Cześć! Dzisiejszy wpis będzie inny niż wszystkie. To rozwinięcie prelekcji, jaką miałam okazję wygłosić podczas jednego ze spotkań WroBlog w towarzystwie takich osób jak Paulina Szczepańska z bloga One Little Smile, Magdalena Kanoniak czyli youtubowa Radzka oraz Tomek Lach z bloga zajadam.pl.
Podczas swojego występu mówiłam o tym, jak pisać, żeby nas czytali, a nasz język był fajny i – przede wszystkim – zrozumiały. Też chcielibiście wiedzieć? No to do rzeczy, jak to mówią tragarze!
Zanim odpowiemy na pytanie „jak pisać fajne teksty”, musimy powiedzieć sobie, co to jest fajny tekst. Otóż fajny tekst to taki, który podoba się nie tylko Wam, Waszym mamom i zaprzyjaźnionym sąsiadkom. To tekst dobry pod kątem merytorycznym i językowym, ciekawy i dobrze zrealizowany. Taki, który ludzie nie tylko lajkują, ale i którym dzielą się chętnie z innymi.
Podstawy
Dociekliwi mogliby skrócić jednak to pytanie do „jak pisać”. A tu nieoceniony okazuje się Janek ze Stay Fly:
I to nie jest tak, że typ jest złośliwy (chociaż, kto go wie), ale o to, że nie ma jednego prostego podręcznika pisania. Na nic Wam kursy creative writing, organizowane przez UJ czy telewizję HBO. Grunt to pisać po polsku. Tak, jak rozmawiacie codziennie ze swoimi znajomymi, jak piszecie do siebie w SMS-ach, mailach lub na Facebooku.
Konstrukcja tekstu
Ważne, żebyście wiedzieli, o co w ogóle chodzi w tym pisaniu na bloga. Otóż tak, jak każdy inny tekst, tekst na bloga musi posiadać pewną konstrukcję. Jaką? To ustalili już starożytni, formułując podstawowe zasady retoryki, czyli sztuki dobrego mówienia. Tam kompozycja tekstu została podzielona na 4 elementy: wstęp, opowiadanie, argumentację i zakończenie.
Dwie środkowe zbieramy zwykle do kupy i nazywamy dzisiaj rozwinięciem, ale to rozbicie jest fajne, bo pokazuje, jak ważna jest rola opowieści – to ona zaciekawia czytelnika i oswaja go z tematem, a dopiero część poświęcona argumentacji daje Wam pole do popisu i pozwala się do danej sytuacji odnieść. Fenomenalne jest też to, że te podziały nie zestarzały się, chociaż minęły już wieki!
Autor
Mało kogo będzie jednak interesowało to, co macie do powiedzenia czy napisania, jeśli nie będzie wiedział, kto pisze. Dlatego zapamiętajcie jedną prostą rzecz: anonimowość kończy się tam, gdzie zaczyna się blog. Anonimowo można pisać do szuflady albo kredą po ścianie, a i to w obrębie własnej kuchni. Jeśli decydujecie się pisać do ludzi, musicie być kimś. Mieć ręce, nogi i najlepiej zdjęcie na Facebooku.
Każdy komunikat musi mieć zatem nadawcę, to raz. A dwa, że jesteście tym, co i jak mówicie. Język to ważny element kreowania wizerunku – inaczej przecież pisze Malvina Pe, inaczej Konrad Kruczkowski. Wasz język Was określa i dopełnia i to poprzez niego dajecie się ludziom poznać.
Zapytacie: jakim być w takim razie nadawcą? Odpowiedź jest prosta – fajnym! Takim, którego ludzie będą lubić, któremu zaufają i z którym zechcą wejść w interakcję. Nie znam bloga, który opierałby się na hejcie – budowanie społeczności to ważny element blogowania, więc nie zapominajcie o tym, by nie tylko szanować swoich czytelników, ale i być dobrym gospodarzem w tym Waszym blogowym domu. Nikt nie lubi niefajnych!
