Fobie, dziwactwa, obciachowe nawyki? Ta lista to jest jakiś kosmos!

Pewnie ze sto razy mówiłam Wam już, że założyłam najfajniejszą grupę na Facebooku na świecie. Dziewczyńską, wspierającą, serdeczną, przyjazną. Ale chyba nie mówiłam Wam dotąd, że potrafi dostarczać też nie lada inspiracji. Ostatnio np. rozmawiałyśmy z dziewczynami o tym, jakie mamy… dziwactwa. Ja mam ich sporo, o czym pisałam Wam już zresztą pod tym linkiem, ale myślałam, że jestem raczej smutnym wyjątkiem. Tymczasem okazuje się, że świat pełen jest takich świrów jak ja, co dość mocno mnie jednak pociesza!

A że wierzę, że możecie mieć ten sam problem, to zebrałam Wam tu te najciekawsze i najbardziej odjechane wypowiedzi dziewczyn. Może dzięki nim przestaniecie czuć się jak Sheldon Cooper, który nawet na domowej kanapie musi zawsze zająć swoje ulubione miejsce, albo jak detektyw Monk, który boi się pszczół, mikserów, a już najbardziej, to pszczół w mikserze! Podrzucam Wam więc je tutaj i mam nadzieję, że Wam pomogą. Ba, ja szczerze w to wierzę! ;-)


NAJDZIWNIEJSZE NAWYKI:


Jak widzę gdzieś kurz, to zawsze muszę przejechać to miejsce palcem wskazującym i go zebrać. Wiem, że brzmi obrzydliwie, ale tego nie da się powstrzymać! Najczęściej u znajomych… W domu mam zawsze wszędzie starty kurz, żeby nie kusiło.


Kawa i herbata tylko z kubka o jasnym wnętrzu – lubię widzieć kolor płynu.


Jedząc chipsa, zawsze oblizuję górę i dół, dopiero potem go zjadam, bo lubię smak samego ziemniaka. Tylko w towarzystwie się powstrzymuję.


Papier toaletowy musi się rozwijać na zewnątrz.


Wyciąganie skrętek białkowych. Serio, inaczej nie zjem ani jajecznicy, ani jajek sadzonych.


Muszę mieć kromkę chleba posmarowaną calutką po brzegi, żeby nie było „suchego” miejsca.


Wyciągam rodzynki z sernika, przenoszę ślimaki z chodnika na trawę, budzik ustawiam tylko na nieparzyste minuty.


Nie zasnę jeśli zobaczę, że kapcie czy buty się dotykają. No wiecie. Mam obsesję, ale buty nie mogą się dotykać!


Nie zasnę jeśli coś się świeci, zwłaszcza dioda od telewizora…


Jeśli z kimś idę, muszę iść z jego prawej strony. Czasami bywa kłopotliwe, jak idę z kimś, kto o tym nie wie i staram się, niby mimochodem, zmienić stronę.


Nie umiem zjeść wafelka, czy czegokolwiek co ma warstwy, za jednym gryzem – zawsze odgryzam spód, wyjadam środek (jak w Kinder Bueno lub Ferrero Rocher), a na koniec reszta. Muszę wstrząsnąć każdy napój przed wypiciem, nieważne, czy to woda, mleko czy wino. Rzeczy w szafkach poukładane są systemowo, tj. wszystko na śniadanie w jednym rogu, kasze i ryże w drugim, a cukier nie może stać obok mąki. Podobnie z ciuchami i kosmetykami (podział na bluzki krótkie domowe i wyjściowe, kosmetyki na dzień i na noc po dwóch stronach zlewu itp). Nie umiem nosić ciuchów prosto że sklepu – muszę je wyprać, żeby gdziekolwiek założyć, a płaszcze i buty traktuję parą z żelazka, aby pozbyć się zapachu sklepu. Żeby zasnąć, muszę mieć cicho, ciemno, muszę być przykryta (nawet w upały) i mieć coś pod kolanami. Uwielbiam zapach pasty do butów i prasowanych ubrań, więc często pastuję buty i prasuję dla całej rodziny.


Jak pożyczam książki, to zawsze z instrukcją, jak je otwierać. Nie znoszę, jak ktoś trzyma książkę na dole, blisko środka, bo nierówno się rozkleja. A jak ktoś przejedzie pięścią po całości, tak wiecie, żeby się nie zamykała to… bo później zawsze otwiera się w tym miejscu.


