Partnerem reklamowym wpisu jest PKO Bank Polski
O pieniądzach się nie mówi. Pieniądze nie są najważniejsze. W końcu – gentlemani nie rozmawiają o pieniądzach. Kto z Was słyszał od dzieciństwa te słowa? Bo ja dziesiątki, jeśli nie setki razy. I – szczerze mówiąc – zupełnie nie wiem, skąd nam się to wzięło. To przemilczanie tematu posiadania i zarabiania. To traktowanie tematu pieniędzy, jakby były jakimś tabu, czymś wstydliwym i nietykalnym. Z jakiejś nadnaturalnej skromności? Ze wstydu, że może na tle innych zarabiamy za mało? A może ze strachu i takiej przesadnej przezorności, bo jak powiemy innym, ile zarabiamy, to przyjdą i nas okradną?
I dlaczego – skoro wiemy już, że przez to do dzisiaj nie umiemy rozmawiać o pieniądzach – wciąż popełniamy te błędy na naszych własnych dzieciach? Dlaczego nie wprowadzamy ich w ten świat już od małego? Dlaczego ograniczamy się co najwyżej do wydawania im kieszonkowego lub bezrefleksyjnego podrzucenia skarbonki? To nie jest mądra i świadoma edukacja finansowa. To ignorowanie tematu na zasadzie „niech się dzieje” i wychodzenie z optymistycznego założenia, że jak dziecko dorośnie, to samo zrozumie. Ale czy nie lepiej byłoby, gdyby przeszło tę drogę z własnym rodzicem?
A jeśli tak, to może by zacząć… oryginalnym prezentem?
ZACZNIJMY OD PODSTAW: SKĄD TEN MIKOŁAJ MA KASĘ NA PREZENTY?!
Za nami święta. Większość z nas wydała pewnie sporo na dekoracje, choinki, prezenty. Nasze dzieci to widziały. Te same dzieci pisały też listy do świętego Mikołaja, w których często prosiły o prezenty, których nie dostały. Bo było ich za dużo, bo były za drogie, bo nikt z nas nie napadł przecież na bank. I to jest zrozumiałe – choćbyśmy nie wiem, jak bardzo kochali nasze dzieci, to nie jesteśmy przecież w stanie spełniać wszystkich świątecznych życzeń. Ale właśnie dlatego tak ważne jest, aby zaczynać w domu edukację finansową już od najmłodszych lat. Tak, żeby dzieci rozumiały, co w praktyce oznaczają słowa „drogie” i „tanie” i wiedziały, że tak samo, jak dzieci, tak i pieniędzy nie znajduje się przecież w kapuście.
I zanim ktoś się oburzy, że przecież dzieci niczego nie zrozumieją. Oczywiście, że zrozumieją! Jasne, że nikt nie będzie podrzucał niemowlakowi kalkulatora już do kołyski, a podczas rozszerzania diety uczył go formuł Excela. Ale to nasza w tym głowa, żeby dobrać sposób przekazywania im wiedzy do ich wieku i kompetencji. A kto lepiej zna Wasze dziecko, niż Wy? Nasz Staś ma 5,5 roku i od dawna ma już własną skarbonkę, w której zbiera na klocki. Wie, ile potrzebuje i umie też liczyć, więc rozumie, że przed nim daleka droga. Wie, czym są pieniądze i do czego służą. A podczas pisania listu do Mikołaja zapytał, skąd on ma pieniądze na te wszystkie prezenty. Choć tu akurat zrzuciliśmy wszystko na elfy ;-)
ZABAWA W SKLEP: KTO Z WAS TO PAMIĘTA Z WŁASNEGO DZIECIŃSTWA?
To teraz najważniejsze: jak to zrobić? Od czego zacząć? Jak świadomie wprowadzać dziecko w świat pieniędzy i oszczędzania? Na pewno nie poprzez rozmowy, zaczynające się od: „Synu/córko, dzisiaj porozmawiamy o”. Żadnej pompy, wielkich przygotowań i oficjalnych przemówień. Zamiast tego: tylko i wyłącznie zabawa. Tutaj rewelacyjnie sprawdza się stara, poczciwa zabawa w sklep. Pamiętacie ją z własnego dzieciństwa? Ja wyciągałam babci absolutnie wszystko, co miała w szafkach, a ona śmiała się, że ze mnie jest mała handlara. Dzisiaj macie też wszystkie te obłędne zabawki w postaci gotowych sklepów z zabawkowymi produktami oraz kasami. My w grudniu bawimy się w jarmark świąteczny i otwieramy własne stoisko! I na zmianę jedno z nas jest klientem, a drugie sprzedawcą. Z tym, że drewniane żetony zastąpiliśmy szybko prawdziwymi pieniędzmi.
I nieważne, czy też sięgniecie tu po jakąś zabawkę, czy wykorzystacie to, co i tak macie już w domu. Ważne jest to, że pokażecie dziecku, jak zarządzać własnym budżetem (ile ma w portfelu i co może za to kupić) i wprowadzicie go w świat cen (ze Stasia jest niezły kanciarz, ale nawet on już wie, że precelek czy kubek gorącej czekolady nawet na jarmarku świątecznym nie kosztuje tysiąca złotych). Dzięki temu będzie wiedziało, że wszystko ma swoją wartość i nauczy się ją wstępnie szacować. Bo nie czarujmy się – stojąc w sklepie i kolejny raz odmawiając dziecku kupienia zabawki, możemy w kółko powtarzać, że nie, bo to jest za drogie. Ale co to właściwie znaczy „za drogie”? I kiedy coś przestaje być drogie, a zaczyna być tanie? Przecież dziecko też chciałoby (i ma prawo!) to jak najszybciej zrozumieć.
NIE TYLKO SKARBONKA. MY POSZLIŚMY O KROK DALEJ
Ważnym elementem tej edukacji finansowej są też „własne” pieniądze Waszego dziecka. Czy to w postaci dawanego mu kieszonkowego, czy podrzucania drobniaków od czasu do czasu, żeby miało co włożyć do skarbonki. Ale my postanowiliśmy pójść o krok dalej i… założyliśmy Stasiowi PKO Konto Dziecka, czyli jego pierwsze konto bankowe. I to nie takie zwykłe, dorosłe, do którego tylko my mamy dostęp, a o którym on dowie się, jak już podrośnie. Przeciwnie – Staś ma już swoje własne konto, z którego może w każdej chwili korzystać. Oczywiście, z naszą pomocą, ale jednak! Jak to możliwe?
Otóż PKO Bank Polski ma specjalną ofertę, przeznaczoną dla dzieci w wieku 0-13 lat. Nosi ona nazwę PKO Junior i to dzięki niej Wasze dziecko może mieć swój własny rachunek bankowy. Co więcej, zakładając PKO Konto Dziecka w jednym wniosku możecie zamówić prawdziwą kartę płatniczą PKO Junior, którą zapłaci w sklepie! Wszystko jest przy tym mega profesjonalne. Dziecko może korzystać z funkcjonalności konta zarówno poprzez serwis internetowy na komputerze, jak i poprzez aplikację na telefonie. Pierwsze wrażenia? To fan-tas-tycz-ne!
PKO KONTO DZIECKA: ŁADNE, PRZYJAZNE I INTUICYJNE
Dlaczego właśnie PKO Junior? Po pierwsze dlatego, że PKO Bank Polski to wiarygodna i rzetelna instytucja, a ta oferta jest naprawdę przygotowana z myślą o dzieciach. Spójrzcie tylko na zdjęcia i na to, jak ta strona wygląda. Przejrzysta, kolorowa, gdzie z góry mruga do Was żyrafa, a kolejnym ruchom na stronie towarzyszą odgłosy zwierząt. Wyobraźcie sobie minę dziecka, kiedy z nich korzysta – ta frajda jest naprawdę bezcenna! Do tego Wasze dziecko może samodzielnie zmienić wygląd swojego serwisu poprzez wybór jednej z kilku tapet. Znajdziecie tutaj m.in. świat baśni, kosmosu, sportu, nawet dinozaurów czy różowy świat lalek! Ba, możecie wgrać też z komputera swój własny obrazek!
Po drugie, cały serwis został pomyślany i zaprojektowany tak, aby był maksymalnie przejrzysty i przyjazny dla dziecka. Najlepsza jest tutaj opcja zakładania wirtualnych skarbonek – dziecko wybiera, na jaki cel chce zbierać, wybiera wygląd i nazwę skarbonki, wpisuje, ile chce zaoszczędzić i do kiedy zamierza zebrać tę kwotę: do urodzin, do wakacji, do świąt czy do innej jeszcze daty. I wtedy dzieje się magia – system sam oblicza mu, ile powinien wpłacać w każdym miesiącu, aby osiągnąć cel w założonym terminie! Powiem Wam, że ja mam 36 lat, a chętnie założyłabym to konto też sobie!
NAUKA POPRZEZ ZABAWĘ? Z PKO JUNIOR TO MOŻLIWE!
To od Waszego dziecka zależy tu, ile skarbonek założy i czy będzie przelewać na nie wszystkie swoje pieniądze, czy może zostawi coś sobie w tzw. „wolnych oszczędnościach”, z których będzie mogło dowolnie korzystać. Od razu ma też wgląd w swoją historię, a za każdy krok dostaje tutaj motywującą odznakę! Bardzo fajnie brzmią też tutejsze komunikaty, spójrzcie tylko na kilka z nich:
– „Każda nowa skarbonka to powód do dumy. Im więcej ich założysz, tym więcej odznak czeka na Ciebie, ale pamiętaj – skarbonki zakładamy, by w nich oszczędzać”
– „Nagradzamy za regularne wpłacanie na konto. Wpłacaj pieniądze, kiedy tylko możesz. Nawet z małych wpłat może uzbierać się fortuna”
– „Częste wypłacanie przeszkadza w oszczędzaniu. Im dłużej wytrzymasz nie wypłacając pieniędzy z konta, tym więcej medali otrzymasz”
– „Podejmowanie wyzwań jest doskonałą zabawą, szczególnie kiedy można za nie otrzymać wspaniałe odznaki”
– „Za niezwykłe dokonania nagradzamy szczególnie. Oszczędzaj wytrwale i zbieraj odznaki specjalne”
Zero sztywnych formuł, wszystko w formie grywalizacji, z potężną dawką zabawy i motywacji!
KARTA DLA KILKULATKA: DLA CIEBIE WYGODA, DLA NIEGO PRZYGODA
Ile razy zdarzyło się, że Wasze dziecko chciało zapłacić za Was w sklepie? Zwłaszcza za swoje „własne” zakupy, jak jakaś zabawka, gazetka czy lody? Wielu rodziców niechętnie oddaje wtedy dzieciom swoją kartę. A karta płatnicza PKO Junior to fizyczna karta, którą możecie zamówić dziecku. Dzięki niej zyska ono możliwość płacenia zbliżeniowo za zakupy, a za te do 30 zł nie musi podawać kodu PIN. A to już ogromny krok w stronę samodzielności! Poza tym pamiętajcie o tym, że takie wprowadzenie dziecka w świat finansów, otworzenie mu własnego konta w banku i powierzenie jego własnej karty to dla niego ogromny powód do dumy! To jak komunikat ze strony rodzica: ufam Ci, jesteś już duży i odpowiedzialny i możesz mieć już swoje pieniądze tak, jak ja.
Oczywiście nie chodzi o to, aby kilkulatek dostał teraz do dyspozycji grube miliony. Chodzi o to, by stopniowo uczył się poruszać w tym świecie. Poznał sens oszczędzania i opóźnionej gratyfikacji, wyrobił w sobie dobre nawyki, w końcu – nauczył się zarządzać własnym budżetem. Bo przecież jeśli dostanie od rodziców przelew w wysokości 50 zł i wyda je w ciągu 2 dni, to szybko zrozumie, że z tych klocków to w tym miesiącu jednak nici. Ale PKO Junior to też świetna opcja np. dla dziadków, którzy czasem chcieliby przekazać dziecku pieniądze i dotąd upychali im je gdzieś po kieszeniach – teraz mogą przelewać je na PKO Konto Dziecka. Przy czym pamiętajcie, że to Wy, jako rodzice, macie pełną kontrolę nad wszystkim i to zarówno w serwisie internetowym iPKO, jak i aplikacji mobilnej IKO.
PKO JUNIOR JAKO PREZENT DLA DZIECKA? TAK!
To więc naprawdę świetna zabawa, a jednocześnie genialna nauka dla dziecka. To nie jest sucha teoria, o której usłyszałoby w kolejnej „rozmowie uświadamiającej” z rodzicem. Przeciwnie, maluch uczy się tutaj wszystkiego w praktyce. Widzi na ekranie liczby, odznaki, skarbonki. Są nawet specjalne wyzwania, które mogą przygotować dla niego mama lub tata! PKO Junior pozwala Wam więc łączyć przyjemne z pożytecznym i skutecznie wprowadza Wasze dziecko w tematykę finansów. A to ważne, aby zacząć w porę i nie zmarnować tego czasu i tej ciekawości świata, bo kilkulatek naprawdę sporo już rozumie i chłonie wiedzę jak gąbka. Poza tym to może być Wasza kolejna wspólna, fantastyczna przygoda. Coś zupełnie innego niż to, co Wasze dziecko już zna. Nie mówiąc już o tym, że dobre nawyki, które dziś w sobie wykształci (jak np. umiejętność oszczędzania), zostaną z nim i zaprocentują w przyszłości.
I owszem, uczmy dzieci, że pieniądze nie są w życiu najważniejsze, ale nie udawajmy, że o nich się nie rozmawia czy że ważne nie są. Dziecko powinno wiedzieć, do czego służą, skąd się biorą i dlaczego warto je mieć. I nie, to wcale nie jest dla niego za trudne i to tylko od nas zależy, po jakie narzędzia sięgniemy i jak poprowadzimy tutaj narrację. Czy będziemy demonizować te pieniądze jako te, o których nie powinno się mówić, czy przeciwnie – pokażemy, że są po prostu istotnym elementem naszego życia.
Pamiętajmy też, że dzieci rosną szybciej, niż nam się wydaje. Wykorzystajmy dobrze ten czas.
I takie reklamy, to ja szanuję! Wartościowe, merytoryczne, oznaczone od pierwszej linijki. Dobra robota :)
Wiele z tych prezentów jest bardzo kreatywnych. Zdecydowanie warto je komuś podarować.