Przez lata nauczyłem się, co w sukience jest najważniejsze: to kobieta, która ją zakłada.
Yves Saint-Laurent
Nigdy nie lubiłam nosić sukienek. Moje nogi nigdy nie były do nich wystarczająco dobre. Wystarczająco zgrabne, wystarczająco opalone, wystarczająco długie. Zawsze znajdowałam jakiś sposób, by je skrzętnie zakryć – nawet w środku lata, kiedy żar lał się z nieba, a temperatury sięgały 40 stopni. Wiecie, co wtedy robiłam? Zakładałam jeansy. Od biedy – spódnice i sukienki maxi, czyli takie do ziemi. Słowem: wszystko, co tylko skutecznie zasłaniało moje nogi i skrywało moje kompleksy przed światem. I to wcale nie dlatego, że te nogi to mam jakoś specjalnie krzywe czy grube. Tylko po prostu… nieładne. Blade, nieumięśnione. Nie jakieś straszne. Raczej takie sobie, zwyczajne.
Natomiast nie podobało mi się w nich wszystko. Moim łydkom zawsze daleko było do łydek maratończyka, a uda swoją jędrnością przypominały raczej drożdżowe ciasto. No i jeszcze ta cera! Blada, jak po seansie „Wywiadu z wampirem”. Niestety, zupełnie się nie opalam – raz, że nie lubię, a dwa, że nie mogę – mam tyle pieprzyków, że muszę chronić się jak niemowlę. Ale też słońce jakoś specjalnie na mnie nie działa. Efekt? Wychodzę na plażę blada i schodzę z niej blada.
Uprzedzając ewentualne pytania: tak, próbowałam solarium, samoopalaczy i rajstop w spray’u. W solarium byłam przez całe życie trzy razy, ze skutkiem każdorazowo zerowym. Poza tym to nie jest dobre dla zdrowia, a ja nie chcę zafundować sobie czerniaka. Samoopalacze odpadają, bo nie mam do tego cierpliwości, a rajstopy, przypominające metodą aplikacji dezodorant, zawsze robią mi smugi takie, jak na źle umytych oknach. Wszystko to sprawiło, że od sukienek trzymałam się z dala. Przez absolutnie całe życie. Czy coś się ostatnio zmieniło? Wszystko. Mam 31 lat i na kompleksy czuję się zwyczajnie za stara.
SZKODA ŻYCIA NA KOMPLEKSY
Dlatego chciałam Wam coś dzisiaj powiedzieć, tak z perspektywy czasu. Nie męczcie się tylko dlatego, że boicie się cudzej oceny. Nie rozdmuchujcie drobnostek do rozmiarów Bóg wie jakich kompleksów. Nie traćcie małych przyjemności życia w pogoni za tymi większymi i nie obiecujcie sobie założyć wymarzonej sukienki dopiero, jak już schudniecie 5, 10 czy 15 kilo. Prawdziwe życie to nie to z okładek czasopism, ekranów komputerów ani, tym bardziej, Waszych wyobrażeń. Prawdziwe życie dzieje się tu i teraz. Nie wstydźcie się swoich nóg, pup ani piersi. Nie zakrywajcie się, jakbyście całe życie chciały nosić worki pokutne. Kobiecość jest piękna. Delikatna, subtelna. Ja też bardzo długo w to nie wierzyłam. A dzisiaj? Dzisiaj w mojej głowie nie ma już podobnych uprzedzeń. Jestem za to ja i moja nowa, czerwona sukienka.
Dlaczego Wam o tym mówię? Bo po raz kolejny mam przyjemność działać wspólnie z Zalando i zależało mi, aby ten wpis był inny, niż zwykle. Aby poza pokazaniem Wam super ciuchów, pokazać też bliżej siebie – tę jeszcze niedawno zakompleksioną i dobrowolnie skazującą się na fatalne ciuchy oraz śmierć z przegrzania dziewczynę. Dzisiaj moja garderoba jest pełna sukienek – zarówno tych z dresu i flaneli, jak i tych bardziej eleganckich. Zresztą, same zobaczcie.
A ponieważ już zaraz przyjdzie grudzień, przygotowałam dla Was zestawienie sukienek, idealnych na Wigilię i święta. Natomiast na stronie Zalando znajdziecie sukienki także na inne okazje – pogrupowane według nie tylko rozmiarów, ale i typów figury, pór roku, długości i materiału. Ze specjalnego przewodnika dowiecie się, jak wybrać model najwłaściwszy dla siebie – i nie wierzcie w to, że do sukienek trzeba mieć figurę modelki. Pod tym linkiem czeka na Was tona porad i sukienek, dedykowanych posiadaczkom także mniej standardowych rozmiarów, czyli kobietom drobnym (petite), tęższym (plus size), ciężarnym i wysokim. A zatem – koniec wymówek! Na noszenie spodni przyjdzie jeszcze czas, jak termometry za oknami pokażą minus 30 stopni. To mówię Wam ja, w swojej nowej, czerwonej sukience ;)
Od razu odpowiadam: tak, to Chi Chi London, model Aviana.
