Nie jesteś brzydka, głupia czy bezwartościowa. Tylko jak pozbyć się z głowy takich przekonań?

Zdarza Ci się tak o sobie pomyśleć? Że jesteś brzydka, głupia, za gruba? Że nie jesteś ważna ani wartościowa, nic Ci się nie należy, nie spełniasz oczekiwań? W końcu: że nikt Cię nie rozumie i lepiej już nigdy nie będzie? Jeśli tak, od razu uspokajam: nie, nie jesteś w tym sama. Za takie myślenie odpowiadają najczęściej negatywne schematy myślowe, jakie wynieśliśmy jeszcze z naszego dzieciństwa. Nawet, jeśli wspominamy je jako względnie szczęśliwe. I dlatego dobrze jest uświadomić sobie, że w każdym z nas mieszka dziecko, którym warto się czasem zaopiekować. Tylko jak to zrobić? I po co? Oraz czy to w ogóle pomaga? Na te pytania odpowie Wam (mam nadzieję) ta recenzja i dotycząca jej książka. A mowa o książce „Jak odkryć swoje wewnętrzne dziecko. Ćwiczenia” nieocenionej Stefanie Stahl.


Zanim zaczniemy – jeden, dość wymowny cytat:

Wierzę, że skoro mamy tylko to jedno życie, powinniśmy korzystać w pełni z każdego danego nam dnia. Dlatego radzę ci: nie schrzań go, poddając się projekcjom z przeszłości. Przejmij odpowiedzialność za swoje postrzeganie, czucie, myślenie i zachowanie. Nie czekaj, aż w świecie zewnętrznym zdarzy się coś, co cię wybawi. Nie oczekuj uznania od ludzi, którzy ci go nie mogą dać (…). Każdego dnia podejmuj świadomie decyzję uczestniczenia w życiu, kształtuj je. Nie pozwól, żeby życie po prostu przeciekało ci przez palce.


Jak odkryć swoje wewnętrzne dziecko


PSYCHOTERAPEUTKA PRAWDĘ CI POWIE

Dla niewtajemniczonych: Stefanie Stahl to obecnie jedna z najpopularniejszych psychoterapeutek na świecie. Jej książki nie bez powodu zyskują miana bestsellerów i sprzedają się w tak oszałamiających nakładach. Stahl w pisaniu poradników psychologicznych jest po prostu bezbłędna. Miłość, relacje, lęki, pragnienia, uprzedzenia, potrzeby, w końcu – naruszone poczucie własnej wartości – to główne obszary jej zainteresowań, o których napisała już setki stron. Ja poznałam ją dzięki książce „Kochaj najlepiej, jak potrafisz” i do dziś uważam ją za jedną z bardziej wartościowych książek o związkach. Później ponownie zrobiło się o niej głośno za sprawą książki „Jak odkryć swoje wewnętrzne dziecko” – kto nie czytał, ten gapa. Ale nic straconego – oto na rynku wydawniczym pojawiło się jej fantastyczne uzupełnienie. A mianowicie – ćwiczenia.

Uprzedzając ewentualne pytania: nie, nie musicie znać wcześniejszych książek Stahl, żeby sięgnąć po tę. Oczywiście, warto to zrobić i jeśli tylko czas oraz budżet Wam na to pozwalają, to śmiało. Natomiast sama autorka wprost pisze tu, że ćwiczenia z jej najnowszej książki mogą być wykonywane niezależnie od znajomości poprzedniej. Co więcej, jeśli dopiero zaczynacie swoją przygodę z tego typu poradnikami, to ta część praktyczna może być jako pierwsza nawet lepsza. Ani na chwilę nie zdążycie się znudzić ani też nie poczujecie się przytłoczeni teorią, tylko od razu przejdziecie do działania. A musicie wiedzieć, że tutejsze ćwiczenia – jeśli tylko sumiennie je wykonywać – naprawdę są w stanie zdziałać cuda.

Jak odkryć swoje wewnętrzne dziecko

Jak odkryć swoje wewnętrzne dziecko


JAK ODKRYĆ SWOJE WEWNĘTRZNE DZIECKO? I PO CO W OGÓLE TO ROBIĆ?

I nie, nie są to ćwiczenia, które będą wymagały specjalnych pokładów samozaparcia i zarywania nocy nad odpowiedziami. Przeciwnie: są proste i – jak zapewnia sama autorka – nie wymagają ani dużo czasu, ani nadzwyczajnej motywacji. Wystarczy pracować tu w swoim tempie i pilnować w zasadzie tylko jednego: tego, by było faktycznie szczerze. A nie zawsze będzie to łatwe: będą tu przecież pytania o nasze dzieciństwo, relacje z rodzicami, nasze potrzeby, lęki, kompleksy. Ale jest to niezbędne, żeby móc pójść tutaj dalej. W końcu – żeby móc uporać się z danym problemem, trzeba go najpierw umieć rozpoznać. I chociaż to zderzenie z nim nie będzie raczej przyjemne, to jest to jedyny sposób, aby znaleźć też rozwiązanie. Zwłaszcza, że konfrontacja zawsze jest lepsza niż ciągnąca się całe życie ucieczka.

Cała tutejsza opowieść zbudowana jest przy tym na dwóch postaciach: Dziecku Cienia i Dziecku Słońca. Przyznam szczerze, że kiedy usłyszałam o nich po raz pierwszy, byłam nieco sceptyczna. Nie brzmiało to zbyt poważnie, do tego od razu kojarzyło się z jakimiś wierzeniami i religiami, od których wolałam się jednak dystansować. Jeśli macie podobne odczucia, to od razu mogę Was uspokoić: to nazewnictwo szybko okazuje się tutaj celne. Do tego osią, wokół której krążą kolejne pytania, są tematy autonomii i zależności, a stanem idealnym – znalezienie między nimi równowagi.


DZIECKO CIENIA I DZIECKO SŁOŃCA: KIM SĄ I CO O NAS MÓWIĄ?

Kim jest tak właściwie Dziecko Cienia? Czy każdy z nas je w sobie ma? I jak to możliwe, że wciąż rzutuje na nasze dorosłe życie? Otóż musicie wiedzieć, że Dziecko Cienia tworzą nasze negatywne doświadczenia z dzieciństwa, które wciąż w nas są i które przez cały czas wpływają na nasze niezadowolenie i frustrację w obecnym życiu. Stahl nazywa je ładnie „odzwierciedleniem naszego błędnego oprogramowania”, które stanowi nieustanne źródło kłopotów. Powiedzmy sobie przy tym wprost, że zajmowanie się nim nie będzie dla nas najpewniej ani łatwe, ani zbyt miłe. Ale to jak z każdym niezadowolonym dzieckiem – dobrze jest je zrozumieć, ukoić, pocieszyć. Nawet, jeśli początkowo będzie towarzyszyć nam przy tym smutek, złość, strach albo wstyd. Warto natomiast uwierzyć autorce, kiedy pisze, że konfrontacja z naszym Dzieckiem Cienia może stanowić klucz do rozwiązania wszystkich problemów. W końcu: co mamy tu do stracenia?

Żeby się tym dzieckiem zająć, konieczny będzie udział naszego Ja-Dorosłego. Dorosły ma przy tym symbolizować rozsądek i rozum. Jest świadomy, spokojny i racjonalny. Wie, że wszystkie te negatywne schematy myślowe, które wymienialiśmy na samym początku, wynikają z procesu wychowania i nie są prawdziwe. To on pomaga nam zaakceptować nasze Dziecko Cienia i je pocieszyć. Z kolei Dziecko Słońca to już ta zadowolona z życia, silna i zdrowa część naszej osobowości. Stan docelowy, do którego dążymy.

Jak odkryć swoje wewnętrzne dziecko

Jak odkryć swoje wewnętrzne dziecko


KTO NIGDY NIE ROZCZAROWAŁ RODZICA, NIECH PIERWSZY RZUCI KAMIENIEM

Negatywne schematy myślowe sięgają jednak głębiej. Są nie tylko całą listą naszych wad i ułomności, ale też gotowych (fałszywych) rozwiązań i przekonań. Jak na przykład takich, że musimy być mili i grzeczni. Musimy spełniać oczekiwania innych. Nie możemy popełniać błędów, rozczarowywać rodziców. Że musimy być posłuszni, silni, najlepsi. Większość tego typu schematów powstaje w pierwszych latach życia. Zwłaszcza czas od narodzin tak do 6. roku życia jest tutaj kluczowy – wtedy te relacje z mamą i tatą najsilniej na nas wpływają. I, niestety, wszystkie wdrukowane nam wtedy schematy zabieramy ze sobą w dorosłe życie i pozwalamy, żeby wpływały na nasze uczucia, emocje, myślenie i zachowanie.

