Czy tego chcesz, czy nie, Twoje życie składa się z mniejszych lub większych wyborów. Codziennie wybierasz, czy kawę pijesz białą czy czarną, czy lody jesz truskawkowe, czy jednak czekoladowe. Czy do tej sukienki będą pasowały wyższe czy raczej niższe buty i czy może zamiast jechać na obiad do cioci Helenki, nie popłynąć sobie w rejs dookoła świata. To Ty wybierasz, kim jesteś i jak chcesz żyć. Jasne, że życie składa się z szeregu okoliczności, ale to od Ciebie zależy, co postanowisz z nimi zrobić. Jedyne, co jest w tym ważne, to by wybierać mądrze.
Teraz przed nami jeden z najtrudniejszych wyborów, czyli wybór auta. A poszukiwania zaczęliśmy od nowiutkiego crossovera Seata, którego hasło przewodnie to właśnie „Wybierz własną drogę”. Mowa oczywiście o zgrabnej i typowo miejskiej Aronie, którą przez dwie godziny mogliśmy jeździć sobie po Gdańsku. O tym, jak było i czy to auto dla nas, opowiemy Wam dzisiaj oboje. Najpierw Paweł, bo na autach się zna, a dopiero później ja – jako ta, która zwykle siedzi jednak z boku, a auta ocenia głównie na podstawie własnego komfortu oraz ich… wyglądu ;)
SEAT ARONA OCZAMI PAWŁA
Do Seata czuję duży sentyment. Moim pierwszym autem była czerwona Ibiza – małe zwinne autko z fajnym wyposażeniem, ale bez klimy. Tamtejsza linia Seatów była także przez długi czas ostatnią, która mi się podobała. Kolejne premiery i odświeżanie wersje nie przemawiały do mnie zupełnie. Patrząc na wyniki sprzedaży, nie byłem osamotniony w tym poglądzie.
Teraz, dzięki uprzejmości Seata, miałem okazję zapoznać się z ich nowym crossoverem. Czy testy Arony zmieniły mój pogląd na producenta dawnego ulubieńca? Zdecydowanie tak. Zwłaszcza, że nowa Arona to nie tylko fajne auto, ale i dobry sposób na wybicie się z tłumu. Jeśli obserwujecie rynek motoryzacyjny, z pewnością zauważyliście tendencję do personalizacji aut. Na ulicach pojawia się coraz więcej dwukolorowych samochodów, malowanych wedle wymagań kupującego. Seat dostarcza swoim klientom bogatą paletę predefiniowanych zestawów kolorystycznych, w które możecie „ubrać” swoją Aronę.
Połączenie tych barw z bardzo ciekawym i agresywnym designem bryły auta z pewnością wyróżni Waszą Aronę na tle konkurencyjnych marek na miejskim parkingu. Czy mi się to podoba? Bardzo! Dzięki nim ulice stają się żywsze i kolorowe. A dzięki temu nawet w naszej pochmurnej i deszczowej Polsce możemy poczuć odrobinę egzotycznego klimatu.
PRAWIE JAK W KLASIE WYŻSZEJ
Bardzo, ale to bardzo pozytywnie zaskoczyło mnie wyposażenie nowego Seata. Arona nie jest modelem klasy premium, ale pod pewnymi względami jej nie ustępuje. Nasz model testowy miał wbudowaną szerokokątną kamerę cofania oraz czujniki parkowania i zbliżania się do przeszkód. To bardzo przydatne rozwiązanie, szczególnie w ciasnym i mocno rozkopanym mieście, a takie jest niemal każde większe w tym kraju. Na co dzień jeżdżę autem bez tych systemów i powiem szczerze – nie chciało mi się do niego wsiadać po zakończonych testach.
