okazywało się, że te duże nie są już potrzebne albo zrobiłem je niejako przy okazji. To kwestia indywidualna, ale ruszenie do przodu z czymkolwiek jest najważniejsze. Prokrastynacja nie ma płci, podobnie… Czytaj więcej »