Piję soki i napoje gazowane lub wodę tylko w przezroczystych szklankach. Nienawidzę, jak ktoś je rozlewa do ciężkich kubków. Nie wypiję z kubka.


Nigdy nie piję do końca z butelki, zostawiam łyka do wylania, bo mnie brzydzi.


Przed snem pytam się starego 20x czy drzwi wejściowe są zamknięte na klucz… Po czym i tak wychodzę z wyra to sprawdzić.


Nastawiam budzik zawsze na równe godziny (ewentualnie połówki), żeby zasnąć włączam sobie dźwięki deszczu (bez tego jest baaaaardzo ciężko, chyba że noc spędzam ze swoim chłopakiem, to dam radę bez), przed snem zawsze pakuję sobie kołdrę między nogi – inaczej mi niewygodnie.


Nie zasnę, jeżeli zapięcie poszewki kołdry mam przy twarzy (guziki czy zamek, wszystko jedno). 


3 razy naciskam na klamkę od drzwi wejściowych, żeby upewnić się, że są na pewno zamknięte.


Nie zjem czegoś po kimś, np. kawałka czyjegoś batona, nie mówiąc o tym samym talerzu. Nie wypiję też z jednego kubka.


Wszystkie kosmetyki w butelkach w łazience muszą stać etykietą do przodu.


Kwiatki w doniczce muszą na mnie patrzeć. Tylko jedno ustawienie jest ok.


Zawsze jak coś robię w kuchni przy blacie albo jak zmywam naczynia, to stoję lewą stopą na prawej. Tak mi wygodnie. Nie zasnę też, jeśli nie mam jakiegoś jasnego punktu odniesienia, np. światła ulicznego lub choćby maleńkiej diody. W przeciwnym razie wpadam w panikę, że oślepłam.


Wychodząc z domu lub idąc spać, kilka razy sprawdzam, czy drzwi wejściowe są zamknięte i czy nic się nie gotuje. Nie zostawiam też garnków na płycie w razie, gdyby się sama włączyła. Rano najpierw kawa z masłem orzechowym i mlekiem. Nie mogę zasnąć przy telewizorze, świetle i sama w łóżku. I zawsze muszę mieć dużo kołdry między nogami.


Nie mogę jeść lodów na drewnianych patyczkach. Jak pomyślę, że gryzę lub mam w ustach coś drewnianego, to mam odruch wymiotny.


Nie zasnę, mając w nocy odkryte stopy i plecy (może być 30 stopni, cała się odkryje ale stopy i plecy musza czuć kołdrę), mam różne kubki do różnych napojów, np. jeden kubek mam tylko do czarnej kawy, nie wypiję w nim herbaty.


Jak znajdę pająka w domu i gdzieś ucieknie, nie usnę, póki go nie utłukę (panicznie się ich boję).


Zawsze nastawiam kilka budzików, zazwyczaj w odstępstwie 5-10 min. Sprawdzam kilka razy, czy nastawiłam.


Jak jem delicje, to najpierw czekolada, potem galaretka, a na koniec biszkopt.


Nie zjem nieobranej kiełbasy.


Nie zasnę, jeśli w domu jest niedomknięta szafka. Mam identyczne wieszaki na ubrania i odległości między nimi muszą takie same. Tak samo, jak odległości między żabkami przy firankach. Kiedyś miałam koszule powieszone kolorami, ale byłam na terapii. Nie zasnę, jeśli w promieniu 50 metrów tyka budzik.


Składam pranie od razu, jak zdejmuję z suszarki. No nie umiem wrzucić do miski, żeby leżało takie pokotłowane.


Nie zjem kanapki z Nutellą bądź serkiem do smarowania lub pasztetem, jeśli najpierw posmarowana była masłem. To zbrodnia!!!! To gwałt na kromce smarować ja najpierw masłem a potem Nutellą/pasztetem.


Grupuje żelki kolorami i zjadam tak żebym wszystkich miała tyle samo.


Nie wydaje z domu, jak nie umyje włosów (głowy) . Robię to codziennie. Nawet jak nie wychodzę. Zdarzyło mi się nie umyć np, kiedy mi się nie chciało, a potem ktoś zaproponował wyjście i zawsze odmawiałam – bo naprawdę bez umytej głowy nie wyjdę… wiec teraz już nawet jak siedzę w domu to muszę umyć. 


