Zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdyby wziąć najsłynniejsze powiedzenia Marilyn Monroe i zamienić w nich któreś słowa na słowo „prasowanie”?
Uśmiech Prasowanie jest najpiękniejszym makijażem kobiety
Pieniądze szczęścia nie dają. Dopiero zakupy prasowanie
Nieważne, co o mnie myślą. Ważne, żeby mnie kochali prasowali
Bez sensu, nie? Tak samo, jak prasowanie. Nie oszukujmy się – prasowanie nie jest sexy i nie ma takiej siły, która przekonałaby mnie do tego, żeby zmienić zdanie. Ale niestety, z tym jak z katarem – w końcu każdego dopadnie. Sama jako singielka szczyciłam się brakiem żelazka i wydawało mi się, że tak można żyć sobie bez końca. Później jednak przyszła dorosłość. Poważna praca, poważny związek, poważne obowiązki. Chciał, nie chciał: trzeba było zacząć wyglądać jak dorosły i odpowiedzialny człowiek. W naszym domu zamieszkało więc mamine żelazko, a ja podchodziłam do niego z równym entuzjazmem, co do opłacania ZUS-u. No ubaw, jakich mało.
Jakiś czas temu zgłosił się do mnie jednak Braun i zaproponował mi wielki test schludności. A raczej: test braku schludności. Przez miesiąc miałam żyć bez żelazka i chodzić wyłącznie w pogniecionych ciuchach. Proste? Ależ oczywiście, że proste! Och, jak ja cieszyłam się na samą myśl o powrocie do tamtych starych, dobrych czasów. Bez rozkładania deski, bez podłączania kabla, bez ustawiania temperatury. Po prostu wyciągałam z szafy kolejne ubrania, zakładałam i byłam gotowa do wyjścia. O dziwo, wytrzymałam… 7 dni. Bo zwyczajnie, po ludzku, było mi za siebie WSTYD.
CO LUDZIE POWIEDZĄ?
Żeby nie było: jestem z tych raczej wojowniczych, co to w poważaniu mają to, co należy i co wypada. Hasło „Co ludzie powiedzą” bardziej kojarzy mi się z uroczym serialem z Hiacyntą i Ryszardem niż z własnym życiem i ostatnią rzeczą, o której myślę przed wyjściem z domu jest to, co pomyślą o mnie inni. Niestety, test Brauna pokazał, że nawet taki kozak jak ja, potrafi się czasem pomylić. Bo bycie wiecznie pogniecionym nie jest ok. Wyglądanie, jakby Cię właśnie wypluł Bałtyk, też nie jest ok. Niezależnie od tego, czy masz rozmowę o pracę, czy piąty dzień z rzędu taki pognieciony kupujesz u pani Krysi bułeczki – w końcu przestajesz czuć się ok.
Wiecie, etap buntu jest fajny. Takie myślenie: nie chcę – nie prasuję. Przecież nikt nie musi być wiecznie idealny, a na prasowanie zwyczajnie może nie wystarczyć mu czasu. Ale co innego, kiedy chodzicie pognieceni raz na jakiś czas, z własnej woli – a co innego, kiedy nie macie wyjścia. Przez brak żelazka, brak prądu, albo – jak ja – przez jakiś test czy tam durny zakład. Dlatego testowanie rzuciłam po 7 dniach i uczciwie przyznaję się dzisiaj do błędu: bo tak, żelazko się jednak przydaje. I nie, prasowanie nie jest sexy, ale kobieta w przepięknej sukience, wyglądającej jak psu z gardła wyjęta, też niestety nie jest.
HASŁO PRZEWODNIE: INTUICYJNE PRASOWANIE
Moje przeprosiny z żelazkiem były więc mało spektakularne, ale konieczne. Kolejna część testu na szczęście zostawiała mnie już w spokoju, a pod lupę kazała brać tym razem żelazko. A konkretnie: generator pary Braun CareStyle 7, który miał zapewniać „łatwe i intuicyjne prasowanie”. Cóż. Do tego hasła podchodziłam jak do jeża, bo dla mnie połączenie w jednym ciągu słów „intuicyjne” i „prasowanie” jest taką samą abstrakcją, jak chemia w podstawówce. No szanujmy się – intuicyjnie to ja sobie robię kawę, jak mnie dziecko zbudzi o piątej nad ranem, ale na pewno nie prasuję. Natomiast Braun pokazał mi, że można. Że można podejść do deski, rozstawić na niej stację z generatorem, włączyć żelazko i… tak po prostu coś wyprasować. Nawet bez ustawiania temperatury.
