Największa krzywda, jaką mogłam sobie zrobić? Zdiagnozować się przez internet

Ten tekst pierwotnie miał nosić tytuł: „Nie ma takiego problemu, którego matka nie wyolbrzymi”. Dlaczego? Otóż dlatego, że nie ma większego strachu niż strach o zdrowie dziecka. Tam każdy, nawet najbardziej błahy objaw, urasta od razu do rangi najbardziej niebezpiecznego. Natomiast stan mojego własnego zdrowia zdarza mi się skutecznie ignorować (i nie jest to bynajmniej powód do dumy). Nie koncentruję się przesadnie na sobie, nie doszukuję się u siebie chorób na siłę, generalnie nie lubię chorować (jakby ktokolwiek lubił!), a szpitale i przychodnie omijam szerokim łukiem. Leków też praktycznie nie biorę, a moim ulubionym lekarstwem jest drzemka. W myśl starej, dobrej zasady, że może i nie pomoże, ale na pewno nie zaszkodzi. Natomiast kiedy coś mi się już dzieje, zawsze, ale to zawsze popełniam jeden, kardynalny błąd. Wpisuję objawy w Google.

A wiecie, co się dzieje, kiedy to zrobicie? To jak otworzyć puszkę Pandory. Byle ból głowy pasuje od razu do objawów guza mózgu, a osłabienie i przemęczenie jak nic wskazują na białaczkę. Albo na inne choroby, od razu śmiertelne i nieuleczalne. I nie zliczę, ile razy obiecywałam sobie, że więcej już tego nie zrobię. Ale u mnie niestety sprawdza się stare, polskie przysłowie, że szewc bez butów chodzi. Mogę pouczać wszystkich dookoła, że doktor Google to żaden doktor, ale jak przychodzi co do czego, to sama i tak się nie umiem powstrzymać. W końcu łatwiej wpisać coś w pole wyszukiwarki niż rejestrować się do przychodni i jechać przez pół miasta do prawdziwego lekarza, prawda? Tyle, że to żadna diagnoza, nie mówiąc już o poziomie przerażenia i braku leczenia w przypadku realnego ryzyka dla zdrowia.


LEKARZY DA SIĘ UNIKAĆ. CHORÓB JUŻ NIE

Oczywiście, doktor Google nie tylko u mnie robi za lekarza pierwszego kontaktu. W internecie bez problemu znajdziecie wyniki badań, w których pytano Polaków o źródła ich informacji o zdrowiu. Nie muszę chyba mówić, co znalazło się na pierwszym miejscu? Powodów może być wiele. Dostępność, szybkość uzyskania informacji, brak kosztów, zero wysiłku. Ot, wpisujemy objawy, a Google wypluwa dziesiątki stron z wynikami wyszukiwania. I pół biedy, jeśli naczytamy się, wystraszymy i pójdziemy do prawdziwego lekarza. Gorzej, jeśli z tego strachu nie pójdziemy nigdzie. Albo z ignorancji, lenistwa, braku czasu. Bo choroba sama nie zniknie. A – co gorsza – może dalej postępować.

Niestety, pandemia wcale nie poprawiła tej sytuacji. Lekarze są zgodni: pacjenci unikają ich teraz jak ognia. Szpitale, przychodnie, ba – nawet prywatne gabinety lekarskie – od ponad roku już kojarzą nam się jako miejsca, w których najłatwiej zarazić się koronawirusem. Dlatego w nieskończoność odkładamy wizyty, bagatelizując wszystkie objawy, jakie nam się przytrafiają. Co więcej, odpuszczamy nawet testy diagnostyczne i nie kontynuujemy leczenia chorób, które zostały zdiagnozowane jeszcze przed pandemią. A nietrudno sobie wyobrazić, że skutki takiego zachowania mogą być fatalne. Dlatego dzisiaj chciałam Wam pokazać zupełnie inne i moim zdaniem naprawdę genialne rozwiązanie.

HeyDoc


NIE MUSISZ WYCHODZIĆ Z DOMU, ŻEBY ZAJĄŁ SIĘ TOBĄ LEKARZ

Co zatem robić, kiedy coś zaczyna się dziać, a nie chcemy błąkać się po przychodniach? Gdzie szukać pomocy, kiedy standardowa wizyta u lekarza nie wchodzi w grę z najróżniejszych powodów? Skąd wziąć receptę, kiedy nagle skończą nam się leki? Jak bez wychodzenia z domu uzyskać zwolenienie z pracy, z kim skonsultować wyniki, kiedy już zdecydujemy się je zrobić? Właśnie na te potrzeby odpowiada platforma HeyDoc. To strona internetowa, która zapewni Wam mobilną i kompleksową opiekę zdrowotną zawsze wtedy, kiedy jej potrzebujecie. Bez żadnych abonamentów i ukrytych opłat. Płacicie tylko za same wizyty, które odbywają się na jeden z trzech sposobów: poprzez czat, telefon lub wideokonferencję. Bez wychodzenia z domu. A do tego ze stałym cennikiem opłat, gdzie konsultacja z internistą i pediatrą kosztuje 59 zł, zaś z pozostałymi specjalistami – od 89 zł.

Dlaczego warto spróbować? Bo to jest dokładnie ten rodzaj pomocy, który pozwala skorzystać z fachowej opieki lekarskiej i uzyskać rzetelne informacje (także te, że np. trzeba niezwłocznie zrobić jakieś badania albo udać się do szpitala), a jednocześnie pozwala nam nie wychodzić z domu. Dzięki temu nie ryzykujemy niepotrzebnie własnym zdrowiem i nie musimy obawiać się, że w poczekalni rzeczywiście zarazimy się dodatkową chorobą. Po prostu: umawiamy się na konsultację z lekarzem i to on, nie dr Google, ocenia stan naszego zdrowia i informuje, co dalej z nim zrobić.

HeyDoc

HeyDoc

HeyDoc


JAKO MATKA BOJĘ SIĘ PODWÓJNIE. A RACZEJ: POTRÓJNIE

HeyDoc świetnie sprawdza się też w przypadku pacjentów, dla których stacjonarne wizyty są dużym problemem. Mowa tu zarówno o osobach o utrudnionym poruszaniu się, jak i tych, które nie mają w swojej okolicy lekarzy żądanych specjalności. Ba, pomaga także wtedy, kiedy np. jesteśmy na zagranicznych wakacjach. Ale to też wybawienie dla matek. Tylko druga matka wie, że wyprawa z dzieckiem do lekarza to – no właśnie – wyprawa. Zwłaszcza, jeśli tych dzieci ma się więcej niż jedno. Do tego powraca kwestia bezpieczeństwa i tego, czy chcąc zbadać dziecko pod kątem jednej choroby, nie narażamy go na szereg innych. Oczywiście, konsultacja online nigdy nie zastępuje nam standardowej opieki zdrowotnej. Ale jest nieoceniona w tych mniej poważnych bądź nagłych sytuacjach.

Prosty przykład: jestem po cesarskim cięciu, które wymagało założenia cewnika. Czuję ucisk w pęcherzu i nie wiem, czy to normalne, czy nie. Czy iść do apteki po leki bez recepty? Robić badania moczu? Od razu umawiać się do lekarza? Albo cały szereg pytań, jakie ma się przy dziecku, zwłaszcza pierwszym. Czy lekko podwyższona temperatura jest normalna? Czy kikut pępowinowy powinno się dezynfekować? Co robić, jeśli tak maleńkie dziecko zaczyna cierpieć nam na zaparcia? To są pytania, z którymi niekoniecznie trzeba jechać od razu na izbę przyjęć. Spokojnie wystarczy spytać przez telefon lekarza.


HEYDOC TO NIE TYLKO PORADY. TO TEŻ E-RECEPTY ORAZ E-ZWOLNIENIA

Poza standardowymi konsultacjami HeyDoc oferuje też dwie inne, naprawdę przydatne funkcjonalności. Pierwsza to możliwość uzyskania e-recepty zarówno na leki doraźne, zalecone przez lekarza w trakcie konsultacji, jak i leki, przyjmowane przez nas na stałe, w tym np. tabletki antykoncepcyjne. Druga z kolei to możliwość uzyskania e-zwolnienia. Co więcej, zwolnienie jest automatycznie wysłane do pracodawcy oraz do ZUS-u, dzięki czemu nie trzeba dostarczać go nigdzie osobiście. Ot, umawiasz wizytę i reszta dzieje się praktycznie sama.

Kolejna świetna opcja to możliwość bezpłatnego zadawania pytań do 24 godzin po wizycie. Nie wiem, jak Wy, ale ja nie zliczę, ile razy wychodziłam z gabinetu lekarskiego, po czym w domu przypominałam sobie, że jeszcze o coś miałam zapytać. Albo np. pojawiły się wątpliwości co do dawkowania lub sposobu przyjmowania leku (ja np. nie potrafię połykać tabletek, więc wszystkie muszę rozgryzać – a niestety, nie wszystkie się da). Możliwość ponownego, ekspresowego skontaktowania się z lekarzem byłaby wtedy na wagę złota. I HeyDoc właśnie nam na to pozwala.

