Od łez do łez, czyli 360 stopni w macierzyństwie. A do zdobycia Instax za Wasze historie o rodzicielstwie!

Wiecie, co myśli sobie człowiek, kiedy zobaczy upragnione dwie kreski na teście ciążowym? Może myśleć naprawdę wiele rzeczy, ale – jeśli jest to jego pierwsze dziecko – to nie spodziewa się raczej, że oto w jego życie wjedzie zaraz buldożer. A wjedzie. I nie będzie jak w tych wszystkich reklamach pachnieć lanoliną i uśmiechać się porozumiewawczo od pierwszych dni życia. Raczej naprzemian będzie jeść, płakać, robić kupę i spać, z naciskiem na kupę i spanie. A jakby tego wszystkiego było mało, to jeszcze – tak jak wszystkie noworodki świata – będzie przypominać nie ojca, nie matkę, ale Ryszarda, kurde, Kalisza.


Dlatego dziś zapraszam Was na wpis o tym, jak wygląda rodzicielstwo bez filtra.

Polecam wytrwać do końca, bo będzie można wygrać sobie aparat!



007, ZGŁOŚ SIĘ

Kiedy pierwszy raz rozmawiałam z moim mężem o dziecku, znaliśmy się wyłącznie przez internet. On zażartował, że w dalszej perspektywie jest to niegłupi pomysł, na co ja niezbyt przekonana spytałam:

– Dziecko? Ale po co mi dziecko? Co się z tym robi?

– Karmi, przewija. Potem odbiera z komisariatu. Proste.

Od tamtej pory minęło z siedem lat, z czego nasz syn ma obecnie prawie cztery. Wychowanie idzie nam chyba całkiem dobrze, skoro odhaczyliśmy już dwa z tej trzypunktowej listy.


SZKOŁA RODZENIA I ZERO SEKSU. PRZED, PO ORAZ W TRAKCIE

Podobno seks w ciąży jest super. Podobno, bo jak się jest w ciąży zagrożonej – a nasza taka była – to człowiek może o nim co najwyżej posłuchać. I – nie powiem – nie było to zbyt komfortowe. Przecież najpierw jest dziewięć miesięcy ciąży, później długie tygodnie połogu, dochodzenia do siebie po cesarskim cięciu, o którym od początku wiedzieliśmy, że go nie unikniemy. A w unikaniu seksu z kimś, z kim normalnie by się ten seks uprawiało, nie ma nic atrakcyjnego. I wtedy z pomocą przyszła nam ona. Kobieta o nieziemskich włosach oraz imieniu, choć dzisiaj nie pamiętam już, czy była to raczej Edwarda, czy może jednak Edmunda. Ale w tej historii ważne jest to, że to ona prowadziła naszą szkołę rodzenia.

Jak to wpłynęło na nasze życie seksualne? Cóż. Na jednej z pierwszych lekcji poznaliśmy słowa-wytrychy. Takie jak próżniociąg, kleszcze położnicze oraz czop śluzowy. Wystarczyło spojrzeć na pełną przerażenia minę mojego faceta, żeby wiedzieć, że oto seks na jakieś 100 lat i tak mamy już z głowy.


PORÓD. JEST ŹLE, A BĘDZIE JESZCZE GORZEJ

Jeśli w poprzednich przypadkach człowiek się śmiał, to były to zdecydowanie łzy najpierw wzruszenia, kiedy już się o tej ciąży dowiedział, a później łzy śmiechu, bo wtedy jeszcze rodzicielstwo wydawało mu się całkiem zabawne. A później? Cytując naszą położną – później to dziecko trzeba jeszcze urodzić. Chociaż już wtedy wypowiedziała ona całkiem znamienne zdanie:

– Ja wiem, że wszystkie panie boją się porodu. A to jest naprawdę pikuś przy tym, że to dziecko już na zawsze z Wami zostanie.

W każdym razie, jaki jest poród, każdy wie. Ja o swoim pisałam Wam już pod tym linkiem i na tym wolałabym poprzestać. Natomiast nie ma słów, które opisałyby tę falę szczęścia, jakiej się doświadcza podczas przyłożenia nowo narodzonego dziecka do Twojego policzka. I jasne, że już wcześniej doświadczałam mniejszych i większych momentów zachwytu, radości, wzruszenia. Ale wtedy po raz pierwszy hormony uderzyły mi do głowy z takim impetem, że popłakałam się jak głupia ze szczęścia.

