Wierzycie w siłę pozytywnego myślenia? Ja bardzo! Zwłaszcza po poprzednim, mocno traumatycznym jednak porodzie w jednym z warszawskich szpitali. Wtedy obiecałam sobie, że jeśli jeszcze kiedykolwiek będę chciała i musiała to powtórzyć, to już na zupełnie innych warunkach. Żadnego tam rodzenia w szorstkiej i nieprzyjemnej koszuli szpitalnej, żadnych szpitalnych pieluszek dla dziecka. Oczywiście, wszystko to miałam dużo wcześniej spakowane w walizce, ale skurcze na kilka dni przed terminem planowanego cięcia zaskoczyły mnie do tego stopnia, że postanowiłam wyprzeć ze świadomości fakt, że oto zaczął się poród i walizki ze sobą… nie wzięłam. Teraz walizka stoi już przy drzwiach, a w niej naprawdę piękne i cudowne rzeczy. W tym najnowsze skarby z La Millou, dzięki którym czuję się trochę jakbym jechała do SPA, a trochę jak na wakacje na słoneczny Zanzibar ;-)
Uprzedzając ewentualne pytania: nie, nie chcę brać do szpitala starych i byle jakich kocyków, żeby je zaraz potem wyrzucić. Po pierwsze, nawet takich nie mam, a po drugie, to będą nasze pierwsze wspólne chwile z malutką. Chcę, żeby było pięknie – dosłownie i w przenośni. I nie, nie boję się szpitalnych zarazków – po prostu wszystko po naszym powrocie trafi od razu do pralki.
LA MILLOU, A POTEM DŁUGO, DŁUGO NIC
Na swoim profilu na Instagramie wiele razy mówiłam Wam już, że jeśli chodzi o sięganie po przeróżne rzeczy, to jestem kompletną nudziarą. Mam swoje ulubione marki, których produkty kupuję od lat i których nie zamieniłabym na żadne inne. W przypadku ubrań są to choćby Risk made in Warsaw, w przypadku butów – Vagabond, a w przypadku tekstyliów dla maluszków – zdecydowanie La Millou. W ich kolekcjach zakochałam się na długo przed tym, jak sama zostałam mamą, a kupowanie ich na prezent przyjaciółkom, które właśnie spodziewały się dziecka, stało się dla mnie właściwie normą.
Kiedy na świecie pojawił się Staś, produkty La Millou zagościły w naszym domu na dobre. I szczerze? Po tych kilku latach niezliczonego prania ich, suszenia i testowania w naprawdę najróżniejszych warunkach wciąż mogę powiedzieć, że są najlepsze na świecie. Dlatego kiedy wzięłam się za kompletowanie wyprawki dla drugiego dziecka, doskonale wiedziałam już, po co sięgnę. I dziś podrzucam Wam swoją sprawdzoną listę, a na niej – TOP7 rzeczy, które moim zdaniem powinny znaleźć się w każdej wyprawce. Oczywiście do szpitala biorę tylko kilka z nich, a resztą nacieszymy się już po powrocie!
MOICH 7 HITÓW Z LA MILLOU:
OTULACZ BAMBUSOWY, CZYLI MUST HAVE NA LATO
Zaczynamy od mojej największej miłości, czyli otulaczy bambusowych. Odkryłam je właśnie dzięki La Millou i od tamtej pory nie wyobrażamy sobie już bez nich wiosny czy lata! I o ile kocyki super sprawdzają się w chłodniejszych miesiącach, o tyle w tych typowo wakacyjnych otulacze to jednak must have. Idealnie nadają się zarówno jako alternatywa dla grubszych materiałów, jak i jako osłona przed wiatrem czy słońcem. Są leciutkie niczym mgiełka, milutkie w dotyku, a drzemki pod nimi to naprawdę czysta przyjemność! A tutaj mój ulubiony wzór z najnowszej kolekcji La Millou, czyli Boho Palms Light. Więc nie, nie żartowałam pisząc, że szykuję się na tę porodówkę jak na najlepsze wakacje! ;-)
PIELUSZKI BAMBUSOWE: NAJMILSZE, JAKIE MOGĄ BYĆ
Ilekroć zdarzyło mi się przeczytać na szpitalnych listach wyprawkowych, że mama ma zabrać ze sobą pieluszki tetrowe, dostawałam gęsiej skórki. Niewiele jest materiałów, które działają na mnie gorzej niż tetra (chyba tylko filc) i szczerze dziwię się, że wciąż jest ona tak popularna. Natomiast jeśli tylko możecie, spróbujcie sięgnąć po pieluszki z bambusa. To zupełnie inna jakość! Cudowne w dotyku, otulające i delikatne. Idealne podczas karmienia, odbijania, mycia, wycierania, chronienia się przed słońcem. Do tego pokryte są mikrocząsteczkami srebra, które zapewniają ochronę przed bakteriami, a ponadto są odporne na grzyby i pleśń. La Millou ma je w świetnych dwupakach, a co wzór, to piękniejszy!
ROŻEK Z KOLEKCJI BOHO GIRL
Kiedy 4 lata temu pierwszy raz usłyszałam o rożkach, które należy zabrać ze sobą do szpitala, byłam w lekkim szoku. Serio, rożki? Ktoś jeszcze tego używa? Trochę jak z tymi pieluszkami z tetry. Natomiast La Millou miało wtedy przecudny wzór w niedźwiadki, który urzekł mnie tak, że kupiłam go z miejsca. I wiecie, co? Nie wiem, jak poradzilibyśmy sobie bez niego! Żadne z nas nie miało wtedy doświadczenia przy dzieciach i zupełnie nie wiedzieliśmy, jak się obchodzić ze Stasiem. Jak go trzymać, jak karmić, jak go sobie podawać. A w rożku dziecko miało super stabilizację, a my czuliśmy się bezpiecznie. Do tego dzięki kokardzie możecie regulować wiązanie, więc naprawdę: bierzcie rożek, bo nie da się już wygodniej!
BAMBUSOWA KURA BABCI DANY
Przyznaję się bez bicia: w poprzedniej ciąży nie przekonała mnie do siebie zupełnie. Serio, kura? Do karmienia? Zamiast tego sięgnęłam po poduszkę innej polskiej marki i… tak się rozczarowałam, że rzuciłam ją w kąt po kilku pierwszych dniach. Dlatego tym razem już nie kombinowałam. Zwłaszcza, że słynna kura babci Dany od La Millou doczekała się bambusowej, jeszcze piękniejszej odsłony. I powiem Wam, że już teraz komfort korzystania z niej jest ogromny! Bo choć oficjalnie to kura do karmienia, to idealnie sprawdzi się też jako poducha do spania, leżakowania, czytania czy jako podstawka pod laptopa. Polecam też jako prezent dla przyszłej mamy na baby shower!
KOKON BEST NEST: IDEALNY, GDY CHCECIE WZIĄĆ NIEMOWLĘ DO SIEBIE
Kokon, gniazdko niemowlęce, a nawet… ponton ;-) Co określenie, to lepsze. Natomiast dla mnie to kolejny wyprawkowy must have. Pamiętam, jak bardzo bałam się brać Stasia do naszego łóżka. Był taki drobny, że od razu miałam przed oczami wizję, jak któreś z nas podczas snu go przygniata. Kokon ten problem eliminuje – maluszek może spać sobie wygodnie w swoim gniazdku z rodzicami po bokach. I chociaż plan jest taki, że mała trafia od razu do swojego łóżeczka, to jednak marzą mi się leniwe, rodzinne poranki, całą czwórką w naszym „dorosłym” łóżku”. Poza tym miękkie boki nie tylko tworzą wrażenie milutkiego schronienia, ale i chronią dziecko przed uderzeniami w drewniane szczebelki łóżeczka.
ŚPIWOREK W UROCZE MAŁPKI
Czyli najbezpieczniejsza opcja, jeśli chodzi o maluszka. Nie ma ryzyka, że zarzuci sobie cokolwiek na główkę, jak może dziać się w przypadku kocyków. A jednocześnie ma ciepło i nie musicie go co chwilę przykrywać. Śpiworek świetnie sprawdzi się zarówno w łóżeczku, jak i w wózku, a dzięki klinowi na samym środku zapewnia maluchowi maksymalną swobodę ruchów. Do tego macie tutaj suwak, który ułatwia przewijanie. Nie musicie więc bać się o to, że wybudzicie go w środku nocy. Ja wybrałam nam śpiworek z kolekcji Boho Coco – to mój drugi ulubiony wzór z La Millou i powiem Wam, że na żywo wygląda jeszcze piękniej, niż na zdjęciach! W ogóle bajecznie wyszła im cała ta egzotyczna kolekcja!
PLECAK Z KOLEKCJI DOLCE VITA PURE
W ślicznym, delikatnym kolorze Venice Beach. Ten plecak dla mamy marzył mi się już od dawna, ale w sumie brakowało pretekstu, by go sobie sprawić ;-) Teraz się śmieję, że nowe dziecko to nowe możliwości. Poza tym dotychczasowy, którego używaliśmy przy Stasiu, nijak nie pasowałby nam do nowego wózka. A dlaczego właśnie plecak z La Millou? Bo to najzgrabniejszy plecak dla mam, jaki tylko możecie sobie wyobrazić! Jest wystarczająco pojemny, żeby pomieścić do niego wszystkie najważniejsze rzeczy, a jednocześnie śliczny i zgrabny. A do tego idealnie sprawdzi się też na samodzielne wyjścia bez dziecka. Nie mówiąc już o tym, że ma super funkcjonalne kieszonki i spokojnie można nosić go zamiast torebki.
Asia przepiękne są te rzeczy! Jak zwykle same perełki!
Też wierzę w siłę pozytywnego myślenia! I mocno trzymam za Was kciuki! <3
Aż żałuję że za czasów moich chłopaków takich cudów nie było…