Żadna praca nie hańbi, ale niektóre dziwią lub śmieszą. Zobacz 65 takich przypałowych prac!

Widzieliście te wszystkie rankingi typu „najdziwniejsze zawody na świecie”? Czyta się to fajnie, ale wszystkie wydają się zupełnie odległe i abstrakcyjne. Dlatego postanowiłam zapytać o to na naszej dziewczyńskiej grupie wsparcia na Facebooku (grupa nazywa się Fajne Dziewczyny – jeśli jeszcze do niej nie dołączyłyście, to polecam serdecznie!). I powiem Wam, że odpowiedzi mocno mnie zaskoczyły! Były ich setki, ale niżej podrzucam te, które wyłoniłam po wstępnej selekcji!

A jeśli chcecie poczytać więcej historii od naszych Fajnych Dziewczyn, to z całego serca polecam Wam też inny tekst z tej serii. Pod tym linkiem znajdziecie tekst pt. „Mamy przypały! Czyli 30 historii o tym, jak siebie i nas kompromitują nasze własne mamy” ;-)


NAJDZIWNIEJSZE ZAWODY? PRACE, W KTORE NIE CHCE SIĘ WIERZYĆ?

OTO ONE:

Czytałam wiadomości użytkowników irlandzkich portali randkowych, żeby sprawdzać, czy przypadkiem nie wymieniają się jakimikolwiek danymi kontaktowymi. (To była opcja wyłącznie dla użytkowników Premium, standardowi musieli zapłacić lub wykazać się sprytem, np. pisząc po elficku).


Wprowadzałam na boisko drużynę piłkarską w kostiumie tygrysa z bajki. Dodam, że dziury na oczy były na wysokości brody. Liczy się?


Kiedyś w spektaklu grałam stopę, prawą stopę konkretniej, lewą grał kolega. Najlepsza rola ever. 


Ja grałam kiedyś „krzesło nr 2”. Uważam, że role stopy czy jajka są bardzo spoko, przynajmniej nikt na Was nie siedział.


Tańczyłam na weselu (animacje dla dzieci na poprawinach) przebrana za Marshalla z „Psiego Patrolu” – 3 warstwy futra, mini dziurki na oczy (nic nie widziałam) i było w środku tego kubraczka z 40 stopni. Może i Marshall to sztos, ale to zależy, po której stronie kostiumu stoisz.


Pomagałam koleżance segregować papryki i nawijać je na sznurek.


Wysłałam CV dla żartów. Po kilku dniach telefon ,,Pani Kasiu, zapraszam na rozmowę. Jeśli będą Pani pasować warunki to będziemy razem pracować”. I tak o to zostałam ochroniarzem w Biedronce w wieku niespełna 21 lat.


Moja najgłupsza praca to było czyszczenie popkornicy jako pracownik kina. W krótkiej spódniczce musiałam się tak przez nią przekładać, żeby wszystko dokładnie umyć w środku, świecąc naokoło tyłkiem.


Pracowałam w fabryce pakującej warzywa, stałam przy linii z pomidorami i przez 7,5h przerzucałam pomidory przez miarkę, jak przeszły to zostawały na linii, większe zostawały odrzucone, bo były inną klasą. Tak jakby się ktoś kiedyś w sklepie zastanawiał, czemu te pomidory w kartonach takie równe…


Na nieobowiązkowych praktykach (tak tak, sama chciałam) tak się złożyło, że byłam jedyną kobietą w dziale inwestycji w starostwie. Kawy nie robiłam, za to wybierałam kolory budynków we wszystkich trwających inwestycjach. Mam wrażenie, że pół miasta sobie pokolorowałam wg własnego widzimisię.


Przez pewien czas pracowałam w firmie zakładającej ogrody. Zdarzył się tydzień, gdzie moim jedynym zajęciem było siedzenie w jednym miejscu przez 10h i… pilnowanie sprzętu. Stawka niemała, a ja leżałam plackiem na kocyku, pilnując kosiarek, kos, młotów, grabi i innych takich.


Pracowałam po liceum w sprzedaży telefonicznej. Raz dodzwoniłam się do przemiłej Pani Halinki. Miała Ona swoje lata ale z chęcią przytuliła tablet z internetem. Co najważniejsze, pani Halinka 2 tygodnie później pojechała na wycieczkę parafialną. I tak się spodobał ten tablet koleżankom, że posypało się 36 zamówień. Wszystkie weszły, plan na 100%, bang.


Liczyłam biurka w korporacji. Które zajęte, wolne, chwilowo wolne. Może brzmieć śmiesznie, ale chodziło o to, że firma chciała wprowadzić hot deski, mniej biurek niż ludzi. Ale zabawnie było, jak szłam na swoje piętro liczyć (było nas kilkoro studentów, zajęcie dodatkowe w trakcie sesji) i wszyscy biegiem na swoje miejsca. Panowie (duża znana firma z branży mobile, jakieś 90% mężczyzn) bali się, że mogą mieć jakieś nieprzyjemności za to, że nie ma ich przy biurku.


Sprzedawałam majtki w abonamencie przez telefon. Do każdej pary damskiej w gratisie dodawano męskie bokserki. Pierwsza paczka kosztowała 9,90 zł, następne przychodziły co miesiąc za wielokrotność tej sumy.


Pracowałam w Horror House jako straszak. Aktorka znaczy się. Ot, praca jak praca: przychodzisz pół godziny przed rozpoczęciem żeby się pomalować, przebrać, a potem przeganiasz grupy ludzi przez labirynt pomieszczeń, starając się wyczuć, co bardziej ich przestraszy. Zazwyczaj piła mechaniczna (ze zdjętym łańcuchem, bo jednak BHP) załatwiała sprawę. Uwielbiałam, gdy mi płacono za to, żeby ludzie krzyczeli.


Nie wiem czy się zalicza, ale prasowałam zawodowo skarpetki. Po uszyciu trzeba naciągnąć skarpetę na żelazko w kształcie nogi, by zaczęła w ogóle wyglądać jak skarpeta i się układała na stopie.


Hostessowanie i zachęcanie ludzi do zakupu papieru toaletowego. Chociaż nie, gorsze było jak stałam z miedniczką wypełnioną wodą, przyklejałam w niej krążek (ten taki do toalet) i musiałam od czasu do czasu potrząsać, żeby pokazać potencjalnemu klientowi, jak wytwarza się piana.


Jestem tatuatorem i prócz tego, że to praca z niejednokrotnie dobrze odstrzelonymi ludźmi, to zdarzają się też niesamowicie nietypowe wzory. Hit: kod QR, który działał i po zeskanowaniu odsyłał do piosenki: „Chciałem być” Krawczyka.


Klaskałam w ukraińskiej wersji „Jaka to melodia”. Nagrywali we Wrocławiu, miałam z 15 lat.


Robiłam korektę ulotki prezerwatyw…


Byłam moderatorką czatów z wróżkami.


Pracowałam jako osoba, która liczy, ile osób wsiada i wysiada na przystankach.


Siedziałam na wysokiej wieży pośrodku lasu 12h dziennie i pilnowałam, czy się nie pali.


Pakowałam kaktusy dla IKEA. Właśnie te, które ostatnio kupiłaś.


Pracowałam jako osoba łuskająca bób i po tym uważam, że jego cena powinna wynosić min. 20 zł.


Byłam aniołkiem od sprzedaży siana i opłatków.


Byłam tic-takiem. Chodziłam w białych rajstopkach i w pluszowym kostiumie Tic-Taca…


Pracowałam jako pani od nadmuchiwania gumowych lal na wieczory kawalerskie.


Praca jako sortownik wieszaków. Te z klamram, te z gumkami, te z ząbkami…


Prostowałam knoty w zniczach.


Pracowałam przy kabanosach, odrzucałam te małe. Jak któryś miał brzydką dupkę, to out. Przez 12 h. Nie jem kabanosów do dziś.


Byłam maskotką lwa, zapraszającą na degustację mrożonek.


Nagrywałam tekst po angielsku, który był puszczany w meleksie turystom w Krakowie.


Przeglądałam zdjęcia półek w aptekach i sprawdzałam, czy leki są ułożone w piramidki…


Pakowałam brokat do woreczków. Jak wychodziłam z pracy, był wszędzie.


Trzęsłam balonami (tymi latającymi) na otwarciu biurowca.


Jak miałam 18 lat, pracowałam przy myciu wagonów PKP. Zbierałam na wycieczkę.


Marketingowiec dla firmy, która w statusie miała: „nie tracimy pieniędzy na marketing”.


Byłam koordynatorką internetowego projektu, który polegał na symulacji momentu zapłodnienia. Trzeba było trafić plemnikiem do jajeczka. Ogarniałam porządek na czatach i odpowiadałam za błędy w trakcie inseminacji.


Liczyłam przejeżdżające samochody dla GDDKiA.


Rozpakowywałam zepsute mięso mielone i przekładałam do jednego wielkiego kontenera.


Twórca bazy danych ze smakami prezerwatyw dostępnych w 50 krajach.


Gotowałam zupy z paczki w markecie jako hostessa.


Nawlekałam szprychy do kół rowerowych.


Pracowałam na stajni policyjnej i krótko mówiąc, moja praca polegała na wyrzucaniu ich kup.


W Norwegii pracowałam jako podawaczka marchewek do mycia w specjalnej myjni.


Wyjechałam na winobranie, zatrudniłam się przy zbieraniu fig, a skończyłam, wycinając chwasty.


Recepcjonistka w Domu Księży Emerytów.


W UK pracowałam w fabryce pieczywa (gigantyczny moloch) przez 12h na zmianie obracałam bułki na taśmie, żeby były górą do góry. Wytrzymałam tydzień.


Żywy manekin na wystawie w centrum handlowym.


Obieraczka cebuli w przetwórni warzyw.


Najdziwniejsze to robiłam kozie sery, wcześniej tańczyłam belly dance na różnych eventach.


Odpisywanie na sms napaleńców w „sextel” z gazetek. Serio.


Różyczkowałam brokuły.


Pakowaczka herbat. Po 10g jako materiał promocyjny dla jakiejś firmy.


Układałam rurki w kartonach z soczkami, które leciały na linii, 12h to samo…


Administratorka czatów erotycznych.


Sorter małych kurczaczków, które dopiero co się urodziły.


Wypłacałam pieniądze graczom, którzy wygrywali na maszynach do gier.


Jako hostessa pracuję od kilku lat, ale raz miałam zlecenie wchodzić i wychodzić z galerii, żeby nabijać wejścia jako klient. Ale było dobrze płatne!


Sprzedawałam skarpety na targu przy minus 20 stopniach w Lublinie.


300 opisów produktów na wieczory panieńskie i kawalerskie. Na trzeźwo nie dało rady.


Zachęcałam ludzi do wstąpienia do Klubu Miłośników Wołowiny.


Sprzedawałam róże na półwyspie w formie obnośnej po restauracjach i ulicach.


Po maturze czyściłam cegły z odchodów norek na fermie norek właśnie…


 

Subscribe
Powiadom o
guest
11 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Justyna

Niby leję, niby kisnę… Ale z drugiej strony nasuwa się myśl, że jest tyle różnych zajęć, że dla chcącego praca się znajdzie 🤗

Marta

Co za historie! Poproszę więcej takich :D

Ania P.

O matko, a myślałam, że to ja się nie wstrzelam w normalne prace… xD