Nie zjem kawałka pomidora „z dupką”. Dopiero drugi plasterek jest ok.


Nie umiem spać w skarpetkach. Nawet przez sen potrafię je ściągnąć.


Mała butelka wody zawsze w torebce, wyciąganie rodzynek z ciasta, śpię od kilku miesięcy tylko na brzuchu, boję się, że się zakrztuszę gumą do żucia, budzik sprawdzam około 10 razy, czy nastawiony na pewno na dobrą godzinę ..


Niewiadomo jaki bałagan w pokoju (łóżko, podłoga, stoliki i takie tam, czasem dosłownie przejść nie można) ale jak otworzysz moje szafki i szafę i jest tam wszystko idealnie poukładane. nawet ubrania na wieszakach układam tematycznie a następnie kolorami.


Nie zjem sałatki jarzynowej poza swoim domem i domem rodzinnym. Mam tak od zawsze, odkąd pamietam.


Tuż po wejściu do biura muszę związać włosy, chociaż na 10 minut. Nie umiem zacząć pracy z rozpuszczonymi włosami.


Ja chodzę siku po 3 razy… Żeby na pewno mieć pusty pęcherz, jak będę zasypiać!!


Nigdy nie jem końcówek – od ogórków, parówek, kiełbasy, itd.


Nigdy nie biorę w sklepie czegoś, co stoi pierwsze na regale czy półce. Zawsze sięgam z tyłu. Mam tak ze wszystkim. Mrożonki z lodówek wyciągam ze spodu.


Z mięsa jem tylko pierś z kurczaka i indyka, tylko w domu i tylko jak robi mój mąż. Muszą mieć wycięte każdą żyłkę, każdy tłuszczyk i błonkę. Sama nie jestem w stanie ich dotknąć jak są surowe.


Zanim użyję jakiegoś naczynia – płuczę je, mimo że jest czyste.


Nienawidzę mokrych tkanin. Jak dotknę mokrej ścierki czy ręcznika, to mam gęsią skórkę, trzepie mną jeszcze kilka minut po fakcie i od razu muszę umyć ręce. Jak myję naczynia i opadnie mi podwinięty rękaw, mocząc się przy tym, lub woda wpadnie mi do niego, to zrzucam z siebie tę rzecz lub się rozbieram tak, jakby się ten ciuch palił. Nie usiądę po kimś na krześle, które jest ciepłe. No nie ma szans. (Kiedyś z Fajnym skoczyliśmy do restauracji. Wszystko pełne, czekaliśmy na wolny stolik. Zwolnił się, pani kelnerka posprzątała i nas do niego zaprosiła. Siadam na krześle i nagle podrywam się z niego jak oparzona. Ciepłe po kimś. Musiałam stać kilka minut obok, aż ostygło, wtedy dopiero mogłam usiąść). Co ciekawe, mam tak tylko z obcymi ludźmi. Po bliskich lub znajomych mogę siadać bez problemu i nawet tego nie rejestruję.


Obieram ptasie mleczko z czekolady, dwa razy sprawdzam czy drzwi są zamknięte, nigdy nie dopijam niczego do dna zostawiam troszkę, w wyobraźni kontury wszystkiego objeżdżam wzrokiem, na noc zawsze wyłączam internet w telefonie.


Co chwilę myłabym dłonie, i tylko myślę, ile bakterii jest dookoła. Zawsze się spóźniam, nigdy jeszcze nie przyszłam na czas xD I wszędzie słucham muzyki, nie potrafię się skupić, jeśli jest cisza.


Jak korzystam z asystenta Google albo opcji Bixby (nowsze samsungi, ale może to odnosić się też do Siri w iPhone’ach) to wolę jej podziękować jak coś dla mnie zrobi mimo, że tego nie wymaga bo obawiam się buntu robotów i sztucznej inteligencji.


Nie połknę żadnych tabletek. Chyba, że są naprawdę malutkie ale i to czasem problem. Boję się też wymiotować, zawsze robie wszystko by tego uniknąć. I nie cierpię powolnych ludzi.


1. Żeby zasnąć, muszę położyć się na prawym boku i włożyć rękę pod głowę. Inaczej są marne szanse, że mi się uda. 2. Zostawiając samochód na parkingu, wracam kilka razy, żeby sprawdzić, czy na pewno go zamknęłam. 3. Ciągle otwieram torebkę, żeby upewnić się, czy mam portfel, telefon i kartę do auta. 4. Nie lubię mieć porządku w ubraniach – jak mam ładnie ułożone, to nic nie mogę znaleźć.


