Fot. Christopher Campbell, unsplash.com
9 października 1936 roku urodziła się Agnieszka Osiecka. Zmarła – 7 marca 1997. Przedstawiać jej chyba nikomu nie trzeba, a zresztą – najwięcej powiedzą o niej te słowa. Przed Wami moje ulubione cytaty z Agnieszki Osieckiej. Miłego.
♦ ♦ ♦
A mnie wspominaj czule, że mało tak się śniłem, a przecież byłem, no przecież byłem.
♦ ♦ ♦
A potem zrobiło się przeraźliwie smutno i ciemno i myślałam, że to świat się kończy, ale świat się nie skończył, tylko wszystko we mnie i dookoła mnie ucichło. Mój dom jest jak telewizor z wyłączoną fonią. Wszystkie graty milczą, wszystkie książki milczą, wszyscy milczymy! Nic się z niczym nie wiąże, nic na nic nie czeka… Nie mogę się dogadać z ludźmi, wygłaszam ogromne monologi albo milczę.
♦ ♦ ♦
Ba, nie wyobrażacie sobie nawet, jak rozległa jest obojętność! Taka na przykład namiętność jest wąska jak gardło wilka: obejmujemy nią zazwyczaj tylko jednego, umiłowanego człowieka. Nienawiścią bądź niechęcią możemy objąć całą gromadę ludzi, cały naród nawet. Ale tylko obojętnością możemy objąć, co nam się żywnie podoba, wszystko właściwie!
♦ ♦ ♦
Boję się, że Ty wcale tego moje kochania nie czujesz, bo nie przejawia się ono w żadnej formie dbania o Ciebie. Chciałabym jednak, żebyś pamiętał, że ja o siebie też przecież nie dbam. Jestem czasem dla Ciebie nieczuła, ale ja i dla siebie jestem nieczuła. Zwłaszcza w drobiazgach. Nie zrobię Ci śniadania, ale wiesz – ja i sobie nie zrobię śniadania.
♦ ♦ ♦
Brak perspektyw jest również brakiem złych perspektyw.
♦ ♦ ♦
Chociaż raz warto umrzeć z miłości. Chociaż raz. A to choćby po to, żeby się później chwalić znajomym, że to bywa. Że to jest.
♦ ♦ ♦
Coś ci powiem na ucho: najważniejsza jest czułość. Ani jędrne pośladki, ani piękna dusza, ani księżyc w pełni.
♦ ♦ ♦
Często kocha się „z przerwami”. To znaczy czasem jest tak, że aż brzuch boli i oczy pieką, a czasem jest tak, „że można wytrzymać” i w ogóle myśli się mocno o czym innym.
♦ ♦ ♦
Czasem patrzę na siebie, w lustrze, a nawet nie patrzę, tylko po prostu czuję, że gasną mi oczy. Ktoś wygasił mi oczy, jak reflektory w teatrze. Usta się śmieją, a oczy cierpią.
♦ ♦ ♦
Człowiek nigdy nie jest tym, za kogo się podaje. Ma tylko potrzeby społeczne, wspólne. Reszta – oddzielna.
♦ ♦ ♦
Jeżeli ktoś ma trochę wyobraźni, to może z przecinków utkać arcydzieło w siedmiu aktach. Ja ci mogę tak z przecinkami porobić, żeby zdanie brzmiało jak trąba anielska, albo tak, żeby się mieniło jak jazzowa orkiestra, albo żeby kuśtykało jak dziad na bezpańskich schodach.
♦ ♦ ♦
Każdy siwy włos na mojej głowie wyprodukowałam osobiście.
♦ ♦ ♦
Ktoś mi mówi:”Nie chcę, nie dbam, żartuję”, a ja po prostu nie słucham, nie słyszę. Albo słyszę: „Kocha, lubi, szanuje”. Potem pojawiam się w punkcie wyjścia, na jakiejś pustej stacji, zaryczana, pokaleczona, z bałaganem w sercu jak w tobołku u Cyganki i… brnę w następne nieszczęście.
♦ ♦ ♦
Masz rację, że los pilnuje nas wszystkich, żeby nam nie było za dobrze, ale przecież myśmy nie mieli takiego nadzwyczajnego życia i należy nam się cały zapas szczęścia, więc może moglibyśmy dostać to wszystko hurtem, akurat teraz?
♦ ♦ ♦
Młodość jest potwornie ciężkim przypadkiem i chyba nie ma nikogo, kto by z tego wyszedł bez powikłań.
♦ ♦ ♦
Nie wierzę w brak czasu. Zawsze jest czas na ten krótki błysk, na ten znak: jesteś dla mnie ważna.