Burzymy marzenia
Zanim powiemy sobie, jakim językiem pisać, to zatrzymamy się jeszcze na chwilę i zniszczymy Wasze marzenia. Bo to nie jest tak, że to, że chodziliście do szkoły, oznacza od razu, że umiecie pisać. Spisanie na kartce listy zakupów różni się od pisania bloga. Można znać litery alfabetu, zasady ortografii i interpunkcji oraz najpiękniej na świecie recytować wybrany psalm, ale od tego do dobrego blogera droga bardzo daleka.
Zdarzają się blogerzy, którzy takie niedostatki starają się rekompensować przeróżnymi udziwnieniami, ale nic dobrego z tego nie wychodzi. Dobry język to prosty język. Zrozumiały i naturalny. To także język wyrazisty, bo w końcu chcecie kreować opinie i być „jacyś”. To też język naładowany emocjami, bo od suchych newsów mamy tradycyjne media.
Pisać prosto
Jeśli nadal nie wiecie, co to znaczy pisać prosto, to powiem to najprościej na świecie – pisać prosto to tak, żeby nikt niczego nie musiał szukać w Google’u, słowniku czy na Wikipedii. Pamiętajcie, że nikt nie lubi czuć się głupi, więc jeśli będzie musiał szukać wyjaśnienia używanych przez Was słów, to zapewne przed kolejną lekturą wymięknie i pójdzie czytać kogoś, kto pisze jego językiem. A zatem takim, jaki on bez tego googlowania rozumie.
Pamiętajcie więc, żeby nie wydziwiać – nie używać zawiłych zdań Bóg wie jak złożonych, nie siegać po słownictwo rodem z zamierzchłej epoki. Nie piszcie „albowiem”, bo blog to nie kościół, i nie „bądźcie w posiadaniu psa”, tylko zwyczajnie go miejcie.
Żebyśmy mieli jednak jasność. Nikt nie mówi, że pisać prosto to znaczy używać zdań pojedynczych oraz wyrazów niemających powyżej trzech sylab. Piszcie tak, jak napisalibyście komentarz pod tym wpisem, a połowa sukcesu za Wami.
Robimy porządki
Nie zapominajcie też, aby cały czas mieć z tyłu głowy uporządkowane naprawdę podstawowe rzeczy: po co piszecie i do kogo? Czy piszecie dobrze i co zrobić, żeby pisać jeszcze lepiej? Dwa pierwsze pytania pozwolą Wam określić grupę odbiorców i dobrać do niej język – inaczej przecież zwracamy się do profesorów, a inaczej do pań z koła gospodyń wiejskich. Innego słownictwa wymagają od nas informatycy, uczniowie gimnazjum czy pan Heniek z kotłowni. Musicie wiedzieć, do kogo i po mówicie, żebyście mogli robić to dobrze.
A skoro czytacie ten wpis i chcecie wiedzieć, jak robić to jeszcze lepiej, to już świetlana przyszłość przed Wami.
Przede wszystkim: szacunek
Jeśli już wiecie, kim są Wasi czytelnicy, to pamiętajcie, aby ich przede wszystkim… szanować. Wchodząc na Wasz blog i czytając go, poświęcają swój czas i energię. A te, jak wiadomo, to dziś towary deficytowe. Mnie osobiście trafia szlag, jak wchodzę na blogi, które są niepoprawne pod względem językowym. Wybaczcie, ale w dobie edytorów tekstów znajomość ortografii to już żadna sztuka, a przecinki za grosze Wam każdy korektor wyłapie. Z kolei podwójne spacje, brak spacji po znakach interpunkcyjnych czy też – o zgrozo – spacje przed takimi znakami – to już zwyczajne niechlujstwo. Chcesz, żeby się czytali? Zadbaj o to, żeby nie dostawali od tego białej gorączki.
Jeśli chodzi o jakość, to sytuacja jest prosta. Wasze teksty mają być dobre. Mój znajomy, który pracował w agencji interaktywnej jako copywriter, zwykł mawiać, że jest farmerem contentu. Zatem Wy też na tych swoich blogowych poletkach bądźcie farmerami dobrego contentu i zadbajcie o jak najdorodniejsze plony. ;)
Jeśli zaś chodzi o ilość, ważne są dwie rzeczy – liczba znaków, czyli to, jak tekst jest długi, a także częstotliwość publikowania. Do kwestii długości wrócimy, zaś z częstotliwością nie popadajcie w żadną ze skrajności. Tak samo bez sensu jest publikowanie codziennie, jak niepublikowanie przez miesiąc WCALE.
Nie jesteś żadnym nazistą
W kwestii językowej poprawności rzecz jeszcze jedna. Nie chodzi o to, żeby być ortograficznym, gramatycznym czy interpunkcyjnym nazistą. Chodzi o to, żeby nie robić sobie na ulicy siary. Nikt nie każe Wam czytać jednego wpisu po 20 razy, ale jeśli sami nie czujecie się na siłach, pokażcie go komuś, kto Wam chętnie pomoże. Albo poprawi go za Was już za prawdziwe pieniądze.
Dla otuchy – cytat ze wspaniałej książki „Wszystko zależy od przyimka”, w której dyskusję prowadzą profesorowie: Miodek, Markowski i Bralczyk. Cudna rzecz – zarówno cytat, jak i cała książka.
Jaki jest koń, każdy widzi
A teraz małe ćwiczenie. Co widzicie na obrazku? Zapewne gołe Minionki. Trzy żółte, całkiem rozebrane pupy oraz ich właścicieli, wpatrujących się w suszące się na sznurze ciuszki. Słowem: wszyscy widzimy to samo. Ale nasz odbiór jest zupełnie inny. Część z Was uzna ten obrazek za zabawny, część za nieciekawy, jeszcze inna część – za żenujący lub zwyczajnie nudny.
I dopiero to ma jakiekolwiek znaczenie – TO, czyli emocje, jakie obrazek w nas wywołuje. Dlatego nie opisujcie ludziom rzeczywistości, bo to może dać im każdy. Dawajcie im emocje, komentujcie, wartościujcie, wydawajcie sądy. To Wasza opinia jest dla nich ważna, a nie umiejętność wskazania banałów takich jak to, ile jest 2 + 2.
Śmiało, doktorze Frankenstein
W tym wszystkim ma Wam pomóc właśnie język – dlatego nie bójcie się z nim eksperymentować. Niech Wasze komentarze będą jak najbardziej wyraziste. Sięgajcie po nietypowe porównania, ciekawe metafory, po wulgaryzmy czy poetyzmy – cokolwiek, co Was wyróżni i sprawi, że nie będziecie pięćdziesiątą z rzędu przeczytaną w internecie Helenką.
I – co najważniejsze – nie bójcie się żartować. Najlepiej z siebie – w tym jest zwykle największy potencjał.
Pisz o tym, o czym sam chciałbyś czytać
Ważne jest także to, aby dawać ludziom to, czego chcą. A zatem – ciekawe, wartościowe treści. Spójrzcie na przykład poniżej – przecież dla Rosjan tir z darmową wódką jest mniej więcej tym, czym… no dobra, dla nas wszystkich. Codzienność dostarcza nam świetnych tematów na treści, a dobry bloger od blogera złego różni się tym, że wie, jak je wykorzystać. Tutaj akurat macie przykład newsa, ale spójrzcie, jaki jest w nim potencjał – kto by w taki tytuł nie kliknął!
Nie przepuszczaj okazji
Zawsze, ale to zawsze wykorzystujcie takie okazje. Tematy naprawdę same leżą na ulicy (choć nie zawsze jest to butelka wódki) i często niepotrzebny jest Wam nawet żaden tir. Dopiero co mieliśmy Halloween. Ilu Was szukało w internecie informacji o tym, jak urządzić tematyczną imprezę, za co się przebrać, jak pomalować, jak udekorować mieszkanie i jakie dania przyrządzić? Wasi czytelnicy także tego szukali! Wystarczyło odpowiedzieć na tę potrzebę i zapewnić im tak pożądaną przez nich treść.
Pamiętaj o dystansie
W tym wszystkim pamiętajcie też, jak ważną rzeczą jest dystans. Przebraliście się za kartę do głosowania, za deadline albo za PiS? Pokażcie ludziom zdjęcie! Wrzućcie na Facebooka zapis fajnego dialogu czy scenki. Popatrzcie na przykład z Pudelka – co prawda jego autentyczność jest zapewne znikoma, ale opis sytuacji i rzekomy komentarz głównego bohatera – bezcenny!
