Uwielbiam nasze mieszkanie. Jest w nim natomiast kilka takich rzeczy, które najchętniej wymieniłabym teraz, już. Jednym z takich najważniejszych punktów był nasz salon, a konkretnie – kącik z kanapą. Może sam w sobie nie byłby jeszcze taki znowu najgorszy – zwłaszcza, że to najwygodniejsza kanapa, na jakiej kiedykolwiek siedziałam. Niestety, całość nijak się ma do reszty mieszkania. Nie ten styl, nie te kolory, a do tego – wszystko już mocno sterane zębem czasu i pazurem dwulatka. Dlatego dziś przed Wami nasza długo wyczekiwana metamorfoza. A w niej w rolach głównych m.in. boska kanapa w kolorze butelkowej zieleni, wymarzona lampa z piór, poduszka-ananas i bajeczne plakaty Desenio!
Dla tych z Was, którzy nie kojarzą salonu z wcześniejszych wpisów – mała zajawka niżej. Od dłuższego czasu nie robiliśmy już tu zresztą żadnych zdjęć, bo i niespecjalnie było się czym chwalić. Beżowej kanapie nie pomogło nawet profesjonalne pranie, paskudna, piaskowa tapeta nie wytrzymała starcia z ciekawskim Staszkiem, przypadkowe dekoracje genialnie komponowały się ze stojącą lampą z urwanym kablem, a całości dopełniał starodawny, totalnie nie mój żyrandol:
METAMORFOZA SALONU: TAPETA VS. FARBA
Co się zmieniło? Wszystko! Zaczęliśmy od zdarcia tej paskudnej tapety. Nawet nie próbowaliśmy siłować się z nową, bo ani nie jesteśmy fanami takiego przeplatania farb z tapetami, ani też nie wierzymy, że nowa byłaby odporna na zaczepki Staśka. Poza tym, nie czarujmy się – malowanie jest o niebo łatwiejsze i przyjemniejsze od klejenia tapety. A że przed nami na wiosnę i tak kolejny, tym razem już kapitalny remont całego mieszkania, to nie zastanawialiśmy się długo. Przemalowaliśmy ścianę za kanapą jasnoszarą farbą (Beckers, kolor misty grey), która delikatnie różni się od pozostałych, białych ścian. Efekt? Jest jasno, świeżo i delikatnie! A pozostałe zmiany opiszę Wam już niżej krok po kroku:
ZAMIAST POJEDYNCZEGO OBRAZU – GALERIA OBRAZÓW DESENIO
Szczerze? Ten okropny, ciężki, brązowy obraz przeszkadzał mi chyba nawet bardziej od mocno przybrudzonej kanapy. Wielka, przytłaczająca rama i równie przytłaczające zdjęcie wewnątrz ze smutną, kobiecą postacią. Zamiast tego sięgnęliśmy po galerię ścienną od Desenio (ich stronę znajdziecie pod tym linkiem) i powiem Wam, że to był strzał w dziesiątkę! Ich plakaty są absolutnie piękne i świetne jakościowo, a złote ramy idealnie komponują się nam z pozostałymi dodatkami i nóżkami kanapy. Do tego uwielbiam wszelkie motywy botaniczne i typograficzne, więc wreszcie czuję, że są dokładnie moje.
Od razu zdradzę Wam też, że nie gimnastykowałam się zbytnio z wyborem – Desenio poza pojedynczymi plakatami ma bowiem zakładkę Galeria obrazów, w której znajdziecie gotowe kompozycje. W przeróżnych stylach, kolorystykach i motywach. Bez kombinowania i wymyślania, co do siebie pasuje, a co już nie. Prościej chyba się nie da! Do tego wszystko możecie sobie dowolnie personalizować i dobierać zarówno wielkość, jak i kolor ramek. Naszą galerię znajdziecie pod tym linkiem (modyfikowaliśmy ją nieco pod siebie), a pod wpisem czeka na Was niespodzianka od nich! A jeśli chcecie obejrzeć więcej plakatowych inspiracji, koniecznie zaobserwujcie @desenio na Instagramie!
Plakaty od Desenio do kupienia pod tym linkiem
SOFA W BUTELKOWEJ ZIELENI
Kiedy zobaczyłam ją na westwing.pl, wiedziałam już, że będzie moja. Od dawna marzy mi się welurowa sofa, do tego rozkładana, żeby dało się wreszcie po ludzku przenocować gości. I oto jest – marka Mazzini Sofas, model Marigold Bottle Green. Rozkładana, trzyosobowa, z pięknymi, złotymi nóżkami, bocznymi kieszeniami i miejscem do przechowywania. To do niej zresztą dobieraliśmy plakaty Desenio – zależało mi na tym, żeby wszystko jak najbardziej do siebie pasowało i poza szaloną poduszką nie chciałam iść już w dodatkowe kombinacje kolorystyczne. Miało być spokojnie i minimalistycznie, a jednocześnie nowocześnie i modnie – i jest dokładnie tak, jak sobie to wymarzyłam! Oczywiście, zdaję sobie sprawę z tego, że nie jest to materiał najprostszy do utrzymania w nieskazitelnej czystości, więc pewnie zdecydujemy się na dodatkową narzutę. Natomiast wybierając kanapę, nie chciałam już, żeby było super funkcjonalnie i na tysiąc lat – miało być pięknie, no i wreszcie jest!
LAMPA WISZĄCA EOS
Kolejna miłość od pierwszego wejrzenia. Zobaczyłam ją już kilka lat temu i od tamtej pory wyczekiwałam tylko momentu, w którym będziemy mogli ją wreszcie gdzieś zawiesić. Też upolowana na westwing.pl, choć teraz znajdziecie ją pod nazwą Umage by Vita Copenhagen. My mamy ten większy rozmiar Large, ze średnicą 65 cm i pasuje nam idealnie! Zrobiona z białych, gęsich piór lampa Eos jest już w sumie kultowa – to trochę jak ze Smegiem, gdzie cena niekoniecznie idzie w parze z funkcjonalnością, ale za to całość nadrabia designem. Dlatego tutaj znów miłość wzięła górę nad rozsądkiem i choć nie wiem, jak pióra będą wyglądały po kilku latach użytkowania, to póki co, lampa jest tak piękna, że jestem w stanie zaryzykować. Tak swoją drogą: wiedzieliście, że lampy z piór czyści się suszarką? ;-)
Lampa Eos kupiona na westwing.pl
PÓŁKA NA KSIĄŻKI BLOOMINGVILLE
Bloomingville to jedna z moich ukochanych marek. Została założona stosunkowo niedawno, bo w 2000 roku w Danii i znajdziecie w niej wszystko, co najlepsze w skandynawskim designie. W tym produkty dla dzieci, z regałami, półkami i cudnymi, zwierzęcymi motywami na czele. Półkę z jeżykami widziałam już jakiś czas temu, ale w kąciku u Stasia zupełnie by się nie zmieściła. Natomiast nowa sofa jest ciut krótsza od starej, więc półka spokojnie stanęła w naszym salonie, gdzie i tak spędzamy najwięcej czasu. Jej ogromnym plusem – poza cudnym wyglądem i wspaniałym mottem – jest to, że Staś swobodnie może z niej korzystać. To nie jest regał, trzy razy wyższy od niego, tylko półeczka, do której ma pełen dostęp. A ja, ilekroć patrzę, jak do niego zagląda i wyciąga kolejną książeczkę, totalnie się rozczulam
Półka na książki Bloomingville do kupienia pod tym linkiem
PODUSZKA-ANANAS OD MERI MERI
Meri Meri – po Desenio i Bloomingville – to kolejna perełka, jeśli chodzi o wysokojakościowe produkty. Ich genialne ozdoby choinkowe pokazywałam Wam już pod tym linkiem. I, szczerze mówiąc, nie planowałam dobierania do kanapy żadnych nowych poduszek. Ale jak zobaczyłam tę, od razu wiedziałam, że będzie pasowała tu idealnie! Doskonale przełamuje tę powagę i elegancję, jaką wprowadza kolor sofy i złote dodatki. Cóż – ta poducha naprawdę jest wielkim, welurowym, żółtym ananasem! Co ciekawe, początki Meri Meri sięgają 1985 roku, kiedy to pod tą nazwą kryły się… ręcznie robione kartki! Dziś to już świetnie działająca marka z całą bazą produktów od najlepszych projektantów. Polecam Wam zerknąć na ich zabawki i dekoracje – po prostu 10/10!
Poduszka-ananas od Meri Meri do kupienia pod tym linkiem
TO GDZIE TE DODATKI?
I to by było właściwie tyle, jeżeli chodzi o dodatki. Plakaty od Desenio w połączeniu z lampą i ananasem robią taką robotę, że nie wyobrażam sobie doładowywania jeszcze czegoś większego na półkę w ścianie. Specjalnie pomalowaliśmy ją tym samym kolorem, co ścianę (poprzednio była biała), żeby jak najmniej się wyróżniała. Zdjęliśmy też przypadkowe dekoracje, które – z racji tego, że były ceramiczne – chyba tylko cudem przetrwały przy Staszku. Zamiast tego postawiliśmy kilka świeczek z IKEA i…. złotego pawia z Bloomingville. Ta figurka spokojnie nam tutaj wystarczy i przyznam szczerze, że bez niej byłoby mi chyba ciut nudno. Same świeczki to jednak za mało, a tak czuję, że wszystko jest wreszcie kompletne.
Paw Bloomingville do kupienia pod tym linkiem
MATA SKIP HOP, CZYLI GDZIE JEST DYWAN?
Jedną z rzeczy, których zupełnie nie rozumiem w naszym mieszkaniu, jest wyłożenie salonu płytkami. Ja rozumiem, że jest połączony z kuchnią, ale wciąż – salon w płytkach? Ani to ładne, ani specjalnie przyjemne. Zwłaszcza, że salon robi nam za główny plac zabaw i na podłodze siedzimy czasami godzinami. Dlatego od pojawienia się w naszym domu Staszka, przykryliśmy je piankową matą Skip Hop. Początkowo kupiliśmy jedną, ale kiedy zobaczyliśmy, że genialnie zastępuje dywan, postanowiliśmy zaopatrzyć się także w drugą.
Wcześniej była to mata Playspot Geo w wersji czarno-kremowej. Ale raz, że trochę już ją przez te 2,5 roku wymęczyliśmy, a dwa, że chcieliśmy odświeżyć i rozjaśnić całe pomieszczenie. Dlatego nasza metamorfoza salonu zakładała także wymianę mat na kolor szaro-kremowy. I faktycznie – jest jaśniej, świeżej i o niebo przyjemniej! I nie, nie chcieliśmy żadnego dywanu – mata świetnie izoluje od podłogi, łatwo się czyści i układa w kilka wzorów. Jak dla mnie – bomba!
Mata Skip Hop Playspot Geo do kupienia pod tym linkiem
NIESPODZIANKA DLA WAS!
A teraz czas na niespodziankę dla Was!
Jeżeli też chcielibyście odmienić swoją przestrzeń, to razem z Desenio mamy dla Was kod rabatowy!
Kod to WYRWANE25 i daje Wam aż 25 procent zniżki na ich produkty ♥
Ale uwaga, jest ważny króciutko, bo tylko do 17 października do północy, więc lepiej się pospieszyć!
PS. Kod nie obejmuje ramek i plakatów z kolekcji Handpicked/Collaborations/Spersonalizowane – na całą resztę działa jak ta lala! ;-)
A niżej dokładny spis naszych plakatów:
Green Monstera Leaf No1 (30×40)
Aaa, czemu tak króciutko ten kod, przecież oni tam mają miliony plakatów!!! <3
Takie zasady :( Ale faktycznie, sama też przeglądałam je godzinami, co jeden to lepszy <3
Jak pięknie, gratuluję pomysłu, Asiu!
Dziękuję Ci bardzo, aż jestem z siebie dumna! :D
Ta poduszka to jest jakiś kosmos xD A metamorfozę szanuję, niby taki kącik, a zmiana ekstra!
Taaaak, czasami nawet takie coś wystarczy, żeby odmienić wnętrze i swój nastrój przy okazji :D