I nie, nie chodzi o to, by o wszystko obwiniać teraz naszych rodziców – oni też mają w końcu swoje własne Dzieci Cienia. Chodzi o to, by zrozumieć, skąd te schematy się w nas wzięły i jak sobie teraz z nimi radzić. A w tym pomogą nam wszystkie te ćwiczenia. Ta teoria, jasno i klarownie wyłożona, przeplatająca się z zadaniami do wykonania. Niektóre są banalnie proste: jak zwracaliśmy się do naszych rodziców, za co nas chwalili, a za co karali. Inne – nieco trudniejsze: jak ich odbieraliśmy, jaki był ich przekaz, czy czuliśmy się ważni i chciani, czy raczej wiecznie rozczarowujący i sfrustrowani. Stahl idzie przy tym dalej i każe nam zamknąć na chwilę oczy i sprawdzić, jakie uczucia się w nas rodzą, kiedy o tym myślimy. I to już bywa momentem przełomowym.


MASZ PRAWO KOGOŚ ROZCZAROWAĆ I CZUĆ TO, CO CZUJESZ

Oczywiście każdy z nas będzie sięgał po tę książkę z zupełnie innym zapleczem. Nawet w tych samych obszarach możemy mieć wdrukowane zupełnie inne schematy myślowe i zupełnie inaczej się do nich odnosić. Jedni z nas będą pragnąć wolności i niezależności, inni lepiej odnajdywać się pod czyjąś kontrolą, zwolnieni z brania odpowiedzialności za własne życie. Jedni będą reagować na wszystko gwałtownie, wręcz przesadnie, inni: tłumić w sobie te uczucia, jakby wyrażanie ich było czymś złym. A tymczasem chodzi o to, żeby znaleźć w tym balans. Przestać uzależniać się od ludzi albo przed nimi uciekać. Porzucić odgrywanie ról i zaspokajanie potrzeb wszystkich dookoła. Nawiązać kontakt z własnymi pragnieniami, zerwać z ciągłym lękiem przed porażką i odrzuceniem.

To, co jest tu też wartościowe i przydatne, to dwie postaci, za pomocą których obrazowane są konkretne przykłady. To Michael i Sabine, dzięki którym możemy lepiej zrozumieć dany problem i z którymi możemy się utożsamiać. Przykładowe myśli Sabine?

– Jem za dużo słodyczy i wypieram to, że staję się coraz grubsza.

– Nie chcę się skonfrontować z tym, że jestem zazdrosna o swoją najlepszą przyjaciółkę.

– Czekam, aż pojawi się jakaś lepsza praca, zamiast się o nią postarać.

Poza nimi jest tu też tzw. „pierwsza pomoc”. Konkretne polecenia, które mają nam pomóc uporać się z różnymi problemami, tu i teraz. Przykład? Stań codziennie rano wyprostowany i powiedz głośno: Jestem w stu procentach odpowiedzialny za moje życie i uczucia. Od dziś odpowiadam za swoje szczęście! Może brzmi banalnie, ale – praktykowane – jest ważne i pomocne.


„JAK ODKRYĆ SWOJE WEWNĘTRZNE DZIECKO. ĆWICZENIA”: HIT CZY KIT?

Czy ta książka może pomóc i Tobie? Tylko jeśli podejść do niej na serio. To nieoceniony zbiór informacji na temat tego, co i dlaczego dzieje się w naszych głowach. To życiowe przykłady, inspirujące ćwiczenia, pomocne rozwiązania, które łatwo wdrożyć. Jest to też podpowiedź, po jakie strategie obronne sięgać, jak nauczyć się odczuwać wdzięczność, stawiać granice, mierzyć z własnymi uczuciami. Stahl nie zostawia nas przy tym z rozgrzebanymi problemami, ale pomaga znaleźć wspierające nas schematy myślowe i przenieść uwagę na nasze mocne strony. I nie martwcie się, że ich nie macie! Każdy z nas je ma. Każdy powinien wiedzieć, że jest wartościowy, wystarczająco dobry, może popełniać błędy, być sobą, mieć własne zdanie. Uważasz, że nie masz sobą nic do zaoferowania drugiemu człowiekowi? Znajdziesz tu całą listę pozytywnych cech, których być może nie doceniasz, a które są na wyciągnięcie ręki.

Stahl uczy nas też czerpać wdzięczność z zasobów, jakie już mamy. To mogą być przyjaciele, dobry związek, rodzina, dzieci, zdrowie, praca – te rzeczy, które bierzemy za tak oczywiste, że nawet ich nie doceniamy. I dlatego tę książkę polecam Wam całym sercem – jako obowiązkowe zadanie domowe do odrobienia. Nie dlatego, że ładnie prezentuje się na półce czy że to fajna rozrywka. Ale przede wszystkim dlatego, że „Jak zrozumieć swoje wewnętrzne dziecko. Ćwiczenia” to książka ważna, pomocna, a dla niejednego z nas – pewnie i przełomowa.

Jak odkryć swoje wewnętrzne dziecko


Współpraca reklamowa: Wydawnictwo Otwarte

Zdjęcia: Tola Piotrowska

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments