Jak przeżyć tę jesień i jeszcze odnaleźć w niej szczęście? Zrobić coś dla siebie! Plus prezent dla Was do zgarnięcia!

Francis Scott Fitzgerald w „Wielkim Gatsbym” zawarł takie piękne zdanie, że „życie zaczyna się dopiero jesienią, kiedy robi się chłodniej”. I rzeczywiście, dla mnie jesień to wszystko. To gorące herbaty z miodem, imbirem i cytryną. To grzane wino, wlewające do brzuszka nieskończone pokłady ciepła i radości. To grube kocyki, zapewniające codzienną dawkę czułości i obciachowe piżamy, których nie usprawiedliwiłaby żadna inna pora roku. No i święta! Nadchodzące święta, do których pomalutku można się zbroić, kompletując listę prezentów i dokupując co chwilę urocze bibeloty, które sprawią, że znów uśmiechnę się tak, jak wtedy, gdy miałam 5 lat.

Ale wiem też, że dla wielu ludzi jesień to nie jest czas najłatwiejszy. Krótkie dni, długie noce, rozkładająca człowieka na czynniki pierwsze chandra i deszcz, który pada tylko wtedy, kiedy akuratnie wyjdziesz z domu bez parasola. Dlatego dziś oswoję sobie z Wami tę jesień. I pokażę Wam kilka niezawodnych sposobów na to, żeby życie stało się choć odrobinę znośniejsze!

Czy zrobię to w pluszowym stroju leniwca? Być może! ;-)


MUMINKI SIĘ CIESZĄ, ŻE RYJKA… UCZESZĄ

Niektórzy mówią, że jesień została stworzona do smutku, ale moim zdaniem – jednak do czytania. Można czytać ambitne powieści, można czytać nieambitne kryminały albo obciachowe romansidła, ale można też czytać… „Muminki”. W zasadzie nie wiem, jak można nie czytać Muminków jesienią. Dla mnie to jak udawać, że kałuże nie leżą na ulicach wyłącznie po to, żeby człowiek w nie wskoczył. Albo jak zabarykadować choinkę z każdej strony, żeby święty Mikołaj nie zostawił pod nią dla nas prezentów. No są rzeczy, które się robi i takie, których się nie robi. „Muminki” polecam jako te pierwsze.


NIEWYMAGAJĄCE MYŚLENIA ROZRYWKI

Ale nie, że „będę grał w grę”, więc połowa doby spędzona przed ekranem komputera, tylko stare, dobre rozrywki. Jedni lubią planszówki, inni wolą turlać kłody spod bobrów. I – co tu dużo mówić – ewidentnie zaliczam się do drugiej z grup. Choć bardzo lubię bobry! Oczywiście, towarzystwo domowników bądź przyjaciół jest jak najbardziej wskazane. Natomiast plusem tych wszystkich zręcznościowych gier jest to, że można grać w nie samemu. I przynajmniej nie ma obciachu z wymyślaniem imienia dla nieistniejącego ziomka, za którego przychodzi nam rzucać kostką. Ach, no i puzzle! Puzzle też są super w pojedynkę!


ODPUŚĆ SOBIE

Gdybym miała wymienić jedną rzecz, której do tej pory się w życiu tak do końca nie nauczyłam, to byłaby to trudna sztuka odpuszczania. Oraz jeżdżenie samochodem, bo nie bez powodu każdy śmieje się, że przejechał w życiu więcej na wstecznym, niż ja do przodu, a mój własny mąż chowa przede mną kluczyki do auta, żebym czasem nie wsiadła za kierownicę po 15 latach unikania tego jak ognia. W każdym razie, bardzo przyjemnie jest się od siebie odczepić. Zrobić sobie kubek herbatki, rozwalić się wygodnie na łóżku niczym Rosja na mapie i o nic, ale to o nic nie mieć już do siebie pretensji.


JELEŃ CI WSZYSTKO WYBACZY

A mnie to akurat ma co wybaczać. Bo jak zaczęłam go wyszywać w tamtym roku, tak w tym sobie o nim przypomniałam. Ale – jak to mówią – stara miłość nie rdzewieje! I Wam też polecam haft krzyżykowy na te mniejsze smutki. Można też wyszywać serwetki, robić domownikom swetry na drutach albo spędzać czas w inny, przyjemny, acz niewymagający myślenia sposób. Naprawdę, ostatnio tyle się dzieje, że ja bym chyba zwariowała, gdybym nie robiła sobie takiego restartu dla głowy. A jeszcze jak się człowiek dźgnie igłą… To już w ogóle rozkosznie zmienia mu się perspektywa i pilnuje, żeby myśleć jednak mniej.