A dla mnie właśnie to była największa zgroza – najpierw segregujesz ubrania wg tych, które wymagają najmniej, a które najwięcej temperatury, później prasujesz, w trakcie prasowania przekręcasz te pokrętła, a finalnie i tak coś jest albo niedoprasowane, albo stopione – jak na przykład ozdobna siateczka na mojej weselnej sukience, którą w tamtym roku potraktowałam żelazkiem teściowej. Nie muszę chyba mówić, że wesele było 100 km od domu, a ja nie miałam ze sobą sukienki zapasowej?
Generator pary Braun rzeczywiście usuwa ten problem. Co więcej, wyrzut pary sprawia, że rzeczy są po prostu lepiej wyprasowane. Z bodziakami dla Staśka to jeszcze pół biedy – ten przynamniej nie zgłasza żadnych pretensji, bo zwyczajnie nie nauczył się mówić. Gorzej ze starszym – Paweł nieczęsto wkłada koszule, ale jeśli już, to muszą być wyprasowane raczej idealnie. Żeby nie było – prasujemy na zmianę, ale jak już chcę wyjść na dobrą prawie-żonę, to czasem mu tę koszulę przeciągnę. I jeśli miałabym porównać efekty prasowania zwykłym żelazkiem, a tym od Brauna, to zrobiłabym Wam wizualizację: pranie w rzece vs. nowoczesna pralka. Niby to wyprane i to wyprane, a jednak różnica jest odczuwalna.
PRAWDZIWA DAMA NIE PRZEKLINA
No chyba, że ma do wyprasowania spódnicę w plisy, ewentualnie sukienkę z falbanami. Próbowaliście kiedyś? To trochę jak ze skokiem na bungee – niby spoko, ale jakoś niewielu chce to powtórzyć. Mnie wcześniej przy takich ciuchach zwyczajnie trafiał szlag. Jeszcze prasowanie obrusu, firany czy prostej koszulki może być całkiem ok, ale prasowanie czegokolwiek, co ma częstsze i głębsze zagniecenia, to już po prostu był dramat. Naprawdę, gdyby koło mojej deski do prasowania postawić ławkę, to bym na niej usiadła i zapłakała. Teraz nie tylko nie płaczę, ale nawet śpiewam – z radości, że: a) mam żelazko, które naprawdę ogarnia, b) nikt tego śpiewu nie słyszy.
Nie wiem, czy mówią Wam coś techniczne nazwy typu Wielki Zderzacz Hadronów (oglądało się „Teorię wielkiego podrywu”, no nie? ;-)), ale generator pary Braun został wyposażony w stopę o nazwie Eloxal 3D PLUS. Jej kształt był inspirowany deską snowboardową, dzięki czemu jest naprawdę zwinna i zapewnia łatwość manewrowania żelazkiem we wszystkich kierunkach, bez marszczenia przy tym materiału. Jak to możliwe? Dzięki odpowiedniemu zaokrągleniu stopy i ściętym brzegom. Efekt jest taki, że żelazko trafia nawet w najtrudniej dostępne miejsca, typu właśnie plisy, falbanki, zaszewki, guziki, zamki czy jakiekolwiek fałdy.
Kolejna rzecz: pokrycie z eloxalu, który jest dwa razy twardszy od stali nierdzewnej. Gdyby więc przyszło Wam do głowy pisać po Waszym żelazku widelcem, to spokojnie, eloxal gwarantuje wyjątkową odporność na zarysowania i tym samym dłuższą żywotność żelazka. Ale nawet, jeśli generator pary Braun nie ma Wam posłużyć aż do emerytury, to za tę stopę i tak go pokochacie – żelazko
dzięki niej sunie gładziutko po każdej tkaninie, a to oznacza łatwe i szybkie prasowanie.
GENERATOR PARY BRAUN VS. TEST SCHLUDNOŚCI
I właśnie: szybkość. Czyli dla mnie argument kluczowy. I nie, żebym uważała, że mam na wszystko za mało czasu – wszak mam go tyle samo, co Beyoncé oraz papież Franciszek. Natomiast wszystko jest kwestią priorytetów. Jeśli w tym całym zabieganiu mam do wyboru pół godziny drzemki i pół godziny prasowania, to jak myślicie, co wybiorę? Niestety, test schludności raz na zawsze udowodnił mi, że tak całkiem od prasowania uciec się nie da, natomiast można je sobie maksymalnie umilić. Na przykład dobrym żelazkiem. Generator pary Braun pozwala bowiem prasować DWA RAZY KRÓCEJ niż zwykłe żelazko. A to już jest bardzo dużo. Po drugie, daje możliwość prasowania w pionie, więc jeśli mam do przeciągnięcia jedną rzecz, to po prostu łapię ją w rękę i nie rozstawiam się z deską i tym całym majdanem. Po trzecie, nie ma tu tego pokrętła od temperatury i nic się nigdy nie przypala.
No i rzecz, na którą wcześniej nie zwracałam uwagi, czyli wybór wody oraz łatwość odkamieniania. Zawsze byłam pewna, że w żelazkach trzeba stosować wodę destylowaną, a tego nie kupi się w byle osiedlowym sklepiku. Czyli generowało to – poza dodatkowym wydatkiem – także logistyczny kłopot. Tu tego problemu nie ma – odkamienianie zajmuje dosłownie chwilę, a do prasowania możemy używać najzwyklejszej kranówki. A skoro już o oszczędzaniu mowa, to generator pary Braun ma też opcję Eco, która pobiera mniej prądu. Są przecież materiały – takie jak choćby satyna albo wełna – które potrzebują mniejszej ilości pary. Odpalamy więc ten tryb na stacji i oszczędzamy ponad 30 procent energii. Da się? Da się.
No i jeszcze coś, co przy innych żelazkach parowych potrafi doprowadzać do szału – kapanie. Ile razy było tak, że łapałam za stare żelazko, a że jego stopa do końca się jeszcze nie nagrzała, to nie zmieniła wody w parę i olbrzymie krople skapywały mi prosto na ubranie. I później trzeba to było przeciągać żelazkiem milion razy, byle szybko wyschło. Tutaj jest cyfrowa blokada – nie ma więc żadnych plam. A do tego samo żelazko jest bajecznie lekkie, bo pojemnik na wodę został wbudowany w stację. Z kolei system Easy Lock pozwala za pomocą jednego ruchu zablokować żelazko przed wysunięciem się ze stacji – szybko i bezpiecznie, co ma znaczenie zwłaszcza w tych domach, w których są małe dzieci.
Podsumowując: ja swój test oblałam. W przeciwieństwie do tego cuda od Brauna.
UWAGA, KONKURS!
Żeby nie było, że tylko ja mogę się rozpieszczać żelazkiem od Brauna, to teraz i Wy macie tę okazję! Do wygrania są dwa żelazka Braun SI7042GR, z którymi przekonacie się, że prasowanie naprawdę może być przyjemne! Żeby je zgarnąć, musicie jednak odpowiedzieć na pytanie:
Skoro generator pary ułatwia prasowanie, to jaki jeszcze sprzęt ułatwiający życie by Ci się marzył? Samogotująca kuchenka? Ekspresowa miotła? Bo mnie wehikuł czasu… ;-)
Na Wasze odpowiedzi czekam w komentarzu pod tym wpisem do niedzieli, do godz. 23:59. Wyniki pojawią się tu w ciągu kolejnych trzech dni roboczych. I pamiętajcie – Wasze odpowiedzi nie muszą być długie. Muszą być natomiast fajne! ;-)
POWODZENIA!
WYNIKI KONKURSU
Kochani! Ogromnie dziękuję Wam za udział w konkursie – Wasza kreatywność nie zna granic! <3 Ogromnie żałuję, że mogłam wybrać tylko dwie spośród Waszych odpowiedzi – chciałoby się nagrodzić przynajmniej ze dwadzieścia. Ale zasady to zasady, więc tym razem nagrody otrzymują:
Joanna – za foto-rzęsy
Olka – za samoskładające się łóżko z katapultą
Dziewczyny, gratulacje! Koniecznie napiszcie do mnie w ciągu 5 najbliższych dni roboczych na adres joanna.pachla@gmail.com – powiem Wam, co dalej :)
Partnerem wpisu jest Braun, autor poradnika Żelazko parowe czy generator pary? Na co zwrócić uwagę, kupując żelazko?
A mi przydałoby się urządzenie odczytujące i spełniające moje zachcianki podczas PMSa bo czasami sama nie wiem o co mi chodzi, chipsy, komedie romantyczne, lody, czekolada, ogórki i pizza to dopiero wierzchołek góry lodowej :D
Ja bym chciała taką zmywarkę, która sama się ładuje i sama rozładowuje. Stawiasz talerze gdzieś obok, a ona je siup do środka, a jak się uzbiera pełna maszyna, to sama się włącza, a potem jeszcze zegreguje umyte naczynia w szafkach. Marzy m isię też takie łóżko, które np. w godzinę ładuje ci energię do pełna. Wracasz po imprezie o 4 rano? Godzinka i jesteś jak nowonarodzona. Przez dziecko zarwałaś noc? Godzinka i znowu śmigasz na najwyższych obrotach.
Zdecydowanie automatyczna komora odkłaczająca! W koncu by sie skonczyl problem z wszędobelską sierścią i wiecznym gonieniem po mieszkaniu w poszukiwaniu rolek do ubrań :D