Pamiętacie swoje marzenia z dzieciństwa? To, kim chcieliście być? Księżniczką, piosenkarką, lekarką, a może bardziej ekstremalnie – Arielką? A może policjantem, strażakiem, piekarzem? Albo gwiazdą rocka? Pewnie, że pamiętacie, bo jesteście z pokolenia, które mogło mieć jeszcze marzenia. Któremu rodzice nie wypełniali grafików aż po brzegi, nie rozciągali dzieciństwa między angielski, chiński, balet, judo, kurs grafiki i warsztaty z robotyki.
Nikt nie ingerował w Wasze marzenia, bo przecież to było prawo każdego dziecka. Chcieć dla siebie większych i mniejszych głupotek, fantazjować, wymyślać, śnić. A dziś? Dziś mało kogo obchodzi, co mamy w sercach i głowach – bardziej wartościowe okazuje się to, co mamy w Excelach.
ŻYCIE TO NIE JEST AUTOSTRADA BEZ ZJAZDÓW
Kiedy kilka tygodni temu publikowałam tekst o strajku nauczycieli, wiedziałam, że w komentarzach miło nie będzie. Że zbiegną się zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy podwyżek. Że obok pełnych wsparcia i zrozumienia rodziców zjawią się też ci bardziej roszczeniowi, którzy ponad czyjąś godność bardziej cenią sobie własną wygodę. Ale były komentarze, które mimo wszystko i tak mnie zmroziły. Które nazywały nauczycieli idiotami, bo przecież sami sobie takie zawody wybrali. Bo przecież tylko ostatni przegryw poszedłby uczyć do szkoły. Bo przecież trzeba nie mieć za grosz wyobraźni, żeby decydować się na etat totalnie bez przyszłości. Ekonomicznej, rzecz jasna, bo kogo by interesowało, że to właśnie ten zawód, jak żaden inny, kształtuje nam przyszłe pokolenia.
Nieprawdopodobne? A jednak. Pasja, marzenia, poczucie misji, co więcej – powołanie? Jeszcze moment i będziemy znać je tylko ze słowników. Bo żyjemy w czasach, maksymalnie zorientowanych na sukces, wyrażany w złotówkach. Takich, w których zamiast prawdą, szczerością i zwykłą, ludzką przyzwoitością, część z nas zaczyna kierować się chłodną kalkulacją. Chcesz spełniać marzenia? Najpierw pomyśl, czy warto. Nie warto? To olej marzenia. Proste, nie? Jak autostrada bez zjazdów. Tylko nikt nie pomyśli, ilu nieszczęśników po drodze się wykolei.
MARZENIA TO ŚCIEMA? NO CHYBA TWOJE
Nie wyobrażacie sobie nawet, jak bardzo robiło mi się przykro, kiedy czytałam te komentarze. I to już nie chodziło nawet o to, że obrażały nauczycieli, ale że obnażały sposób myślenia naprawdę całej masy ludzi. Ludzi, którzy wyśmiewali innych, bo wybrali zawód szalenie ważny społecznie, ale źle opłacany. Ludzi, którzy jak gdyby nigdy nic mówili, że pasja i marzenia to ściema. Że to, co się liczy to kasa i że tego trzeba uczyć dziś dzieci. Serio? To ja chyba jednak spasuję. Bo naprawdę wolę, żeby moje dziecko było najpierw szczęśliwe, a dopiero później bogate. Żeby znało przede wszystkim wartości, a dopiero później ceny.
Czy będę próbowała wymuszać na nim zawód? Mam nadzieję, że nigdy. Że będę na tyle mądra, że kiedy dorośnie, nie będę odwlekać go od jego decyzji, choćby nie wiem, co. Że o ile będzie pragnął spełniać swoje marzenia i nie będzie wyrządzał tym krzywdy ani sobie, ani innym, to nigdy, ale to nigdy, nie spróbuję mu stanąć na drodze. Czy będzie to łatwe? Tego nikt nie obieca. Ale wiem, że nie darowałabym sobie, gdybym popchnęła go w stronę, która przyniesie mu maksimum kasy, ale minimum szczęścia.
MOJE DZIECKO CHCE BYĆ STRAŻAKIEM
Póki co, mamy absolutną fazę na io-io. Staszek jest całkowicie zafiksowany na punkcie wszystkich pojazdów specjalnych, a obok wozów strażackich, radiowozów oraz karetek, podziwia też ostatnio… śmieciarki. Mają światła na dachu? No mają. Należy im się podziw? Należy. I ja bynajmniej nie zamierzam z tym dyskutować. Natomiast strażacy od miesięcy mają w jego sercu zaszczytne, pierwsze miejsce. No, może drugie – zaraz po śwince Peppie.