SUKIENKI NA WIGILIĘ I ŚWIĘTA
CHI CHI LONDON
Absolutnie obłędne, jeśli szuka się czegoś na wyjątkowe okazje, zwłaszcza takie jak studniówki, bale czy wesela. W tych sukienkach każda kobieta po prostu musi czuć się zjawiskowo i pięknie! A czerwień i granat to mój typ także na święta. Dlatego bez względu na to, czy czeka Was impreza firmowa, rodzinna czy świętowanie we dwoje, pozwólcie sobie na to, by wyglądać bajecznie!
A MOŻE BY TAK… AKSAMIT?
Materiał, który kocham miłością szczerą i wierną, ale który – z racji swojego charakteru – nadaje się właściwie tylko na ten jeden, jedyny okres w roku. Święta cudownie usprawiedliwiają bowiem nie tylko wszelkie tiule i koronki, ale i aksamity, cekiny i wszystko, co tylko błyszczy bądź szeleści. No i te kolory! Te zielenie, borda i granaty to jest po prostu sukienkowe niebo!
1. Kaffe – Kelly (midnight marine)
3. Kaffe – Kelly (green spruce)
6. Fashion Union Petite – Alpes (blue)
10. Sonia by Sonia Rykiel – Fluid Velvet (dark blue)
11. Guess – Olga (raspberry radiance)
15. Derthy – Balneaire (marine)
16. Derthy – Balneaire (bordeaux)
NIEŚMIERTELNA KLASYKA
Czyli coś, co po prostu nie może się nie udać. Domyślam się, że nie każda z Was ma ochotę eksperymentować, nie każda też musi lubić ekstrawagancję. Dlatego niżej podrzucam też te bardziej klasyczne i stonowane modele i wzory. Kolorystyka pozostaje niezmienna – zima i święta to jednak czas, kiedy wreszcie mogą królować te wszystkie piękne, ciężkie tkaniny i kolory!
2. Lace&Beads – Picasso (burgundy)
4. Frock and Frill (indigo night)
5. Kaffe – Claudia (deep wine)
8. Kaffe – Claudia (green graphite)
13. Dorothy Perkins – Asymetric (green)
14. Dorothy Perkins – Asymetric (red)
15. New Look – Check Bodycon (black)
16. Wallis – Spot Sleeve (black)
Mam nadzieję, że Ty też znajdziesz tu coś dla siebie!
Pieknie cie w czerwieni Joasiu, ale dlatego że masz piękne wnętrze. To przede wszystkim. Zazdro takiej alabastrowej cery, ja jestem brzoskwiniowa :p
<3 Dziękuję!
oh ta Chi Chi April Navy jest taka idealna! ale ta Twoja czerwona mnie urzekła i coś czuję, że juz wiem w czym zatańczę na weselu przyjaciółki :D
Asiu, jesteś niezawodna jak zawsze <3
A wiesz, że ją też zamówiłam? :D Tylko w innym rozmiarze, żeby zobaczyć, czy większa nie byłaby dobra i… nie byłaby :D Ale przy następnym zamówieniu już dobrze wceluję :))
osz Ty, jak jest za duża to może odkupię :D
Asia, a ja nie lubiłam swojego biustu. Standart – za mały. Po dwóch porodach i karmieniu, stracił tez na jędrności, nie jakoś mocno, ale ja różnicę widziałam. No i kiedyś przeczytałam u Ciebie tekst, w którym pisałaś jaką nosisz bieliznę, a dokładnie staniki, że tylko koronka, żadnych wypychaczy w staniku. Pozazdrościłam Ci i… poszłam do brafiterki, kupiłam kilka koronkowych staników, wyrzuciłam wszystkie wypchane gąbka. Teraz uwielbiam swój biust. I możesz mi nie wierzyć, ale to z sprawą tamtego tekstu. Sukienka, którą masz na sobie jest piękna. W tym roku na święta chciałam założyć coś czerwonego więc mi z tym tekstem… Czytaj więcej »
♥ ♥ ♥ Czyli jak by nie było, Twój mąż jest moim dłużnikiem! :)) Twoje dobre samopoczucie pewnie też :)) A tak całkiem serio: bardzo, bardzo się cieszę! A w czerwonej sukience powinnaś wyglądać przepięknie. Ja długo bałam się tego koloru i to był bardzo głupi lęk :)
Co to za tekst? Chętnie przeczytam. ;)