Mam kuchnię i nie zawaham się jej użyć, czyli najlepsza zabawka ever

Dziś słów kilka o naszym gotowaniu. Naszym, w znaczeniu moim (oraz Stacha, od kiedy jest z nami kuchnia Janod). Gotowaniu, w znaczeniu mniej lub bardziej  nieudolnym eksperymentowaniu. Bo – jak pewnie zdążyliście już zauważyć – w naszym domu w kuchni chcąc nie chcąc, rządy sprawuję ja. Dlaczego ja? Bo mogę, a co! Oraz bo mi kobieta pozwala. A ja jako samiec alfa wiem, że ona wie, co dla mnie najlepsze!

Dobra, dość śmieszkowania, teraz już tak całkiem serio. Los tak chciał, że połączył drogi życiowe dwóch kuchennych nieogarów. Ja się za takiego bardzo długo uważałem. Nigdy nie garnąłem się jakoś wybitnie do kuchni. Owszem, lubiłem kroić, szatkować, pomagać mamie. Zresztą, nie miałem za dużego wyjścia. Pochodzę z typowo męskiej rodziny: trzech synów i nestor rodu. Człowiek chciał czy nie, pomóc musiał. Ale żeby ugotować coś samemu, to raczej nieszczególnie.

kuchnia janodkuchnia janodkuchnia janod

FACECI DO GARÓW

Później poznałem Asię. Przez całe życie myślałem, że jak będę miał żonę, to ona stanie przy garach i zawsze coś tam zrobi. Wybredny nie jestem. Przesolone zjem, byle było czym popić. Przypalone poleję ketchupem i też jakoś pójdzie. Ubezpieczony jestem na niewielką sumę, więc truć się mnie nie opłaca. Traf chciał, że moja wtedy jeszcze nie żona ani nawet jeszcze nie narzeczona ciągot do kuchni raczej nie wykazywała. Próbowałem ją mobilizować, starałem się jakoś zachęcić do podjęcia próby przeróżnymi sposobami. Nie gotowałem – jadła kanapki. Gotowałem źle – zjadała i twierdziła, że dobre. Pomyślałem sobie wtedy, że to nie będzie prosta batalia.

Dlatego z czasem zacząłem gotować sam, chociaż nie powiem – kiedyś chętnie odstąpię naszą kuchnię komuś innemu. Patrząc na zapędy domowników, z czystym sumieniem mogę typować Stanisława – świetnie idzie mu buszowanie w szafkach i żywo interesuje się tym, co robi ojciec za konsolą kuchenki czy piekarnika. Wierzę, że tam rośnie moja godna konkurencja, a jak widzę, z jaką zawziętością okupuje swoją najnowszą zabawkę, to jestem tego bardziej niż pewien. Dziś więc przed Wami kuchnia Janod.

kuchnia janodkuchnia janodkuchnia janod

KUCHNIA JANOD, CZYLI NAUKA OD MAŁEGO

Co robimy, aby w nim ten zapał podsycić? Przede wszystkim – nie wyganiamy go z kuchni. Kiedy gotuję, wsadzam go w krzesełko do karmienia i pozwalam, żeby się wszystkiemu przyglądał. Zwykle wystarczy jakiś garnek albo łopatka do sałaty, żeby mały wysiedział tak w miarę spokojnie nawet kilkadziesiąt minut. W ten sposób ja mam czas na gotowanie, a on na dobrą zabawę. Bo czy jest dla dziecka lepsza zabawa, niż „pomaganie” mamie lub tacie?

No i druga sprawa – kuchnia Janod. Póki co, najlepsza zabawka, jaką kiedykolwiek mieliśmy. A wierzcie nam na słowo, że mamy ich dość sporo. Do żadnej jednak Stasiek nie biegł tuż po przebudzeniu, żadną nie bawił się dzień w dzień i przy żadnej nie był skłonny ustać dłużej niż 5 minut. A tutaj? Tutaj frajda jest chyba największa. Staszek do tego stopnia polubił swój nowy gadżet, że zrobił sobie z niego nawet własny skarbiec. Jak myślicie, gdzie ostatnio po 30 minutach poszukiwań znalazłem klucze do auta? Ach, zapomniałem wspomnieć. Piekarnik. Kuchnia Janod ma bardzo duży i bardzo fajny piekarnik :-)

kuchnia Janodkuchnia Janodkuchnia Janod

DLACZEGO KUCHNIA JANOD JEST LEPSZA OD INNYCH?

I to jest bardzo dobre pytanie. A wiem, że – głównie z racji ceny – prędzej czy później padnie. Nam zależało akurat na tej, bo mamy masę zabawek od Janoda i wiemy już, że za tą marką stoi po prostu świetna jakość. Spójrzcie tylko, jak wygląda ich konik na biegunach czy warsztat z narzędziami do pchania. Każda z tych zabawek jest u nas od blisko roku i każda jest w ciągłym użyciu. Dlatego kiedy Staszek zaczął okupować wszystkie możliwe kuchenki u dzieci naszych znajomych, wiedzieliśmy, jaki dostanie kolejny prezent.

Nasz model to kuchnia drewniana z dźwiękiem i z 7 akcesoriami Happy Day. Janod ma co prawda w swojej ofercie jeszcze większy model, taki z lodówką, ale raz, że mamy dość mało miejsca, a dwa, że tamten jest jednak różowy. Nie, żebyśmy mieli coś do różowych kuchni, ale niekoniecznie wpisywałaby się w klimat naszego mieszkania :-) Ta z kolei ma fajne, ciepłe kolory i pasuje do większości wnętrz. Całkiem ok jest też kuchnia od IKEA, ale woleliśmy jednak coś bardziej kolorowego i „dziecięcego”.

kuchnia Janodkuchnia Janodkuchnia Janod

KUCHNIA JANOD: CO TUTAJ ZNAJDZIEMY?

W skład zestawu wchodzi tutaj kuchnia z okrągłym, metalowym zlewem, dwoma „elektrycznymi” palnikami, wspomnianym już piekarnikiem i mikrofalą. Kuchnia wyposażona jest przy tym w dwa pokrętła, sygnał dźwiękowy oraz podświetlenie – takie samo, jakie towarzyszy rozgrzanym palnikom w normalnych kuchenkach. Dodatkowo jest tu też dolna szafka na garnki, górna półka na produkty spożywcze, zegar oraz wieszak z haczykami do wieszania ściereczki i akcesoriów.

Poza tym do kuchni dołączona jest też metalowa patelnia, durszlak i szpatułka (nie wiem, jak Wasze dzieci, ale nasze uwielbia robić hałas), żółta łapka do „gorących” naczyń i 3 kartoniki, które robią nam za produkty spożywcze. Czyli znajdziecie tutaj wszystko, co Waszemu dziecku jest potrzebne do szczęścia. Jak dla mnie, kuchnia Janod zasługuje na mocne 10/10. Jeśli więc szukacie prezentu na roczek, Gwiazdkę, czy tak po prostu, bez okazji – macie tutaj pewniaka. My bez niej nie wyobrażamy już sobie żadnego dnia ;-)

kuchnia Janodkuchnia Janodkuchnia Janod

Kuchnia Janod: link do sklepu

Zdjęcia: Martyna Tola Piotrowska

Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
Ania

Zawsze o takiej marzyłam!!!