Jest masa rzeczy, które można z powodzeniem robić pod wpływem impulsu. Bez wcześniejszego planu, przygotowania, opracowywania specjalnych rubryczek Excela. Ot, tak. Po prostu. Wśród nich są: przytulenie dziecka, pocałowanie dziecka, powiedzenie dziecku, jak bardzo jest dla Ciebie ważne, jakie jest mądre i dobre, jak bardzo jest przez Ciebie kochane. Ale są też rzeczy, których nigdy nie robisz pod wpływem impulsu (ani żadnym innym). To jest: nie bijesz dziecka. Nie wyzywasz dziecka. Ani nie robisz mu żadnej innej krzywdy. A to oznacza też, że nie kupujesz mu rzeczy, które tę krzywdę mogą mu jakoś wyrządzić. A lista takich rzeczy jest długa i dziś opowiem Ci, dlaczego są na niej takie „drobiazgi” jak okulary przeciwsłoneczne dla dzieci, a nie tylko skrajności typu pistolet czy petardy, które z oczywistych względów uchodzą za niebezpieczne.
OKULARY PRZECIWSŁONECZNE DLA DZIECI TO NIE JEST GADŻET!
Nie wiem, dlaczego przyjęło się, że okulary przeciwsłoneczne dla dzieci to niezobowiązujący gadżet. Ot, kolejna zabawka, fajny bajer albo – jeszcze lepiej – pamiątka z bazarku, kupiona na ostatnich wakacjach. Nie. Okulary przeciwsłoneczne to przede wszystkim ochrona. Taka sama, jak krem z filtrem UV, który chroni delikatną skórę dziecka, albo jak czapeczka, która ma chronić jego główkę przed nadmiernym nagrzaniem. Z tym tylko, że okulary chronią jego oczy. I tak, wiem, że „Mały Książę” uczył nas, że dobrze widzi się tylko sercem, ale to jeszcze nie powód, by na dzień dobry popsuć dziecku wzrok.
A dlaczego Wam dzisiaj o tym mówię? Bo mamy sezon wakacyjny. Lato rozkręciło się u nas już pełną parą, temperatury biją rekordy, a nasze oczy są narażone na szkodliwe działanie promieniowania UV. Niestety, oczy naszych dzieci są zagrożone najmocniej. Ponieważ ich soczewka oczna jest przezroczysta, przepuszcza większość szkodliwego promieniowania, które dociera do siatkówki. Co to oznacza w praktyce? Że promieniowanie UV może wywołać u naszych dzieci takie problemy, jak m.in. odczyn alergiczny, zapalenie rogówki czy spojówki, a nawet… zaćmę fotochemiczną.
CO JEST ZŁEGO W OKULARKACH Z BAZARU?
Na szczęście jest prosty sposób na to, żeby te oczy chronić. Po pierwsze, pomocna jest już czapeczka z daszkiem albo kapelusik z szerokim rondem, które będą rzucały cień na oczy. Po drugie, właśnie okulary. Ale nie byle jakie, kupione byle gdzie. Tylko okulary z odpowiednimi atestami dadzą nam pewność, że wzrok naszych dzieci nie ucierpi ani podczas tych wakacji, ani żadnych innych. Dlatego to jeden z tych wydatków, na których nie warto oszczędzać. Naprawdę, Wasze dzieci mogą się bawić tańszymi wiaderkami. Mogą budować zamki tańszymi foremkami i kopać tunele tańszymi łopatkami. Ale niech nie patrzą na świat wątpliwymi okularkami z bazarku. Bo w tym przypadku droższe oznacza lepsze, bezpieczniejsze, z atestami, sprawdzone.
Ktoś powie, że widział okulary przeciwsłoneczne dla dzieci za 5 zł i z naklejkami „UV”? Super, tylko co za tym idzie? Jaką mamy pewność, że to nie sama naklejka? Że te okulary rzeczywiście zostały poddane wszelkim testom, że przebadano je laboratoryjnie? Niestety, żyjemy w czasach, w których wszystko można kupić za grosze. Ale nie wszystko warto. Dlatego rzeczy, od których zależy życie i zdrowie Wasze i Waszych rzeczy, kupujcie proszę w sprawdzonych miejscach. Albo u optyka, albo u dystrybutora, albo bezpośrednio od marek, które się w tym specjalizują. Bo oni wszyscy biorą za to pełną odpowiedzialność. Podpisują się pod tym i w każdym momencie możecie ich atesty sprawdzić.
NASZ WYBÓR: REAL SHADES
U nas już w tamtym roku świetnie sprawdziła się marka Real Shades. Wtedy w jej okularach chodził tylko Stasiek, dziś ma je już cała nasza rodzina. Dlaczego te, a nie inne? Przede wszystkim, znamy markę i to właśnie jej okulary były nam najczęściej polecane. Po drugie, posiadają szkła z filtrem UV 400, co oznacza, że odfiltrowują praktycznie 100% promieniowania UV. I zostało to potwierdzone badaniami laboratoryjnymi (klik w link). Po trzecie, nie mają w sobie żadnych ftalanów, bis fenolu A (BPA), rtęci, ani innych szkodliwych substancji chemicznych. Przeciwnie, większość modeli wykonano z bezpiecznej i nietoksycznej mieszanki kauczuku i plastiku, która zapewnia wyjątkową odporność oprawek i zauszników. Po czwarte, znajdziemy tu wytrzymałe, nietłukące się poliwęglanowe szkła. No i po piąte, ich okulary zapewniają optymalne przyciemnienie, jednocześnie nie zniekształcając obrazu.
Co więcej, jest tu tyle wzorów i kolorów, że nie sposób czegoś sobie nie wybrać. No i spokojnie można znaleźć tutaj nie tylko okulary przeciwsłoneczne dla dzieci, ale i dla rodziców. A ponieważ występują w kilku rozmiarach, można je dobrać odpowiednio do twarzy, wieku i preferencji nawet najbardziej kapryśnych członków rodziny. A jeśli ktoś potrzebuje, to tutejsze szkła można wyjąć i zastąpić je szkłami korekcyjnymi. Dlatego przed Wami przegląd wybranych przez nas modeli. No i ja wiem, że ceny nie są takie, jak na bazarku, ale Gucci to też nie jest – a jeśli stać nas na wi-fi, to wierzę, że na okulary, chroniące wzrok naszych dzieci – też ;-)
OPRAWKI, ZMIENIAJĄCE KOLOR? U NAS TO HIT!
Na pierwszy ogień największy hit tego zestawienia, czyli okulary Switch. Co jest w nich takiego niezwykłego? Ano to, że pod wpływem promieniowania UV ich oprawki zmieniają kolor! Serio, serio. Jak to możliwe? Kiedy okulary są schowane przed słońcem, trzymają pierwotny, zielony kolor. Ale kiedy je tylko wystawimy na działanie promieni, od razu zmieniają kolor na niebieski! Genialna sprawa i super patent na to, żeby przekonać do noszenia okularów nawet najbardziej uparte dzieciaki!
Do kupienia pod tym linkiem
KLASYKA GATUNKU W WERSJI DLA DWULATKA
Czy dziecko w piaskownicy może wyglądać stylowo? Pewnie, że może! Okulary przeciwsłoneczne dla dzieci z linii Surf wyglądają jak mini wersja najbardziej kultowych okularów dla dorosłych. Ten kształt znają i lubią chyba wszyscy. Do tego mają lustrzane szkła i świetnie wyprofilowane zauszniki i noski, dzięki którym okulary naprawdę zostają na swoim miejscu. No i są odporne na zgniatanie i wyginanie, co przy takim bąblu jest nie bez znaczenia. Znajdziecie je w różnych rozmiarach, dla dzieci od 2 do 10 lat.
Do kupienia pod tym linkiem
CO ZA GOŚĆ! CZYLI OKULARY DLA PODWÓRKOWYCH CWANIAKÓW
Kolejna super opcja to okulary przeciwsłoneczne dla dzieci z serii Discover. Anatomiczny kształt oprawek sprawia, że okulary świetnie przylegają do głowy, chroniąc oczy także przed bocznymi promieniami. Mają też podgumowane zauszniki, dzięki którym pozostają na miejscu nawet podczas intensywnej zabawy, a także elastyczne i wytrzymałe oprawki – co Stanisław sprawdził już, puszczając je ochoczo po największej zjeżdżalni. Dla nas to opcja bardziej sportowa, w której młody wygląda jak osiedlowy cwaniak. Czyli bardzo dobrze! ;-)
Do kupienia pod tym linkiem
MODEL DLA WIERCIPIĘTY
Czyli okulary przeciwsłoneczne dla dzieci, które nie usiedzą w miejscu, a przez wieczne zapominanie wszystkie okulary mają na jeden raz. Te tutaj są na elastycznym pasku, który sprawia, że Wasza latorośl na pewno nie zgubi ich w wirze swych szalonych zabaw. Też mają ten anatomiczny kształt oprawek, przylegający do główki, a – co najważniejsze – pasek można swobodnie odpiąć. Tym razem to seria Explorer, z modelami dla dzieci od 0 do 7 lat. Tak jak i reszta okularów marki, pochłaniają 100% promieniowania, mają nietłukące, polikarbonowe szkła i są odporne na dziecięce pomysły ;-)
Do kupienia pod tym linkiem
KOBIECO I KLASYCZNIE
Ok, przyznaję się bez bicia – sama nie cierpiałam okularów przeciwsłonecznych przez większość swojego życia. Ba, nie cierpiałam też okularów korekcyjnych, które w dzieciństwie musiałam przecież nosić. Ale nie czarujmy się – to były lata dziewięćdziesiąte i ostatnią rzeczą, na jaką zwracano wtedy uwagę, był design. Co w praktyce oznaczało, że okulary – zwłaszcza dla dzieci – były brzydkie jak noc listopadowa. Więc teraz sobie odbijam! A niżej mój ulubiony model Shine.
Do kupienia pod tym linkiem
JAKI OJCIEC, TAKI SYN
Wasz wzrok Waszym wzrokiem, ale jest jeszcze jeden powód, dla którego warto nosić okulary. Mianowicie taki, że… dzięki temu kształtujecie też odpowiednie nawyki u swoich dzieci! Przecież każda dziewczynka chce być jak mama i każdy chłopiec chce być jak tata. Jeśli rodzice będą chodzić w okularach, dziecko też chętnie po nie sięgnie. A tym samym wyrobi sobie nawyk dbania o oczy i wzrok już od najmłodszych lat. Jeśli więc wybieracie okulary przeciwsłoneczne dla dzieci, koniecznie weźcie też jakieś dla siebie – u nas argument „na mamę i tatę” to był jedyny, który zdołał Staśka przekonać ;-) A niżej Paweł i model Black Wayfarer Orange Lens.
Do kupienia pod tym linkiem
KAŻDEMU DO TWARZY Z UŚMIECHEM
I tak, wiem, że są ludzie, którzy źle się czują w jakichkolwiek okularach. Wiem, bo bardzo długo sama też się do nich zaliczałam. Ale po pierwsze, czasy się trochę zmieniły i teraz jest taki wybór kształtów i kolorów, że nie sposób nie znaleźć pasującego nam modelu, a po drugie, robicie to nie dla wyglądu, ale dla swoich oczu. Naprawdę, to powinien być koronny argument. Dlatego po okulary wszyscy marsz! Do sklepu, do internetu, gdzie tam sobie chcecie – byle po takie naprawdę dobre i sprawdzone. Czy kupujecie okulary przeciwsłoneczne dla dzieci, czy dla siebie – patrzcie proszę na certyfikaty i atesty. A ja na koniec zostawiłam Wam swoje ulubione okulary, z czarno-różowymi oprawkami.
PS. Świetnie komponują się z uśmiechami! ;-)
Do kupienia pod tym linkiem
Jakie cudne zdjęcia!!! Fantastyczna z Was rodzinka! A różowe okulary chyba sama sobie kupię, bo dzieci póki co nie mam :))
Haha, spokojnie, do ich kupna nie jest wymagane posiadanie dzieci :D Więc kupuj śmiało :)
Widziałam je już u innych blogerek, ale jakoś dotąd nie kupiłam. Ale Tobie wierzę na słowo <3
O jak mi miło, dziękuję za zaufanie! <3
Ale super! My mamy dla dzieci okulary odkąd pamiętam ale takie dziecięce modele, a Stasiek to ma mega stylowe! Jak będę musiała wymienić to już wiem na jakie!
Odkąd sama mam markowe okulary przeciwsłoneczne w koncu o nie dbam i noszę z powodzeniem drugi sezon, a te ze stacji kupowałam średnio raz na 2 tygodnie.
Taaak, Stasiek nosi się jak gość :D A ja z okularami miałam taki samo – albo je łapałam gdzieś na szybko z sieciówki, albo kupowałam właśnie na wakacjach nad morzem i porażka. Ochrony zero, a do tego po sezonie były już do wyrzucenia :/ Bezsensowny wydatek.
Ja miałam tak niską motywację do dbania o moje, że max miesiąc im dawałam… a teraz biegam z pudełeczkiem :-)