Audrey Hepburn mawiała, że Paryż to zawsze dobry pomysł. Cóż, nie śmiałabym z nią dyskutować, ale dziś spróbuję Was przekonać do mojej ulubionej parafrazy tego pięknego cytatu. Otóż wino, kochani. Wino to zawsze dobry pomysł. Zwłaszcza w sezonie ślubnym, kiedy chodzicie po tych weselach jak komornik po domach i coś poza kopertą wypadałoby jednak ze sobą mieć. Doskonale zresztą pamiętam, jak sami stawaliśmy przed tym dylematem i zastanawialiśmy się, jak tu delikatnie zasugerować naszym gościom, żeby nie tracili pieniędzy na te nieszczęsne, cięte hurtem kwiaty, które i tak zdążą zwiędnąć, zanim z weselnej atmosfery wyparują ostatnie procenty. I zamiast tego przynieśli coś sensownego.
Sama w końcu bywam na weselach jako gość i to raczej często – w porywach od 3 do 7 razy w roku. Dlatego dzisiaj odpowiem Wam na odwieczne pytanie: co zamiast kwiatów na ślub. A konkretnie: dlaczego wino, a nie sama kasa albo wymyślne prezenty, a także: jak to wino wybrać, jak zanieść i co zrobić, jeśli przypadkiem ten ślub jest Wasz i chcecie o nie poprosić swoich własnych gości.
TE, MANIEK, TO ILE W KOPERTĘ NA WESELE DO TOMKA?
Zacznijmy jednak od podstaw, a podstawą, jak wiadomo, jest kasa. Ile jej dać, żeby dla Młodych to nie było za mało, a dla nas jednak za dużo? Czy wystarczy rozbić jedną średniej wielkości świnkę skarbonkę, czy od razu likwidować lokatę? Czy zadłużać się też na czyjeś wesele, czy może wystarczy, że zadłużyliśmy się na własne? Cóż. To nie jest dom aukcyjny, tu naprawdę nie chodzi o to, kto może dać więcej. Fajnie jednak, jeśli to wesele Młodym się zwróci, a jeszcze fajniej, jeśli coś im z tego zostanie. Dlatego ja jestem fanką zdrowego rozsądku i dla mnie zasada jest jedna: daj tyle, ile uważasz za słuszne.
Natomiast nie jesteś listonoszem, więc nie przynoś samej kasy w kopercie. Raz, że tak się zwyczajnie nie robi, dwa, że to raczej nieeleganckie, a trzy, że wystarczy chociaż mały, skromny podarek. Nie oszukujmy się – wszyscy kochamy prezenty. Zwłaszcza te, wybierane od serca, a trafiające prosto do żołądka ;-)
CO ZAMIAST KWIATÓW NA ŚLUB?
Dawno, dawno temu, to jest w czasach, w których Brad Pitt kochał jeszcze Angelinę Jolie, była taka moda, żeby na wesele przynosić Młodym kwiaty. Tanie to było, ładne to było, a do tego bezproblemowe, bo do kupienia od ręki w pierwszej lepszej kwiaciarni. Czy to było złe? Nie. Sama uwielbiam kwiaty i mogłabym je przyjmować w dowolnych ilościach, ale są jednak jakieś granice. Wyobraźcie sobie, że jesteście na miejscu Młodych. Zapraszacie 100, 200, może 300 osób. Wiecie, ile to bukietów? Ile na dzień dobry wyrzuconych do kosza wiązanek? I na co? I po co?
Nie czarujmy się – większość z nas nie mieszka w pałacu z milionem komnat i naprawdę nie ma gdzie tego trzymać. Panna Młoda też nie wyszła raczej za księcia z bajki i nie ma giermków, którzy do tego pałacu by jej to przewieźli. Chociaż ok, ona jest świeżo po ślubie, to może jeszcze w to wierzy :D
PREZENT NA ŚLUB: WERSJA DLA RYZYKANTÓW
Jeśli cofniemy się w czasy jeszcze bardziej odległe, czyli takie w okolicy największej świetności „Miodowych lat” albo nawet „Kogla-mogla”, to przypomnimy sobie, że kiedyś z okazji ślubu dawało się jeszcze całkiem konkretne prezenty. Wiecie: zastawy stołowe, komplety sztućców, sprzęt AGD, te wszystkie miksery, tostery, żelazka. Czyli wszystko to, co może się okazać przydatne na nowej drodze życia. Minus przedsięwzięcia był taki, że później taka Para Młoda mogła albo smażyć naleśniki codziennie na innej patelni, albo robić co weekend największą wyprzedaż garażową na dzielni.
Szczerze? Nie ryzykowałabym. Chyba, że jesteście z Młodymi wyjątkowo blisko i wiecie, co im się przyda. Wtedy – jasne! Takie wymarzone prezenty są przecież najlepsze! Ale jeśli idziecie na wesele w charakterze szeregowego gościa, stawiałabym na wino. Zawsze to bezpieczniejsza i prostsza opcja.
JAKIE WINO NA ŚLUB?
Cytując wujka Heńka, co to klasę kojarzy wyłącznie z czasami podstawówki: W przeciwieństwie do panny młodej, wino im starsze, tym lepsze. Tylko, że… nie. Znakomita większość win powinna być bowiem wypita w ciągu roku do dwóch lat od zabutelkowania. Te z wyższej półki – tak do 5 lat. No chyba, że uderzacie w bardziej luksusowe tony i chcecie obdarować Młodych winem, które wypiją sobie w 20. rocznicę ślubu. Ale wtedy przy wyborze lepiej poprosić o poradę eksperta. Jeśli zaś celujecie w średnią półkę, ale nie wiecie, jakie wino najbardziej lubią Młodzi, idźcie w bezpieczną klasykę i rezerwujcie budżet rzędu 50 zł.
Ale uwaga: zamiast zgarniać byle butelkę z półki w osiedlowym sklepiku, róbcie zakupy w miejscach ze starannie wyselekcjonowanym asortymentem. Zobaczcie zresztą, co w swojej ofercie ma WinnicaLidla.pl – tu nie trafiają się gorsze wina. Są tańsze i droższe, ale wszystkie na odpowiednim poziomie.
JAK ZAPAKOWAĆ WINO NA ŚLUB?
Ok, czyli wiemy już, co zamiast kwiatów na ślub i dlaczego właśnie wino. Ba, wiemy już nawet, jakie! To teraz zostaje na czysta kosmetyka, czyli kwestia tego, jak ładnie zapakować wino na ślub. Szkół jest tutaj kilka. Pierwsza, reprezentowana przez największych dostojników (ewentualnie drwali z krwi i kości), doradzi Wam kupno eleganckich skrzynek, najlepiej jeszcze z wyrytymi dedykacjami. Szczerze? Zupełnie nie mój klimat. To kolejne wydane pieniądze, a Młodzi i tak je pewnie wyrzucą. No chyba, że zaczną trzymać w nich bibeloty, ale jakoś nie chce mi się w to wierzyć.
Wino to też nie flaszka, żeby owijać je w papier albo bibułę. Dlatego nie kombinujcie i kupcie ozdobną tubę albo zwykłą, papierową torebkę. Jest lekka, tania, wygodna, a do tego – wielokrotnego użytku. Zresztą, pamiętacie choć jedną torebkę, w jakiej dostaliście kiedyś jakiś prezent? Ja też nie.
JAK POPROSIĆ GOŚCI O WINO
A teraz zamieńmy się na chwilę rolami i wyobraźmy sobie, że to Wy macie brać ślub. Jak zatem delikatnie zasugerować gościom, żeby przynieśli zamiast kwiatów wino? Na pewno kluczowe jest tu słowo „delikatnie”. Nie chodzi bowiem o to, żeby cokolwiek na nich wymuszać, ale by przyjść im z pomocą i podpowiedzieć, co sprawi Wam największą przyjemność. Oczywiście, możecie powiedzieć o tym na etapie osobistego wręczania zaproszeń, ale czy ktokolwiek będzie o tym później pamiętał? Moim zdaniem najlepiej napisać to wprost w zaproszeniu. Prosto, grzecznie, ze smakiem.
Zapomnijcie więc o częstochowskich rymach. Nie urwaliście się z przedszkola, żeby bawić się teraz w średnio śmieszne wierszyki. Przykład? Nasi drodzy goście, kwiatków nam nie znoście, wolimy flaszeczkę wina, od tego ucieszy się cała rodzina. Borze liściasty, nie róbcie tego.
MASZ PRZED SOBĄ WŁASNE WESELE? SPRAWDŹ CENY W INTERNECIE
Od razu info dla wszystkich tych z Was, którzy mają przed sobą swoje własne wesele. Albo po prostu lubią kupować wino szybko, wygodnie i w spoko cenach. Na WinnicaLidla.pl ruszyła właśnie letnia wyprzedaż. Ale uwaga – potrwają tylko do 5 sierpnia. Działa to tak, że wchodzicie na ich stronę internetową, wyszukujecie wybrane produkty alkoholowe czy też akcesoria do nich (szklanki, kieliszki, stojaki), rezerwujecie je sobie i czekacie cierpliwie na maila lub sms. Kiedy wszystko jest już gotowe, odbieracie je w wybranym przez siebie Lidlu i płacicie za nie już na miejscu.
Aktualnie rabaty sięgają nawet 50 procent, więc serio – jeśli potrzebujecie wina na ślub – cudzy albo własny – to pędźcie na ich stronę. I tak, wiem, że mało kto szuka zwykle wina w internecie, ale to chyba tylko dlatego, że ludzie generalnie nie wiedzą, jak duża może być różnica w cenie.
Wiem, że to wpis sponsorowany i nie mówię, że nie jest pomysłowy, ale… Jakiś czas temu doszłam do wniosku, że alkohol to jeden z najgorszych pomysłów na prezent, o ile nie mamy pewności, że dana osoba w ogóle go pije. Umówmy się: „procenty” to trucizna. Spora część osób przyjmuje ją na własną odpowiedzialność, ale tak jak palacz nie dałby papierosów w prezencie komuś, kto nie pali, tak nie powinno się dawać flaszki każdemu, tak z automatu. Przekonałam się o tym, patrząc na skonsternowaną minę kuzynki, która dostała ode mnie i mojego męża wino – jak się okazało, ona i jej… Czytaj więcej »
No ale to chodzisz na wesela do obcych ludzi? Chyba raczej z góry się wie, że ktoś miał problemy z alkoholem albo go całkowicie obstawił. Co więcej, teraz Młodzi zwykle piszą sami w zaproszeniach, czy chcą alkohol, zabawki dla dzieci z domów dziecka, książki czy jeszcze inne rzeczy. Oczywiście, zgadzam się z Tobą, że wino nie sprawdzi się w przypadku abstynentów, ale kurczę, naprawdę nie wyobrażam sobie, że aż tak można nie znać człowieka, do którego idzie się świętować jeden z najważniejszych dni w jego życiu. :)
No właśnie o tym mówię, że można. Nie każdy mówi o tego typu kwestiach każdemu. Dla wielu osób może to być trudne, inne nie uznają tego za aż tak ważny fakt, by rozgłaszać taką decyzję wszem i wobec. Wyraźnie napisałam o tym w poprzednim komentarzu: ja nie wiedziałam o tym w przypadku osoby, z którą regularnie się spotykam, choć faktycznie nie na alkohol (akurat ona jest abstynentką, bo tak zdecydowała, dla zdrowia, a nie dlatego, że kiedykolwiek miała z tym problem). Druga bliska mi osoba jest po terapii, o której naprawdę niemal nikt nie wie. Miała alkoholików w rodzinie, więc… Czytaj więcej »
Ej no, bez jaj. To tak, jakby nie dawać lepiej kwiatów, bo może ktoś ma alergię. Takie przypadki są marginalne, poza tym zawsze można oddać komuś dalej na prezent. Poza tym chyba każdy teraz pisze na zaproszeniu, co chce więc dla mnie problem trochę wyssany z palca.
To ja się czuję obrażona, bo regularnie dostaję zaproszenia na śluby kościelne, chociaż wszyscy wiedzą, że 5 lat temu wypisałam się z KK i że gardzę tą instytucją :D Ludzie, trochę więcej luzu.
A na co i jak maja zapraszać – skoro biorą kościelny to na niego zapraszają. Wypisałas sie? Ok. Ale przez szacunek do państwa młodych pasuje isc…
Ja bym zaprosiła na samo wesele :)
Z tym, że przychodzisz świętować zawarcie związku małżeńskiego i gdyby nie część w kościele/urzędzie, to cała impreza byłaby bez sensu ;)
Poza tym jeśli dla kogoś obecność na ślubie jest czymś nie do przejścia, to niech ma na tyle odwagi cywilnej, żeby obecności na weselu też odmówić.
A co ma z tym wspólnego odwaga? I dlaczego miałby odmawiać spędzenia tego dnia z bliskimi, jeśli problemem jest sama ceremonia? Ja bym uszanowała zdanie gościa i też zaprosiła na samo wesele. Wystarczy trochę empatii :)
A co do tego ma empatia?
Uważam po prostu, że gość z szacunku do bliskich i najważniejszego dnia w ich życiu powinien stawić się zarówno w kościele, jak i na weselu. Odwracając sytuację: gdybym jako osoba wierzaca powiedziała, że nie przyjdę na ślub cywilny bo nie uważam tego za ślub, pewnie zostałabym uznana albo za dziwaczkę, albo fanatyczkę ;)
Tak czy inaczej, być może jestem po prostu nauczona dawnych zasad kultury, jeśli chodzi o tego typu okazje. I jest mi z tym świetnie :)
Wszystkiego dobrego, na szczęście każdy z nas może mieć własną opinię:)
Przede mną 4 wesela w tym sezonie, z nieba mi spadasz :D
Haha, przed nami tym razem tylko 3, zaczynamy w ten weekend! :D
No i to jest dopiero przydatna informacja! A wino kocham i rozumiem, wina oddać nie umiem <3
Ożenisz się ze mną?
Ja bym nawet wiedziała, co Wam przynieść na prezent! :D