Prawie jak Vogue. Czyli jak psy ze schroniska odczarowują adopcję i podbijają internet

Na zdjęciu Rysiek – gwiazda debiutanckiej okładki magazynu „Po psu ta moda”

Przy powstawaniu tych okładek pracuje cały sztab ludzi. Są wśród nich fotografowie, styliści, psi behawioryści, copywriterzy, opiekuni tymczasowi i wolontariusze. Razem przygotowują profesjonalne sesje zdjęciowe psów, które finalnie trafiają na okładkę fikcyjnego magazynu „Po psu ta moda”. Po co to wszystko? O tym wszystkim rozmawiam z Natalią Grodecką, jedną z organizatorek akcji.

Joanna Pachla: Bierzecie bezpańskie psy i robicie z nich medialne gwiazdy. Stylizujecie je na modelki i pokazujecie, że wymiary 90-60-90 nie są obowiązkowe, aby w prestiżowym magazynie dostać własną okładkę. Skąd ten pomysł?

8Natalia Grodecka: Kiedy wybieramy dla siebie czworonoga, w większości przypadków kierujemy się jego wyglądem – stąd też odniesienia do mody. Nasza akcja ma na celu zmianę sposobu postrzegania zwierząt ze schronisk. Wiele osób żyje w przekonaniu, że bezdomne psy są brzydkie, gorsze, zaniedbane. Słowem: popsute. Chcieliśmy udowodnić, że jest inaczej.

Ale to chyba norma, że od lat wszystkie kampanie pokazują zwierzęta ze schronisk jako zaniedbane i smutne. Tak najłatwiej łapie się ludzi na litość.

Wyciskanie z odbiorców łez i epatowanie przejmującymi obrazami nadal jest chyba skuteczne, ale automatycznie przywołuje pewne skojarzenia, które przypisuje się do tych zwierzaków. My nie chcieliśmy powielać stereotypów, dotyczących ich wyglądu, stąd pomysł na pokazanie, jak cudowne i radosne mogą być bezdomne psy.

I dlatego porównujecie je do modelek?

Głównym celem kampanii jest zmiana postrzegania zwierzaków ze schroniska jako tych drugiej kategorii. Przez analogię do modelek, które obecnie wyznaczają kanony piękna, mogliśmy pokazać, że czworonogi do adopcji wyglądają równie rewelacyjnie i nie odstają od rasowych kolegów.

1Sam język, użyty w komunikacji, miał również podkreślić, jak wiele wymagań ma gwiazda pierwszych stron gazet, a jak niewiele do szczęścia potrzebuje bezdomny psiak. Wszystkim im należy się nowy dom, niezależnie od tego, jak wyglądają i co wcześniej przeszły.

A jak przygotowywaliście się do akcji? Mieliście rozpisany plan od A do Z? Czy była ona wynikiem impulsu?

Sama decyzja, żeby zacząć akcję, była raczej impulsywna. Wiedzieliśmy, że bez dobrych zdjęć ciężko będzie dotrzeć do szerokiego grona odbiorców. Dlatego też całą pracę nad kampanią zaczęliśmy od nawiązania współpracy z fotografami. Później powstał brief, w którym wypisaliśmy sobie najważniejsze założenia i cele, a reszta to już bieżąca praca nad projektem i coraz to nowsze zadania.

Ile osób udało Wam się w to zaangażować? I jak rekrutowaliście zespół? Macie przecież stylistów, fotografów – nie jest to byle partyzantka.

Jak dotąd udało nam się zaangażować 30 osób. Zależało nam, aby nie była to właśnie partyzantka – stąd też tak duży zespół. Każdy z uczestników przedsięwzięcia został zarażony naszą ideą i zarażał nią innych. Dzięki temu z biegiem czasu zespół rozrastał się coraz bardziej.

Potrzebowaliście do rozkręcenia akcji dużego budżetu? Czy wszyscy zaangażowali się w nią z potrzeby serca?

2Zaczynaliśmy bez budżetu. Przed startem akcji spotykaliśmy się z ludźmi, opowiadaliśmy, w jaki sposób ma ona wyglądać. Z racji tego, że cel był szczytny, wszyscy chętnie się angażowali i pomagali, jak tylko mogli. Tak naprawdę pieniądze przeznaczyliśmy jak dotąd jedynie na zakup dodatków, niezbędnych do odtworzenia stylizacji z okładek.