Co więcej, wciąż cieszę się, że to dziecko ze mną zostało. I ani razu nie kusiło mnie, żeby sprawdzić, do jakiego wieku dzieci mieszczą się jeszcze w oknach życia.

rodzicielstwo bez filtra


BYLE DO OSIEMNASTKI

Kojarzycie tego mema z pytaniem: czego byś chciał spróbować w łóżku?

I odpowiedź: Ośmiu godzin nieprzerwanego snu?

To najlepiej podsumowuje pierwsze miesiące z życia rodzica. A czasem i pierwsze lata. Nie pamiętam już, kiedy ostatnio przespałam z rzędu tych legendarnych osiem godzin, ale pamiętam, z jakich powodów nie spałam. Najpierw nie spałam, bo tak fatalnie czułam się po cesarskim cięciu. Później nie spałam, bo nie spało moje dziecko, które chciało, choć niekoniecznie umiało jeść. I wbrew Matce Boskiej Laktacyjnej cieszyłam się jak durna, kiedy położna wzięła je ode mnie, złapała za butelkę z mieszanką i powiedziała: „Niech pani śpi, ja je dokarmię”. Popłakałam się wtedy i choć najpierw myślałam, że z żalu, bo jak to: co ze mnie za matka, skoro trzeba dokarmiać mojego noworodka? A teraz myślę, że to były łzy szczęścia. Jezu, przecież ja po trzech dobach wreszcie mogłam się chwilę przespać.

Później płakałam, kiedy piersi pękały mi z bólu, przy czym brodawki – aż nazbyt dosłownie. A później to małe, miękkie i ciepłe coś pachniało tak obłędnie i intensywnie, że zaciągałam się i znów płakałam ze szczęścia. Bo macierzyństwo to jest kosmos. To są takie emocje i takie doświadczenia, że nie da Ci tego żadna podróż, żadna kasa ani najdroższa kiecka. Nic zresztą nie zmienia tak pojęcia luksusu, jak dziecko. Kiedyś myślałam, że luksus mierzy się w milionach. Dzisiaj już wiem, że największy luksus to czas.


NIE PRZEPROSZĘ

A skoro już przy memach jesteśmy, to od razu przypomina mi się inny, z historią kobiety, która poprosiła o zmianę miejsc w samolocie, ponieważ siedziała obok siedzącego dziecka. Ale niestety, okazało się, że nie można tak zrobić, jeżeli jest to Twoje dziecko. I powiem Wam tak: to naprawdę śmieszy tylko do pewnego stopnia. Bo możesz być najbardziej świadomą, wyluzowaną i najfajniejszą mamą na świecie, a wystarczy gorszy dzień, gorszy moment i jedno, ale to totalnie jedno pogardliwe spojrzenie, żeby z Twoich ust wydobyło się niepotrzebne „przepraszam”. A dlaczego niepotrzebne? Bo idę o zakład, że robisz, co możesz. I choćby płacz Twojego dziecka drażnił ludzi w samolocie, przychodni, markecie czy na ulicy, to chciałabym, żebyś o jednym zawsze już pamiętała. Oni nie wiedzą, ile Cię to wszystko kosztuje. A Ty naprawdę jesteś wystarczająco dobra. A już na pewno najlepsza dla swojego dziecka.

Dlatego pamiętaj, że nic nie musisz, ale wszystko możesz. Możesz być słaba, zła, zmęczona. Możesz woleć mleko modyfikowane od karmienia piersią oraz nosidło od wiązania chusty. I możesz chcieć wrócić jak najszybciej do pracy albo siedzieć bity rok na wychowawczym. Możesz nosić swoje dziecko na rękach tyle, ile chcesz i kiedy tylko chcesz i wcale nie musisz się bać, że się przyzwyczai, bo ten wspólny czas nie jest Wam dany na zawsze. Możesz mieć nieposprzątany dom, nieugotowany obiad i niepozmywane naczynia, za to szczęśliwe i wtulone w siebie dziecko. Bo kiedyś ono dorośnie, a Ty zdążysz jeszcze posprzątać, ugotować, pozmywać. Ale już dzisiaj nie musisz robić wielkich list „za” i „przeciw”, żeby wiedzieć, która z tych sytuacji sprawia, że jesteś o wiele szczęśliwsza.


