Przyszedł czas na edycję specjalną naszych facebookowych statusów. Tym razem za wspólny mianownik dla nich bierzemy… ciążę. Bierzcie i śmiejcie się z tego wszyscy, jak i ja się śmiałam! I łapcie dużo miłości ode mnie i Stanisława!
♦ ♦ ♦
no więc mamy taki zwyczaj ze starym, że chodzimy razem spać. ale ostatnio mi się jakoś nie chciało, więc poszłam sobie na kanapę oglądać TV. a że jesteśmy tydzień przed porodem, no to nagle w środku nocy zaczęły się jakby skurcze. liczę, liczę – no regularne. szykuję więc stylówę do szpitala i robię makijaż, żeby rodzić po ludzku, po czym koło 3 budzę starego, że to chyba dobry moment na porodówkę. na co ten, niewzruszony:
– a mówiłem, chodź spać! to siedzisz po nocy i rodzisz!
po czym odwrócił się na drugi bok, żeby dalej spać. a ja byłam tym tak oburzona, że też się położyłam i z zaaferowania zasnęłam, zamiast dalej liczyć skurcze. jeśli więc przeczytacie wkrótce o kobiecie, która przegapiła swój poród, to jak nic będę to ja.
♦ ♦ ♦
jesteśmy u lekarza na ciążowym USG. lekarz ogląda młode, po czym wywiązuje się dialog:
– o, jaki ma poważny wyraz twarzy!
– haha, to raczej nie po mnie.
– pani Joasiu, znam panią tyle, że też bym nie obstawiał.
♦ ♦ ♦
8 w nocy, kolejne ciążowe pobieranie krwi.
– o matko, jaka żyłka! i jaka rączka chudziutka! pani to chyba nie lubi jeść, co?
– no, tak średnio.
– o jak ja bym tak chciała! nawet wczoraj, ile ja się na noc kaszanki najadłam, aż zasnąć potem nie mogłam!
– o, kaszankę akurat lubię. i boczek! boczek tak pięknie pachnie!
– no całe szczęście! to już podstawy do życia jakieś są!
chyba pójdę stąd prosto do mięsnego. kupię parę deko podstaw do życia, może nawet w promocji jakiejś są!
♦ ♦ ♦
generalnie nic mi się nigdy nie śni, ale z racji ciąży ostatni miesiąc idzie jednak na rekord. najpierw chciałam robić awanturę, bo kto zabiera niemowlę do strefy ciszy w pendolino i dlaczego swoim darciem ono mnie obudziło, ale szybko okazało się, że żadnego dziecka tam wtedy nie było. ale dziś…
dziś śniło mi się, że miałam dziecko z Barackiem Obamą. i nie dziwiło mnie w tym śnie nic: ani dlaczego ono jest białe, ani skąd ja go znam, ani dlaczego on mówi do mnie po polsku i po co się ze mną ożenił. przez cały sen dręczyło mnie tylko jedno: dlaczego on ma takie wielkie uszy?!
to było tak straszne i tak realistyczne, że po przebudzeniu musiałam, po prostu musiałam wpisać to w Google: Barack Obama duże uszy.
dziękuję, na dziś osiągnęłam już wszystko.
♦ ♦ ♦
nie wiem, jak ekscytujące bywają Wasze weekendy, ale ja z okazji nadchodzącego porodu kupiłam nam 4 segregatory i postanowiłam zrobić porządek w naszych wspólnych papierach.
oczywiście, 3/4 rzeczy okazało się Pawła, więc po 2 godzinach jęczę, że mam już dość i dlaczego ja to za niego w ogóle robię. na co mój romantyczny prawie mąż:
– doceń to. życie mi na nowo układasz.
♦ ♦ ♦
kupuję staremu alko w markecie. idę do kasy, a w koszyku whisky, banan i jabłka. kasjer patrzy to na zakupy, to na mój brzuch, znowu na zakupy, znowu na brzuch, po czym rzuca:
– o takim drinku jeszcze nie słyszałem. ale pani lubi, widzę, pod prąd.
♦ ♦ ♦
są dwa sposoby na niedzielne wyjście do eleganckiej restauracji:
1. wchodzisz, siadasz, zamawiasz, jesz, dziękujesz, płacisz, ewentualnie bierzesz coś na wynos, po czym wracasz do domu.
2. wchodzisz, siadasz, zamawiasz, jesz, dziękujesz, płacisz, bierzesz na wynos świeżo wyciskany sok z pomarańczy, po czym wypuszczasz go z rąk tak, że wylewa się na kilka metrów podłogi, Ty stoisz z tym swoim 9-miesięcznym brzuchem pośrodku jak ta ostatnia sierota i jest Ci tak bardzo wstyd, że sama siebie masz ochotę przytulić. i nie, że ktoś Cię szturchnął albo że w coś weszłaś. po prostu się nie skoordynowałaś na prostej drodze i Twój organizm zapomniał przez chwilę, że należysz do człekokształtnych i powinnaś mieć opanowane choćby w stopniu minimalnym podstawowe funkcje chwytne.
zgadnijcie, którym przypadkiem byłam wczoraj JA.
