Powiem Wam, kiedy płaczę

Jest zwykły, zimowy wieczór. Siedzę przed komputerem, piszę tekst, piję ukochaną, czarną kawę. Mój mąż jest na siłowni, mój syn w pokoju obok. Bawi się z nianią i śmieje tak głośno, że – chcąc nie chcąc – udziela mi się ten jego nastrój i sama się uśmiecham co chwilę. W sumie, dlaczego miałabym tego nie robić? Mam dobre życie. Z większymi i mniejszymi problemami – jak każdy, wiadomo. Ale ogólnie, bilans wychodzi na plus. O to chyba zresztą chodzi w życiu. Żeby finalny bilans każdego dnia i sumy tych wszystkich dni, jakie przyjdzie nam kiedyś zebrać ze sobą do kupy, wychodził jednak dodatni. Żebyś mógł spojrzeć sobie w lustro i powiedzieć: „ok, dobrze było, nie spierdoliłem tego”. Czy chociaż: „nie zdołałem spierdolić wszystkiego”.

No więc siedzę sobie przy tym komputerze, zrobiłam dzisiaj mniej, niż zaplanowałam, pospałam za to więcej, niż zaplanowałam, ale o nic nie mam do nikogo pretensji. To miły dzień. Ciepły, przytulny. Taki, kiedy wszystko mogę, ale nic nie muszę. I wtedy przychodzi on. Mail. O najbardziej upragnionym przeze mnie tytule:

Yupi! Jest już 100% na wspartej przez Ciebie zbiórce.

SIEDEM TAKICH MAILI

W ciągu ostatniego półrocza dostałam siedem takich maili. Co oznacza, że w ciągu ostatniego półrocza z powodów innych niż osobiste popłakałam się przynajmniej czternaście razy: siedem z bezsilności, kiedy czytałam te straszne opisy na siepomaga.pl i drżącą rękę robiłam przelewy na konta tych biednych, poszarpanych przez życie dzieci, i kolejnych siedem z radości, że wspólnie udało nam się dać im jednak nadzieję. Że może pożyją jeszcze trochę, jeszcze lepiej, w mniejszym bólu, w bardziej komfortowych warunkach.

Może ten Jaś, od którego zdjęcia w pierwszym odruchu odwróciłam z odrazą oczy, wygra walkę z ogromnym naczyniakiem, który bezlitośnie zdeformował mu pół twarzy. Może ta Marysia, której mama rozpaczliwie prosiła o modlitwę i pieniądze na leczenie w Rzymie, uśmiecha się właśnie do niej, choć odrobinkę bardziej zdrowa? A może ten Konrad, który ma właśnie 21 lat i powinien podrywać same fajne, ładne dziewczyny, pozbył się wreszcie tych cholernych guzów mózgu. Nie dopuszczam do siebie myśli, że mogłoby się nie udać. Że mogliby jednak nie przeżyć. Nie sprawdzam, czy liczba przelewów jest równa liczbie osiągniętych zbiórek i czy wszyscy dziś żyją. Nie odbieram sobie nadziei. Zrobiłam, co mogłam. Bo najgorsze, co może nas w życiu dotknąć, to obojętność – ta świadomość, że mogłeś zrobić cokolwiek, a nie zrobiłeś nic.

DLACZEGO SIEPOMAGA.PL?

Nie wiem, dlaczego akurat im ufam najmocniej. Oczywiście, wspieram też inne fundacje i organizacje. Mimo tych wszystkich ostatnich perturbacji, całym sercem jestem za Szlachetną Paczką. Podziwiam i wspieram stowarzyszenie mali bracia Ubogich, którzy otaczają opieką tych, o których inni już nie chcą pamiętać – naszych polskich seniorów. Dołączam się do akcji Fundacji Na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową czy Fundacji JiM, zajmującej się w Polsce autyzmem. Wiele śladów tych działań znajdziecie tutaj, na blogu. Ale o siepomaga.pl nie mówiłam Wam chyba nigdy nic. Nie dlatego, że zaczęłam pomagać im dopiero niedawno. Przeciwnie, pierwszy mail z upragnionym „Yupi” w tytule mam z lipca 2016 roku. Po prostu jakoś wcześniej nie czułam takiej potrzeby, nie było też specjalnie okazji. Ale jeśli chodź jedna osoba po moim dzisiejszym tekście też zacznie wspierać ich podopiecznych, to wiem, że dzisiaj zrobić to warto.

