Nie wiem, kto postanowił nazwać opiekę nad dopiero co urodzonym dzieckiem URLOPEM macierzyńskim, ale podejrzewam, że kreatywnością prześcignął go tylko ten, kto nazwał świnkę morską świnką morską. W końcu, gdyby spojrzeć na nią uczciwie, to ani to świnka, ani morska. Podobnie jest i z osławionym urlopem. Naprawdę, większy odpoczynek człowiek znalazłby i na RODOS, rozumianym nawet nie jako wakacje all inclusive gdzieś w dalekiej Grecji, ale jak w tym memie – jako Rodzinne Ogródki Działkowe Ogrodzone Siatką. Dlatego chwała Bogu, że na popularności zyskuje też urlop ojcowski, czy też – nazywając go czulej – urlop tacierzyński. Bo i matkę to trochę odciąży, ojca pomoże zaangażować, a i całą rodzinę mocno do siebie zbliży.
Zacznijmy od tego, że sam poród – jakkolwiek fantastyczny by nie był (a często fantastyczny zupełnie nie bywa) – jest doświadczeniem skrajnym i wycieńczającym. Co więcej, rodzi się wtedy nie tylko dziecko, ale i matka. Osoba zupełnie nowa, często przerażona i zagubiona, która totalnie nie ma pojęcia, czy poradzi sobie z tym mikroskopijnym i mało komunikatywnym człowiekiem. Pół biedy, kiedy ma przy sobie własną mamę, przyjaciółkę czy siostrę. Ale co, jeśli jest z tym zupełnie sama? Jeśli jej partner wychodzi z domu o poranku i wraca późnym wieczorem, bo taką po prostu ma pracę? Sprawdziłam na sobie, jak to jest.
I powiem Wam krótko: jest strasznie.
PO CO KOMU URLOP OJCOWSKI? ŻEBY TATA PO PROSTU BYŁ
Oczywiście, ktoś powie zaraz, że dzieci są różne. No pewnie, że są! Tak samo, jak różne są matki. Nasze dziecko – choć absolutnie cudowne – przyprawiało mnie dziennie o kilka mikrozawałów. A to zachłysnęło się mlekiem, a to przestawało oddychać, o czym na szczęście donosił mi w porę monitor oddechu. A w to w końcu okazało się totalnie nieodkładalne. Co w praktyce oznaczało, że wszystko – z sikaniem włącznie – musieliśmy robić razem. Czy dałam radę? No pewnie! Ale byłoby mi o niebo łatwiej, gdybym choć w tych pierwszych tygodniach miała obok siebie partnera, a moje dziecko – tatę.
I to nie chodzi nawet o to, że ten tata ma być mistrzem przewijania, odbijania, usypiania i zabawiania. Chodzi o to, żeby w ogóle był. Żeby poratował ciepłym spojrzeniem, zrobił herbatę, pobujał przez chwilę młodego. Żeby pogłaskał tę mamę po głowie, pocałował w czoło, powiedział, że jest z niej dumny. Bo choćby sama w to nie wierzyła, to dla niego zawsze będzie najlepsza. I po to, drodzy państwo, jest nam urlop ojcowski. Żeby ci partnerzy byli przy nas, kiedy najbardziej ich wszystkie potrzebujemy. A nie tylko jako dodatkowe opiekunki do dzieci.
URLOP TACIERZYŃSKI? ZWYKLE TO CZYSTA TEORIA
Teoretycznie, każdemu tacie w tym kraju przysługuje urlop ojcowski. Skromny, bo skromny, bo raptem to dwa szybkie tygodnie, ale zawsze to lepsze, niż nic. Problem jednak w tym, że nie wszyscy go w ogóle dostają. Bo nie wszyscy mają umowę o pracę. Nie wszyscy mają w pracy odpowiednie zastępstwo. Nie wszystkim pracodawca wyraża na to zgodę. Ja wiem, że z definicji wygląda to pięknie i szlachetnie. Ale gdybym miała rozejrzeć się po facetach z własnego otoczenia, to wiecie, ilu faktycznie dostało urlop ojcowski? Jeden. I był to właśnie mój Paweł, który i to dostał go wówczas nieoficjalnie. Bo po prostu miał fajnego i kumatego szefa, który wie, że w tym czasie to rodzina, a nie praca powinna być najważniejsza.
A co z resztą? Resztę podzieliłabym na dwa obozy. Na tych, co chcieli wziąć urlop ojcowski, ale go nie dostali oraz na tych, którzy go nie dostali, bo wcale tego nie chcieli. Bo przez pokolenia wmawiano mężczyznom, że od wychowywania jest matka. Że oni się do tego nie nadają, że będą tylko przeszkadzać w tym domu, a do tego narażą się w pracy. W końcu: bo nie powiedziano im, jak szalenie w tym wszystkim są ważni. Niestety, ale wielu ojców nie angażuje się do pomocy nie tylko dlatego, że nie potrafi, ale też dlatego, że nikt nie powiedział im, że powinni. Że to ich obowiązek, ale też prawo. Ile kobiet ma przecież syndrom Zosi Samosi, która uważa, że wszystko zrobi najlepiej? No więc: nie. W ten sposób ani nie buduje się szczęśliwej rodziny, ani nie wzmacnia więzi ojca z dzieckiem.
DWA TYGODNIE TO MAŁO. URLOP OJCOWSKI MUSI TRWAĆ DŁUŻEJ
Co jakiś czas spotykam się z opinią, że urlop ojcowski to wymysł dzisiejszych matek. Że są leniwe i wygodne i najchętniej zrzuciłyby wszystkie obowiązki na mężczyzn. I idzie za tym cała gromada pretensji w myśl słynnego powiedzenia, że „kiedyś to było lepiej”. Bo to kobieta zajmowała się dziećmi, a mężczyzna – jako głowa rodziny – miał zarabiać na dom. Więc ja po cichutku przypomnę, że mamy 2020 rok. Wiele się w naszym myśleniu zmieniło i dziś nie tylko obie strony są aktywne zawodowo, ale też wiemy już, jak ważna jest rola ojca w procesie wychowywania młodego człowieka. Niestety, badania wskazują, że w Polsce nadal aż 94 proc. kobiet zostaje z dzieckiem w domu. W tym samym czasie na taką opiekę decyduje się zaledwie 6 proc. mężczyzn. Ta dysproporcja jest więc tutaj ogromna.
Co to oznacza w praktyce? Pomijając na chwilę kwestie wsparcia i opieki nad dzieckiem, oznacza to mniej więcej tyle, że w pracy nie mamy jak mieć równych szans. To my chodzimy na urlopy macierzyńskie, my często przedłużamy je o urlopy wychowawcze. To my zostajemy z dzieckiem w domu w razie choroby i to my przypłacamy to własną karierą, zarobkami, awansem. Dlatego tak ważne jest, żeby sytuacja zaczęła się zmieniać. Żeby ten urlop ojcowski był jak najdłuższy. Oraz żeby ojcowie faktycznie z niego korzystali, zamiast wspominać o nim jak o martwym zapisie w papierach. I faktycznie, z taką inicjatywą wyszła niedawno IKEA. Od 1 stycznia 2020 roku jej pracownikom przysługuje bowiem dodatkowy, w pełni płatny urlop ojcowski. I już Wam mówię, o co w tym chodzi.
URLOP OJCOWSKI W IKEA: DODATKOWY CZAS DLA RODZIN
Od początku tego roku każdy tata, zatrudniony w IKEA, ma do dyspozycji dodatkowe 4 tygodnie pełnopłatnego urlopu, który może wykorzystać w całości, bądź podzielić go sobie dwa razy po 2 tygodnie. Co więcej, może też połączyć go ze standardowym urlopem wypoczynkowym. Urlop ojcowski obejmuje przy tym dzieci urodzone lub przysposobione nie wcześniej niż 1 września 2019 roku, a pracownik może skorzystać z niego w dowolnie wybranym przez siebie momencie, jednak nie później, niż do 18. miesiąca po narodzinach dziecka. Co to oznacza w praktyce? Że powoli pojawiają się pracodawcy, którzy troszczą się o rodziny. Którzy aktywnie działają na rzecz zrównania praw kobiet i mężczyzn i którzy wierzą, że szczęśliwy pracownik to najlepszy pracownik.
– Robimy to przede wszystkim dla naszych pracowników. Uważamy, że kobiety i mężczyźni powinny mieć prawo do równej płacy, szans zawodowych, rozwoju zawodowego, a także takie same możliwości udziału w wychowaniu dziecka – czytamy w oficjalnym komunikacie IKEA. I ja mam takie cichutkie marzenie, że to dopiero początek. Że inni pracodawcy też zobaczą w tym sens, a nasze dzieci przestaną być wychowywane czy to przez samotne matki, których mężowie więcej czasu spędzają w pracy niż w domu, czy to przez pary, ale składające się z mamy i babci.
Jeśli jesteś więc tatą albo dopiero zamierzasz nim być, nie bój się prosić o urlop ojcowski. Jesteś mamą? Pamiętaj, żeby mówić swojemu partnerowi, jak bardzo jest w tym wszystkim ważny. A może jesteś pracodawcą? To wyciągnij też wnioski dla siebie. Bo właśnie tak powoli zmienia się świat na lepsze.
IKEA od dawna jest jedną z moich ulubionych firm, a teraz to już w ogóle <3
Taaaak, są totalnie najlepsi <3
mój partner nie był ze mną ani przy porodzie, ani po, bo wolał świętować z kumplami. później tylko praca i praca. efekt? mam dwuletnie dziecko, które wychowuję obecnie sama…
przykro mi bardzo :( dużo siły dla Was w takim razie! dzielna jesteś, że dajesz sobie ze wszystkim radę!
Piekny i wazny tekst. Pozdrawiam jako mama ktora tez zostala po porodzie kompletnie sama…
:( ściskam mocno! i trzymam kciuki, żeby teraz już było tylko piękniej!