Co zrobię, jeśli tak mu zostanie? Jeśli oglądanie „Strażaka Sama” i spędzanie godzin przed zabawkową remizą, poskutkuje skrajną fascynacją także w przyszłości? Jeśli któregoś dnia przyjdzie i powie: mamo, będę strażakiem? Cóż, szanse są spore – zwłaszcza, że zawodowymi strażakami są dwaj jego najbliżsi wujkowie, a ochotniczym – też dziadek. Od razu powiem: nie, nie będę szczęśliwa. Wcale nie chcę, żeby moje dziecko ryzykowało codziennie życiem – choćby i dla innych. Już teraz wiem, że z czystego egoizmu wolałabym go posadzić za biurkiem w byle korporacji. Zwłaszcza, że zarobiłby tam kilka razy więcej, a jedyne ryzyko, jakie by podejmował, wiązałoby się z kontuzjami z przedawkowania Multisporta.
NAJLEPSZY PREZENT NA DZIEŃ DZIECKA
Ale czy to zrobię? Czy będę próbowała wytłumaczyć mu, że to, w co wierzy i czego pragnie, jest tak naprawdę nieważne? Że ważne są drogie ciuchy, szybkie samochody oraz mieszkania na najwyższym piętrze? Nie. A wiecie, dlaczego? Bo wierzę w marzenia. A także w to, że rolą rodzica jest nie tylko przygotowanie do życia dobrego, mądrego i zaradnego, dorosłego człowieka. Ale także to, by w tym dorosłym człowieku nie zabić do cna jego wewnętrznego dziecka.
Ostatnio pisałam Wam, że najlepsze, co możecie dać swojemu dziecku, to czas. Że nieważne, co kupicie mu na Dzień Dziecka, bylebyście dorzucili w pakiecie też siebie. Trochę swojej uwagi, cierpliwości i uważności. Pobycia z nim tu i teraz. Dzisiaj mam drugą dobrą radę: żebyście nie żądali od Waszych dzieci, żeby spełniały Wasze ambicje i Wasze marzenia. Mieliście swój czas, mieliście swoje wybory. Kiedy więc Wasze dzieci zechcą dokonywać własnych, pamiętajcie, żeby wyciągnąć w ich stronę pomocne dłonie, a nie zimne kalkulatory.
Jak ja lubię twoje wpisy ? Od pierwszej klasy podstawówki miałam popołudnia wypełnione zajęciami muzycznymi, tanecznymi, angielskim, plastyką, w drugiej klasie doszedł zespół w którym śpiewałam i z którym spedzałam wszystkie weekendy czy na konkursach i przeglądach, czy w studiu nagrań, ale wiesz jakie mam wspomnienia w tym grafiku? Oprócz tego, że go uwielbiałam? Jak rysuje kredą klasy pod domem, jak siedzę z przyjaciółką na trzepaku na jej podwórku… Później były wakacje po podstawówce. Mama od dziecka chciał jeździć konno -ja nie. Doszliśmy do kompromisu -ja spróbuję, ona odpuści. Od tamtych wakacji moje życie to konie! Długo nie mogłam dojść… Czytaj więcej »
Właśnie to jest najgorsze – bo kiedyś wyścig szczurów dotyczył wyłącznie dorosłych. A teraz? Dziecko musi chodzić do najlepszego żłobka z milionem zajęć dodatkowych, później do najlepszego przedszkola, do najlepszej szkoły… W ogóle NON STOP coś musi. A przecież dziecko powinno tak naprawdę jedno – być zdrowe i szczęśliwe. I być dzieckiem, póki jest na to czas. A ścigać się jeszcze w życiu zdąży – jeśli rzeczywiście świadomie uzna, że ma na to ochotę i czas…
Cudna jest ta remiza! Droga?
Pod zdjęciami jest link, a w nim cena :) https://edukatorek.pl/pojazdyiakcesoria/5735-remiza-strazacka-garaz-z-akcesoriami-j05717-janod.html
Io-io przerabialiśmy trzy razy. Tylko świnka Peppa nas jakoś ominęła :-)
Haha, u nas Peppa to hit! Na początku Stasiek nie chciał na nią patrzeć, ale teraz jest miłość <3