Oto i one! Urodziny Pranamat ECO znowu ruszyły pełną parą, a wraz z nimi – największe zniżki w roku! Jeśli więc czekaliście, żeby kupić ich produkty w najbardziej okazyjnych cenach, to bierzcie, bo – cytując klasyka – taniej nie będzie! A jeśli wciąż zastanawiacie się, czym te maty różnią się od innych, dużo tańszych zamienników, to odsyłam Was do jednego ze swoich starszych tekstów. Znajdziecie go pod tym linkiem i właściwie do wyciągnięcia wniosków wystarczy Wam już samo porównanie zdjęć ;-)
Niżej natomiast 5 refleksji na temat mat Pranamat. Dowiecie się z nich, dlaczego to idealny wynalazek na czas pandemii, czy każdego da się do nich przekonać, w czym i komu to w ogóle pomaga, czy trzeba od razu kupować cały zestaw i dlaczego siła masażu jest nie do przecenienia. A na końcu będzie czekała na Was jeszcze jedna niespodzianka!
INFO DLA NIECIERPLIWYCH:
Urodziny Pranamat już ruszyły, a liczba promocyjnych zestawów jest ograniczona! Nie radzę więc zwlekać z zakupem. Standardowo na stronie działają zniżki w wysokości 30 proc. na zestawy mata i poduszka oraz 20 proc. na same maty, same poduszki, mini maty i torby. Wszystkie produkty wraz z cenami znajdziecie POD TYM LINKIEM.
Żeby skorzystać z urodzinowej promocji, niepotrzebne są żadne kody!
5 PRAWD NA URODZINY PRANAMAT:
1. MATY PRANAMAT SĄ IDEALNE NA CZAS PANDEMII
Nie czarujmy się – pandemia wszystkim nam dała mocno popalić. Zwłaszcza psychicznie, ale fizycznie też. Wielu z nas dopadła praca zdalna, która ma wiele plusów, ale i jeden podstawowy minus, to znaczy: na dobre przykuwa nas do domowego biurka. Ba, niektórzy uprawiają też akrobacje na podłodze, kanapie czy łóżku, byle jakoś przed tym kompem wysiedzieć. Do tego mamy ograniczone możliwości poruszania się, a siłownie i baseny pozostają zamknięte. Nietrudno sobie wyobrazić, jak reaguje na to nasze ciało. Nawet, jeśli wcześniej byliście okazem zdrowia, to raczej nie ma opcji, żebyście nie odczuli prędzej czy później tego spadku kondycji czy zwykłych bólów kręgosłupa.
I to kolejny argument za tym, żeby wykorzystać urodziny Pranamat i w końcu kupić sobie tę matę. Nieważne, czy zależy Wam na masażu terapeutycznym, modelującym czy rewitalizującym. Dzięki tym matom fundujecie sobie takie 3w1. Już kwadrans leżenia na macie dziennie wystarczy, żeby pozbyć się tego okropnego uczucia zmęczenia i apatii. Co więcej, pobudza to produkcję endorfin, które nie bez powodu nazywane są hormonami szczęścia. To one wywołują w nas uczucie euforii i spokoju. Do tego wyciszamy się i rozluźniamy to napięcie mięśniowe, które przez cały dzień wciąż w nas narasta. Jeśli też odczuwacie więc skutki pandemii i ciągłego zamknięcia, to moim zdaniem to jedna z niewielu rzeczy, dzięki którym czeka Was cudowne odprężenie i realna ulga.
2. WASZE CIAŁO NAPRAWDĘ PRZYZWYCZAJA SIĘ DO TEGO BÓLU!
Tak, ja wiem, że te kolce wyglądają na ostre. Co więcej, one naprawdę są ostre! Ale przecież leżenie na macie to nie są skoki przez płonące hula hop. To nie jest też walka na śmierć i życie. Naprawdę, to żaden wstyd leżeć na niej w koszulce i spodniach, do tego w swoim własnym tempie! Ja za pierwszym razem wytrzymałam minutę, może dwie. A dziś? Nie zliczę, ile razy zdarzyło mi się na niej zasnąć! Owszem, pierwsze wrażenie było mocne. Trochę na zasadzie: „I to ma sprawiać przyjemność?! No chyba sobie żartujecie”! Ale faktycznie, wystarczy ten moment przeczekać. Po chwili stres i napięcie ustępują, a masaż zaczyna przynosić przyjemność. Zwłaszcza, jeśli zaczyna się spokojnie, od klasycznego masażu pleców, który do dziś lubię zresztą najbardziej.
Ale niżej patrzcie na Pawła. Z marszu zrobił coś, czego ja nie cierpię do dzisiaj, czyli stanął na macie gołymi stopami. Da się? Da się. To oczywiście bardzo indywidualna kwestia i dużo zależy zarówno od Waszej wrażliwości i determinacji, jak i zwykłego progu bólu, ale nie znam nikogo, kto zwróciłby swoją matę po testach. A poleciłam ją już chyba wszystkim! Bo tak, to naprawdę pomaga. Oczywiście, są też te bardziej skomplikowane przypadki schorzeń, na które pomoże jedynie lekarz czy fizjoterapeuta. Ale jeśli Waszym problemem jest ból pleców, ból w odcinku lędźwiowym, ból w nogach, problemy ze snem, cellulitem czy stresem albo rwa kulszowa, to naprawdę – to działa!
3. NAWET NAJBARDZIEJ OPORNI W KOŃCU JĄ POKOCHAJĄ
Wiadomo: jak prawdziwy mężczyzna chce coś zrobić dla swojego ciała i zdrowia, to idzie na siłownię i tam wyciska ciężary. Cóż, ile w tym prawdy? Mniej więcej tyle, ile w tym memie, że prawdziwy mężczyzna nie je miodu, tylko żuje pszczoły. Natomiast z doświadczenia mojego i moich znajomych wynika, że panowie rzeczywiście pozostają tutaj o wiele bardziej sceptyczni. A to nie wierzą w działanie maty, a to szkoda im czasu na „głupoty”, a to traktują matę jako typowo kobiecy wynalazek, a leżenie na niej – jako niemęskie i zupełnie zbędne. Dlatego tym najmocniej opornym polecam kupić matę… na prezent!
Mój Paweł długo pozostawał sceptyczny – zwłaszcza, że on z tych, co to ciężary naprawdę lubią. Ale jak się spędza za biurkiem po kilkanaście godzin dziennie, to prędzej czy później każdemu zaczyna doskwierać ból barków, pleców, głowy, a do tego problemy ze snem i nieustanne napięcie. Czy mata na to pomaga? No jasne! A o tym, czy to dobry pomysł na prezent dla faceta, pisałam Wam już w tekście z 30 najczęstszymi pytaniami o maty Pranamat. Nie zliczę, ile z Was napisało mi później, że Wasi faceci w końcu się do mat przekonali. Ba, przekonali się do niej nawet Wasi ojcowie! Więc nieśmiało podpowiem, że to najlepszy moment, żeby zaopatrzyć się w super prezent dla nich. Z okazji lub bez okazji.
4. NIE TRZEBA OD RAZU WYDAWAĆ MILIONÓW NA CALUTKI ZESTAW
Żeby nie było – wciąż podtrzymuję opinię, że zestaw mata plus poduszka to najlepszy zestaw na świecie. U mnie minęły właśnie dwa lata, jak z nich korzystam i zobaczcie sami po zdjęciach – każda z nich wciąż wygląda jak nowa! Zero powyginanych czy ułamanych kolców, odkształceń, spłaszczeń czy zgnieceń. Chociaż nie powiem – nie zawsze przechowywałam ją w godnych warunkach, zwłaszcza w podróży. Dlatego wciąż będę bronić produktów Pranamat jako tych, absolutnie wartych każdej wydanej na nie złotówki. Zwłaszcza, że to inwestycja nie tyle w produkt, co w siebie, we własne samopoczucie i zdrowie.
Rozumiem natomiast, że dla niektórych nawet urodziny Pranamat i oferowane z tej okazji 30 proc. zniżki na zestaw nie jest do końca atrakcyjną ofertą. To wciąż 567 zł, więc sporo. Przypominam natomiast, że to zakup na lata. Ale jeśli i to Was nie przekonuje, to teraz możecie zacząć od zakupu maty w wersji mini! Pranamat Mini, bo o niej mowa, to mata o rozmiarach 34×45 cm. Wykonana jest z dokładnie takich samych materiałów, jak standardowa mata i idealna nadaje się na wyjazdy, do podkładania sobie pod plecy, czy do siedzenia przy biurku. Do tego zmieści się nawet do walizki podręcznej do samolotu! Można ją kupić osobno, także ze zniżką, i na własnej skórze przekonać się, że te wszystkie zachwyty nad marką nie są żadną marketingową ściemą.
5. SIŁA MASAŻU JEST NIE DO PRZECENIENIA
Wiecie, kiedy najbardziej coś doceniamy? Wtedy, kiedy to tracimy. Dla mnie leżenie na macie z czasem przestało być jakimś wielkim rytuałem. Ot, stało się częścią mojej codzienności. Bolą plecy? To hop na matę. Nie mogę zasnąć? To hop na matę. Mam za dużo stresu, przez co mięśnie aż same mi się napinają? No to hop na matę. To było dla mnie oczywiste i naturalne. A później przyszła ciąża. I tak, ciąża to jest przeciwwskazanie do leżenia na macie! Pełną listę przeciwwskazań znajdziecie zresztą bezpośrednio na stronie Pranamat ECO. Pozwolę sobie na cytat: „Nie zaleca się masażu akupresury w czasie ciąży, a także innych masaży, z wyjątkiem specjalnych, wykonywanych przez profesjonalistę w oparciu o aktualne badania kobiety. Z uwagi na to, że każda ciąża jest inna, sugerujemy skonsultować zapytanie z lekarzem prowadzącym”.
Jedyne, co można robić, to delikatnie masować same stopy. Czy jest to przyjemne? Bardzo! Z tym, że akurat w ciąży ból pleców doskwiera mi jeszcze bardziej niż wcześniej. I powiem Wam, że nigdy, ale to nigdy nie doceniałam tak swojej maty, jak teraz. I oczywiście, że wrócę do leżenia na niej, jak tylko lekarz na to pozwoli. Dlatego pamiętajcie, że to nie jest jakiś tam kolejny modny gadżet. Ta mata zmienia jakość życia. I pomaga ekspresowo uporać się z bólem, który często nam w nim przeszkadza.
PS. JEST I MAŁA NIESPODZIANKA NA URODZINY PRANAMAT!
A skoro to urodziny Pranamat, to nie mogło zabraknąć też prawdziwej wisienki na torcie, jaką okazała się… PranaTorba! I to od razu w rozmiarze XL, dzięki czemu bez problemu zmieścicie do niej matę, poduszkę, mini matę i jeszcze zostanie Wam miejsce np. na ręcznik! Wiem, że wiele z Was miało problem z przechowywaniem i przewożeniem maty. Bo i jak tu ją trzymać, żeby się nie kurzyła, nie zgniotła w transporcie czy nie spotkały jej jeszcze inne katastrofy. Teraz tego problemu już nie ma. Torba jest super wygodna i pojemna, zapinana na suwak, wykonana z naturalnego lnu i do kupienia pod tym linkiem – oczywiście, dostępne są różne wersje kolorystyczne, więc śmiało wybierajcie, co Wam pasuje!
I szczerze? Ja swojej maty i poduszki nie zamieniłabym na żadne inne. Po dwóch latach użytkowania wciąż polecam Wam je całym sercem. I przypominam, że urodziny Pranamat są tylko raz w roku. Biegnijcie pod TEN LINK i łapcie promocje, bo taniej naprawdę nie będzie!