♦ ♦ ♦
wiesz, że trafiłeś do właściwego lekarza, jeśli na wizycie wita Cię słowami:
„co tam się wydarzyło, królowo”?
♦ ♦ ♦
no więc w piątkowe, ciążowe poranki lubię sobie wywalić dwie stówki, żeby odwiedzić prywatne przychodnie. tam zachodzi ciekawe zjawisko społeczne, to jest: eleganccy ojcowie i ich mniej eleganccy, bo aktualnie całkowicie zasmarkani, kilkuletni synowie.
i wychodzi z gabinetu taki jeden z takim małym i zaczyna rozmowę:
– Piotruś, siku?
– nie.
– pić?
– nie.
– wiesz, że w aucie już picia nie będzie?
– …?
– nie będzie, bo jak pijesz w aucie, to sikasz też w aucie i to aż przesadnie dosłownie.
♦ ♦ ♦
i już, już, kiedy myślisz, że w gabinecie lekarskim jesteś tak całkiem anonimowa, Twój lekarz robi usg, dziecko się wierci, na co on szczerze zmartwiony rzuca:
– przykro mi, pani Joasiu, ale nie będzie zdjęcia na bloga…
♦ ♦ ♦
no więc zaliczyliśmy z Pawłem pierwsze spotkanie w szkole rodzenia. po poczuciu humoru prowadzącej, zapowiada się dobrze:
– ja nie wiem, wszystkie panie boją się porodu, a to jest naprawdę pikuś przy tym, że to dziecko już na zawsze z Wami zostanie.
♦ ♦ ♦
kompletujemy tę wyprawkę, kompletujemy, w końcu rzucam:
– Paweł, Ty wiesz, że będziemy mieli dziecko?
– no nie spodziewam się raczej kartofla. ♥
Poprzednie partie historyjek i dialogów znajdziecie pod tymi linkami:
Bo czasem trzeba się zapić, czyli świeżutkie historie z Facebooka
Kurierzy i kierowcy Ubera. Moje ulubione gatunki człowieka
Dzień, w którym osiągnęłam wszystko
Zapiski na pudełku popcornu, czyli 12 dialogów z Nowych Horyzontów
Przejdźmy do meritum, po prostu
Dentysta i inne koszmary. Nowe historie z Facebooka
Jak Czerwony Kapturek w ciemnym lesie, czyli relacje z mężczyznami
Kicia, nie miaucz, czyli statusy z fejsa ocalamy od zapomnienia
Miłość, żyrafy i inne historie
Wesoło Staś będzie z Wami miał (a biorąc pod uwagę, że urodził się prawie w Prima Aprilis, to Wy z nim pewnie też ;))
Wiesz co, ja tak strasznie chciałam, żeby zdążył przed 1 kwietnia, a teraz sobie myślę, że to by jednak bardziej do nas pasowało :D A śmiesznie już jest, chociaż podejrzewam, że kabaret to się zacznie, jak młody nauczy się mówić :D
A myśmy wlaśnie siedzieli w nocy z 31 marca na 1 kwietnia u Kotkowicza z całą paczką, zasypiamy już i ja nagle mówię „o, Aśka urodziła”. I nikt mi nie uwierzył :D
część moich znajomych niezależnie od daty nie wierzy w to, że mogłam urodzić dziecko :D że niby nie nadaję się na matkę, czy co? :P
Jest szansa, że dialogi z jego udziałem pobiją wszelkie rekordy popularności, zwłaszcza jeśli odziedziczył humor i po mamie, i po tacie :D
no chyba nie po listonoszu!!! :D
Albo po kurierze, skoro tacy zabawni często paczki roznoszą… (nie mogłam się powstrzymać) :D
hahaha, Olga <3 ja myślę, że Ty mogłabyś być moją siostrą, wiesz? <3 i przeprowadziłabym się do Ciebie od razu, jak tylko mój Paweł przeczytałby ten komentarz i wyrzucił mnie z domu :D
Asia, jak się robi takie zajebiste życie?! Ja też chcę!
To nie zawsze jest fajne, wiesz? :D Czasem człowiek boi się z domu wychodzić :P
Chyba wiem, o czym mówisz, ale z innego względu – jestem niziutka, mam dziecięcą buzię, w dodatku poruszam się na wózku inwalidzkim. Ileż ja już miałam przypałów, to sobie nie wyobrażasz :D Włącznie z dostaniem kredek i kartki zamiast menu w Sphinxie. Miałam 15/16 lat. Kelner nie dowierzał :D
Daria, docenisz to odmładzanie za jakiś czas… ja za 2 dni świętuje 30-stkę. Ech, żeby mi ktoś tak przez pomyłke dał kredki i kartki zamiast menu w Sphinxie :)
dobrze, że Ci jeszcze laseczki nie dają :D
O tym nie pomyślałam :) Jakby co to przyjmę ją z godnością :)
Acccchhhhh! A wylegitymowanie z dowodu przy zakupie alkoholu to najmilszy i najboższy komplement pod słońcem :-D
naprawdę?! o matko! i co mu namalowałaś? :D
„no nie spodziewam się raczej kartofla.” hahah :D