DLACZEGO NIE UDOSTĘPNIAM ZBIÓREK NA FACEBOOKU?

Od razu powiem Wam też, dlaczego tak rzadko udostępniam te zbiórki na swoim fanpage’u. Otóż dlatego, że dostaję ich naprawdę dużo i nie mam pojęcia, na jakiej zasadzie miałabym je selekcjonować. Na podstawie jakich kryteriów decydować o tym, komu pomóc, komu nie. Sama, prywatnie, robię to na podstawie emocji. Czasem wystarczy zdjęcie, tytuł, czasem czytam cały opis. Ale nikt nie zna tych moich wyborów, nikt mnie z nich nie rozlicza. To, co robię jako autorka bloga, jest natomiast publiczne. Nie chcę dzielić ludzkich tragedii na większe i mniejsze. Nie chcę mówić Wam, komu i jak macie pomagać. Wychodzę z założenia, że ten, kto chce pomóc, zawsze znajdzie sposób. A ten, kto nie chce, zawsze znajdzie powód.

I druga rzecz: nie robię tego z szacunku do czytelników. Wiem, że mamy różne poziomy wrażliwości, różne poziomy empatii. Osoby, które polubiły mój fanpage, przychodzą tam po konkretne treści. Nie po kolejne apele o dołączenie do zbiórki. Od tego są inne strony, inne fanpage’e. Nie chcę robić za słup ogłoszeniowy, który przekleja cudze ogłoszenia. Nie wiem, ile razy zrobiłam od tej zasady wyjątek, ale – o ile się nie mylę – to trzy. Raz, jak o pomoc dla swojej matki poprosił mnie kompletnie zagubiony mężczyzna, drugi raz, kiedy osobą potrzebującą był czyjś tata i trzeci, wczoraj. Dlaczego akurat dla nich zrobiłam wyjątek? Bo wiem, że mężczyznom trudno jest prosić o pomoc. Wiem, jak waleczne są matki i wiem też, że ludzie chętniej pomagają dzieciom. To one nas bardziej rozczulają, im najprędzej jesteśmy w stanie pomóc. I dlatego jeśli już postanowiłam złamać swoją zasadę, to dla ludzi, którym pomóc nie chciał właściwie nikt.

DWA LATA TO ZA MAŁO NA ŚMIERĆ

Ale trzeci przypadek to właśnie Julek. Chłopczyk, który przez błędy lekarzy walczy dzisiaj o każdy dzień. Przez złą diagnozę był operowany na choroby, których nigdy nie miał. Obecnie działa mu już tylko pół serduszka, a jego leczenia podjął się tylko jeden lekarz na świecie. Problem w tym, że koszt to blisko 1,5 mln złotych. Wiecie, co czują rodzice, którzy słyszą, że ich dziecko będzie żyło, jeśli zbiorą 1,5 mln złotych? Bo ja nie mam pojęcia. I obym nigdy nie musiała się o tym przekonać.

Dlatego proszę Was, pomóżcie Julkowi. Wiecie, że nie proszę często. 50 zł, 100 zł, 200 zł – przelejcie, ile możecie. Nawet 10 zł to więcej, niż nic. Przyda się wszystko – dobra myśl, wsparcie, modlitwa. Ale one nie uleczą Julka, a dwa latka to zdecydowanie za mało na śmierć.

Na końcu wpisu zobaczycie kilkuminutowy reportaż o Julku i jego rodzicach. Złamie Wam serce, ale przekona do wpłaty. Przynajmniej ja mocno w to wierzę.

LINK DO ZBIÓRKI: https://www.siepomaga.pl/julek?fbclid=IwAR0Li6Hq6yqkQ88bbPAe_MfoxfQCBYZ-eW9vXfMhl_m05ebwsIxrMWxSHjU

siepomagasiepomagasiepomaga

Zdjęcia Julka: siepomaga.pl, zdjęcie główne: Photo by Element5 Digital on Unsplash
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
Radownisia

A ja dzięki tobie dzisiaj zapłakałam dwukrotnie, raz przy czytaniu o obojętności, drugi po pomocy :) Dziękuję, przypomniałam sobie o dobroci ludzi <3