Gdyby jeszcze kilka lat temu ktoś zapytał mnie, jak urządzić kuchnię, odpowiedziałabym szybko, że ładnie. Czyli tak, żeby człowiekowi się podobało, i żeby jeszcze bez wstydu mógł spraszać do tej kuchni gości. O losie, jak ja bardzo się wtedy myliłam. W ogóle nie brałam pod uwagę faktu, że jak się mieszka w bloku, w mieszkaniu o dość ograniczonym metrażu, a do tego ma się małe dziecko, o nieograniczonych pokładach energii i pomysłowości, to kuchnia musi być przede wszystkim bezpieczna i funkcjonalna. A ponieważ spędza się tam sporo czasu (zwłaszcza, jak jest otwarta na salon i pełni jednocześnie rolę jadalni), to dobrze też, aby była jak najmniej zagracona i jak najjaśniejsza.
Na szczęście nasza kuchnia to świetny punkt wyjścia do zmian – jest biała, utrzymana w skandynawskim stylu, z przewagą drewna i ciepłych, beżowych wstawek. To więc doskonała baza do wszelkich wariacji z kolorami i dodatkami. Co więc postanowiliśmy zmienić? I dlaczego zdecydowaliśmy się na kuchnię w kolorach bieli, zieleni i złota? Sami zobaczcie – przed Wami nasza najnowsza metamorfoza! ♥
ZMIANY ZA 3, 2, 1…
STÓŁ DO KUCHNI – JAK WYBRAĆ TEN JEDYNY?
U nas najważniejsza była wymiana stołu. Kiedy wprowadzaliśmy się do tego mieszkania, nie zastanawialiśmy się nawet, jak urządzić kuchnię. Byliśmy jeszcze parą bez dziecka, a wyspa, która stała w centrum kuchni, była jej największym atutem. Piękna, drewniana, z wysokimi krzesłami, a do tego takich rozmiarów, że spokojnie mogła pomieścić nalot gości. Sęk w tym, że korzystanie z niej nie było już tak wygodne. Nie czarujmy się – wyspa to wyspa, a nie jadalniany stół. Można wypić przy niej kawę, drinka, chwilę popracować. Ale jeśli chcecie wygody i takiego typowo domowego klimatu, gdzie rozsiadacie się z rodziną do obiadu, to wyspa stołu na pewno Wam nie zastąpi.
Dla mnie układ idealny to taki, w którym wyspa stoi w kuchni, a duży, rodzinny stół – w jadalni. Sęk w tym, że nie mamy jadalni, a i salon jest tak zorganizowany, że nie mamy tam już wcale miejsca. Trzeba więc było wybierać. Wybraliśmy oczywiście stół, bo to naturalne przy dziecku. Jest dużo niższy, więc Staszek może swobodnie do niego sięgać. Może siadać na krzesłach tak, że ja nie dostaję zawału, a i branie go na nich na kolana nie jest już wyczynem godnym akrobaty. Do tego ma o wiele szerszy blat, dzięki czemu jest bardziej funkcjonalny. Nie mówiąc już o tym, jak optycznie zwiększyła się przestrzeń, kiedy zamiast ciężkiej, ciemnej wyspy, na środek wjechał lżejszy i zgrabniejszy stół, do tego biały.
Zestaw: stół i 4 krzesła – SLÄHULT/ DALSHULT / LEIFARNE
NIE TYLKO KWIATY, CZYLI DEKORACJE DO KUCHNI
Kolejnym punktem naszej metamorfozy była całkowita wymiana dekoracji. Wcześniej nie było czym się raczej pochwalić – ot, podkładka z brzegu stołu, a na niej przypadkowe kwiaty. Teraz to kwiaty i złote dekoracje miały grać główną rolę. A jak kwiaty, to najlepiej te cięte, trzymane w wazonie. Żeby nie było, próbowałam też przygód z doniczkowymi, ale jestem tym typem gospodyni, która wszystkie typy roślin uprawia od razu suszone. Natomiast te cięte kocham miłością najszczerszą. A od kiedy jest Stasiek i boję się, że będzie mi wyjadał ziemię z doniczek i strącał je sobie na głowę, postanowiłam dać szansę też sztucznym. Bo są lżejsze, bo bezpieczniejsze. Szczerze? Dotąd byłam ich przeciwniczką. Dzisiaj żałuję, że przekonałam się do nich tak późno.