Wyłączam mikrofalówkę zanim sama się wyłączy i zacznie grać jakąś melodyjka, bo mnie to denerwuje strasznie. I jak zobaczę na wyświetlaczu 5 sekund do końca, to biegnę przez całą kuchnię, żeby wyłączyć.


Jak ktoś mi zrobi kanapkę z serem i szynką, ale szynka będzie na wierzchu, to nie zjem.


Myję zęby przed śniadaniem i po śniadaniu. Nie zjem nic rano, dopóki nie umyję zębów.


Nie lubię jeść różnych produktów z jednego talerza, np. sałatka i ciasto muszą mieć osobne, nawet jak się nie stykają. Do mycia włosów używam zawsze zimnej wody, bo wyobrażam sobie, że ciepła je niszczy. Nie zjem owoców lub warzyw, jeśli ich nie umyję bezpośrednio przez zjedzeniem, mimo że były już wcześniej myte. Zawsze musi wystawać mi jedna noga podczas snu spod kołdry. I nie cierpię, jak ktoś jest ze mną mną w kuchni, gdy gotuję. Zawsze używam jednego długopisu, dopóki się nie wypisze, a jak zgubię przed wypisaniem – dostaję szału.


Nie usnę jak drzwi nie są zamknięte, zawsze chodzę przed spaniem po parę razy siku bo mam wrażenie, że mi się w nocy zachce i się obudzę przez to, nienawidzę gdy sztućce leżą na blacie/stole bezpośrednio, a nie np na jakiejś tacce czy talerzu…


Nóż nie może być skierowany w moja stronę i nikogo w pobliżu; zawsze go odwracam. Zawsze gdy śpię muszę mieć uszy zasłoniete włosami. Gdy nastawiam palnik zawsze się wracam i patrzę czy dobry nastawiłam. Staram się tego pozbyć ale jak chodzę to tak jakby się ciągnął za mną sznurek wiec np. jeśli przejdę po którejś stronie słupka to muszę wrócić tą samą, bo inaczej się zapląta.


Buraczki do obiadu muszę mieć polane sosem. Jak jest to jakaś surówka to nie, ale buraczki zawsze. Nie dotykam warzyw i owoców nie mając na celu ich kupna, bo jak dotknę, muszę wziąć. Zasypiam na lewym boku, bo na prawym się denerwuję. Muszę mieć wywietrzone porządnie mieszkanie, bo jak nie to widzę i czuję ten zaduch i wszystkie bąki tu puszczone. Układam rzeczy na półkach w sklepie, w drogerii na przykład, bo nie znoszę jak leży coś rozpiżdżone byle jak. Książki na półce stoją od najwyższej do najniższej. Gdy stały kolorami to cholery dostawałam, bo wyglądały jak powybijane zęby.


– nie jem jedzenia które się pomiesza z innym, np ziemniaków ubrudzonych buraczkami

– bardzo mi przeszkadzają zamknięte drzwi od łazienki (jak nikogo tam nie ma)

– nie umiem spać nie zabalsamowana, szczególnie ręce i stopy

– nie rozumiem opowieści bez imion osób, które w niej występują, bo gubię wątki 

– strasznie mnie denerwuje używanie ścierek kuchennych do czegoś innego niż pobieżnego wytarcia rąk czy kawałka blatu,

– nienawidzę głośnych, irytujących dzięków, np. czajnika, mikrofali

– zawsze jak już leżymy ułożeni najwygodniej to mi się przypomina że chyba drzwi są nie zamknięte

– nie umiem spać w innej fryzurze niż warkocz ani z nienakroplonymi oczami, bo czuję, jak mi schną

– nie mogę mieć budzika na 8:00, zawsze 8:03 albo inna „nie okrągła”, bo się nie wysypiam


Ubrania w szafie mam ułożone kategoriami I kolorami, ale mam jedną półkę na rozpie*dol. I tak musi być, tam jest wszystko, w czym chodzę najczęściej I tam ubrania żyją swoim życiem. Nie zasnę przy otwartych drzwiach od sypialni. Jeśli zostaję w domu sama, barykaduję drzwi wejściowe sztangą, nawet jeśli nie ma takiej potrzeby, to muszę, bo czuję się bezpieczniej. Nie zjem innego żółtego sera niż Edamski. W samolocie muszę mieć miejsce po lewej stronie od alejki, nieważne, ile muszę dopłacić. Jeśli są już wyprzedane, to prędzej zmienię dzień wylotu niż usiądę gdzieś indziej. Majonez tylko w sałatce jarzynowej i z tuńczyka, inaczej go nie tknę. Po seksie zawsze idę umyć ręce.


