Nie wiem, jak Wy, ale ja jesień uwielbiam – to pora idealna na spanie, nadrabianie zaległych seriali i – oczywiście – czytanie. Pal licho z pogodą za oknem – grunt to znaleźć sobie miejscówkę gdzieś w okolicach grzejnika i niczym burrito zawinąć się w koc. Żeby jednak nie powiało nudą, proponuję nieśmiertelny zestaw książka + herbata (ewentualnie kaloryczne kakao albo grzane wino, ale wtedy możecie nie dobrnąć nawet do końca pierwszego rozdziału ). A co czytać jesienią? Przed Wami 10 propozycji. Kolejność alfabetyczna, lektura – obowiązkowa!
Tak, wiem, w oryginale tytuł został wykropkowany. Co od razu spotkało się jednak z moją wewnętrzną niezgodą – słowo dobre jak każde inne, a że wulgarne… To co? Magda serwuje nam pierwszy w Polsce antyporadnik w wersji #nofilter, z którego nie dowiemy się, jak upiec przepyszną pieczeń na święta, wywabić wino z dywanu ani ugościć teściów, żeby nie chcieli wyskoczyć oknem. Dowiemy się za to, jak nie prowadzić domu, jak nie celebrować Dnia Ręcznika oraz jak nie zostać Miss Świata. Mnie ten zestaw naprawdę przekonuje, a polecam tym chętniej, że autorkę autentycznie uwielbiam!
Szczerze? Nie mam pojęcia, na czym polega fenomen Knausgarda. „Moja walka” nie urzekła mnie jakoś specjalnie, a kilka razy próbowałam sięgnąć po ten cykl. Ponieważ jednak jego książki rozchodzą się na świecie niczym świeże bułeczki, spieszę i o kolejnej Wam donieść. Tym razem dostajemy spisaną na kartach literatury pochwałę codziennego życia – opis zwykłej, ludzkiej rzeczywistości, hołd dla rodzicielstwa, otaczającego nas świata i wyłapywanie magii tam, gdzie na pierwszy rzut oka wcale jej nie ma. W dalszym ciągu to nie moje klimaty, ale rozumiem, że są tacy, którym się to podoba. Co dobitnie potwierdzają wyniki sprzedaży.
Piękne samochody, kobiety, zimna wódka i gorąca krew. Boks, dzielnice nędzy i luksusowe burdele, błoto Woli i eleganckie ulice Śródmieścia. Żydzi i Polacy. Getto ławkowe i walki uliczne. Etniczny, społeczny, religijny i polityczny tygiel Warszawy 1937 roku. A ponad wszystkimi podziałami zasady gangsterskiego świata, w którym siła jest najcenniejszą walutą. Czyli zwięzły, lapidarny opis, który już sam w sobie przekonuje mnie bardzo. Poza tym, patrząc na Twardocha, mam nieustanne wrażenie, że z nim także jak z winem – im starszy, tym lepszy. Wizualnie – na pewno. A jak z pisaniem? Lada dzień na pewno to sprawdzę!
Lampiony to kolejna po „Pochłaniaczu” i „Okularniku” część bestsellerowej serii „Cztery żywioły”, opisującej perypetie profilerki Saszy Załuskiej. Tym razem rzecz dzieje się w Łodzi, pokazanej jako wyjątkowo tajemnicze i niebezpieczne miasto. Bonda, która ogromną wagę przywiązuje do miejsc i precyzyjnego planowania, wielokrotnie w mieście zresztą bywała. I – jak zapowiadała – podpaliła mieszkańcom tę Łódź. Przynajmniej w sensie metaforycznym, bo bohaterka jej najnowszej książki będzie musiała stawić tam czoła szalonemu podpalaczowi.
Czyli 608 stron, jakie wyszły spod pióra laureatki Pultizera. Jej „Szczygieł” przebojem zdobył pierwsze miejsca na światowych listach bestsellerów, teraz sukces ten próbuje powtórzyć książka, definiowana jako powieść gotycka. Poznajemy w niej historię małego Robina, który w Dzień Matki zostaje powieszony na drzewie w ogródku rodziców. 12 lat później zagadkę jego śmierci spróbuje rozwiązać jego siostra, która w chwili popełnienia zbrodni była jeszcze niemowlęciem. Czy jej się to uda? Warto się chyba przekonać.
