7 rzeczy, których nie cierpię w macierzyństwie. Czy Wy też tak macie?

Tekst powstał we współpracy reklamowej z producentem syropu Hederasal


Bardzo, ale to bardzo kocham moje dzieci. Kocham też bycie mamą. Ale są takie rzeczy, których w tym swoim macierzyństwie nie znoszę. I idę o zakład, że z wieloma z nich też tak macie. A wiecie, co jest w tym najgorsze? Że nie na wszystko mamy wpływ. Że choćbyśmy stanęły na rzęsach, to niektórych rzeczy nie przeskoczymy – jak choćby ludzkiego gadania czy rozbitych na rowerze kolan. Niektóre rzeczy pozostają też niezmienne od pokoleń – jak te wszystkie dobre rady, które prędzej doprowadzą nas do szału, niż rzeczywiście pomogą. Ale tym bardziej warto o nich rozmawiać. Świata nie zmienimy, ale może choć jedna z nas przekona się, że nie jest w tym wszystkim sama.

Jeśli więc wydaje Ci się, że jesteś złą matką albo coś robisz źle – przeczytaj na spokojnie ten tekst. I nie, nie chodzi w nim o licytowanie się, która z nas ma gorzej. Ale o spojrzenie na to wszystko z dystansu i pogodzenie się z myślą, że tak, macierzyństwo też ma swoje złe strony. Choćbyś nie wiem, jak cudowną matką była i jak cudowne miała dzieci, to na pewno są rzeczy, które nawet najspokojniejszą i najbardziej opanowaną z nas potrafią w końcu doprowadzić na sam skraj rozpaczy.

To jak? Trzy głębokie wdechy i… zaczynamy? ;-)



7 RZECZY, KTÓRYCH NIE CIERPIĘ W MACIERZYŃSTWIE:


1. WIECZNA PRESJA

Czyli nieustanny grad pytań i oczekiwań oraz ocena na każdym kroku. Jesteś w ciąży? To obyś rodziła naturalnie, bo cesarka to przecież nie poród! Już urodziłaś? A karmisz? To oby piersią, bo chyba nie tą chemią z puszki! A skoro piersią, to chyba nie za długo? Bo wiesz, później to sama woda i dziecko się nie najada. Wysyłasz dziecko do żłobka? Nawet o tym nie myśl, taki maluch powinien być długo przy mamie. Nie wysyłasz do żłobka? Też źle, dziecko potrzebuje kontaktu z rówieśnikami, wtedy się lepiej rozwija.  Słowem: non stop jesteś na celowniku. A czego byś nie zrobiła, to i tak zawsze będziesz najgorsza.


2. NIEPROSZONE RADY

Nie noś, bo się przyzwyczai. Zostaw, niech się wypłacze. Kojarzycie je? Te wszystkie „dobre” rady, które działają na nas jak czerwona płachta na byka? To nic, że dziecko ledwie wyszło z tego brzucha, że płacz to jedyny sposób, w jaki potrafi komunikować się z otoczeniem – masz je zostawić i już. To nic, że przez 9 miesięcy ciąży nosiłaś je pod sercem, że to bujanie i kołysanie sprawiają, że czuje się bezpieczne, kochane. Babcie i ciocie i tak wiedzą lepiej. A przecież niewiele jest bardziej krzywdzących i absurdalnych rad, niż te dwie. Ach, no i jeszcze czapeczka! Choćby dziecko miało się ugotować, załóż mu tę czapeczkę!


3. CIĄGŁY STRACH

Najpierw o ciążę. A czy uda się zajść, a czy się uda donosić. A co wyjdzie na USG, a czy ma wszystkie paluszki, a czy aby na pewno zdrowe. Później o poród, zdrowie, o prawidłowy rozwój. O te wszystkie pierwsze ząbki, pierwsze słowa, pierwsze kroczki – czy pojawiają się w odpowiednim momencie, czy już pędzić do specjalisty czy może dać sobie jeszcze choć chwilę. Później strach przed rozłąką: a to Ty musisz wrócić do pracy po macierzyńskim, a to Twoje dziecko musi ruszyć już do żłobka czy do przedszkola. A czy będzie jadło, nie będzie płakało, czy nie zatęskni – a to dopiero początek całej tej listy.


4. CHOROWANIE

Zawsze, kiedy  myślisz, że więcej już nie dźwigniesz i gorzej być nie może, pojawia się jedno z wielkiej trójcy: kaszel, katar, gorączka. Albo wszystkie naraz. Zwykle tuż przed ważnym wyjazdem albo przed weekendem. Znacie to? My w domowej apteczce mamy kilka rzeczy, które zawsze nam się sprawdzają. Jedną z nich jest Hederasal – to produkt leczniczy, który pomaga w męczącym kaszlu i który można stosować już od 2. roku życia. Działa wykrztuśnie, rozrzedza zalegającą wydzielinę i rozkurcza oskrzela. Zapytajcie o niego swojego pediatrę lub farmaceutę, bo nie ma nic gorszego niż choroba dziecka.


5. ZERO WOLNEGO NA ZŁAPANIE ODDECHU

Bo matką się nie bywa, matką się jest. Nawet, jak pojedziesz z przyjaciółką do oddalonego o 500 km spa, to najpewniej i tak będziesz przeglądać telefon i wzdychać do zdjęć własnego dziecka. Nie mówiąc już o stresie, strachu i wyrzutach sumienia, że jak to tak mogłaś. A jak już jesteś z tym dzieckiem, to na pełnych obrotach. 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. I choćby nie wiem, jak bardzo wspierający i zaangażowany trafił Ci się partner, to matka jest tylko jedna. Mamo przynieś, mamo podaj, mamo przytul, mamo pogłaszcz, mamo pobaw się ze mną. „Mamo, mamo, mamo”, milion razy dziennie. Codziennie.


6. BEZSILNOŚĆ

Twoje dziecko płacze, a Ty nie wiesz, dlaczego. Jest za małe, żeby powiedzieć, a Ty zbyt przerażona, by móc się uspokoić. A nawet, jeśli umie już mówić, to boli Cię to, że nie możesz mu we wszystkim pomóc. Że nie zdołasz ochronić go przed całym światem, że nie jesteś tarczą, z którą pójdzie w ten świat, jak dorośnie. Że nie masz wpływu na to, czy koledzy go polubią, czy odnajdzie się w przedszkolu czy szkole. Przeżywasz to wszystko za Was oboje i ta bezsilność jest w tym wszystkim najgorsza. Ta frustracja, utrata kontroli. Świadomość, że zaklęcie „daj, mama pochucha” któregoś dnia przestanie działać.


7. WYRZUTY SUMIENIA

Bo zawsze mogłam zrobić coś lepiej. Lepiej karmić, bawić, usypiać. Dłużej zostać na macierzyńskim, mniej pracować albo nie pracować wcale. Mieć więcej czasu na wspólne wygłupy i więcej pomysłów na kreatywne zabawy. Mniej krzyczeć, mniej się złościć, mniej razy mówić „nie”, „zostaw”, „odejdź”, „poczekaj”. Bo przecież my, matki, całe jesteśmy zrobione z wyrzutów sumienia. Czasem wpędzają nas w nie inni, ale zwykle robimy to sobie same. I w tej pogoni za byciem perfekcyjną matką zapominamy, że takich w ogóle nie ma. I że każda z nas robi, co może, by być najlepszą matką dla swojego dziecka.


JEDYNA RADA? ODPUŚCIĆ TAM, GDZIE SIĘ DA

Podejrzewam, że lista wielu z nas mogłaby być jeszcze dłuższa (a jeśli krótsza, to tylko pozytywnie zazdroszczę!). Ja do swojej mogłabym dopisać jeszcze klocki Lego, walające się po całym mieszkaniu ;-) Ale tak całkiem na serio: macierzyństwo to nie jest wyścig o to, która się pierwsza zajedzie. Pamiętajcie proszę, że szczęśliwa matka to szczęśliwe dziecko i dbajcie tam o siebie, kiedy i ile możecie. Wszystkich i tak nie zadowolicie – zamiast więc przejmować się ludzkim gadaniem, skupcie się na tym, żeby to Wam i Waszym dzieciom było w życiu dobrze.

Sposobu na wyrzuty sumienia nie podam, bo i ja regularnie je miewam – choć wiem, że zwykle daję z siebie 100 procent. Natomiast całe to macierzyństwo – choćby nie wiem, ile miało wad – to wciąż jest niesamowita frajda i najlepsza na świecie przygoda. Grunt to w całej tej gmatwaninie obowiązków i obaw nigdy o tym nie zapominać.


Zdjęcia: Tola Piotrowska

Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Godzilla

Najgorsze dla mnie są kilkudziesięciuminutowe histerie. Wrzaski zupełnie bez sensu, amok, kopanie, bicie, plucie, wycie wniebogłosy. Ja wszystko rozumiem. Ze dziecko, że sobie z czymś nie radzi, że potrzebuje pomocy. Tylko na tym pierwotnym poziomie, włącza mi się tryb walki lub ucieczki. Marzę żeby wyjść i pierdyknac drzwiami, albo zamknąć go w szafie.

Kris

Przeziebienie, katar, goraczka i kaszel zawsze pojawiaja sie kiedy tylko w glowie pojawi sie niewinna mysl: „odpukac, od jakiegos czasu nie choruje”. Albo gdy tylko schowasz nebulizator do szafki to pojawia sie kaszel, dlatego moj stoi na stole i na razie sie kurzy, ale nie chce kusic losu :)