Tak, to będzie tekst o pielęgnacji – ale nie taki, jak wszystkie inne. Bo pielęgnacja nie musi oznaczać wyłącznie kosmetyków i dbania o ciało. Przeciwnie, może oznaczać także uważność i troskę o siebie. A do opowiedzenia Wam o tym zaprosiła mnie marka Alkmie, dla której równie ważne jest i ciało, i dusza (i która ma też dla Was konkurs, ale o tym później!). Wspólnie pokażemy Wam, jak za pomocą drobiazgów i codziennych, prostych rytuałów okazać miłość… samej sobie. Bo tego, że okazujecie ją innym, jesteśmy raczej pewne. A gdyby tak choć trochę tej miłości przelać właśnie na siebie? I nie, to nie jest narcyzm, egoizm czy samolubstwo. To zdrowe i potrzebne dbanie o własne szczęście
Dlatego dziś przed Wami 5 ekspresowych lekcji dbania o to, co najważniejsze. Czyli o… siebie!
1. TRUDNA SZTUKA PRZYJMOWANIA KOMPLEMENTÓW
Ktoś mówi, że pięknie Ci w tej sukience. Co odpowiadasz? „Dziękuję, też ją uwielbiam”? „Och, miło mi!”? Czy raczej: „Coś Ty, jest stara…”? Albo: „Ciebie i tak nie przebiję”? Tak, jakbyś sama siebie sabotowała? Niestety, większość z nas z komplementami sobie nie radzi. Jeszcze pół biedy, jeśli mamy je rozdawać innym. Ale otrzymywać? Zaraz nas to krępuje, zawstydza, wpędza w zakłopotanie. Tak w końcu wychowywało się kiedyś dziewczynki: na ciche, pokorne i grzeczne. Ale pamiętaj, że już dawno dorosłaś! A nic tak nie poprawia nastroju, jak umiejętnie przyjęty komplement. Tylko jak się tego nauczyć?
Przede wszystkim, nie neguj go tak od razu. Nie wiesz, jak zareagować? Uśmiechnij się i powiedz „dziękuję”. I już, cisza! Dopiero kiedy opanujesz już tę sztukę do perfekcji, przejdź do kolejnego kroku, czyli potwierdzenia. Niech dotrze do Ciebie, że hej, naprawdę ślicznie wyglądasz! Naprawdę jesteś super zdolna, a tego raportu to nikt by lepiej nie zrobił. I w końcu… naucz się komplementować samą siebie! Spójrz rano w lustro i powiedz sobie coś miłego. Boisz się, że zapomnisz? To przywieś na nim kolorowe karteczki! Oswajaj się z tymi komplementami, zamiast je wiecznie od siebie odpychać.
2. NIGDY NIE JEST AŻ TAK ŹLE, CZYLI WDZIĘCZNOŚĆ W PRAKTYCE
Tyle mówi się o tym szczęściu, a Ty zupełnie nie wiesz, jak się na nim skupić, skoro wciąż coś idzie nie tak? Nie ma dnia bez większych i mniejszych katastrof? Powiem Ci to, co przeczytałam kiedyś w którejś książce: porażka to siniak, a nie tatuaż. Naprawdę, nie ma co poświęcać temu więcej czasu, niż wymagają tego okoliczności. Za to jest jeden prosty sposób, żeby mile zakończyć nawet najgorszy dzień. To praktykowanie wdzięczności. Słyszałaś o słynnym słoiczku? Codziennie pod wieczór wrzucasz do niego zwiniętą karteczkę z jedną dobrą rzeczą, za którą czujesz dzisiaj wdzięczność.
To może być wszystko: szczęśliwa, zdrowa rodzina, cudowna praca, ale i pyszna beza, nowa sukienka czy jesienny spacer. Cokolwiek, co sprawia, że na myśl o tym choć trochę się dziś uśmiechnęłaś. Wszystko, za co jesteś dziś szczerze wdzięczna. Każdego dnia spisz na karteczce taką jedną rzecz i wrzuć ją do słoiczka. W ten sposób skupisz się na niej, odpędzając od siebie to, co poszło nie tak. A w gorszych chwilach (albo na koniec roku) możesz otworzyć słoik i przypomnieć sobie wszystkie te piękne momenty Twojego życia. Idę o zakład, że o większości porażek nie będziesz już nawet pamiętać ;-)
3. DAJ SOBIE POMÓC, CZYLI UCZYMY SIĘ PROSIĆ O WSPARCIE
Wyobraź sobie, że jesteś szklanką, pełną wody. I ilekroć ktoś potrzebuje Twojej pomocy, odlewasz mu trochę tej wody od siebie. Co się dzieje? Prędzej czy później, Twoja szklanka zrobi się pusta, prawda? Nic dziwnego – właśnie tak tracimy swoje zasoby. A przecież Ty też musisz umieć o siebie zadbać! Czasem sama, a czasem z pomocą innych. I zapomnij o starym, niemądrym powiedzeniu, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach. Rodzina nie jest od tego, by brylować w albumach. Jest od tego, by realnie i nieustannie Cię wspierać. I to nie tylko ta biologiczna – czasem może to być przyjaciółka czy chłopak.
I nie, życie to nie jest autostrada bez zjazdów. Nie musisz gnać przed siebie z nogą stale na gazie. Możesz się zatrzymywać, prosić o pomoc. Ludzie potrafią być cudowni i wspierający, jeśli tylko im na to pozwolić. A my nie dość, że nie umiemy ich prosić o pomoc, to często świadomie ich odpychamy, kiedy sami wyciągają do nas rękę. To nie jest mądre ani zdrowe. Bo w chwilach kryzysu najgorsze wcale nie są te rzeczy, w które nas uderzają. Najgorsza jest zawsze samotność. Dlatego tak ważne jest, aby mieć przy sobie ludzi, których z wzajemnością się potrzebuje i kocha – i jeszcze umieć ich do siebie dopuszczać.
4. ROZPIESZCZAJ SIĘ. W KOŃCU NIKT NIE ZNA CIĘ TAK DOBRZE, JAK TY
Kochasz kwiaty, ale Twój facet za rzadko Ci je kupuje? Ba, nie kupuje ich wcale? Albo – co gorsza – w ogóle nie masz faceta? Mam jedną radę – zapomnij o tym! Nie czekaj na ludzi, którzy Cię uszczęśliwią – zwłaszcza, że możesz uszczęśliwić się sama. Wiem, że wiele z nas tego nie umie. Że umiemy i lubimy uszczęśliwiać i obdarowywać innych, tylko nie siebie. A przecież to ogromny błąd. Jesteś jedyną osobą, z którą spędzisz całe życie – od początku, do końca. Jedyną, która tak dobrze Cię zna. Zna wszystkie marzenia, pragnienia, lęki, potrzeby. Jedyną, która może je zaspokoić. Dlaczego by z tego nie skorzystać?
Dlaczego choćby i dzisiaj nie spełnisz jakiegoś swojego małego marzenia? Czemu nie zaczniesz rozpieszczać się jak księżniczka? To naprawdę jest proste! Skoro umiesz dbać już o innych, to zacznij dbać też o siebie. Nie czekaj na Gwiazdkę, żeby dostać wymarzony prezent. Nie wypatruj awansu, by otworzyć szampana. Rób wszystko, żebyś była szczęśliwa. Na początku możesz czuć się nieswojo. Może wydać Ci się to głupie i niepotrzebne. Ale nie myśl o tym. Nie analizuj, nie krytykuj samej siebie. Po prostu to zrób. Raz, drugi, trzeci. Gwarantuję, że rozpieszczania się także da się nauczyć!
5. KOSMETYKI ALKMIE: BO SZCZĘŚLIWA KOBIETA TO ZADBANA KOBIETA
Przy czym „zadbanie” dla każdej z nas może oznaczać oczywiście coś innego. Dla mnie „zadbana” to przede wszystkim zdrowa. Z aktualnymi wynikami badań, wyspana i najedzona. Ale tuż za tym jest też inne zadbanie. Dla mnie będą to świeżo umyte włosy, ładne ubranie, zrobione paznokcie, makijaż. No i odpowiednio wypielęgnowana skóra. A u mnie jest co pielęgnować, zwłaszcza jesienią i zimą, w sezonie grzewczym, kiedy moja skóra robi się szara, zmęczona i sucha. Do tego jestem tym typem człowieka, u którego co w głowie i sercu, to od razu na twarzy. Ma to oczywiście swoje plusy i minusy, jak na przykład plus minus dwadzieścia zmarszczek mimicznych ;-)
Jeśli też tak macie i do tego po raz kolejny zaczynacie z pielęgnacją od nowa, to proponuję nie czekać do nowego roku, nowej pracy czy nowego faceta, tylko zmotywować się tu i teraz, i to z pomocą kosmetyków Alkmie, bo to mój absolutny hit ostatnich tygodni! Nie wiem, dlaczego nie znałam ich wcześniej, ale jest miłość, totalnie! Zwłaszcza, że w końcu nauczyłam się pamiętać o pielęgnacji każdego dnia. Jak? Kosmetyki powędrowały nie do łazienki na półkę, tylko na szafkę w sypialni. Efekt? Nie ma wymówek, że zapomniałam. I faktycznie regularnie po nie sięgam. Bo nie wiem, czy wiecie, ale żeby jakiekolwiek kosmetyki zaczęły działać, to nie wystarczy ich kupić. Trzeba ich jeszcze używać ;-)
Od czego zatem zacząć? Niżej 5 produktów, których sama od kilku tygodni używam. Dokładne składy i opisy znajdziecie już na stronie Alkmie, za to ja od razu napiszę Wam, za co który kocham!
LONG LIVE THE SKIN! CZYLI KREM WIELOWYMIAROWO ODMŁADZAJĄCY
To była miłość od pierwszego wejrzenia. I to dosłownie! A to dlatego, że ten krem ma najbardziej uroczy rysunek na etykiecie, jaki można sobie wymarzyć! Do tego cudnie pielęgnuje cerę dojrzałą (wciąż trudno mi uwierzyć, że to już prawie o mnie), z głębokimi zmarszczkami (także mimicznymi), odwodnioną i mocno wymęczoną (to na pewno o mnie). Ja stosuję go i na dzień, i na noc i uwielbiam za wszystko: od konsystencji po zapach. Do tego to super opcja dla niecierpliwych, bo jest lekki i ekspresowo się wchłania. Ja smaruję nim twarz, szyję i dekolt i różnica po tych kilku tygodniach jest już zauważalna!
SKIN SUPERFOOD, CZYLI MULTIWITAMINOWY OLEJEK Z SUPEROWOCAMI
O mamo, jak on pachnie! Jak najpyszniejsze cytrusy w samym środku upalnego lata! Znajdziecie tutaj witaminę C w formie olejowej, wzbogaconą o organiczne oleje: chia, arganowy, z kiełków pszenicy, ryżowy, jojoba i winogronowy. A do tego solidną porcję witamin. Czyli to prawdziwa, odżywcza bomba dla skóry: zwłaszcza tej, potrzebującej energii i narażonej na stres czy klimatyzację. I niech nie przeraża Was, że to olej – ma lekką, niemal jedwabistą konsystencję, nie obciąża skóry i naprawdę szybko się wchłania. I to tak, że spokojnie możecie używać go nawet rano, jako bazę pod całodzienny makijaż!
WAKE-UP SHOT!, CZYLI SERUM Z POTRÓJNĄ WITAMINĄ C
Czyli szot dla skóry, która potrzebuje natychmiastowego zastrzyku energii. Nie czarujmy się: jak się siedzi całymi dniami przed komputerem, a słońce widuje głównie przez okno, to nie ma szans, żeby ta skóra była zdrowa i promienna. Dlatego to jeden z moich ulubieńców, jeśli chodzi o kosmetyki Alkmie. Świetnie działa na zmęczoną i poszarzałą skórę i – jeśli się z tym borykacie – rozjaśnia przebarwienia oraz wspomaga gojenie podrażnień. Dostajecie tutaj uderzeniową dawkę witaminy C i to w trzech postaciach, więc jeśli też już nie możecie patrzeć na własne zmęczenie, to mocno polecam.
DREAM OF BEAUTY, CZYLI WYCISZAJĄCA NOCNA MASKA-KREM
Do tej pory maseczki robiłam sobie raczej rzadko i zawsze w wersji 10-15 minut i prędko do mycia, bo ile można. Tę od Alkmie nakładam na twarz, szyję i dekolt i tak kładę się spać. Bez zmywania, na caluśką noc! Efekt? To naprawdę działa! I nie, nie brudzi pościeli ani piżamy, a skóra jest po niej przyjemna i delikatna. Do tego mam wrażenie, że po obudzeniu jest też mniej opuchnięta. Co więcej, maska ma też za zadanie łagodzić uczucie swędzenia i pieczenia, więc jeśli macie podrażnioną skórę – także przez zabiegi – to powinna przynieść Wam ukojenie. Do tego jest naprawdę wydajna i działa, kiedy Wy wolicie spać ;-)
FOA-M MY GOD!, CZYLI PIANKA DO MYCIA I DEMAKIJAŻU
Zmywanie makijażu przy pomocy pianki? Dobre sobie! Ilekroć czytałam o tym u innych dziewczyn, wydawało mi się to jakimś absurdalnym pomysłem. Przecież nie ma jak tona wacików kosmetycznych i masa szorowania płynem micelarnym, prawda? No więc: nie! Makijaż naprawdę można zmywać inaczej, o wiele łagodniej, zdrowiej i przyjemniej. I z tą pianką tak to właśnie wygląda. Nie tylko oczyszcza, ale i odświeża, i nadaje się nawet dla skóry suchej i wrażliwej. To mój kolejny ulubieniec, jeśli chodzi o kosmetyki Alkmie – i to jeden z tych, który realnie zmienił moje spojrzenie na pielęgnację!
UWAGA, NIESPODZIANKA!
Chciałybyście przetestować kosmetyki Alkmie, ale na koncie wciąż zostało Wam za dużo miesiąca? Jeśli tak, koniecznie spróbujcie swoich sił w małej zabawie, jaką wspólnie organizujemy na moim profilu na Instagramie! Wystarczy odpowiedzieć na jedno, mega fajne pytanie, a być może jeden z ich cudnych zestawów powędruje właśnie do Was!
Wszystkie informacje czekają na Was o, tutaj – CHODŹCIE!
Z kolei regulamin akcji znajdziecie pod tym linkiem
Właśnie zaczynam szukać inspiracji na prezenty gwiazdkowe i chyba dzięki Tobie mamę i siostrę mam już z głowy :D
Ahahaha, szybko startujesz! :D Ale cieszę się, że mogę pomóc :)
Asiaaa a jak ktoś nie ma konta na instagramie? :(
Podłączam się do pytania. Chętnie wzięłabym udział, ale nie mam tam konta.
Niestety, konkurs jest organizowany tylko tam. Ale zawsze można założyć konto, to zajmuje chwilę :)
A miałam pytać ostatnio, czy zdradzisz, jak dbasz o cerę. Na stories zawsze wyglądasz tak promiennie i świeżo! Na zdjęciach zresztą też!
O wow, ślicznie dziękuję! Chociaż muszę zdementować: nie, nie zawsze! :))