RAZEM Z MATKĄ RODZI SIĘ STRACH

A dlaczego Wam o tym mówię? Bo może takie gorsze dni i momenty zdarzają się też w Waszym macierzyństwie. I to jest chyba najbardziej przewrotne, że niby masz przy sobie drugiego człowieka 24h na dobę, a jednak nigdy wcześniej nie czułaś się bardziej samotna. I wtedy znowu płaczesz. A jednocześnie rozczulasz się nad tym, jakie Twoje dziecko jest cudowne i dobre i biczujesz się w głowie myślą, że wcale na nie nie zasłużyłaś. Tyle, że to nie jest prawda. Urodziłaś człowieka, każdego dnia dbasz o niego i patrzysz, jak rośnie i się rozwija. To naprawdę wystarczajaco, żebyś mogła być z siebie dumna.

I owszem, rodzicielstwo jest piękne, co nie znaczy, że łatwe. A ja bym bardzo chciała, żebyśmy częściej pokazywali to rodzicielstwo bez filtra i mówili wprost, że są też takie momenty, kiedy jest też do bólu straszne. Jak na przykład wtedy, kiedy zachodzisz w ciążę i najpierw boisz się, że poronisz. Później, że za szybko urodzisz. Później, czy będzie zdrowe. A jeszcze później, czy nic się temu dziecku nie stanie. Boisz się pierwszego szczepienia, pierwszej doby w domu, pierwszego zachłyśnięcia, pierwszego bezdechu i nocy, przerwanej przez monitor oddechu zawodzącym na pół domu alarmem.

Później boisz się, kiedy wychodzisz sama z dzieckiem i boisz się, kiedy sam wychodzi z nim tata, babcia czy niania. Boisz się, kiedy idzie do żłobka albo do przedszkola. Boisz się, kiedy śpi za mało i wtedy, kiedy śpi za długo. I to do tego stopnia, że wstajesz w środku nocy, żeby położyć rękę na jego klatce piersiowej i upewnić się, że ciągle oddycha.

Bo to takie oczywiste, że w momencie porodu rodzi się dziecko. Ale wciąż za mało mówi się o tym, że wraz z nim rodzi się także matka. A w niej – niegasnący już nigdy strach.


RODZICIELSTWO BEZ FILTRA

I po to właśnie są takie akcje, jak ta od WaterWipes. Do bólu szczere, prawdziwe i pokazujące rodzicielstwo bez filtra, odarte z sielskiej łatki rodem z Pinteresta. Bo sorry, ale prawdziwe życie tak nie wygląda. Macierzyństwo to nie tylko wybieranie kocyków, ubieranie tiuli i czułe kołysanki przed snem. Tacierzyństwo to nie wzięcie dziecka na ręce po pracy ani nawet nie wspólnie obejrzany mecz. Jedno i drugie to walka. Nie z dzieckiem, ze sobą. Ze swoimi emocjami, lękami, oczekiwaniami i potrzebami. Przy czym emocji doświadczycie całą gamę, lęków jeszcze więcej, a Wasze oczekiwania i potrzeby zderzą się równie boleśnie z nową rzeczywistością, niczym Titanic z górą lodową. I to jest wszystko okej. Wystarczy mieć tylko świadomość, że to nie czyni Cię gorszą matką ani gorszym ojcem. Że masz prawo być zmęczona, wyczerpana, zła, sfrustrowana i rozczarowana. Każda z nas przecież bywa.

Dlatego akcja, o której piszę, nie bez powodu nosi nazwę #rodzicielstwobezfiltra. Bo rodzicielstwo to nie tylko te pierwsze uśmiechy, pierwsze kroki czy pierwsze słowa. To często też ciężki poród, równie ciężki połóg i depresja poporodowa. To kolki, ząbkowanie, ulewanie i płacz, który rozrywa głowę i serce. No a później to już czysta rozkosz. Jak ten bąbelek urośnie na tyle, żeby sam się poruszał, sam jadł i nawet sam gadał. I raz czy dwa nieopatrznie krzyknął „tata” na widok Waszego sąsiada.

rodzicielstwo bez filtrarodzicielstwo bez filtra


WIELKA KUPA

Generalnie, kiedy dziecko zaczyna mówić, zaczyna się dla Was zupełnie nowy rozdział. Jak na przykład wtedy, kiedy spotykacie dawno niewidzianą znajomą, ona z wielkim brzuchem, rozentuzjazmowana i opowiadająca o rychłym porodzie, a naprzeciw niej Wasz trzylatek, który patrzy na ten jej wielki brzuch z taką ciekawością i szelmowsko zmrużonymi oczami, że wiecie już, że zaraz uderzy w Was niczym bomba. I on tak patrzy, patrzy, po czym wypala:

– Ale będzie z tego wielka kupa!

A Ty najpierw wybuchasz śmiechem, później przepraszasz, a później myślisz sobie:

– No, synu. Trochę racji masz.

Bo widzicie, rodzicielstwo bywa gówniane. Pisałam Wam już o tym w tekście o tym, że to nieprawda, że ciąża to nie choroba. Tylko – na szczęście – to zupełnie niczego nie zmienia. Cały sekret w tym, żeby umieć sobie odpuścić. Przestać patrzeć na życie przez filtry z Instagrama i przyjąć do wiadomości, że prawdziwa codzienność – zwłaszcza z małym dzieckiem – wcale tak rześko już nie wygląda. Bo sorry, ale ciąża nie zawsze jest fajna i poród nie zawsze jest fajny. Tak samo jak połóg i te pierwsze, najtrudniejsze miesiące. Dlatego cieszę się, że coraz głośniej robi się o takich akcjach jak #rodzicielstwobezfiltra od WaterWipes.

I zanim ktoś oburzy się, że to typowa akcja reklamowa, to ja tylko przypomnę, że te chusteczki od dawna są nr 1 na rynku i nie potrzebują już wywalać grubej kasy, żeby spłynęła na nie wielka sława.

rodzicielstwo bez filtra


NA WIDOK DWÓCH KRESEK PŁAKAŁAM DOTĄD DWA RAZY

Dla niewtajemniczonych: WaterWipes to naprawdę najlepsze chusteczki, dostępne obecnie na rynku. Powtarzam to od dawna i jeszcze długo będę powtarzać. Mają absolutnie najprostszy skład (99,9 proc. wody i kropla ekstraktu z grejpfruta – przebijcie to), są maksymalnie nasączone wodą i tak wygodne i funkcjonalne, że korzystamy z nich nie tylko przy dziecku, ale i ja je noszę sama w torebce, a mój Paweł wozi też paczkę w aucie. Jak widzicie na zdjęciach, z powodzeniem nie tylko wytrzecie nimi nie tylko dowolną część ciała swojego lub dziecka (to akurat musicie sobie zwizualizować), ale też brokat, pieczątki, a nawet sztuczny śnieg z okna ;-)

Co więcej, chusteczki WaterWipes są tak delikatne, że można używać ich nawet przy wcześniakach. I – co nie bez znaczenia – mają rekomendację Instytutu Matki i Dziecka. A teraz jeszcze dwoją się i troją, żeby wspierać tego biednego i zdezorientowanego często rodzica. Stąd pomysł na akcję i cały cykl darmowych webinarów, które też Wam szczerze polecam. Najnowszy poprowadzi Magdalena Komsta i będzie dotyczył czwartego trymestru, czyli pierwszych trzech miesięcy życia z niemowlakiem. Informacje o nim znajdziecie pod tym linkiem.

Więcej tekstów z serii „Rodzicielstwo bez filtra” znajdziecie z kolei pod tym linkiem. Zerknijcie, bo można się albo nieźle przygotować (jeśli rodzicielstwo dopiero przed Wami) albo też trochę pocieszyć (jeśli sami jesteście już rodzicami). U nas to cały wachlarz emocji, od skrajnej rozpaczy do skrajnej euforii, na szczęście z przewagą tej drugiej. A na koniec powiem Wam, że widok dwóch kresek to też jest zawsze powód do łez i jedna wielka przygoda. Najpierw, kiedy widzisz je na teście ciążowym. A później: zrobione ręką trzylatka. Markerem. Na Twojej nowej, welurowej kanapie z Westwinga.

rodzicielstwo bez filtra waterwipes

rodzicielstwo bez filtrarodzicielstwo bez filtra


A JAKIE JEST WASZE RODZICIELSTWO BEZ FILTRA?  

CZAS NA KONKURS DLA WAS!

A jak to wygląda u Was? Jaki moment z bycia rodzicem zajmuje szczególne miejsce w Twoim sercu i głowie? Opowiedz nam o tym!

To może być super śmieszna, wzruszająca czy zaskakująca historia. Byle była ciekawa i pokazywała właśnie takie rodzicielstwo bez filtra. Cokolwiek to dla Was oznacza! ;-)

Spośród wszystkich odpowiedzi wyłonię aż trzy, a ich autorzy dostaną cudne nagrody rzeczowe! W tym nagrodę główną, czyli wspomnianego Instaxa!

rodzicielstwo bez filtra

Na Wasze odpowiedzi czekamy tutaj, w komentarzach pod tym wpisem, do 29 grudnia do godz. 23:59. A wyniki podamy już 31 grudnia! Regulamin konkursu znajdziecie pod tym linkiem. Powodzenia!


WYNIKI KONKURSU

Kochani! Nie zliczę, ile razy parsknęłam śmiechem, czytając Wasze odpowiedzi. Ani ile razy uroniłam nie tak znowu maleńką łzę. Ale jedno jest pewne – Wasze historie to czyste złoto! I szczerze żałuję, że nie mogę nagrodzić tu każdej z nich. Ale zasady to zasady, więc tym razem nagrody otrzymują:

I nagroda – Natalia – za płacz, barszcz i przekonywanie położnej, że wcale nie zamierza rodzić

II nagroda – Natalka – za zabawę w usypianie mamy i nazwanie syna Anią

III nagroda – Monika – bo który rodzic nie sięgnął kiedyś dna, śpiewając dziecku hymn?

Zwyciężczyniom serdecznie gratuluję! Napiszcie do mnie proszę wiadomości na adres: joanna.pachla@gmail.com, a powiem Wam, co dalej!


rodzicielstwo bez filtra

rodzicielstwo bez filtra


Wpis powstał w ramach kampanii „Rodzicielstwo bez filtra”

Zdjęcia: Tola Piotrowska

Subscribe
Powiadom o
guest
112 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Sylwia

Rodzicielstwo, to dla mnie przerażenie i płacz. Jak zobaczyłam 2 kreski, to z rykiem zadzwoniłam do przyjaciółki, że nigdy już nie wyjdę z domu, nie pójdę na imprezę i w ogóle życie mi się kończy. Później płakałam jak nie dali chodzić do pracy, jak musiałam prosić o pomoc, bo brzuch jednak większy i wszystkiego sama nie zrobię. Płakałam jak się rodził i jak tydzień później musiał przejść poważną operacje. Jak nabijał sobie pierwsze guzy, stawiał pierwsze kroki i mówił pierwsze „mama”. Dziś ma ponad 2 lata a ja nadal z przerażeniem i łzami w oczach zastanawiam się ile matczynych wyzwań… Czytaj więcej »

Ela Grądziel-Klimek

Nasza pierwsza, dłuższa trasa nowym samochodem z niespełna miesięczną córką. Postanowiłam przewinąć Klarę, więc stanęliśmy na postoju. Ja wyjęłam podkład, waterwipsy właśnie i pampersa. Rozpinam body, zdejmuje pampersa. Była mała kupka, sięgnęłam po chusteczkę i nagle… Jak wybuchła fontanna z kupy z małej pupci okraszona ciepłym moczem, to autentycznie nie wiem jak udało mi się uchronić tapicerkę i siebie (no może oprócz mojej czapki, która stała się dwukolorowa). Takim o to sposobem ochrzciliśmy nasze nowe auto :)

J.M.

Nie jestem mamą, jestem macochą ( co za brzydkie słowo, prawie jak konkubina). Rozczula mnie wspomnienie gdy leżąc w łóżku z 3 latką mówię „proszę nie przytulaj mnie tak mocno bo mnie boli, trzeba tak delikatnie”. Podziałało. Na chwilę ;) w pełni zaspana znów się na mnie wdrapuje i przytula tak mocno, że aż oczy wychodzą na wierzch – mówię ” Musisz mnie bardzo mocno kochać skoro tak mocno mnie tulisz”, „Nie, kocham Cię tak delikatnie” ❤
Płacz? Tak, często że wzruszenia, jeszcze częściej z bezsilności, ale widzę i wiem w sercu, że warto.