Jeśli masz być dla kogoś autorytetem, to niech to będzie Twoje dziecko. Nie znajomi, nie współpracownicy, nie ludzie z Facebooka. Oni są już ukształtowani, ich życia są w dużej mierze pełne. Jednak to Twoje dziecko potrzebuje Cię od samego początku, przez kolejne kilkanaście, o ile nie kilkadziesiąt lat. To dla niego musisz starać się bardziej niż dla kogokolwiek innego. To ty jesteś dla niego pierwszym, często jedynym autorytetem. To od Ciebie zależy, w którą stronę pójdzie w życiu. Dlatego jeśli coś musisz w życiu wiedzieć, to właśnie to, jak wychować dziecko. Dobre, szczęśliwe, mądre, wspaniałe.
Kiedyś obiecałem sobie, że mając dziecko, będę dawał mu od siebie jak najwięcej. Nie pieniędzy, nie zabawek, nie słodyczy. Ale czasu, cierpliwości, inspiracji, ciekawości, wsparcia. Tego, co niematerialne. I tego, czego nie dostanie od nikogo innego. Tego, co nie zmienia się na przestrzeni lat, tego, czym ciągle będę mógł się dzielić. Wydawać by się mogło, że to takie proste. Pieniędzy mogę nie mieć, ale czas?
Czas znajdę zawsze.
JAK WYCHOWAĆ DZIECKO? GRUNT TO PRIORYTETY
Dziś Stasiek ma niemal trzy lata. Co przez te trzy lata udało mi się zrobić? Byłbym hipokrytą, gdybym powiedział, że wszystko. Ciężko pewnie uznać też, że większość. Nie oszukujmy się, w wielu aspektach dogoniła mnie smutna rzeczywistość. Praca, problemy osobiste, codzienne znużenie, zwyczajne zmęczenie, brak sił. Tu nie ma się czego wstydzić, to dopada każdego. A co mi się udało? Dużo. Dużo zmieniło się w mojej codzienności i mojej głowie. Chyba na tyle dużo, abym mógł się z Wami podzielić tymi przemyśleniami.
Przede wszystkim, udało mi się poukładać priorytety. Przeczytać kilka mądrych książek, poustawiać na szafce w głowie klocki. Te odpowiedzialne za moją codzienność, za Staśka, za rodzinę, za pracę, za rozrywkę. Zmieniło się też wiele w kwestii mojej roli jako ojca. Długo byłem opiekunem. Teraz inspiruję. Wkrótce chcę być autorytetem. Dlaczego? Dlatego, że dotarło do mnie, jak ważne jest wychowanie młodego człowieka. I jak bardzo mogę swoim zachowaniem na to wychowanie wpłynąć. Jak wiele ode mnie zależy. Jak wiele mogę zrobić dobrego, i jak wiele niechcący mogę spieprzyć.
Co więc robię i chcę robić jako ojciec? Może nie jest to coś nader odkrywczego, ale mi pomogło. Liczę więc, że może i Wam się przyda. Może wspólnie będziemy tę listę rozwijać. Dziś myślę, że jest kompletna, ale wiem, że przede mną długa droga i pewnie z czasem będziemy tutaj dopisywać nowe tropy. A więc jakie są moje filary na drodze do bycia autorytetem? Na czym chcę budować relację? Co chcę robić, aby zbliżyć się do miana autorytetu dla własnego syna?
INSPIRUJĘ
Łatwiej powiedzieć niż zrobić. Dziś dostęp do informacji jest tak szeroki, że nasze dzieci mogą dotrzeć do dowolnych treści w mgnieniu oka. Zawsze znajdą coś, czy kogoś, kto może być ciekawszy od nas. Ktoś, kto lepiej gra w piłkę, wie więcej o nowych grach na konsole, włada biegle językami czy robi grafitti. To jak wychować dziecko? Jak konkurować z całą gamą ciekawych aktywności, które co krok wyskakują z telewizji czy komórki? Jak zainteresować dziecko swoimi pasjami, kiedy na Xboxie pojawiła się nowa Fifa? Nie mam na to remedium. Chyba nikt go nie ma. Z pewnymi rzeczami trzeba się pogodzić, i dostosować do czasów, w których żyjemy. Nie można się natomiast poddawać.
Musimy szukać ciągle nowych dróg dotarcia do naszych pociech. Pokazania im tego, co chcemy, aby zobaczyli. Doświadczenia z nimi tych pierwszych razów, tych iskier w oczach i tej radości, że robią coś pierwszy raz. Z Tobą, a nie z ekranem telefonu. I ja wiem, mamy mało czasu, jesteśmy zmęczeni, mamy dużo na głowie. Ale raz na tydzień możemy wygospodarować miejsce, aby wspólnie zrobić coś fajnego. Pamiętaj, że dla dziecka ta fajność zmienia się z wiekiem. Z czasem będzie to wyprawa w góry, pójście na ryby czy kemping pod namiotem. I ok, z tym też dasz sobie radę, bo czemu nie? A dziś? Dziś to może być wspólne obieranie ziemniaków, czy malowanie płotu wodą. Najważniejsze jest to, aby po latach wspomnienia związane z tymi przygodami zaczynały się od nas.
ANGAŻUJĘ SIĘ I WSPIERAM
Znacie uczucie skrępowania? Sytuacje, w której czujecie się niezbyt komfortowo? Włącza się Wam jakiś wewnętrzny hamulec? Spokojnie. Jako rodzic możecie pozwolić sobie na dużo więcej niż zwykle. Nie tylko dlatego, że wszystko możecie zwalać na durne zabawy z najmłodszym. Zwyczajnie nie chcecie też zwieść swojej latorośli. Robicie więc te wszystkie dziwne rzeczy, aby pokazać, że dziecko może na Was liczyć. Mam przynajmniej nadzieję, że tak właśnie jest. A jeśli nie, to spróbujcie zmienić swoje podejście. Im wcześniej, tym lepiej. Potem będzie tylko gorzej.
Dziecko potrzebuje naszego zaangażowania i wsparcia od najmłodszych lat. I ta potrzeba ewoluuje, a wraz z nią także my. Nie znaczy to, że nasze zaangażowanie musi rosnąć, ono będzie się zmieniać. To nie jest ważne, czy dziś po raz dziesiąty słuchamy opowieści o tym, jak wiewiórka jadła szyszkę, a jutro razem przeżywamy miłosne dramaty licealistki. Kaliber nie ma znaczenia. Ważne jest to, że my, rodzice jesteśmy w tym, potrafimy słuchać i reagować. Jesteśmy partnerem do rozmowy i wsparciem w razie potrzeby. Chciałbym, aby każdy rodzic był pierwszym kontaktem dziecka w każdej – złej i dobrej chwili. Ale aby tak było, musimy się w życie dziecka angażować. Od najmłodszych lat. Nawet, jeśli na początku pozornie wygląda to głupio.
UCZĘ
Dziecko najwięcej wynosi z domu. Nie z przedszkola, sąsiedztwa czy szkoły. To w domu uczy się kultury, tolerancji, nabywa maniery. To od rodziców uczy się podstaw życia, zaczynając od tak trywialnych jak jedzenie sztućcami, kończąc na jeździe samochodem. Rodzice są świetnymi nauczycielami, o ile chcą i dołożą do tego odrobiny starań. I pewnie zapytacie, jak wychować dziecko i czego właściwie możemy je nauczyć, skoro lektur nie pamiętamy, z matematyką zawsze mieliśmy pod górę, a i rysować na poziomie przedszkolnym jest nam ciężko? Odpowiedź jest prosta. Wszystkiego.
Wszystkiego, czego nauczyli nas rodzice, i tego, czego nauczyliśmy się sami. Oraz wszystkiego, co może mu się przydać w przyszłości. Wszystkiego, za co będzie nam wdzięczny, kiedy zacznie poznawać prozę codziennego życia. Od cerowania skarpet, po wymianę żarówki. I od gotowania jajek, po wymianę świecy w samochodzie. Od malowania ściany, po programowanie algorytmów. Przekazujcie tyle, ile możecie. Uczcie i bawcie się tą nauką, a gwarantuję, że też dostaniecie wiele w zamian. Na początku to będzie lekcja cierpliwości i wytrwałości. A potem? Potem będą radości ze wspólnych sukcesów, nowe odkrycia i wiele dobrej zabawy. Bo wiedzcie, że przyjdzie taki czas, kiedy to dzieci będą uczyć nas :)
TOLERUJĘ I STARAM SIĘ ZROZUMIEĆ
Ja jeden wiem, ile razy wychodziłem z siebie, dostając od Staśka pod oko, albo z główki. Zawsze wtedy tłumaczę sobie, że to poboli i przestanie. Że to małe dziecko, i nie wie co robi, i że będzie jeszcze gorzej. Bo złe słowo boli bardziej niż pięść, a te dopiero mogą nadejść. Taka relacja z dzieckiem jest bardziej wymagająca niż … małżeństwo?. Wymaga przede wszystkim więcej cierpliwości, spokoju ducha, wewnętrznego opanowania. Bo w chwilach buzujących emocji, to opanowanie trzeba mieć. Dziecko nie będzie pamiętać, dlaczego krzyczysz, ale to, że krzyczysz, wbije mu się na długo w pamięć.
Tolerancja i wyrozumiałość są głównym filarem rodzicielstwa. Mówię to ja, choleryk, z zacięciem pedanta, którego do pasji doprowadzają okruszki ciastek w łóżku. Kiedyś coś takiego gotowało mi krew w żyłach. Dziś… nadal we mnie wrze, ale rozumiem, że z pewnymi rzeczami muszę się pogodzić. To, co dla mnie jest powodem do nerwów, dla malucha jest niesamowitą radością i powodem do uśmiechu na twarzy. A za ten uśmiech oddam wiele z mojej strefy komfortu.
NASZ JEST TEN CZAS
Czy to, co opisuję, spowoduje, że dziecko będzie wpatrzone w nas jak w obrazek? Pewnie nie. Ale czy musi? Raczej nie. Tu nie chodzi o to, abyśmy inspirowali jak Elon Musk, stojąc na Marsie. Żebyśmy uczyli jak profesor Proton w swoich lekcjach w „Big Bangu”. Nie musimy być czuli jak Myszka Miki. Ważne jest, abyśmy się starali, i każdego dnia byli lepsi. Abyśmy byli wtedy, kiedy dzieci nas potrzebują, Abyśmy inspirowali do odkryć, angażowali się w przeżycia, uczyli życia i tolerowali niepowodzenia. Tak w mojej opinii buduje się pozycję autorytetu w dziecięcym świecie.
A jeśli boisz się, że sporo już spieprzyłeś – uszy do góry. Wiesz, co poszło źle i co możesz zrobić lepiej. Przestań więc czytać o tym, jak wychować dziecko na dobre i szczęśliwe i zwyczajnie zacznij wreszcie to robić – bo zanim się obejrzysz, samo będzie dorosłe.