Sami przyznajecie, że w świecie mody to wiosna i jesień są gorącymi okresami. Dlaczego więc ze swoją akcją wystartowaliście w lecie, w samym środku wakacji?

Wakacje to zazwyczaj najgorszy okres dla psiaków, których właściciele często porzucają kosztem wczasów w ciepłych krajach. Ale to także sezon aktywności fizycznej, długich spacerów i wycieczek rowerowych. Stąd pomysł, żeby nie czekać na jesień, ale nagłośnić problem właśnie w okresie letnim, kiedy z jednej strony musimy brać pod uwagę, że pies to odpowiedzialność i obowiązki, a z drugiej strony często poszukujemy towarzysza na długie, słoneczne dni.

To ile psów już sfotografowaliście? I ile jeszcze zamierzacie?

Do tej pory zrobiliśmy zdjęcia 23 psiakom. Początkowo na tym miało się skończyć, ale zgłaszają się do nas schroniska, które chciałyby nam przywieźć swoich modeli. Dlatego planujemy zorganizować sesje jeszcze we wrześniu i nieco wydłużyć akcję. Ale nie przekroczymy raczej 30 okładek.

A ile z psów i w jaki sposób znalazło jak dotąd dom? Ludzie odzywają się do Was na Facebooku? Piszą, dzwonią?

4Jak na razie dom znalazło 8 psiaków na 11 okładek, które ukazały się na naszym profilu na Facebooku. Pod każdym zdjęciem oznaczamy „agencję modelek”, czyli tak naprawdę fundację lub dom tymczasowy, z których pochodzi dany psiak i zachęcamy do kontaktu bezpośrednio z nimi. Poza tym na naszej stronie powstała zakładka „Adoptuj psa”, na której można zobaczyć, który z naszych modeli poszukuje jeszcze domu.

Macie wśród nich swojego ulubieńca? A może któryś z psiaków dał Wam mocniej popalić?

Każda z osób miała swojego ulubieńca, ale to chyba Rysiek swoim pozytywnym usposobieniem zaraził radością wszystkich obecnych podczas zdjęć. Zdarzyło się kilku wariatów, ale parówka i doświadczenie naszych psich trenerów bardzo mocno pomagały nam w pracy.

To jak psy reagują na sesje i stylizacje? Dają się pokornie ubierać i stroić, czy miewacie z nimi problemy wychowawcze?

Na każdego psiaka działało coś innego, więc mieliśmy wypróbowane różne smaczki – parówki, kabanosy, szeleszczące woreczki, piłki, frisbee. Poza tym przy sesjach pomagali nam psi behawioryści, którzy dbali o komfort psiaków i pomagali z ich stylizacją. Wspólnymi siłami dawaliśmy radę, nawet jak trzeba było leżeć na sobie, żeby przytrzymywać wszystkie dodatki.

A jak akcję przyjęli ludzie? Schroniska są zachwycone, w mediach pojawiła się masa publikacji, a jak zareagowali sami czytelnicy?

po psu 2Do tej pory nie dostaliśmy żadnych głosów krytyki, raczej osoby, które wysyłają do nas wiadomości prywatne bądź zostawiają komentarze pod zdjęciami, wypowiadają się o niej w samych superlatywach. Cieszą się, że końcu ktoś pokazał ten problem w innym świetle. Również od zaprzyjaźnionych osób, które prowadzą domy tymczasowe dostajemy informacje, że odczarowaliśmy adopcje w Polsce.

Nie spotkaliście się z żadną krytyką? Nikt nie zarzucił Wam na przykład, że przedmiotowo podchodzicie do zwierząt, robicie im krzywdę tymi przebierankami?

Szczerze mówiąc, byliśmy przygotowani na tego typu ataki, jednak – o dziwo – nie otrzymujemy w ogóle takich wiadomości. Natomiast dociera do nas masa pozytywnej energii i ciepłych słów. Myślę, że to duża zasługa profesjonalizmu, z jakim podeszliśmy do tematu. Na każdej sesji mieliśmy wsparcie psich trenerów, którzy dbali o dobre samopoczucie „modelek”. Dodatkowo na materiałach z backstage’u można zobaczyć, że dla psów była to świetna rozrywka i urozmaicenie dnia.