A co z resztą? Jak urządzić kuchnię w oparciu o małe, ale jednak ładne detale? Cóż. Sama nie jestem przesadną fanką durnostojek. Wszystkich tych figurek i figurątek, zagracających półki i zbierających kurz przez 365 dni w roku. Oczywiście, od czasu do czasu stracę głowę dla złotego ananasa czy małpy z podwiniętym ogonem, ale na co dzień staram się zagracać przestrzeń wokół siebie jak najmniej. Czy to znaczy, że mieszkam brzydko? Że skoro nie kupuję tych wszystkich bibelotów, to z nudów powiewa u nas halny? Przeciwnie. Popatrzcie na tę złotą tacę, serwetnik, doniczkę czy misę z winogronami. Kiedy otaczacie się pięknymi rzeczami, wszystko tak naprawdę pełni rolę dekoracji.
Komplet 3 szt. wazonów – CYLINDER
CIEPŁO I CZULE, CZYLI OŚWIETLENIE W KUCHNI
Kolejna rzecz to lampki i świeczki. Jednych i drugich nigdy dość! Poza tym, że są funkcjonalne i dają ciepłe, romantyczne światło, to jeszcze cudnie się prezentują i można wykorzystywać je na całą masę sposobów. Kiedy zobaczyłam te szklane kopuły, od razu kupiłam dwie. Jedną większą, na świecę, i drugą mniejszą, na maleńkie lampki, zasilane bateriami. To drugie rozwiązanie super sprawdza się przy dzieciach i bajecznie wygląda na zdjęciach! A fanom klasycznych świec (hot news: IKEA ma w ofercie też takie niekapiące) polecam poustawiać je bezpośrednio na tacy. Poza swoją standardową funkcją, znakomicie sprawdza się także w roli podstawki.
Poza tym mamy oczywiście standardową lampę nad stołem i dodatkowe kinkiety nad blatami mebli. Akurat kuchnia z racji swojej wielofunkcyjności musi mieć u nas kilka zróżnicowanych źródeł światła. O inteligentnym oświetleniu z IKEA pisałam Wam już zresztą pod tym linkiem – jeśli jeszcze o nim nie słyszeliście, koniecznie sobie zerknijcie. A jeżeli przed Wami dylemat, jak urządzić kuchnię, by było na maksa wygodnie, to pewnie ucieszy Was fakt, że tu ogarniecie wszystko… jednym pilotem.
Kopuła szklana z bazą – 19 cm – BEGÅVNING
Girlanda LED do kopuły – 40 lampek – VISSVASS
Świece w zestawie 5 sztuk – FENOMEN
Podstawki pod szklanki ze stojakiem – GLATTIS
MÓJ CI ON, CZYLI PARAPET TEŻ DO WYMIANY
Kiedy mieszka się w mieszkaniu o niezbyt imponującym metrażu, każda przestrzeń musi zostać dobrze wykorzystana. Dlatego parapety pełnią u nas rolę standardowych półek – leżą na nich książki, pudełka z biżuterią, zabawki Staszka. Tak samo było też z parapetem w kuchni. Najpierw zaczęliśmy składać na nim książki kucharskie, później – także przewodniki z miejsc, w których byliśmy. Do tego jakieś przypadkowe kwiaty i miska z owocami i warzywami. Słowem: szału nie było. Dlatego metamorfoza kuchni musiała objąć też ten nieszczęsny parapet. Teraz wygląda to nie tylko o niebo lepiej, ale i świetnie komponuje się ze złotą tablicą/ramką (też zresztą z IKEA) z naszymi rodzinnymi zdjęciami.
Największym hitem całego tego kącika jest dla mnie kultowa już Fejka i jej złota doniczka. Tak, tak, ten bujny, zielony krzaczek ze zdjęcia jest… sztuczny. Kiedy robiliśmy zakupy do metamorfozy, odłożyłam go w ostatniej chwili przy kasie. A później tak żałowałam, że pojechałam po niego drugi raz. Obok postawiliśmy pasujący do naszej biało-złotej konwencji świecznik na tealighty, drugą kopułę ze świecą i girlandę z lampkami ledowymi, skrywającymi się w kłębuszkach z tiulu. Te lampki, fejka i tablica to dla mnie w ogóle największe dekoracyjne odkrycia z IKEA! Jeśli więc zastanawiacie się, jak urządzić kuchnię, żeby mimo wszystko było nie tylko praktycznie, ale i ładnie, to potraktujcie to jako inspirację!
Girlanda LED – 24 lampki – LIVSÅR
Kopuła szklana z bazą – 26 cm – BEGÅVNING
Sztuczna roślina doniczkowa – bambus – FEJKA
Świecznik na tealighty – PÄRLBAND
Tablica ze spinaczami – MYRHEDEN
KUCHNIA PRZYJAZNA DZIECIOM, CZYLI JAKA?
A teraz pytanie za 100 punktów. Jak urządzić kuchnię, przyjazną dzieciom? Przede wszystkim, postawić na bezpieczeństwo. Wybierać stoły bez kantów, z zaokrąglonymi brzegami. Zrezygnować z krzeseł barowych, na które dziecko może się wspinać i z których może spaść. Wyposażyć ją w specjalne krzesełko dla dziecka, koniecznie z podstawką pod nogi. Zabezpieczyć kontakty. Trzymać z daleka od lepkich łapek wszystkie drobne, ostre i potencjalnie zagrażające życiu i zdrowiu elementy. Jeśli rozpalacie świece, to postawcie je w takim miejscu, aby dziecko na pewno ich nie strąciło. Jeżeli coś kroicie, zawsze trzymajcie noże jak najdalej od brzegów blatu – tak, aby z poziomu podłogi nie dało się po nie sięgnąć. A jeśli gotujecie, nigdy nie zostawiajcie dziecka samego, żeby nie ściągnęło na siebie gorącej patelni czy garnków.
Przy planowaniu kuchni uważajcie też, żeby nie umieszczać pod piekarnikiem i płytą grzewczą szuflad, bo mogą posłużyć Waszym dzieciom za idealną drabinkę do wspinania się. A jeśli już je macie, to zadbajcie o odpowiednie blokady. I kolejna rzecz – nie przeganiajcie z kuchni swoich dzieci. Ja wiem, że część mam jest mocno przewrażliwiona na punkcie bezpieczeństwa (z dwojga złego, lepiej w tę stronę) i kuchnia jawi im się jako miejsce maksymalnie niebezpieczne, pełne większych i mniejszych zagrożeń. Ale to nie o to w tym chodzi. Nie trzymajcie dzieci pod kloszem, nie wyganiajcie ich, pozwólcie im sobie towarzyszyć, a nawet pomagać. Na miarę ich możliwości, rzecz jasna. Stwórzcie im bezpieczną przestrzeń, czyli daleką od pokus i pułapek, ale jednak wciąż jak najbliżej siebie.
Zestaw autek – 3 sztuki – LILLABO
Sztuczna roślina – bambus domowy – FEJKA
Złota doniczka/wazon – VINDFLÄKT
JAK URZĄDZIĆ KUCHNIĘ? KILKA RAD
Jeśli przed Wami też metamorfoza kuchni, to pozwólcie, że coś Wam podpowiem. Po pierwsze, stawiajcie nie tylko na wygląd, ale też na użyteczność oraz wygodę. Uważajcie, żeby nie zachłysnąć się super designerskim rozwiązaniem, które w praktyce będzie totalnie niefunkcjonalne. Jeśli wybieracie stół, to zastanówcie się, czy nie lepszy byłby rozkładany. My akurat rzadko siadamy do niego w większym gronie, więc taki nam w zupełności wystarczy. Ale jeśli Was jest albo bywa więcej, to może warto rozejrzeć się od razu za czymś większym? Po drugie, krzesła też muszą być wygodne. Mieć wygodne siedzisko, oparcie. I najlepiej, żeby ekspresowo dało się je przetrzeć szmatką (podziękujecie za tę radę, jak też będziecie mieć w domu takie małe, staszkowe tornado).
Po trzecie, jeśli nie macie za wiele miejsca na stole, a lubicie sobie przy nim pobiesiadować z bliskimi, to zawsze możecie ratować się wózkiem na kółkach. To genialne rozwiązanie, które pozwala Wam nie biegać co chwilę do zlewu, a jednocześnie nie trzymać na stole zabrudzonych talerzy. Po czwarte w końcu, zainwestujcie w dobre oświetlenie nad stołem. Koniecznie ciepłe, nieco przygaszone, takie romantyczne. Kuchnia i jadalnia to nie laboratorium, światło tutaj nie powinno być przesadnie białe i zimne. Wybierajcie więc mocno zabudowane lampy sufitowe i pomyślcie o uzupełnieniu ich o świece i lampki, które idealnie sprawdzą się nieco później, podczas wieczoru we dwoje.
MOJA IDEALNA KUCHNIA? PEŁNA BIELI, ZŁOTA, MIŁOŚCI I CIEPŁA
Oczywiście, jeśli lubicie, możecie odważniej zaszaleć z kolorami. Ja jestem fanką skandynawskiego minimalizmu, który uwielbiam przeplatać mało skromnym złotem. Jeśli czytaliście tekst o naszym ślubie i weselu, to wiecie zresztą doskonale, że połączenie biel + złoto + zieleń od dawna uważam za absolutnie idealne. Dlatego zależało mi, żeby przenieść je także do naszej kuchni. I dzięki tej małej metamorfozie wreszcie się to udało! Wreszcie mamy stół, przy którym możemy siadać wszyscy we troje, kuchnia wydaje się optycznie większa, biel pięknie odbija światło, a kilka dobrze dobranych dodatków sprawia, że uśmiecham się, ilekroć patrzę na całość.
Czy to już koniec zmian? Póki co, raczej tak. Mam nadzieję, że moim kolejnym dylematem będzie to, jak urządzić kuchnię… w domu. Ale to dopiero za kilka lat, ewentualnie za kilka kredytów ;-) A jeśli Was też czeka jakaś metamorfoza i zastanawiacie się, jak urządzić kuchnię w takim lub zupełnie innym stylu, to naprawdę polecam Wam wycieczkę do IKEA. Znajdziecie tam masę inspiracji w każdym budżecie, no i te pyszne ciasteczka!
Białe talerzyki – 20 cm – FLITIGHET
Wpis powstał we współpracy z marką IKEA
Jak ładnie! Kompletnie urzekły mnie te wszystkie dodatki, jak również Twoja spódnica! :D
Haha, taaak, spódnica idealnie wpasowała się w klimat :) Ona akurat jest z Riska, ale wszystko inne znajdziesz w IKEA :))
A tak się właśnie zastanawiałam, jak się Staś odnajduje przy tak wysokiej wyspie… :)
No nie odnajduje się, my zresztą też :) Super to wygląda, ale jeśli to ma być jedyny stół w całym domu, to jednak odradzam.
Metamorfoza 10/10! Kuchnia od razu jaśniejsza, większa, dla mnie hicior!!!!!
Och, dziękujemy bardzo! Tak właśnie miało być <3