Krajewskiego polskim czytelnikom przedstawiać raczej nie trzeba – nie wiem, czy mamy w kraju bardziej poczytnego autora kryminałów. Tym razem jego Eberhard Mock zabiera nas do Wrocławia z roku 1913, gdzie znalezione zostają nagie ciała czterech gimnazjalistów. Miejsce zbrodni kryje jednak jeszcze jeden makabryczny obraz, który nie pozwala jednoznacznie stwierdzić, czy doszło tu do zbiorowego samobójstwa, czy raczej rytualnego mordu. Jakby tego było mało, Mock wplątał się w skandal, za który grozi mu wyrzucenie z policji…
Istna gratka zarówno dla fanów biografii, jak i Jerzego Pilcha. Autor takich książek jak m.in. „Moje pierwsze samobójstwo”, „Pod Mocnym Aniołem” czy „Spis cudzołożnic” zgodził się na rozmowę, która pozwoliła obnażyć go przed czytelnikami jeszcze mocniej, niż jego własne książki. Kiedy dowiedział się, że Kubisiowska dostała na realizację książki dwa lata, zażartował: Aha, czyli liczą na to, że przed wydaniem zdążę umrzeć. Na szczęście jednak nie umarł, biografia nareszcie ujrzała światło dzienne, a my przez niemal 500 stron możemy o Pilchu czytać. Zapowiada się zacna rzecz!
Z okładki: Jestem chłopakiem z Krosna, któremu często idąc pod prąd udaje się spełniać swoje marzenia. Liderem, który umie prowadzić dialog i pociągać za sobą ludzi. Synem, bratem, kolegą i w końcu też partnerem Krzyśka. Człowiekiem kochającym i szanującym naturę, z empatią patrzącym na los zwierząt. Politykiem, który kocha Polskę, stawia na zrównoważony rozwój, nowoczesne, uczciwe państwo dające równe szanse każdemu, wspierające edukację i kulturę, zapewniające bezpieczeństwo i rozwój. Ale przede wszystkim jestem i zawsze będę sobą, Robertem Biedroniem. Powiem tak: ja już przeczytałam i z Wam także polecam!
Uwielbiam lasy! Toteż kiedy leśnik z ponaddwudziestoletnim stażem postanawia mi o nich opowiedzieć, jego książkę kupuję w ciemno. Tym bardziej, że sam zrezygnował z posady urzędniczej, aby zająć się ochroną przyrody nie w teorii, a wreszcie w praktyce. Teraz tą wiedzą dzieli się z nami, serwując czytelnikom opowieści o fascynujących zdolnościach drzew. Nie jest to jednak zwykłe, niepoparte faktami bajanie – Wohlleben śmiało przytacza nie tylko własne obserwacje, ale i wyniki konkretnych badań, otwierając przed nami w ten sposób zupełnie inny, sekretny świat. Ja już zdążyłam pogłaskać swój egzemplarz po okładce, a Ty?
Podobno najbardziej kreatywna książka roku. A że wyszła spod pióra znanej mi Kasi Ogórek, to polecam tym chętniej. Sama do wykonania czegokolwiek mam dwie lewe ręce, ale kiedy patrzę, jakie cuda wyprawia na swoim blogu, to wierzę, że da się. Jeśli więc szukacie pomysłów na dekoracje bez użycia Bóg wie jakich zdolności i narzędzi oraz inspiracji przystępnych nawet dla amatorów (albo też książki jako genialnego pomysłu na prezent), to trafiliście właśnie w dziesiątkę. Z tą książką dacie przedmiotom nowe życie i nauczycie się nowej organizacji przestrzeni. A i odstresujecie przy robocie za dwóch!
Wcześniej podobne zestawienie robiłam w klimacie Co czytać na wiosnę? Jeśli macie czas i ochotę, polecam śmiało nadrobić i tu zaległości!
A ja ciągle w anatomii Sobotty, ale od świąt biorę się za „Harry Potter i Przeklęte Dziecko” ;)
ja muszę nadrobić wszystkie części Pottera :D ale już stoją na półce i czekają na swoją kolej! :D
Jeśli chodzi o Twardocha to jak dla mnie „Drach” jest Top! ❤️
o, to muszę nadrobić!
Wszyscy tak bardzo wychwalają tę Bondę, a ja odkąd rok temu kupiłam 1. tom jej tetralogii, nadal go nie przeczytałam. Kilka razy próbowałam i za żadnym nie dobrnęłam zbyt daleko. Może jak się będę straasznie nudzić, to przeczytam w końcu dalej, bo przecież nie bez powodu wszędzie dookoła słyszę o tej serii :)
PS. Na początku zamiast „Kubisiowska” przeczytałam „Kubasińska” :D
o widzisz, ja mam do niej jakieś takie ciepłe uczucia, bo poznałam ją po jednym ze spotkań autorskich i jest tak fajną, przebojową i bystrą babką, że jakoś nie da się jej nie lubić ;)