Czym doprowadza Cię do szału Twój stary? Zobacz, co wymieniły inne kobiety!

Kiedy na swoim profilu na Instagramie wrzuciłam zdjęcie kubka z kawą ze słowami, że do miliona rzeczy, jakimi do szału doprowadza mnie mój mąż, można dopisać ilość wody, nalewanej mi do kubka, dziewczyny zasypały mnie swoimi historiami. I szybko okazało się, że takich drobiazgów, które na dłuższą metę potrafią skutecznie uprzykrzyć życie, jest naprawdę sporo. Niżej więc przed Wami ponad 100 takich historii. Bierzcie i się śmiejcie! ;-)

A ja nieustannie zapraszam do zaobserwowania mojego profilu na Instagramie! Znajdziecie mnie pod nazwą – a jakże – @joannapachla – a tam takich smaczków publikuję więcej i znacznie częściej!


CZYM DOPROWADZA CIĘ DO SZAŁU TWÓJ STARY?

HISTORIE CZYTELNICZEK:


Od 8 lat robi mi kawę i za każdym razem pyta, jaką. A piję zawsze to samo.


Nie odbiera ode mnie telefonu i pyta: „Dzwoniłaś? Miałem nieodebrane”.


Wstawianiem prania. Koszulki i mopy razem? Ekstra pomysł.


Niezamykaniem szafek, ciuchy w każdym kącie, jakby robił striptiz.


Nalewaniem wszystkiego tak, że nie ma szans donieść tego bez rozlewania.


Dokręca słoiki (np. majonezu) tak mocno, jakby już nikt nigdy miał ich nie otworzyć.


Zostawione wszędzie szklanki/kubki, bo on będzie z tego jeszcze pił.


Zostawia papierki po słodyczach, ale tak wyglądające, żebyś myślała, że coś tam jest.


Nie zdejmuje butów zaraz po przyjściu. Ma wtedy milion rzeczy do zrobienia „na już” i „nie zdążył”.


Tym, że jak wróci do świeżo wysprzątanego domu, to robi syf w trzy sekundy. Jego supermoc.


Stoi i się gapi, ale nie pomoże.


Jak sprząta, to tak nadgorliwie, że sprząta mi rzeczy, których używam, np. nóż, którym kroję.


Wiecznie ma na wszystko czas, totalna chillera, zwłaszcza jak trzeba sprzątać.


Ślepotą. Stoi coś przed jego oczami, a on i tak biedny nie widzi i woła mnie.


Mówieniem „już”, które raz trwa 3h, a raz 3 dni. Ale nigdy krócej.


Słodzi mi mniej, bo cukier szkodzi, a ja i tak idę dosłodzić.


Nic mu nie pasuje, a potem, jak to realizujemy, to wszystkim mówi, jaki to miał super pomysł.


Ze stołu zbiera tylko swój talerz i sztućce.


Skarpetki na podłodze, zostawione „na potem”.


Stuka widelcem o talerz, jak wyciąga ze słoika musztardę/majonez. Dzwoni jak w kościele.


Sprząta kącik tak „dokładnie”, że ja w tym czasie bym ogarnęła całe mieszkanie.


Odkładaniem wszystkiego na później, a później nie następuje.


Mamy dwie umywalki, zgadnij nad czyją czesze i podcina brodę.


Gasi za mną notorycznie światło. Wychodzę po coś na chwilę, wracam za 30 sekund i już pyk, ciemno.


Jak wynosi śmieci, nigdy nie wkłada nowego worka. Nigdy.


Zostawianiem pustych butelek pod prysznicem, „bo jeszcze coś jest”, ale używa już nowej butelki.


Jak zje obiad, to talerz ręką odpycha tak, jakby robaka strącał.


Wycieraniem twarzy z ketchupu w ścierki kuchenne.


Wchodzi na 5 sekund do kuchni i jest taki armagedon, jakby o życie tam walczył.


Pytaniami o dosłownie wszystko: czy ciuch, który dałam do prania, jest na pewno do prania?


Zostawiania pół łyka wody w butelce, żeby jej przypadkiem nie wyrzucić.


Wiecznie siedzi na telefonie, ale jak czegoś od niego chcę, to nie odpowiada albo nie widział sms-a


Tym, że nigdy nic nie odkłada na miejsce, a potem się dziwi, że nic nie może znaleźć


Odkładanie naczyń na zmywarkę, a nie do niej – bo ja je lepiej w zmywarce ułożę


Kiedy je parówki, nalewa sobie taką ilość ketchupu, że i tak zawsze masa zostaje po ich zjedzeniu!


Tym, że „wszystko się przyda”, więc nic nie wyrzuci.


Niedomykaniem szafek w kuchni.


Niepamiętaniem tego, co powiedziałam minutę wcześniej. Minutę!


Tym, że zostawia brudne skarpetki przy łóżku.


Zostawianiem wszędzie kubków.


Wieszaniem prania, jakby się nim zrzygał na suszarkę.


Zostawianiem pustych opakowań w lodówce.


Wieszaniem rolki z papierem toaletowym tak, że rozwija się przy ścianie.


Ilością wody, z jaką wychodzi spod prysznica. Cały dywanik mokry i muszę brać nowy


Gadaniem, ciągle mówi. Nawet, gdy jest sam w pokoju.


Jak jemy i on skończy, to odsuwa talerz o cm od siebie. Takie „pan zjadł”.


Pozostawianiem brudnych ubrań obok kosza zamiast wrzucenia ich do środka.


