Mamy przypały! Czyli 30 historii o tym, jak siebie i nas kompromitują nasze własne mamy

Oto i on: Dzień Matki! Mam nadzieję, że o nim nie zapomnieliście i Wasze mamy zdążyły już usłyszeć, jak bardzo są dla Was ważne! I spokojnie już możemy… trochę się z nich pośmiać! ;-) Oczywiście na maksa życzliwie. Kilka dni temu poprosiłam bowiem dziewczyny z mojej babskiej grupy na Facebooku, żeby napisały o największych przypałach swoich mam. O tym, jak potrafiły narobić obciachu albo im, albo sobie samym. I oto dziś przed Wami efekty: 30 mega fajnych historii!

A jeśli chcecie przeczytać o moich wrażeniach z mojego własnego, pierwszego w życiu Dnia Matki, to kliknijcie w ten link. Kocham tamte zdjęcia i tamte wspomnienia! No a jeśli będziecie chcieli się jeszcze trochę pośmiać, to zawsze możecie przeczytać o moich pierwszych przypałach w nowej roli. A mianowicie o tym, jak… prawie przegapiłam swój poród ;-) A poniżej historie moich dziewczyn!


PRZYPAŁY NASZYCH MAM:


Kiedyś oglądałam z mamą jakiś film. Było jakieś wesele i z sufitu leciało konfetti czy balony. No to ją pytam: mama, a u Was na weselu leciało coś z sufitu? A mama na to krótko: tak, tynk.


Moja mama to pikuś, ale babcia… Kiedyś szły z mamą, jedząc sobie lody obok postoju taksówek. Taksówkarz chciał zabłysnąć żartem i krzyknął (w domyśle do mojej mamy): „Ej, mała, daj polizać”, na co moja babcia ze stoickim spokojem: „Nie chce mi się ściągać spodni”.


Moja mamuśka to królowa przypału. W sumie… muszę po kimś mieć. Raz kupowałyśmy deskę do kibelka. Wcześniejsza się zepsuła, ale miałyśmy ją na „wzór”. Miałam wtedy z 17 lat i bardzo się wstydziłam iść do sklepu z sedesami. Ofc moja mama nie ma poczucia kwasu więc wmaszerowała do środka i machając deską od sracza zawołała pana sprzedawcę, a potem powiedziała mu że „córka oceni, czy deska dobra, bo to ona najwięcej używa”. Jeżu, umarłam tam troszkę w tym sklepie.


Zbieram analogowe aparaty, polaroidy i takie tam. Mama była ogarnąć foty dowodowe i zaczęła się rozmowa o tym, że pan fotograf również jest fanem fotografii analogowej. I też zbiera! Rozwodzi się nad swoją pasją, na co moja mama: „moja córka też te graty zbiera”. Love u mom!


Aż mi się przypomniało, jak moja mama obejrzała horror o pizzermanie i nie chciała zamawiać pizzy XDDD I dopiero od niedawna możemy zamawiać, po tylu latach!


Moja mama robiła wraz z tatą zakupy w Biedrze, oczywiście atmosfera była już napięta (jak zawsze na zakupach), na parkingu przypomniało jej się, że czegoś zapomniała. Wróciła się po to. Biegiem, żeby ojca bardziej nie drażnić, chciała być taka szybka, że wsiadła do samochodu. Dopiero po słowach kierowcy: „Pani się chyba pomyliła”, dotarło do niej, że to ani jej samochód, ani nie jej mąż. Dodam, że i marka i kolor nie zgadzały się z ich samochodem. Spaliła raka, przeprosiła i wysiadła, tato obserwował wszystko z alejki dalej.


To jest chyba moja największa trauma z czasów nastoletnich. Po szkole (1 klasa liceum bodajże) wracałyśmy z Mamą do domu busem – pełno ludzi, mama usiadła, ja stoję koło niej. Kilka siedzeń dalej siedziała moja ówczesna „miłość”, sąsiad w którym się podkochiwałam. Więc tak stoję, zerkam na niego ukradkiem i uśmiecham się pod nosem, aż tu nagle moja Mama mówi: „Kaczorku, usiądź mi na kolanach”. Od tej pory nie byłam w stanie już nigdy więcej spojrzeć mu w oczy.


Przyjechałam do mamy, a na klatce schodowej jeden wielki huk i kurz, ściany całe rozwiercone. Na pytanie co robią usłyszałam że „kładą światłowodory”.


Moja mama ma swój „rytuał”, gdy wychodzi z domu na dłużej, np. gdy wychodzi do pracy. A cała „magia” polega na tym, że mówi do mnie „Ci, pa”. I tak to trwa od jakichś 2/3 lat… Początkowo czułam zażenowanie, teraz to się cieszę, że jeszcze nie usłyszał tego nikt z sąsiadów.


Jechałam z mamą pociągiem, było sporo ludzi, zero wolnych miejsc siedzących, koło nas stała kobieta ze sporym brzuchem. Moja mama chciała być uprzejma i powiedziała do niej: „Niech pani usiądzie, jest pani w ciąży, nie będzie stała”. Na co kobieta zapowietrzona odparła, że wcale nie jest w ciąży. Mama spaliła buraka i szeptem powiedziała do mnie: „A skąd ja mogłam wiedzieć, że jest po prostu gruba? Ja bym się nie przyznała i siadała, jak proponują”.


Centrum handlowe, moja mama została na pasażu, a ja weszłam do sklepu po baterie ( miałam kupić Duracell, bo według niej są najlepsze ). Jak już byłam przy kasie, to zaczęła krzyczeć: „Durexy! Pamiętaj, weź Durexy”!


Jak moja przyrodnia siostra miała chrzest i poprosiłam mamę, żeby przypomniała mi trochę formułkę spowiedzi, ta mówi, mówi, mówi, a na końcu dodaje: „Za wszystkie grzechy serdecznie dziękuję”.


Moja mama w salonie Sony oglądała coś i chciała się schylić, by lepiej się przyjrzeć i uderzyła twarzą w szybę, bo jej nie widziała.


Moja robiła tacie herbatę w termosie do pracy i posłodziła, zalała wodą, tylko zapomniała o torebce. Takim sposobem miał wodę z cukrem.


Mojej mamie coś tam się stało na komputerze i moja siostra mówi jej: „Wciśnij F5|”. No to moja mama wcisnęła F i 5… Od tej pory ma przezwisko F5.


Był pogrzeb mojego wujka. Jeszcze to był taki zwyczaj, że ciało w trumnie leży w domu i wszyscy się modlą przed pogrzebem. I ja stwierdziłam, że chcę iść zobaczyć jak to wygląda – miałam 7-8 lat. Mama się zgodziła. W pewnym momencie przypomniała sobie, że mój młodszy brat nie jadł zupki. I jak mnie tam zostawiła tak zostawiła. Ja ponad godzinę siedziałam i czekałam, aż po mnie wróci i zastanawiałam się, czy wujek się ruszy, czy nie. Do dnia dzisiejszego boję się pogrzebów!


Byliśmy we Włoszech na wakacjach. Mama postanowiła, że zapyta o trasę jakiegoś przechodnia, dłuższą chwilę myślała nad sformułowaniem, aż w końcu zaczepiła kobietę i pyta swoją łamaną angielszczyzną, jak dojść tu i tu. Traf chciał, że kobieta odpowiedziała po polsku. Na co moja mama: „Thank you, thank you” i mówi: „Oo, nie wiedziałam, że tak dobrze znam angielski, bo wszystko od razu zrozumiałam”.


Robiłyśmy zakupy razem, mama miała przyjść do mnie do przymierzalni. Krzyczy: „Zoś w której jesteś”? Mówię, że ostatnia. Weszła jakiejś babce, ta w szoku, a moja mama: „Przepraszam Panią najmocniej, a tak swoją drogą ładne majtki, gdzie pani kupiła, a materiał jak, przyjemny dla skóry czy taki bardziej drapiący”?


Leciałam z moją mamą pierwszy raz samolotem i ogarniałam wszystko sama: bilety, odprawy. Więc byłam zestresowana, czy aby na pewno wszystko dobrze wpisałam, itp. I już po odprawie bagażowej, na odprawie celnej, gdzie pokazuje się tylko dowód czy paszport, usłyszałam, jak celnik powiedział do mamy: „Na to pani nie poleci”. Prawie zapadłam się pod ziemię, nogi mi się ugięły, zestresowałam się na maksa, a to się okazało, że mama zamiast dowodu pokazała kartę tramwajową.


Nie zapomnę, jak w TV leciało kiedyś „Kac Vegas”. Byłam w trakcie oglądania, po czym mama wyłączyła mi telewizor. Mówię do niej: „No mamo! Tam leci Kac Vegas”! A ona na to do mnie: „Kaca to Ty masz co weekend”.


Kiedyś musiała sobie zaaplikować czopek… I zaczął jej przeszkadzać. To sprzątając biuro miała w ręce rurę od odkurzacza i zaczęła robić okrężne ruchy tymi biodrami i (od tylu to śmiesznie wyglądało nawet) ja siedząc się śmiałam, ale jak wszedł kierownik to pokazywałam, żeby już przestała, aż mi wstyd było. Mama jak się odwróciła to ze wstydu nie mogła i do niego „no co? Ćwiczę striptiz, bo dzisiaj mam romantyczną kolację z ojcem moich dzieci”. A kierownik zawstydzony i już miał się cofać, ale odwrócił się i do niej: „Mogę dać numer do mojej żony? Pani nauczy ją co nieco”.


Ostatnio byliśmy w Centrum Kopernika i tam jest wiele atrakcji, np. jest coś jak tunel aerodynamiczny gdzie latają różne chusty, a moja mama podrzucając do góry tę chustę wypuściła z ręki bilet, a później próbowała go złapać. To był przekomiczny widok, mam to na filmie. Dalej w dziale o człowieku jest eksponat, który mierzy, jak wysoko się podskoczy. Nagle słyszę huk, odwracam się, a tam tylko nogi w kozakach w powietrzu. Moja mama wywinęła orła, oczywiście, chciała pobić rekord. Nic się nie jej stało, a mnie ze śmiechu bolał brzuch.


Siedzimy w dzieciństwie z mamą na mszy. Okropnie leje mi się katar z nosa. Pytam po cichu:”Masz chusteczki?”, na co mama odpowiada:”Tak, mam” i wyciąga w kościele papier toaletowy.


Moja impreza imieninowa. Zaprosiłam 40 osób do 30m2 mieszkania, w tym moją mamę. A trzeba Wam wiedzieć, że jeśli ktoś uważa, że ja jestem ekstrawertyczką i gwiazdą, to tylko oznacza że nigdy nie poznał mojej mamity.

Rozmawiają sobie mój kolega z moją mamą, która już kilkukrotnie każdemu powtórzyła, żeby jej mówili na Ty. Kolega mówi:

– No bo pani…

– Mateusz, przysięgam, że jeśli jeszcze raz powiesz do mnie na pani, to dostaniesz w papę.

– No dobrze, ale wie pani, bo…

I kojarzycie ten moment z filmu, że jest impreza, hałas i gwar, ale słychać ten jeden dźwięk plaskacza i całe towarzystwo milknie, kierując zszokowane spojrzenia na tę dwójkę?

Kolega otrząsnął się cały i westchnął rubasznie:

– Achhh, lubię tak.

Moja Mamita. Kto był na imprezie, już do niej na „pani” nie mówi.


Przyszła do mamy (nauczycielka) policja z jej uczniami, że przyłapano ich na wypisywaniu JP100% na jakimś budynku. No i mama zrobiła dzieciom pogadankę, jak to złe niedobre i czemu tak nie wolno… Że niszczenie mienia itd… Po czym na korytarzu złapała policjantów i zapytała ich, o co chodzi i dlaczego hasło „Jan Paweł” jest takie wulgarne … Policja rżała.


Nie mieszkam z rodzicami, dzwoni do mnie, że jej się telefon zacina. Próbuję dopytać, co konkretnie jej nie działa, co się stało. Odpowiedź mojej mamy: „Nie idzie w dobrą stronę”. Mówię: „Mamuś, ale co to znaczy”?, a ona: „Przecież ci mówię, że nie idzie w dobra stronę to znaczy że nie idzie”. Nic więcej się nie dowiedziałam.


Przypomniała mi się jeszcze jedna historia: siedzimy z mama w McDonaldzie w Sopocie, zajęłyśmy stolik na zewnątrz, jemy sobie frytki i nagle podfrunęła do nas mewa, mama ja poczęstowała kawałkiem, na co reszta okolicznych mew chyba skumała się, ze rozdają dobry towar i zleciały się chmarą do nas, moja mama spanikowała i z krzykiem rzuciła wszystkie frytki centralnie we mnie. Nie muszę mówić, co działo się dalej, wyobraźcie to sobie.


Pierwszy raz mój obecny chłopak odprowadzał mnie pod drzwi mieszkania, a ja nie wzięłam kluczy i mówię do niego, czy chciałby wejść na chwilę, on się zgodził i zadzwoniłam dzwonkiem, mama otwiera drzwi ze szmatą i mówi: „Czemuś nie posprzątała tego gówna w kuwecie”?! A mój chłopak: „To może innym razem”…


Mój tata robi sobie miksturę z czosnku miodu cytryny i imbiru i co wieczór pije dwie łyżki przed snem. Uważa, że od tego będzie miał lepszą odporność. Jednego razu tata napił się tej mikstury i od razu położył się spać i mama do mnie na czacie pisze: „Ojciec opije tego czosnku a ja śpię jak przy wiejskim stole”.


Początki mojej mamy za granicą bywały zabawne. Koledze z pracy miał urodzić się pierwszy syn, mama bardzo chciała zapytać, jak przebiega ciąża, ale że z językami obcymi słabo, to pomogła sobie gestykulacją. Wyszło to tak, że podeszła do kolegi i wskazując palcami w dół (jakby wskazywała swój pęcherz) zapytała:

– Jak tam Twój mały? Dobrze?

Wyszło jak wyszło. xD

Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Ala

Dobre!

Kociara

Czytam a tata „a co ci tak tam wesoło? z kim piszesz?”