To ile trwa pojedyncza sesja i ile czasu zajmuje Wam praca nad jedną okładką?

Przygotowanie pojedynczej sesji to najpierw wybór okładki. Później przesyłamy ją do naszego stylisty minimum 2-3 tygodnie przed zdjęciami, żeby miał możliwość przygotowania wszystkich dodatków. Sama praca w studiu to zazwyczaj pół godziny z jednym psem. Wszystko jest już wcześniej dopracowane, więc staramy się w krótkim czasie zrobić dużo ujęć, żeby nie męczyć zwierzaków.

7Część psów już wcześniej dostawała stylizację do domu, żeby z nimi poćwiczyć, ale zdarzało się też tak, że zwierzak musiał przyzwyczaić się do zmiany wyglądu dopiero w studiu. Ostatni etap to już obróbka zdjęcia przez fotografa bądź retuszera. Całość prac nad jedną okładką nie zajmuje więc dużo czasu, ale składa się z wielu etapów.

Czytałam, że do promowania akcji wykorzystujecie także Tindera. Podrywacie tam dziewczyny na Ryśka?

Oczywiście, że tak! Robiąc kampanię bez budżetu, musieliśmy postawić na bezpłatne formy promocji. I tu do głowy przyszedł nam Tinder, który jest coraz bardziej popularny wśród młodych ludzi.

I tak mamy na przykład profil Ryśka, który w opisie ma: „Cześć! Jestem Rysiek. Razem z paczką czworonożnych przyjaciół, szukam domu w ramach kampanii „Po psu ta moda”. Może nie mam BMW ani willi z basenem, ale pokocham Cię jak nikt inny z tego portalu. Jeśli chcesz mnie lepiej poznać, zapraszam na www.facebook.com/popsutamoda. Uwierz mi, padniesz z zachwytu!”.

6Dzięki wykupieniu pakietu Premium, Rysiek mógł dotrzeć do ludzi na terenie całej Polski. Do tej pory mieliśmy prawie 200 „matchy” i z każdym prowadziliśmy dialog. Dzięki Tinderowi udało nam się nie tylko rozpromować akcję, ale również złapać kontakty do mediów.

W tym momencie udaje Wam się już zarabiać na akcji? Macie jakiekolwiek finansowe wsparcie, może sponsora?

Nikt z nas nie zarabia na akcji, wszyscy, którzy się w nią zaangażowali, robią to z dobrego serca. Obecnie jesteśmy na etapie poszukiwania sponsora, który pomoże nam pokryć koszty produkcji gadżetów potrzebnych do przeprowadzenia projektu crowdfundingowego. A to dlatego, że 14 września zamierzamy odpalić projekt na platformie wspieram.to.

Za wsparcie finansowe będzie można dostać pocztówki, plakaty, kubki czy kalendarz z psimi modelami. Będzie też kilka nagród ekstra, ale to na razie pozostanie naszą tajemnicą. Ostatnio nawiązaliśmy też współpracę z fundacją Sarigato, która odpowiada za akcję Karmimy Psiaki – i to właśnie na ich schroniska przekażemy cały dochód, który się uda pozyskać w ramach zbiórki.

A do kiedy zamierzacie prowadzić akcję? Widzicie w tym jakąś przyszłość? Czy chodziło Wam raczej o jednorazowe zasygnalizowanie problemu?

9Na razie nie planujemy drugiej edycji. Początkowo miało to być jednorazowe zasygnalizowanie problemu i pokazanie wszystkim, że bezdomne psiaki naprawdę mogą wyglądać rewelacyjnie. Otrzymujemy wiadomości od obcych osób, że to rzeczywiście działa i ludzie coraz częściej wybierają zwierzaki ze schroniska, a nie hodowlane.

Takie informacje uskrzydlają, ale nie chcemy nic obiecywać.

Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Agata

cudna akcja !! piękne psiaki KOCHANE!! mam takiego w domu ! <3 < 3 wdzięczne , wesołe i kochające !!!

Kate

Rewelacyjna sprawa! Zwierzaki ze schroniska są całkiem inne niż te zakupione, rasowe, choć i takie się w schroniskach trafiają. Ja mam przygarniętą sunię i kota i nigdy bym ich nie zamieniła na rasowce ;)