Grinch chciałby zepsuć święta, ale wychodzi z niego zielony, puchaty ptyś

Znacie historię wielkiego, zielonego stwora, mieszkającego gdzieś na odludziu i wzdrygającego się na samą myśl o Gwiazdce? Ha, któż z nas by nie znał! Popkultura przemieliła go już na tyle sposobów, że chyba na zawsze pozostanie w naszych głowach największym przeciwnikiem świąt. Zwłaszcza, że film z Jimem Carreyem był naprawdę udany, a sam Grinch był już bohaterem kreskówek, gier, koszulek, kubków i innych gadżetów, którymi radośnie mogliśmy obdarowywać się nie tylko od święta. 

Tym razem dostajemy nową wersję jego historii. Już nie aktorską, a animowaną, stworzoną przez studio Illumination Entertainment. Tak, tak, to samo, które wyprodukowało „Minionki” czy „Sekretne życie zwierzaków domowych”. Jak to się udało? Przede wszystkim: ładnie. Choć zachowawczo, przez co i trochę nudno. A na pewno bezpiecznie. 

grinch
grinch
grinch

GRINCH, JAK TO GRINCH: NAJCHĘTNIEJ ODWOŁAŁBY ŚWIĘTA

Zacznijmy może od tego, że nasz zielonowłosy przyjaciel funkcjonuje w nowych warunkach całkiem nieźle. Mieszka w wielkim domu, na usługach ma przesympatycznego psa, który nie tylko potrafi odpalić mechanizm, serwujący mu pierwszorzędną kawę, ale i sam mu ją zanosi do łóżka. Zapasy robi takie, żeby broń Boże nie musieć się wypuszczać do Ktosiowa w święta, a dnie schodzą mu na przesiadywaniu w fotelu oraz wygrywaniu na organach dość smętnych melodii. No i jeszcze na spoglądaniu z pogardą w stronę samego Ktosiowa, które – choć zlokalizowane w odległej dolinie – to w okolicach grudnia mieni się światełkami tak bardzo, że dostrzec by je można pewnie nawet z kosmosu. 

Tym razem misterny plan Grincha jednak zawodzi. Okazuje się, że z powodu przedłużającego się smutku, czy może nawet całkiem zaawansowanej depresji, przejadł absolutnie wszystkie zapasy, jakie zrobił na ten rok. Niestety, w jego okolice dostawy online jeszcze nie dotarły, a Max – choć całkiem bystry, jak na posiadacza czterech łap i ogona – sam z zakupami sobie by nie poradził. Grinch nie ma więc wyjścia – musi wybrać się do Ktosiowa. Albo umrzeć z głodu. 

grinch
grinch
grinch
grinch
grinch

KTOSIOWO JAKIE JEST, KAŻDY WIDZI

I tutaj od razu przechodzimy do najmocniejszej strony całej animacji, czyli strony wizualnej. Ktosiowo wygląda bowiem bajecznie! Naprawdę, zostało pomyślane tak, że nawet dorosły westchnie tutaj z zachwytem i nie będzie mógł oderwać od miasteczka oczu. Zwłaszcza, że wszystko jest tu maksymalnie świąteczne i kolorowe. Tu ktoś lepi bałwana, tu ktoś zjeżdża na sankach, tu dzieci wysyłają listy do św. Mikołaja, a tu znowu kolędnicy umilają przechodniom czas. Wszyscy są do tego tak serdeczni i dobrzy, że Grincha aż skręca. I chociaż robi im większe i mniejsze psikusy, to nie słyszy z tego powodu choćby jednego złego słowa.

I pewnie Grinch zrobiłby jakoś już te zakupy i wrócił do swojego domu, ale oto okazuje się, że pani burmistrz postanowiła podnieść święta do potęgi trzeciej. A to w praktyce oznacza trzy razy większą choinkę, trzy razy więcej światełek, trzy razy więcej prezentów i trzy razy więcej świątecznych życzliwości. Nic zatem dziwnego, że Grinch postanawia raz a dobrze zepsuć Ktosiom święta.

grinch
grinch
grinch
grinch
grinch

53 LATA UDRĘKI I NIESZCZĘŚĆ

Plan wydaje się aż nader prosty. Otóż Grinch przebierze się za świętego Mikołaja i… ukradnie wszystkie prezenty! Wszak skoro Mikołaj daje radę je dostarczyć w ciągu jednej nocy, to dlaczego on w ciągu tej samej nocy miałby nie dać rady ich ukraść? Problem jest tylko jeden: nie ma reniferów ani sań. Sanie jednak szybko się znajdują, a zamiast renifera… powiedzmy, że zamiast renifera jest ktoś, kto wygląda, jakby takich reniferów zjadł na śniadanie z sześć. No i jest też Max – wspomniany już pies, który wiernie kibicuje Grinchowi nawet wtedy, kiedy wie, że to musi skończyć się źle.

I teraz uwaga, zaskoczeń nie będzie. Film skończy się dobrze, bo musi. Bo twórcy nie zdecydowali się na dopowiedzenie czegokolwiek do tej historii i podeszli do niej na maksa zachowawczo. No, może rozbudowali wątek uroczej Cindy-Lou i jej ciężko zaharowującej się mamy, ale poza tym oswoili Grincha na tyle, że jego nie da się w tym filmie nie lubić. Nie bez powodu zresztą nazwałam go na początku przyjacielem – bo to naprawdę jest postać, która od pierwszych scen wzbudza sympatię oraz współczucie. I nawet wtedy, kiedy postanawia ukraść Ktosiom święta, to wciąż jest postacią tragiczną – wszak nienawidzi świąt, bo w dzieciństwie oglądał je zza krat sierocińca, a i teraz nie wie, czym jest wypełniony ludźmi ciepły i dobry dom. 

grinch
grinch
grinch
grinch
grinch

CZY „GRINCH” TO DOBRY FILM?

Tak, bo wciąż to jednak Grinch. Natomiast nie oszukujmy się, że zwali kogokolwiek z nóg. To po prostu piękna animacja, na nowo podająca nam historię dobrze znanego i lubianego bohatera, której dałabym może 6 punktów na 10. Czy można ją było zrobić lepiej? Oczywiście. Bo teraz jest po prostu piękna, ale i – jak już wspomniałam na początku – nieco nudna. O ile mogą zachwycić się nią dzieci, które losy Grincha poznają tutaj po raz pierwszy, o tyle dorosły widz nie ma za bardzo czego szukać w kinie. Chyba, że chce się po prostu nastroić świątecznie, jak ja – to wtedy jasne, to na pewno będzie udany strzał.

Natomiast „Grinch” jako animacja ma ten sam problem, jaki miało „Sekretne życie zwierzaków domowych”. Jest ładnie zrobiony, ba – technicznie wręcz dopieszczony – ale niewiele poza tym. Oczywiście, że finalne przesłanie musiało być takie, jak zawsze, ale dało się lepiej wypełnić sam środek. Żeby nie było – „Grinch” ma dobre momenty. Jak choćby wtedy, kiedy nic mu nie wychodzi i nawet śnieg pod jego stopami okazuje się… głośny. Albo kiedy tak spaceruje między Ktosiami, posyłając im spojrzenia pełne pogardy.

Ale poza tym? Jest po prostu samotnym, pluszowym stworkiem, który uprawia gimnastykę przed telewizorem, a w chwilach rozpaczy zapycha się śmieciowym żarciem. Czyli jest taki… jak my. Naprawdę, po tym filmie to Ktosiowie wydają mi się tymi „obcymi”, a on jeden – całkiem normalny. Ale może tak właśnie miało być? Może Grinch raz na zawsze miał dać się polubić i jak ten książę, ukryty pod postacią żaby – zostać w końcu odczarowany?

A na deser – zwiastuny:

Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
STYLANN

Jejku, kocham Grincha jako film, ale do animacji jakoś nie mogę się przekonać. Niemniej, w świątecznym klimacie jestem w stanie przełknąć wszystko, nawet najgorszy świąteczny film :)