HeyDoc

HeyDocHeyDoc


WIZYTA NAWET ZA 15 MINUT, CZYLI JAK KORZYSTAĆ Z HEYDOC

HeyDoc to też odpowiedź na wszystkie odległe terminy wizyt. Potrzebujesz pilnej konsultacji? Wczoraj skończyły Ci się leki, a Twój lekarz właśnie wyjechał na urlop? Tutaj takich problemów zwyczajnie nie ma. Konsultację możesz umówić nawet za 15 minut, do tego w dogodnym dla Ciebie miejscu. Źle się czujesz? Nie musisz wychodzić nawet z łóżka. Trzymasz na ręku dziecko? Też okej, byle dało się porozmawiać chwilę przez telefon. Naprawdę, szybciej, prościej i wygodniej się nie da.

Jak zatem umówić wizytę przez HeyDoc?

 wchodzisz na https://www.heydoc.pl/

 klikasz na „Umów wizytę”

 wybierasz specjalizację lekarza, z którym chcesz porozmawiać

 następnie wybierasz konkretnego lekarza oraz datę i godzinę konsultacji

 wybierasz formę kontaktu: czat, telefon lub wideo

I… tyle!

A już tak całkiem na koniec: „niech się nie przydaje, ale niech będzie”. Znacie to hasło? Ja wyniosłam je z domu. I to samo mogę powiedzieć Wam o HeyDoc. Moim zdaniem to naprawdę genialna opcja. Dostajecie lekarzy wszystkich specjalności właściwie na wyciągnięcie ręki. Dostęp do fachowej wiedzy medycznej nigdy nie był tak prosty, a wizyty – tak szybkie i bezstresowe. I chociaż życzę Wam dużo zdrowia i tego, abyście nie mieli za dużo okazji do korzystania z niej, to wszyscy wiemy, jak jest. Zdarza się, że potrzebujemy konsultacji na już i wtedy ta pomoc może okazać się nieoceniona.

Dlatego: nie chorujcie, ale jeśli już musicie, to przynajmniej diagnozujcie się u prawdziwych lekarzy. A nie u doktora House’a czy doktora Google’a!

HeyDoc

HeyDoc

HeyDoc

Partnerem wpisu jest HeyDoc

Zdjęcia: Tola Piotrowska

Subscribe
Powiadom o
guest
6 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Danusia

To jest bardzo mądry tekst. Czyli da się robić ważne i mądre współprace <3

Kaja

Też nie jestem hipochondrykiem, ale wariuję jeśli chodzi o dziecko… Ten strach chyba nigdy nie mija…

Darla

Po pierwszym porodzie coś nie dawało mi spokoju. Dwóch lekarzy i położna, każdy twierdził ze wszystko jest ok, ciało się zmienia, to normalne że czuję dyskomfort. Doktor Google uderzył z bardzo grubej rury – częściowe wypadanie narządów rodnych. I chętnie bym się pośmiała ze swojej hipochondrii, ale to niestety doktor Google miał rację, nie ordynator pewnego szpitala w mieście wojewódzkim. Więc tu też trzeba znaleźć złoty środek, opieka medyczna niestety wciąż często zawodzi, więc o ile nie popieram samodiagnozowania, tak w wielu przypadkach szukanie informacji na własną rękę może się okazać pomocne. Ja jestem zwolenniczką podejścia „wiedza samodzielnie zdobyta skinsultowana… Czytaj więcej »

Daniel

Gdyby nie dociekania medyczne mojej Rodzicielki jej czwórka dzieci byłaby dzisiaj jeśli nie na tamtym świecie to przynajmniej w bardzo opłakanym stanie zdrowia. Jak wiele zła potrafią wyrządzić nagminnie błędne diagnozy lekarskie to aż ciężko opisać. Czas, energia, nerwy, pieniądze i ZDROWIE stracone na lekarzy. Takie są niestety nasze doświadczenia. Więcej pomogło samodzielne szukanie i to nie tylko w Google, ale również studiowana nagminnie fachowa literatura kupowana w dużej ilości, porady dietetyków czy naturoterapeutów/zielarzy… Szkoda, że medycyna niby tak się rozwija a lekarze jakby coraz bardziej niedouczeni…