♦ ♦ ♦
Od jakiegoś czasu zauważyłam, że się duszę. Najpierw tylko we wtorki, potem co drugi dzień, a teraz ciągle, nawet w niedzielę. Ja potrzebuję przeciągu, szerokiej skali, czynów ogromnych.
♦ ♦ ♦
Pocieszam się tylko, że mimo wszystko robię postępy w umiejętności kochania.
♦ ♦ ♦
Poeta śpi jak dziecko. Skulony. Grzeczny. Niczym młody chłopak, ale zmarszczki pod oczami wyraźnieją mu w tym bezlitosnym świetle, jakby płakał tej nocy a nie tańczył…
♦ ♦ ♦
Pośród doskonałego porządku dzisiejszego poranka czuję się nieprzyzwoicie samotna z tym moim pytaniem: Po co żyłam?
♦ ♦ ♦
Przecie, tak czy inaczej, nasze zachowania względem siebie to pasmo niezręczności. Dłubiemy sobie nawzajem w sercach, w oczach, w wątrobach, straszymy się, sprawdzamy, przewiercamy na wylot. Duchowa strona człowieka nie podlega żadnej ochronie. To aż śmieszne: na robienie zwykłych domięśniowych zastrzyków trzeba mieć specjalne pozwolenie, ale majstrować przy duszy ludzkiej może praktycznie każdy, kto zechce: ksiądz, agitator, kochanek, przechodzień. nikt.
♦ ♦ ♦
Przyjaciele moi i przyjaciółki!Nie odkładajcie na później ani piosenek, ani egzaminów, ani dentysty, a przede wszystkim nie odkładajcie na później miłości.Nie mówcie jej „przyjdź jutro, przyjdź pojutrze, dziś nie mam dla ciebie czasu”. Bo może się zdarzyć, że otworzysz drzwi, a tam stoi zziębnięta staruszka i mówi „Przepraszam, musiałam pomylić adres…” I pstryk, iskierka gaśnie.
♦ ♦ ♦
Rozumiem, że można kogoś uwieść i zawieść, można się z kimś rozwieść, można kogoś porzucić, ale nie wolno go uszkadzać. Takie przestępstwa powinny być karane z całą surowością prawa. Jeżeli na paczkach ze szkłem pisze się „Uwaga: szkło’”, to czemuż na paczce, w której mieści się nasze serce, nie miałoby być napisu: „Uwaga: drugi człowiek”?
♦ ♦ ♦
Tęsknię do Ciebie przez stół, przy którym siedzimy, tęsknię z fotela na fotel obok, w teatrze czy w kinie (…) na szerokość kołdry, która okrywa nas oboje, tez potrafię tęsknić do Ciebie – przez drzwi łazienki, w której się kąpiesz, i przez schody, po których idziesz do mnie, i przez naskórek mój, szczelnie przywarty do Twego.
♦ ♦ ♦
W każdym razie mamy do siebie jakąś słabość, to jest ważne.
♦ ♦ ♦
Warszawa jest dla mnie jak taka stara, brzydka żona. Nie kocham jej, nie lubię, nie podoba mi się i nigdy nie podobała, ale przecież zawsze do niej wracam. Wracam, choć mam na świecie rozsiane różne kochanki, z którymi właściwie mogłabym się ożenić. Ale nie żenię się.
♦ ♦ ♦
Wczoraj przy kolacji miałeś taką znudzoną minę, że pierwszy raz uprzytomniłam sobie, jak będziesz wyglądał, kiedy przestaniesz mnie kochać.
♦ ♦ ♦
Włóczę się po wąskich uliczkach. Stare domy walą się na mnie. Podlegają opiece konserwatora. Ja – nie. Nie podlegam już niczyjej opiece.
♦ ♦ ♦
Zarobić pieniądze jest bardzo łatwo. Na samym rozwożeniu kwiatów mogę zarobić kokosy. Co dopiero na rozwożeniu kokosów.
♦ ♦ ♦
Życie pastwi się nade mną z niebywałym okrucieństwem. W słowach też nie znajduję żadnej pociechy ani przytułku. Suche słowa mi się sypią, sypkie, oddzielne.
♦ ♦ ♦
A na koniec piosenka „Na zakręcie” w wykonaniu Krystyny Jandy. Słuchać, nie płakać:
Mój ulubiony
„Stoczmy się dzisiaj
Stoczmy się ciut
Zwitkaczmy się odrobinkę
Jak długo można w świecie złym
Kretyńskim być motylkiem”
Płakać, tylko płakać. I chociaż raz umrzeć z miłości.
Piękne! <3