Ci z Was, którzy czytali poprzednią recenzję Stokke Trailz, wiedzą już, że mam ogromną słabość do wózków. Gdyby nie Paweł, który zachowuje za mnie resztki zdrowego rozsądku, umeblowałabym pewnie nimi mieszkanie. Naprawdę – nawet wizja kupienia wymarzonego auta nie jawi mi się tak atrakcyjnie, jak możliwość testowania kolejnego wózka. A kryteria mam tutaj niezmienne: ma być wygodnie dla dziecka i rodzica, najlepiej ładnie, a już na pewno – bezpiecznie. I wszystkie je bez cienia wątpliwości spełnia nasz nowy Easywalker.
Easywalker. Co to za wózek?
Zacznijmy od tego, że Easywalker to holenderska, istniejąca od 1989 roku marka. Jej założycielom przyświecały jasne cele: prosty styl miał tu iść w parze z nienaganną funkcjonalnością – tak, aby ułatwiać życie rodzinom, chcącym aktywnie spędzać czas ze swoim dzieckiem. Co to znaczy? Ano przede wszystkim to, że ten wózek zabierzecie ze sobą wszędzie. Nieważne, czy będzie sunąć nim po nierównych chodnikach, zabłoconych parkach czy wymuskanych sklepowych alejkach – tak czy siak, Easywalker poradzi sobie świetnie. My poza naszym ukochanym parkiem przemierzyliśmy z nim już Ikeę wzdłuż i wszerz – i musicie uwierzyć mi na słowo, że drugi tak lekki, zwinny i zwrotny wózka trudno byłoby Wam gdziekolwiek indziej znaleźć.
Jak to możliwe? Przede wszystkim, sama spacerówka waży ledwie 6,5 kg. Złożona zajmuje tyle miejsca, co nic – nieważne więc, jak mały macie bagażnik, Easywalker wejdzie do niego bez dwóch zdań. Co więcej, Holendrzy to naród równie zdolny, co i wygodny. Dlatego tworzone przez nich produkty mają dawać komfort i sprawdzać się w codziennych warunkach – niezależnie od tego, czy w grafiku mamy właśnie szybkie wyjście po bułki, czy może dwugodzinny maraton po pachnącym deszczem lesie. I właśnie taka jest ta spacerówka – zrobiona z dbałością o najmniejsze detale, wyróżniająca się genialnym designem, a przy okazji zwyczajnie, po ludzku, dobra.
Nie wiem zresztą, jak Wy, ale my nie jesteśmy typem rodziców, którzy od urodzenia dziecka nie wychodzą z domu. Każdy dzień staramy się spędzić aktywnie – spacer goni więc spacer, a do weekendów podchodzimy wyjazdowo. Tym sposobem nasz Stasiek już w pierwszym miesiącu życia odwiedził Mazury i w roli honorowego gościa zaliczył swoje pierwsze wesele, a w trzecim zobaczył mój rodzinny, oddalony o 500 km od Warszawy Dolny Śląsk. A przed nami kolejne wyzwanie, czyli… pierwsze wspólne, prawdziwie rodzinne wakacje. Dlatego szukaliśmy wózka, który pozwoli nam żyć w naszym stałym tempie. Takiego, który łatwo się prowadzi, łatwo składa, nie waży 100 kg i daje dziecku maksimum wygody.
Czy Easywalker faktycznie się sprawdza?
I to jak! Ponieważ ma on siedzisko rozkładane na płasko, nadaje się dla dziecka już od pierwszych dni jego życia. Ma przy tym regulowane pasy bezpieczeństwa, które spełniają wszystkie wymagane europejskie normy, a do tego wyposażone są w mięciutkie ochraniacze na ramiona. Z kolei możliwość szybkiej zmiany ułożenia sprawia, że dziecko ma tu do wyboru jedną z aż czterech pozycji – spacerówka świetnie nada się więc też dla starszego, siedzącego i ciekawego już świata dziecka. Nasz maluch może w niej bowiem jeździć aż do osiągnięcia 20 kg wagi.
A jeśli już o wadze mowa, to warto też wspomnieć, że Easywalker ma też całkiem spory jak na spacerówkę kosz na zakupy, do którego zapakujemy nawet do 5 kg towaru. A ogromny plus wędruje za naprawdę duży, rozkładany daszek, który jest wybawieniem zwłaszcza w letnich, upalnych miesiącach. Chociaż my, aby zapewnić Staśkowi pełną ochronę przed słońcem, zaopatrzyliśmy się także w parasolkę, dodatkowo chroniącą jego delikatną jeszcze skórę przed promieniami UV.
I tutaj ważna uwaga – Easywalker ma w swojej ofercie całą masę dodatkowych akcesoriów, które pozwolą nam skompletować wózek idealnie odpowiadający naszym potrzebom. U nas była to jeszcze torba, w której możemy sprytnie przenosić spacerówkę, a także osłonka przeciwdeszczowa i mięciutka wkładka do wózka. Jeśli miałabym coś doradzać, od razu bierzcie też uchwyt na kubek – o tym, jak ważna jest w życiu kawa, wie chyba zresztą każda matka.
Dziecko na widoku, matka spokojna
To, co zasługuje tu jeszcze na wzmiankę, to okienko, zapewniające nam stały podgląd na dziecko – ja osobiście miałam tutaj największe obawy. W gondoli dziecko mamy jednak przed sobą, na wyciągnięcie ręki. Stale na widoku, pod czujnym okiem mamy. Przesiadka na spacerówkę oznaczała, że Stasiek będzie jechał przodem do kierunku jazdy, a mnie oddzielać będzie od niego właśnie wspomniany daszek. Okienko ten problem rozwiązuje – Stasiek wciąż jest na widoku, a ja wiem, że jedzie bezpiecznie.
A wracając do kwestii prowadzenia wózka, to na uwagę zasługuje nie tylko wspomniana już, leciutka i aluminiowa rama, ale też rączka ze skóry ekologicznej, tak jak i całość – solidnie wykonana. Z rzeczy technicznych warto też wspomnieć tu o kulkowych łożyskach i amortyzatorach we wszystkich kołach, które zapewniają płynną i bezwstrząsową jazdę po każdym rodzaju nawierzchni, blokadzie przednich kół i hamulcu nożnym, który także się często przydaje. Poza tym Easywalker punktuje też pokryciem siedzenia, które można bez problemu zdjąć i wyprać w pralce, no i faktem, że koła są łatwe w demontażu, dzięki czemu można je bez zbędnych wygibasów wyczyścić.
No i na koniec – wiadomo – design. Easywalker stawia nie tylko na wysoką jakość materiałów i ultralekką, wygodną konstrukcję, ale i na cudną stylistykę – tak, że naprawdę trudno między modelami wybrać. Do wyboru mamy bowiem dwie linie – albo wózki nawiązujące do postaci Disneya (za którymi byłam ja), albo do popularnej marki samochodowej Mini (za którą był Paweł). Ostatecznie zdecydowaliśmy się na model Mickey Diamond, czyli czarny wózek z graficzną wersją buzi Myszki Mickey, która znajduje się zarówno na froncie dachu, jak i na jednym z ochraniaczy pasów bezpieczeństwa oraz po wewnętrznej stronie dachu. I powiem Wam nieskromnie, że ładniejszej spacerówki nie widzieliśmy jeszcze ze Stachem!
OKIEM TATY, CZYLI PAWEŁ PONOWNIE MA GŁOS!
Salut!
Wstydliwe wyznanie: nigdy nie przepadałem za spacerówkami. Przez ostatnie lata prawie wszystkie rzeczy dla dzieci przeszły jakąś ewolucję. Wózki z gondolami są ładniejsze, bardziej praktyczne. Zabawki kolorowe, stawiające na rozwój. Pieluch nie trzeba już gotować w garze. A spacerówki są ciągle takie jakby zwykłe i pokraczne.
Przyszedł jednak dzień testów spacerówki Easywalker, gdzie musiałem się zmierzyć z moimi uprzedzeniami. Po całym dniu spędzonym na zakupach z małym w wózku, biegającą między półkami matką oraz pustym brzuchem, mam trzy przemyślenia, które upodabniają Easywalkera do trzech rzeczy, których chyba każdy facet chciałby w życiu posmakować.
1. Kije golfowe
Easywalker dzięki sprytnemu mechanizmowi składania łamie się w dwóch płaszczyznach, kompresując się o połowę. Z dodatkami czy bez, mieści się do torby, która wielkością przypomina taką na kije golfowe. Tę z kolei możesz wygodnie zawiesić na ramieniu bądź jednym ruchem ulokować w bagażniku. Zero rozkręcania, rozkładania. Dwa sprytne ruchy i w drogę.
2. Wózki widłowe
Nie wiem, czy ktoś z Was jeździł kiedyś wózkiem widłowym. Ja przy letnim dorabianiu miałem okazję. Nie było wtedy lepszej frajdy niż ścinanie zakrętów wózkiem, który jest zwrotny niczym sportowe auta w Tokyo Drft. Easywalker ma tak samo. Kierujesz jedną ręką, zakręty w alejkach pokonujesz bez problemu. Nie zahaczasz nigdzie kołami, bo te idealnie chowają się pod bryłą całego wózka. Super sprawa.
3. Kabriolet, na który możesz sobie pozwolić
Easywalker tuż za głową malucha ma kawałek “szyby”, przez którą możesz podglądać potomka. Razem z rozkładanym dachem przypomina to dach samochodu kabrio. Obie rzeczy są super funkcjonalne, ponieważ dzięki szybie widzisz, co dzieje się w kabinie, a głęboki dach zasłoni dziecko przed słońcem lub drobnym deszczem.
I dlatego Easywalker to fajny sprzęt, który spełnia wszystkie moje wymagania.
PS. Do wszystkich mężczyzn. Będziecie musieli wybrać: Mickey czy Mini. Weźcie Mickey – serio wygląda genialnie.
Kuliste niewątpliwie. Tu chyba jednak chodzi o łożyska kulkowe ;).
Życzę udanych spacerów!
Dziękujemy ślicznie :) Na łożyskach się co prawda nie znam, ale jeśli wierzyć producentowi i opisom na stronach sklepów, to jednak są kuliste, nie kulkowe :)
Jacy piękni! I wózek i Wy! <333
<3 Dziękujemy! A wózek na żywo jeszcze ładniejszy <3
Akurat szukamy spacerówki dla naszej księżniczki, bo nie chce już jeździć grzecznie w gondoli i strasznie się rozpycha :) Nie znałam tej marki, naprawdę jest taka dobra? Bo wyglądem rzeczywiście bije inne na głowę…
Tak, jest rewelacyjna! Chyba poleci z nami na wakacje <3