TEORIA 5 MINUT W PRAKTYCE

Pamiętacie, jak pisałam Wam o teorii 5 minut? Przeczytałam o niej w wywiadzie z Tomaszem Kotem, którego uwielbiam, a który opowiadał o tym, żeby codziennie znaleźć choć tyle czasu dla siebie. Że pierwsze dwie minuty miną nam na podsumowywaniu dnia, myśleniu, co, gdzie, z kim się robiło. Ale później przyjdzie ten pusty czas, który trzeba będzie wypełnić. Zastanowić się: czy czegoś nie zrobiłem źle? Nie powiedziałem komuś za mało, albo za dużo? Wciąż pamiętam te słowa: „Chodzi o to, żeby spać spokojnie, mieć czyste sumienie. To chyba tworzy całość życia, nie”? I ja to za Tomaszem kupuję.

Jakkolwiek głupio by to nie zabrzmiało – ja tam nie umiem myśleć z pustymi rękami. Rozsiąść się w fotelu czy na kanapie bez tego kubka w dłoniach, który można by głaskać i ściskać. Który byłby jak to światełko w tunelu czy latarnia na morzu – takim ciepłym punkcikiem, jedyną pewną, kiedy wszystko dookoła jest zmienne. I choć do tej pory myślałam, że piłam naprawdę dobre herbaty, okazuje się, że i to robiłam źle. Jako człowiek, żyjący w wiecznym niedoczasie, łapałam na szybko kolejne pudełka z półek w marketach i nie dowierzałam, że herbata może smakować inaczej. A może. I to nawet powinna.

Herbaty Teapigs Herbaty Teapigs Herbaty Teapigs


CAŁE ŻYCIE W NIEWIEDZY

Oczywiście, można działać sobie dalej na przypał. I wtedy całą sztukę przygotowywania herbaty ograniczyć do wrzucenia przypadkowej torebki do równie przypadkowego kubka i zalania jej wrzątkiem, a można też spróbować inaczej. Zaopatrzyć się w zaparzacz do herbaty, czy to taki od razu w dzbanuszku, czy mały, wrzucany do kubka. Zrobić z tej codziennej, niby prostej czynności odprężający i wyciszający rytuał. I wybrać przy tym herbatę, która już przy zalewaniu będzie pachnieć tak obłędnie, jak tylko obłędnie może pachnieć jesień.

A nawet, jeśli nie macie czasu i ochoty na żadne rytuały, to herbaty w saszetkach też da się wybrać o niebo lepsze. Wystarczy wiedzieć, gdzie szukać ;-) Dlatego jeśli też chcecie zmienić swoje podejście – chociaż ja bym nawet powiedziała, że życie – to koniecznie zerknijcie na herbaty Teapigs, jakie w swojej ofercie ma Coffeedesk. Ja znam ich sklep od dawna, tamtejszych ludzi też i mogę zapewnić Was, że ich podejście tak do kawy i herbaty, jak i do ludzi, to jest po prostu bajka!

Herbaty Teapigs Herbaty Teapigs


HERBATY TEAPIGS I DŁUGO, DŁUGO NIC

Co więcej, to, jaki w Coffeedesk mają wybór produktów od Teapigs, to już w ogóle kosmos. Znajdziecie tam i klasyczne, czarne herbaty Teapigs, jak i ziołowe, owocowe i wiele więcej! A każda z nich zamknięta w ślicznym opakowaniu, które sprawdzi się także na prezent. Także dla wybrednych, bo wśród smaków znajdziecie tu m.in. miętę z czekoladą, koper włoski i lukrecję czy jabłko z cynamonem (jak to pachnie!!). A nawet mieszankę, która smakuje niczym popcorn lub czekoladowy biszkopt maczany w herbacie!

Dlatego wierzcie mi, że obecnie na mojej liście istnieją herbaty Teapigs, a później długo, długo nic. I zanim ktoś zapyta: a czym się mogą różnić między sobą herbaty, to śmiem uprzedzić, że wszystkim. A głównie tym, z czego powstają. Spróbujcie wziąć w domu nożyczki i przeciąć saszetkę herbaty, którą zwykle pijecie. Jeśli jej zwartość będzie sproszkowana czy wręcz zmielona, to już wiecie, że ktoś coś zrobił źle. Bo to już jest śmierć dla smaku. Dlatego Teapigs komponuje swoje herbaty z całych liści, które dają bogatszy i czystszy smak. W ich mieszankach owocowych czy kwiatowych znajdziecie z kolei całe kwiaty, jagody lub kawałki większych owoców. Jak nie wierzycie, to sprawdźcie. Bo ja już mam porównanie:

Herbaty TeapigsHerbaty TeapigsHerbaty Teapigs

Herbaty Teapigs


ZERO PLASTIKU. NAWET TUSZ BIORĄ Z… WARZYW

Kolejna różnica: sama saszetka. Wiedzieliście, że kształt torebki wpływa na smak herbaty? To marka Teapigs jako pierwsza na świecie wprowadziła torebki w kształcie piramidki. Dzięki temu proces zaparzenia przebiega inaczej: liście mają tu miejsce, by uwolnić pełnię aromatów. Ważnym elementem jest też sama produkcja. Przede wszystkim, selekcja składników jest tu surowa. I choć globalne zbiory herbaty to ponad 5 milionów ton rocznie, to zaledwie 20 tysięcy ton, czyli 0,4 proc. światowych zbiorów, przechodzi tutejsze testy jakości.

I kolejna ważna rzecz: plastik. A raczej jego brak. Teapigs produkuje opakowania swoich herbat ze skrobi, dzięki czemu są pozbawione jakichkolwiek plastikowych elementów. A to z kolei sprawia, że są one absolutnie bezpieczne dla środowiska. Ba, nawet tusz, używany do nadruków na torebkach, pozyskiwany jest z warzyw! Jeśli dodać do tego fakt, że tutejsze liście pozyskiwane są też wyłącznie ze sprawdzonych i etycznych źródeł, to tej marki nie da się po prostu nie kochać. Ostatniej rzeczy nie jestem w stanie opisać – bo to jest TEN smak i TEN zapach, których po prostu MUSICIE spróbować! ♥

Herbaty Teapigs

Herbaty Teapigs


KONKURS I NIESPODZIANKA DLA WAS!

A teraz to, co lubicie najbardziej, czyli… zniżka dla Was! Teraz na stronie coffeedesk.pl z kodem asiapachla dostaniecie aż 15 proc. zniżki na całą kategorię herbat Teapigs! Polecam je Wam serdecznie zarówno na drobne upominki dla najbliższych, jak i na utulenie się w tej jesieni! Która może i nie zaczęła się dla nas najłatwiej, ale co do której wciąż mam nadzieję, że będzie wyglądać już tylko piękniej!

A żeby dodatkowo umilić Wam to czekanie, to razem z Coffeedesk mamy dla Was szybki konkurs! Aż trzy osoby dostaną od nas cudowne zestawy jesiennych herbat marki Teapigs. Aby o nie zawalczyć, wystarczy odpowiedzieć na pytanie:

Twoja wymarzona herbata smakowałaby jak…? Zaskocz nas własnym, wymyślonym smakiem! 

Odpowiedzi wpisujcie tutaj, w komentarzach pod tym wpisem, do 15 listopada do północy. A już 18 listopada podamy wyniki!

Szczegółowy regulamin akcji znajdziecie pod tym linkiem. Powodzenia!

PS. Tak, w Coffeedesk mają też herbaty zimowe! A przy każdym smaku jest podany proces przygotowania oraz opis. I to jaki! Jak choćby: Pij ją wtedy gdy potrzebujesz poczuć się niczym angielski lord podczas popołudniowej herbatki!

No zachwyt gwarantowany! ♥


WYNIKI KONKURSU

Moi Drodzy! Serdecznie Wam dziękuję za udział w konkursie! Wszystkie odpowiedzi były absolutnie cudowne i z chęcią rozdawałabym o wiele więcej nagród. Ale zasady to zasady, więc tym razem wygrywają:

Joanna – za herbatę, smakującą jak pobyt w fińskiej saunie w noc polarną

Kamila – za herbatę, smakującą jak jej motocyklowe podróże po świecie

Dominika – za herbatę, smakującą jak sernik pani Braverman z „Przyjaciół”

Zwyciężczyniom najmocniej gratuluję! Napiszcie do mnie proszę wiadomości na adres: joanna.pachla@gmail.com, a powiem Wam, co dalej!


Herbaty Teapigs coffeedesk Herbaty Teapigs coffeedesk

Partnerem wpisu jest Coffeedesk

Zdjęcia: Tola Piotrowska

Subscribe
Powiadom o
guest
169 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Danuta

Wymarzony smak herbaty,to smak ptasiego mleczka,ale nie nie,nie takiego jak jest teraz,tylko takiego,jakie pamiętam,smak mojego dzieciństwa,kiedy słodycze były na kartki….a delicje też smakowały,o matkoooo,więc druga herbata byłaby o smaku delicje..

Karola

Moja wymarzona herbata smakowałaby jak orzeźwiająca oaza spokoju. Aromat melisy przeplatały by się z soczystą żurawiną i nutą syropu sosnowego, która przyjemnie wirowałaby w nosie, przywołując przed oczy pachnący i mroźny las, podczas kiedy ja siedziałabym wygodnie w fotelu.

Ola

Moja ulubiona herbata ma smak syropu klonowego z dodatkiem smaku i zapachu świerku. Dlaczego? Syrop klonowy ma specyficzny „leśny posmak” do tego całkowicie leśny świerk. Ten smak kojarzy mi się z przepiękną Kanadą i lasem.