Robieniem piramidy w zlewie, choć mamy zmywarkę.


Zastawianiem pustych rolek po papierze toaletowym.


Jak zjada wieczorem słodycze dzieci, zostawi papierek, a ja rano muszę się z tego tłumaczyć,


Jak kładzie kołdrę guzikami w stronę twarzy.


Nalewa mi do tego kubka tyle, że nie mogę go podnieść, żeby się nie oblać


Jak zrobi mi herbatę w kubku, który jest tylko do kawy.


Rozrzucaniem ciuchów po całym domu.


Zostawianiem otwartej szafy, gdy tylko cokolwiek z niej wyjmie.


Jak stary pranie pochowa, to nic nie znajdziesz.


Jak smaruje kanapkę i zostawia puste miejsca bez masła.


Wstawia wodę w czajniku na dokładnie 2 szklanki. Nie ma opcji, żeby sobie dolać.


Sprząta moje rzeczy, a potem zapomina, gdzie je odłożył.


Zeżre czegoś całą paczkę, zostawi jakieś marne ochłapy i twierdzi, że zostawił to specjalnie dla mnie.


Robi obiad/kolację, stara się, ale upierdzieli przy tym pół kuchni.


Zakręca butelkę z mlekiem dla syna tak mocno, że sam ma problem, żeby odkręcić.


Buty na środku przedpokoju. Za każdym, ku*wa, razem.


Ostatni plasterek sera/wędliny w lodówce. Zrobiłeś sobie kanapkę, to ten ostatni też zjedz!


Zawiązywanie sznurka od herbaty na uchu do kubka, weź to później rozplątuj z mokrymi rekami.


Rozkładaniem ubrań wszędzie, gdzie tylko można je położyć.


Nigdy nie gasi światła, nie domyka szafek, zostawia 1 łyżeczkę dżemu w słoiku.


Oddaje skarpetki do prania zwinięte w kuleczki.


Skarpetki… Wszędzie skarpetki…


Porozrzucane po kątach, wysmarkane chusteczki.


Zaczyna nową rolkę papieru, nie kończąc starej.


Tym, że zapomina. Idzie mi zrobić kawę i zapomina mi ją zrobić, A swoją zrobi.


Wolno chodzi, nawet jak się spieszy. Szybko sprzątamy, bo goście, a on jak na spacerze.


Pozostawionymi okruchami na blacie. Zawsze.


Kule ubrań wrzucone do prania (skarpetki i gacie zawinięte w koszulce).


Niedokręcanie butelek/słoików/wszystkiego, co ma nakrętki.


Znikaniem na dwójkę zawsze, jak musimy wychodzić. I 20 minut z życia…


Odkłada puste opakowania na miejsce (np. po mleku, ciasteczkach, żółtym serze) i chyba czeka na cud.


Kiedy robi mi herbatę i nie naleje wody do pełna, tylko tak 3/4 – wtedy pytam, czy mi wody żałuje.


Zdejmowaniem skarpetek jak wraca z pracy i wtykaniem ich w poduszki.


Dopytywaniem o wszystko 10 razy. Jakby za pierwszym nie mógł zrozumieć.


Jak wypije herbatę i zostawia zużytą torebkę w zlewie.


Nie zamyka pudełka z mokrymi chusteczkami młodego, więc mamy zawsze suche mokre.


Otwiera lodówkę, wyjmuje kilka rzeczy i zaczyna robić sobie kanapki, a lodówka w tym czasie otwarta.


Nie wywala okruchów z deski i nie myje noża po użyciu.


Tym, że jest ślepy na kosz na pranie. Ciuchy zawsze lądują obok.


Zostawia pustą rolkę po papierze toaletowym na śmietniku w toalecie. Ciężko wyrzucić…


Buty koło szafki na buty. Chociaż jest miejsce, żeby je odstawić.


Mokrą podłogą przy wannie, w  którą wchodzę suchą skarpetką. Fuuuj!


Ciągłym myciem garów, jakby nic nie mogło być w zlewie 5 minut.


Mówieniem „Aga, wyluzuj”, co powoduje, że wkurzam się sto razy bardziej.


Kiedy kończę rozwieszać pranie, zawsze pyta: pomóc Ci?


Nie słyszy płaczących dzieci w nocy i odkłada swoje szpargały na moje biurko, bo na swoim ma porządek.


Patyczki do uszu zostawione wszędzie, oczywiście zużyte…


Nie wyrzuci zużytej rolki po papierze toaletowym, tylko myśli, że krasnoludki nawleką nowy.


Wkłada noże do zmywarki ostrzem do góry. Chyba żebym sobie palec ucięła.


Kupka wstydu z ciuchów, które zamiast rzucić do kosza na pranie, to rzuca na podłogę.


Tym, że z suszarki ściąga swoje ciuchy, a resztę zostawia.


Zostawia jakieś 10 listków papieru na rolce i zaczyna nową, „bo mu z tamtej nie wystarczy”.


Zostawianiem skarpetek w butach, chociaż rano i tak je wywali do kosza na pranie.


Jak wiesza pranie i nie rozwiesi porządnie, tylko ściubia, żeby wszystko weszło. Schnie wieki.


Nie sprząta po sobie od razu. Musi mu się nazbierać i po 3-4 dniach sprzątnie.


On: Nie ma masła w lodówce.

Ja: Jest.

On: Nie ma.

Ja: Mam wstać?

ON: A dobra, jest.


Zdjęcie główne: Tola Piotrowska

Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments