Z Lorda Vadera zrobił zwykłego człowieka. Obnażył najczarniejszy charakter z możliwych, pokazując, jak taszczy torbę pełną zakupów albo sięga do lodówki po piwo. Jego zdjęciami zachwycili się wszyscy – od Kwejka po Mashable. Nie zabrakło też głosów krytyki – bo jak to? Piwo i pizza? „Przecież Darth Vader nie żyje.”
Przed Wami Paweł Kadysz – człowiek, który udomowił Lorda Vadera.
Dlaczego akurat Lord Sithów?
Paweł Kadysz: A potrafisz sobie wyobrazić charakter czarniejszy od Dartha Vadera? Ja nie potrafię. Chociaż planując projekt, miałem też inne pomysły. Pierwszym z nich były fotograficzne reprodukcje plakatów największych kinowych hitów. Ten pomysł jednak gdzieś mi umknął.
Później pomyślałem o bohaterach filmowych i o tym, że nie traktujemy ich jak zwykłych ludzi. Szczególnie czarnych charakterów. A przecież, mimo że z innymi celami życiowymi, to są ludzie dokładnie tacy jak my. Hannibal Lecter musiał brać prysznic. John Doe z „Siedem” prawdopodobnie chodził na zakupy. A Vader? Prawdopodobnie musiał sobie od czasu do czasu coś wyprasować. ;)
Oczywiście, w rękawicach i masce. Kupiłeś je specjalnie do zdjęć czy może miałeś już wcześniej i teraz postanowiłeś tylko wykorzystać?
Rekwizyty kupiłem specjalnie na potrzeby projektu. 29-letni, żonaty facet kupuje maskę Dartha Vadera, żeby strzelać sobie w nich selfie. Codziennie… Wspominałem, że mam bardzo wyrozumiałą żonę? ;)
Ona też ma swój udział w projekcie?
Te najlepsze zdjęcia to jej pomysły. Oprócz tego, że jest osobą wyrozumiałą, to również niespotykanie kreatywną. Kilka pomysłów mam od też znajomych, tych realnych i tych np. z Facebooka.
A kto tak właściwie kryje się za maską Vadera? Ktoś jeszcze bierze udział w realizacji projektu, czy wszystko to wyłącznie Twoje dzieło?
Postać, którą widać na zdjęciach, to ja. Nie mam ani asystenta, ani modela. Wszystko ustawiam sam. Jeśli chodzi o sprzęt, to nie mam nawet lustrzanki. Zdjęcia robione są kilkuletnim bezlusterkowcem. Na początku tego roku zbudowałem sobie w domu niewielkie, amatorskie studio. Tam powstaje większość zdjęć.
Brzmi trochę niewiarygodnie. Nie jest ciężko stać po obu stronach aparatu naraz?
Napewno to, czego bardzo mi brakuje, to pilot czy choćby wężyk do aparatu. W tej chwili jedyny sposób, aby zrobić sobie zdjęcie, to samowyzwalacz. Za każdym razem mam 12 sekund, aby ustawić się przed obiektywem w takiej pozycji, jaką sobie wyobraziłem. Czasami udaje się za trzecim razem. Czasami za trzydziestym trzecim.
Zdaje się, że było warto. Twoje zdjęcia były już chyba wszędzie. Od Kwejka po Mashable, od Newsweeka po TVN24. Spodziewałeś się, że narobią Ci takiego rozgłosu?
Nigdy w życiu. Projekty typu 365 robi się głównie dla siebie. W skrócie polegają one na tym, aby robić zdjęcia codziennie, ale publikować tylko jedno z nich. To najlepsze. I tak też było z D. Vaderem.
Jasne, byłem zadowolony, kiedy zdjęcia pojawiły się na Mashable. Fajnie jest wiedzieć, że komuś podoba się to, co robię. Jednak tego, co stało się potem, zupełnie się nie spodziewałem.
Wrażenia na plus czy na minus?
Generalnie to bardzo pozytywne przeżycie. Natomiast nie sądzę, aby ktokolwiek spodziewał się, z czym się wiąże. Każdemu życzę takich 48h popularności. To daje do myślenia. Drugiego dnia nie wytrzymałem, wyłączyłem komputer, wyciszyłem telefon i poszedłem na spacer. Teraz jest już znacznie spokojniej. Mogę normalnie pracować. Hura! :) Jednak przez dwa dni byłem właściwie wyłączony z normalnego życia. O pracy nie było mowy. Nie było czasu na nic oprócz odbierania telefonów i odpisywania na maile, które przychodziły w tempie kilku na minutę.
Jeśli kogoś kusi napisanie komentarza w stylu „Biedactwo, zmęczył się popularnością.” to powtórzę – każdemu życzę 48h takiego szaleństwa. Mnie już takie komentarze do głowy nie przychodzą.
Zdarzyło Ci się w tym szaleństwie spotkać z jakąkolwiek krytyką? Ktoś miał pretensje, że mu idola wysyłasz po zakupy? Czy wszyscy wpadli w jednogłośny zachwyt?
To jedna z największych niespodzianek, ale nawet w Polsce, gdzie w komentarzach pod popularnymi treściami króluje hejt, jadu było naprawdę niewiele. Jasne, krytyka się pojawiła, np. „Jak on niby pije tę kawę w tej masce?” albo „Co za dno! Przecież Darth Vader nie żyje.” Niektórzy ludzie nie mają wyobraźni. Na dodatek wymagają realizmu od totalnie fikcyjnej postaci.
Wisz, trochę też zszargałeś ich świętość. Sam jesteś fanem „Gwiezdnych wojen”? Czy postanowiłeś wykorzystać fakt nadchodzącej premiery i stąd pomysł na cykl?
Bardzo podoba mi się całe uniwersum. Wszystkie części sagi oglądałem co najmniej kilka razy i oczywiście wybieram się do kina na część siódmą. Jednak nie nazwałbym się wielkim fanem.
A mimo to zdecydowałeś się poświęcić im cały projekt.
To nie jest mój pierwszy projekt fotograficzny. Fotografią zajmuję się od ponad dwóch lat. Na pewno nie jestem profesjonalistą, a jedynie amatorem, który pragnie się dokształcać i doskonalić warsztat. Najlepszym na to sposobem jest trening. Sumienny, systematyczny trening.
Zdaje się, że projekt z Vaderem nie był pierwszy na liście?
Nie, jest on moim trzecim tego typu projektem. Dwa poprzednie zakończyły się pełnym sukcesem – ani jednego opuszczonego dnia. Ostatni z nich skończyłem 8 października tego roku. Oczywiście, będąc totalnie uzależnionym od fotografowania, postanowiłem od razu rozpocząć kolejny.
Projekty 365 są przy tym bardzo osobiste. W końcu fotografujemy naszą codzienność. A ponieważ miałem na koncie już dwa takie projekty, tym razem potrzebowałem jednak czegoś nowego, zupełnie świeżego. Czegoś mocno tematycznego, zabawnego ale i czegoś, co pozwoli mi się kreatywnie wyszaleć.
I był to strzał w dziesiątkę. Tylko co dalej z projektem? Masz pomysł, żeby go skomercjalizować? Czy spokojnie dalej robisz swoje?
Projekt żyje swoim życiem. Dokładnie tak, jak przed całym zamieszaniem. Robię go głównie dla siebie, chociaż grono obserwujących mocno się powiększyło. Parodiowanie najczarniejszego z czarnych charakterów spodobało się nie tylko mi. Ostatnie zdjęcie opublikuję pewnie 18 albo 19 grudnia, z okazji premiery nowych „Gwiezdnych Wojen”. A później zacznę coś nowego.
Jeśli chodzi o komercjalizację – na tych zdjęciach nie zarobiłem ani złotówki. To od początku był prywatny projekt, bez celów komercyjnych. I takim pozostanie. Były propozycje od największych marek. Od producentów aparatów fotograficznych, komercyjnych telewizji, sieci komórkowych aż do marek motoryzacyjnych. Wszyscy otrzymali tę samą odpowiedź. Grzecznie odmawiam również tym, którzy chcą kupić wydruki zdjęć.
Ok, czyli fotografia to Twoja pasja. Czym w takim razie zajmujesz się zawodowo?
Prowadzę niewielkie studio webdesign w Białymstoku. Projektuję szablony pod blogi, sprzedaję plakaty. Od czasu do czasu bloguję na Otóż to! albo na swoim prywatnym blogu. Od roku właściwie cały czas poświęcam rozwijaniu serwisu tookapic.com – od którego właściwie wszystko się zaczęło i gdzie projekt z D. Vaderem można obserwować na bieżąco.
Gdybyś miał opowiedzieć o sobie w trzech zdaniach, co by to było? Zdaje się, że mignęło mi już coś o kawie i dobrym designie…
Kreatywna dusza. Tuż przed trzydziestką. Od dwóch lat nie rusza się z domu bez aparatu.
ZOBACZ OSTATNIE ZDJĘCIE Z CYKLU:
wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony tookapic.com
Vader – mój mistrz :)
Świetna sprawa.
a ja się nie ruszam bez aparatu już od 328 dni, dzięki Tookapic <3