Centrum multimedialne w połączeniu z systemem Car Play to coś, za co mógłbym dać się pociąć. Podłączenie telefonu do ładowania automatycznie paruje auto z telefonem, udostępniając do słuchania podcasty, audiobooki czy playlisty ze Spotify. Nie masz iPhona? Nie szkodzi – system wspiera także bliźniacze rozwiązanie od Androida.
Arona to także system utrzymania się w pasie ruchu, asystent parkowania oraz w pełni LEDowe reflektory, system Start&Stop i wbudowana ładowarka indukcyjna. Czy to wystarczy? Moim zdaniem zdecydowanie tak. Niemniej, jeśli potrzebujesz czegoś więcej, Seat ma rozbudowaną listę opcji dodatkowych.
CZY TO AUTO DLA NAS?
I tak, i nie. Z racji wielu podróży, które odbywamy, Arona nie będzie raczej naszym pierwszym autem. Mimo bardzo dużego jak na swoją klasę, 400-litrowego bagażnika, okazała się dla nas trochę za mała. Potrzebujemy czegoś większego, dlatego z zaciekawieniem będę obserwował przyszłoroczny debiut pierwszego dużego SUV-a w palecie Seata.
Za to jako drugie auto, Arona wydaje się być rozwiązaniem bliskim ideału. Choćbym bardzo chciał, nie miałbym się do czego przyczepić. Uważam, że nowy crossover Seata ma szansę stać się bardzo mocnym graczem w swojej klasie. Oferuje wszystko to, czego rodzina może oczekiwać po miejskim aucie. Ciekawy design, dynamiczny, ale i oszczędny silnik, systemy ułatwiające jazdę po mieście oraz pojemny bagażnik na zakupy. Czego chcieć więcej?
Asia wygraża mi się od jakiegoś czasu, że odświeży sobie wiedzę z zakresu przepisów drogowych i wróci na drogę jako aktywny kierowca. Kto wie, może gdy to już nastąpi, rozważymy zakup Arony? ;)
SEAT ARONA OCZAMI ASI
No i słuchajcie, to jest ten moment, kiedy odświeżenie prawa jazdy staje się sprawą honorową! Część z Was zapyta pewnie, jak można mieć papier, a nie mieć zdolności? Ano można. Jeśli robiło się kurs wbrew sobie, mocno od niechcenia, byle zdać testy i mieć to wreszcie z głowy, to później kończy się tak, jak ja – czyli jak człowiek, z którego każdy śmieje się, że przejechał więcej na wstecznym, niż on kiedykolwiek do przodu.
Dlaczego w takim razie postanowiłam wrócić do tematu? Na to pytanie odpowiedź zna każda matka. Od kiedy urodził się Staś, czuję się uziemiona na tej naszej prawie-bliskiej dzielnicy Warszawy, czule nazywanej przez nas końcem świata albo dziurą w ziemi. Ze sportów ekstremalnych cenię sobie co najwyżej warcaby, więc podróżowanie komunikacją miejską z naszym wózkiem-czołgiem nie wchodzi raczej w grę. Taksówką już kilka razy próbowałam się dostać do centrum, ale we wszystkich korporacjach wyśmiano moje pytanie o fotelik dla kilkumiesięcznego dziecka. Dlaczego?
Ano dlatego, że w taksówkach nie jest on wymagany i matka może przewozić dziecko na kolanach. I to jest jedna z najbardziej wkurzających mnie rzeczy w polskim prawie. Wiecie, jak bezpieczne jest dziecko w czasie wypadku, jeśli nie siedzi w foteliku? Ja już wiem, od kiedy mam znajomą, która kiedyś pracowała na OIOM-ie. Nie chcecie wiedzieć, jak wygląda i czuje się niemowlę, które prosto z objęć matki przeleciało przez przednią szybę na asfalt. Dlatego podróżom bez fotelika mówię stanowcze NIE.
WYGLĄD MA ZNACZENIE
Dlatego powoli rozglądam się za autem dla siebie – takim, którym da się łatwo poruszać na mieście i wszędzie zaparkować. Chociaż słabość mam akurat do tych jak największych. Co natomiast skłania mnie ku Aronie? Zacznę jak typowa kobieta – to, że jest charyzmatyczna i piękna! Nigdy nie ukrywałam, że wygląd ma dla mnie znaczenie i nie wyobrażam sobie kupienia auta, które na dzień dobry wydaje mi się brzydkie. Po drugie, jest zgrabna i bezpieczna. Po trzecie, jest też szalenie wygodna. A, jak to powiedział kiedyś Andrzej Majewski, człowiek po to wymyślił samochód, aby wygodnie siedzieć, stojąc w korkach ;)
Poza tym Arona kilkoma rzeczami bardzo mnie zaskoczyła. Paweł wspomniał o systemie Start&Stop – wiecie w ogóle, na czym to polega? Kiedy zatrzymujecie się na światłach czy w korku, Wasze auto samo się wyłącza! A żeby ponownie je uruchomić, wystarczy nacisnąć sprzęgło, albo – jeśli macie automat – zdjąć nogę z hamulca. Nie muszę chyba mówić, że to rozwiązanie jest zbawienne dla naszego i tak mocno zanieczyszczonego już środowiska?
Druga rzecz – bezkluczykowy dostęp do auta. Arona po prostu wyczuwa obecność właściciela, a konkretnie – kluczyka. I otwiera zamek, gdy tylko zbliżymy się z nim do auta. Czy to nie jest piękne? No i dla mnie, czyli dla osoby, która podzielność uwagi ma na poziomie muszki owocówki, genialne są czujniki deszczu i świateł – jak tylko zaczyna padać, samochód sam włącza wycieraczki. A kiedy mijamy na drodze inne auta, dostosowuje do nich przednie światła. Poziom ekscytacji? Milion! No i do tego jeszcze to, o czym wspominał Paweł, czyli 70 możliwości spersonalizowania pod siebie tego auta.
Dlatego tak, nową Aronę mogłabym pokochać miłością szczerą i długą. Może nie pomieści połowy mieszkania, a mniej więcej tyle zabieramy zwykle ze sobą w nasze 500-kilometrowe wojaże, ale naprawdę da się lubić. Jestem zachwycona jako początkujący kierowca i zaawansowany pasażer, a jazdę nią mogłabym porównać do otwarcia tabliczki czekolady – tu nie wystarczy Ci jedna kostka. Jak tylko spróbujesz, naprawdę będziesz mieć ochotę na więcej – i przynajmniej nie pójdzie Ci w biodra ;)
A na pobudzenie apetytu – 30 sekund zajawki. Jeszcze przed 10. zdążycie się uśmiechnąć!
Czyli z dwójką dzieci byłoby jeszcze ciężej… Chociaż czasem mam wrażenie, że nam to już tylko bus został :) Ale auto piękne!
No chyba, że możesz podrzucić auto babci ;) Ja bym swojej podrzucała, tylko mieszka na końcu świata :))
Chętniej podrzucałabym jej dzieci :D
Myślę, że lepiej kupić Skodę Fabię – ta sama jakość, ten sam producent, a znacznie mniejsza cena.
Moi rodzice mają Fabię. Tzn. mieli, bo kupili już inne auto, a ją będą sprzedawać. To chyba o czymś świadczy ;))
Ja też znam kogoś, kto sprzedał Seata i o czymś to świadczy ;p?
Że jesteś fajnym człowiekiem, skoro masz znajomych? :))
Sprytnie zmieniasz temat :D
No ale mogli Ci to auto już zostawić ;)
Haha <3 Oj, chciałabym. Niestety, nadal musimy jeździć naszym zdezelowanym Focusem :D
oj tam focus to dobre wozidło <3 my jeździmy Saxo i na Focusa chcemy w przyszłości się przesiąść :D
Prawda? :)
To ja wiem, kto Ci może takiego sprzedać :P