Weź skalpel
No ale! Wyobraźmy sobie, że mamy już gotowy świetny tekst. Znaleźliśmy chodliwy temat, dobraliśmy super zdjęcie, napisaliśmy wszystko tak, że mucha nie siada. To ja starym, redakcyjnym zwyczajem powiem Wam, żebyście skrócili go teraz o połowę. A przynajmniej o jeden akapit. Najpierw się skrzywicie, później oburzycie, a przy dwudziestym tekście nie poczujecie różnicy. Taki cios boli tylko na początku.
Pamiętajcie, że czytelnik ma mało czasu, a Wasz blog to nie praca doktorska i nie musi wyczerpywać tematu. Z doświadczenia wiem, że do bani jest zwykle pierwszy akapit – niezależnie od tego, jak długi jest tekst. Nie wierzycie? To sprawdźcie.
I pamiętajcie, że…
Puenta, panie
Wielu z nas troszczy się przy tym o dobór tematu, o fajny początek, mocne rozwinięcie, a później… Później daje cokolwiek, co udawać ma zakończenie. Tymczasem to zakończenie przesądza o odbiorze całości. Chcecie zostać zapamiętani? Wysilcie się i wymyślcie jakąś fajną puentę. Niżej akurat przykład z Kuby Wojewódzkiego, ale spróbujcie wyciąć ostatnie zdanie czy dwa i zobaczcie, co Wam zostanie. Sucha informacja. Jakaś notatka, news. Dzięki temu przekonacie się, jak wielkie znaczenie ma puenta.
Inni już byli
Na koniec jeszcze dwie kwestie. Pierwsza jest banalna: nie kopiujcie cudzego stylu, szablonu, pomysłów. Pewnie, że możemy polecieć „Fight Clubem” i tłumaczyć sobie, że wszystko jest kopią wszystkiego i w zasadzie wszystko już było. Ale to nie powód, żeby wcielać się w innego blogera.
Świat nie potrzebuje nowego Tomczyka, nowej Segritty ani nowego Volanta. Zresztą, ci starzy mają się wciąż całkiem nieźle. Poza tym ludzie lecą na autentyczność. Chcesz udawać kogoś, kim nie jesteś? Prędzej czy później to wyjdzie. Dlatego zapamiętaj jedno:
Siedzi gdzieś i się cieszy
I kwestia druga, czyli pewne ciekawe zjawisko, związane z naszym ciągłym poczuciem niedoskonałości. Otóż na jednej z ostatnich konferencji Artur Jabłoński opowiadał o syndromie małego Azjaty. Historia polegała mniej więcej na tym, że Artur próbował nauczyć się gry na gitarze, ale że nie szło mu to specjalnie, to postanowił poszukać pomocy na YouTube’ie. I trafił na… małego Azjatę, który w wieku kilku lat umiał już więcej od niego.
Czyli dzieliła ich przepaść mniej więcej 20 lat, co w praktyce oznacza, że Artur najpewniej nigdy go nie prześcignie. Wniosek? Zawsze gdzieś na świecie jest ktoś, kto umie coś lepiej od Ciebie. Dlatego nie przejmuj się tym i rób swoje.
Jedyna słuszna rada
Chociaż zabrzmi to jak Paulo Coelho, to… piszcie tak, jak czujecie. To Wasz blog. Wasze dziecko, Wasza praca, Wasze sukcesy i Wasze porażki. I to Wy macie mieć z tego radość. Wystarczy, że kulturowo wymuszono na nas prasowanie. Nie znam bloga, który odniósłby sukces, chociaż jest pisany na siłę. Szczerość, uczciwość, pasja i autentyczność – to mogłyby być składniki na sukces. I dużo, dużo miłości – zarówno do siebie, jak i do świata.
Pozdro też dla tych, którzy jedynie skrolowali obrazki. ;)
[…] Jak pisać teksty na bloga? Dobre rady na przykładzie Minionków – Asię kocham prywatnie, jej bloga też. Całego! […]
Dziękuję za mocnego kopa do działania. U mnie największym problemem było pozbycie się anonimowości (pisałam anonimowo przez 8 lat i raczej nic z tego nie wyszło).
A-ha