Studnia bez dna:

– nie lubię, jak rzeczy na talerzu się dotykają. Wszystko musi mieć swoje miejsce i nie może być wybełtane

– wszystko liczę (schody, klepki w parkiecie, ilość pojedynczych elementów w żaluzjach)

– po pijaku zdarzało mi się chodzić, stając na każdej kolejnej kostce/płytce

– mam kubki, z których nie wolno pić nikomu innemu, bo inaczej zamorduję

– personifikuję przedmioty, do których jestem przywiązana (np. moja gitara ma na imię Lusia)

– z sobotniego śniadania robię rytuał jak w Hogwarcie, ale tylko w sobotę

– jeśli ktoś mi o kimś opowiada, to musi mi podać imię tej osoby, bo inaczej nie słucham

– nie słucham, kiedy ktoś mówi za wolno

– jak ktoś mi na siłę w czymś pomoże, choć tego nie chcę, to zniszczę to całkowicie i będę robić od nowa

– mam paranoję, kiedy idę sama gdzieś w nocy – każdy człowiek i samochód stanowi zagrożenie

– świetnie mi się funkcjonuje w nieładzie, ale jak już coś zaczynam układać, to musi być do tego określony klucz (np. skarpetki składam w mikro kłębki, które potem układam od najjaśniejszych do najciemniejszych z podziałem na długość w obrębie kolorów) i zajmuje mi to pół dnia

– nienawidzę zmian: jak się przeprowadzam (a zdarzało się to wielokrotnie), to na początku przekładam rzeczy między szafkami 500 razy, bo jak już uznam, że to wersja ostateczna, to za cholerę nic nie zmienię później.


NO KOCHAM!!! ♥

Subscribe
Powiadom o
guest
31 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Just

Weszłam w komentarze, żeby poczytać więcej historii, a tu pusto ?
ja z jedzenia robię sobie „zestawy” na widelcu, więc muszę mieć np. małą porcję ziemniaków, mięsa i surówki w jednym kęsie, bo inaczej jest mi niedobrze; wszystkie drzwiczki i szuflady muszą być równo zamknięte, bo inaczej tylko o tym myślę; t-shifty w szafie wiszą kolorami (biały, kremowy, szary, czarny) i wg długości rękawów; czasami przechodzę przez pasy stając tylko na białych, na płytach chodnikowych nie mogę nadepnąć na linie.

Catzzy

Z tymi zestawami podczas jedzenia obiadu mam totalnie to samo, odkąd pamiętam :D Ogólnie to nie zjem kotleta bez ziemniaków ani kiełbasy bez chleba, obiad bez mięsa to nie obiad (z wyjątkiem placków ziemniaczanych i naleśników z serem). Nie zasnę, jeśli nie jestem przykryta po same uszy, nie zjem kanapki z serem żółtym solo (ale ser bez chleba kocham), jeśli majonez, to tylko Winiary, innego nie tknę, nienawidzę jak ktoś robi niepotrzebny hałas, np. stuka palcami w stół albo gwiżdże. Mam kilka par butów które mają po 3 lata ale każde miałam na nogach max 5 razy bo są z… Czytaj więcej »

Ewa

A ja mam jeszcze coś.
Jak gaszę papierosa, muszę znaleźć puste miejsce w popielniczce bo inaczej mam wrażenie że pozostałe się zapalą. Albo gaszę o ziemię i dopiero do popielniczki.
 

Karolina

Doskonałe! ? Też mam kilka. Np. jeżdżąc na rowerze ciagle mam poczucie, ze zlapalam flaka. Jesli moj facet jedzie obok mnie, to co kilkanaście kilometrow dostaje pytanie: „Kochanie, sprawdzisz czy nie mam flaka?”
Zawsze też muszę być przykryta kołdrą lub kocem, gdy zasypiam, a przed zasnieciem kilka razy sprawdzam czy drzwi wejsciowe sa na pewno zamkniete. Moj chlopak z kolei nie wyjdzie z domu, jesli jakikolwiek noz, albo nozyczki nie sa schowane do szuflady, albo zmywarki.